W lipcu 1902 – 1905 r. we wsi Małoszów koło Krakowa
doszło do bardzo dziwnego zdarzenia. Po burzliwej nocy w stawie rybnym
przynależnym do ówczesnego panicza dworu, odkryto kilkumetrowego stwora
przypominającego z wyglądu żabę. Istotę skojarzono z powietrznym demonem –
płanetnikiem. Czy żabio – podobny osobnik był z krwi i kości żywym stworzeniem,
czy też jakąś maszyną ? Nie wiadomo. Ale zdarzenie to nawiązuje do wielu
znanych legend i ciekawych współczesnych przypadków z udziałem istot o żabiej
sylwetce.
Mogłoby się wydawać, że świat legend i wierzeń ludowych
już dawno odszedł do lamusa. Folklor o dziwnych skrzatach, demonach i stworach
nie z tego świata, jaki barwnie opisuje literatura ludowa, sięga dalekich
czasów, kiedy człowiek racjonalizował otaczający świat na miarę swoich
ograniczonych możliwości. Choć – zadziwiające – niektóre współczesne przypadki
spotkań z istotami z ,,nie z tego świata” bardzo mocno czasami ocierają się o
folklor ludowy i trudno je zrzucić na karb fantazji i mocnych dewiacji
umysłowych, skoro są często przekazywane przez ludzi cieszącymi się
nieposzlakowaną opinią w swoich kręgach społecznych.
Poniższa historia została mi przekazana nie z drugiej,
ale już z trzeciej ręki, bez wątpienia jest dość fragmentaryczna i pochodzi z
początku XX w., gdy na ziemiach polskich wierzenia ludowe wśród prostych ludzi
wciąż stanowiły ważny rekwizyt życia.
Historię przekazał mi pewien mieszkaniec Dolnego Śląska,
p. Jerzy, którego nieżyjąca już babcia opowiedziała jeszcze jako małemu chłopcu.
Ona sama też nie była świadkiem tego zdarzenia. Jeszcze jako dziecko
dowiedziała się o krążących po wsi niezwykłych opowieściach o przedziwnym
stworze, jaki znalazł się po burzy w jednym ze stawów rybnych. Jej matka (prababcia
świadka) poszła zobaczyć wraz z innymi staw i osobliwego stwora. Spotkanie z
nim zrobiło na niej ogromne wrażenie i historię tą wspominała do końca życia.
Dzięki temu nieżyjąca babcia mojego źródła zapamiętałą z poniższej opowieści
sporo cennych szczegółów. Nie wiadomo oczywiście, na ile ta historia jest
wiarygodna. Na pewno warto ją tu zasygnalizować.
Żaba długa, jak wóz od siana
,,Jeszcze jako mały pięcioletni chłopiec słuchałem z
dużym zaciekawieniem opowieści, jaką przekazała mi moja nieżyjąca już babcia.
Moja mama również ją kojarzy i czasami wspomina. To wydarzyło się koło Krakowa
w 1902 – 1905 r. Dokładnej daty już nie pamiętam. Wiadomo, że było to lato
(prawdopodobnie lipiec, tuż przed żniwami). Rok ten przeszedł do historii jako
wyjątkowo nieurodzajny. Bardzo dżdżysty rok. Dużo w tedy padało, do tego
stopnia, że wiele zbóż się wyłożyło i nie nadawało się do koszenia. To było
jakoś przed żniwami. Po pewnej bardzo burzowej nocy w jednym ze stawów rybnych
przynależnych do właściciela pewnego dworu, ktoś znalazł przedziwnego stwora.
Wielu odwiedzających to miejsce okolicznych mieszkańców nazywało go po prostu
żabą. Nie była to jednak zwykła żaba. Według opowieści mojej babci miała
długość wozu do siana, czyli jakieś 6 – 7 m. długości. Na szerokość trudno
powiedzieć. Z tułowia wyróżniała się głowa z wielkimi oczami, przypominającymi
oczy żaby. W ogóle głowa, jak i kończyny zakończone płetwami przypominały nieco
sylwetkę żaby. Kolor skóry był szarozielony. Przez długość ciała tego stwora
biegł jakiś grzebień. Ewidentnie było to żywa istota, która reagowała
inteligentnie w momencie, gdy staw odwiedzali jacyś ludzie. Gdy ktoś zbliżał
się do stawu – stwór wodził za nim swoimi oczami. Potrafił obracać nimi na
wszystkie strony. Poza tym leżał na dnie nieruchomo. Mimo, że był żywy,
wyglądał na jakąś maszynę. Niektórzy przychodzili na teren stawu z bronią i
strzelali do żaby z dubeltówki. Kule odbijały się od ciała i nie robiły żadnej
szkody osobliwemu stworzeniu. Wieść o potworze rozeszła się tempem błyskawicy
po okolicy. Na teren dworu schodziła się rzesza ciekawskich z okolicznych wsi,
by na własne oczy zobaczyć to dziwadło. Moja prababcia widziała je na własne
oczy. Babcia – jeszcze jako może 6-letnie dziecko bardzo chciała pójść z mamą w
to miejsce, ale odległość od jednej do drugiej wsi była za daleka na pieszą
wycieczkę.
Wiadomo, że w pewnym momencie dziedzic dworu dość mocno
zdenerwował się, gdy dowiedział się, że ludzie strzelali do żaby z dubeltówek.
Podobno jego znajomi chcieli nawet przytoczyć na miejsce armatę. Dziedzic
postawił swoich ludzi na warcie. Żaba była obecna w stawie przez około tydzień.
Później przyszła burza z wielkimi wyładowaniami atmosferycznymi i gdy nad ranem
pracownik dworu przybył popilnować stawu, nie zastał żaby na dnie. Po prostu
znikła. O tym wydarzeniu było głośno w okolicach jeszcze przez parę lat”.
Tyle zdołał zapamiętać p. Jerzy. Historia wydaje się
wprost niewiarygodna, by nie rzecz wręcz: bajeczna i w taki sposób też
intepretowała ją jego babcia. ,,To piorun stracił płanetnika, jak przetaczał
chmury po niebie” – tłumaczyła Jerzemu.
Silne konotacje do folkloru ludowego
Płanetnik to starosłowiański bożek żyjący w chmurach.
Podług wiary ludowej był odpowiedzialny za zjawiska pogodowe. Co ciekawe, wiara
w takie powietrzne demony na przełomie XIX i XX w. na ziemiach polskich była
bardzo mocno rozpowszechniona wśród mieszkańców wsi. Ich życie wciąż krążyło
wokół zjawisk przyrodzonych ? i nadprzyrodzonych. Postać płanetnika była często
przywoływana w okresie Młodej Polski za sprawą m.in. twórczości Bolesława
Leśmiana, więc takie skojarzenia babci Jerzego ,,mogły być wówczas na czasie”.
Wiadomo, że zdarzenie miało miejsce koło Krakowa w
miejscowości Małoszów. Obecnie wioska ta leży terytorialnie po stronie
południowej woj. świętokrzyskiego. Jak się udało ustalić, na terenie wsi
znajdują się do dziś jakieś niewielkie zbiorniki wodne. Nie wiadomo jednak, czy
ponad sto lat temu znajdowały się one na terenie dworu panicza, którego
nazwiska również nie udało się ustalić.
W tonie domysłów utrzymują się także, czy sprawie został
nadany właściwy ze względu na jej niezwykłość rozgłos medialny. Czy wieść o
przedziwnej ,,żabie” dotarła do Krakowa i czy była opisywana w lokalnej prasie
? Tego nie wiadomo i nieuchronnie wiąże się z przeglądaniem archiwalnych
publikacji w archiwum krakowskim. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że być
może zachowały się jakieś dzienniki lub kroniki spisane przez właściciela dworu
na temat powyższego zdarzenia. Wszak wydarzenie to na pewno nie przeszło bez
echa.
W tym wszystkim interesujący się sam wygląd istoty, który
kojarzył się prababci p. Jerzego z czymś mechanicznym. Czy osławiona ,,żaba”
była stworzeniem, czy też maszyną, skoro ,,wystrzały z dubeltówki jej nie
raniły i odbijały się od niej, jak od pancerza”.
Kappa - japoński demon wodny |
Demoniczny stwór o żabim odwłoku nie zakorzenił się mocno
w polskim folklorze ludowym. W przedstawionym przez p. Jerzego opisie można się
jednak doszukać wiele analogii do ludowych podań azjatyckich. Szereg legend
chińskich wzmiankuje o smokach, które spadały z nieba po burzy do wody i
potrafiły żyć w jeziorach czy innych zbiornikach wodnych niczym morskie gady.
Interesujących skojarzeń do opisu ,,żaby’’ z Małoszowa dostarczają ludowe
przypowieści o japońskich demonach. Bardzo złą opinią cieszy się po dziś dzień
w wielu wiejskich regionach Japonii stwór wodny, nazywany ,,Kappa” lub
,,Kawataro”. Zgodnie z wierzeniami kappy zamieszkują jeziora i rzeki oraz
obszary w pobliżu innych zbiorników wodnych. Kappa łączy w sobie cechy żółwia,
żaby i człowieka. Posiada cztery kończyny zakończone błonami między palcami
(interesujące, że widziane istoty przez Jana Wolskiego w polskim Emilcinie
wyglądały dość podobnie). Na głowie kappy posiadały wgłębienie wypełnione wodą,
która nadawała im siłę. Kappy nikt nie potrafił pokonać w walce. Można było
tego dokonać kłaniając się jej. Kappa wówczas odwzajemniał miły gest tym samym.
Gdy wylewała się z jego głowy woda, istota traciła na sile i można było ją
poskromić.
Żabie demony z czasów współczesnych
Istnieje kilka zachowanych w literaturze ufologicznej
współczesnych spotkań z istotami, które przypominały żaby. 3 marca 1972 r. w
Loveland , w stanie Ohio – tak tytułem
przykładu – miejscowy policjant, Ray Schocke, spotkał podczas swojej jazdy
samochodem niedaleko płynącej wzdłuż drogi istotę, którą nazwał ,,człowiekiem –
żabą”. Schocke w blasku świateł auta dostrzegł przedziwnego stwora, którego z
początku wziął za wielkiego psa. Dopiero po paru sekundach uświadomił sobie, że
to zwierzę miało sylwetkę humanoidalną i twarz żaby. Poruszało się na dwóch
nogach. Przebiegło drogę i wskoczyło za ogrodzenie płotu. Schocke udał się na
komisariat i zdał raport dyżurującemu koledze, Markowi Matthews’owi. Obydwaj
panowie udali się potem w miejsce zdarzenia i udało im się nawet znaleźć kilka niewyraźnych
śladów prowadzących w stronę rzeki. O dziwo, jego kolega spotkał prawdopodobnie
tą samą istotę dwa tygodnie później w tym samym rejonie, gdy patrolował
okolicę. Stwór leżał na drodze i Matthew wziął go z początku za przejechanego
przez auto psa. Gdy podszedł do zwłok, te nagle ożyły. Okazało się, że stoi
przed nim żabio – podobny płaz o sylwetce człowieka, który zaczął uciekać przed
policjantem. Matthew wykonał kilka strzałów w stronę nieznanego osobnika, ale
kule nie raniły stwora.
Żabio - podobny płaz zaobserwowany w Loveland (stan Ohio) |
Podobną bestię o demonicznej sylwetce napotkało kilka
osób w 1938 r. koło miasta Juminda w Estonii. Istota miała około 1 m.
wysokości. Zwierzę przypominało sylwetkę żaby i poruszało się dość niezgrabnie
po drodze, ale udało się mu uciec od goniących go ludzi.
Wiele innych relacji tego typu pochodzi także z rejony
Europy i nie przebiło się raczej do czołówki najbardziej znanych bliskich
spotkań w literaturze ufologicznej z uwagi na egzotyczne wyglądy opisywanych przez
świadków istot. Głośne było tutaj szczególnie zdarzenie z Dover, gdzie pewien
jej mieszkaniec spotkał chodzącego na dwóch łapach płaza o jarzących się
oczach. Prasa jeszcze długo rozpisywała się o ,,demonie z Dover”. Zachowały się
z tego zdarzenia ciekawe rysunki świadka. Czy tak mógł wyglądać stwór widziany
na początku XX w. we wsi Małoszów ?
Żabie z podkrakowskiej wsi bliżej było raczej do jakiegoś
robota, niż stworzenia z kości i krwi. Choć kontekst wszystkich wyżej opisanych
zdarzeń jest ten sam. Stwory, które wpisały się w karty folkloru demoniczną
genezą o żabio - podobnej sylwetce, straszyły przypadkowych przechodniów
jeszcze w drugiej połowie XX w. Pojawiały się w pobliżu zbiorników wodnych bądź
po nich pływały. Budziły strach i ciekawość. To historie, którym trudno
przypiąć łatkę ludzkich majaków i zbiorowej fantazji.
Wszystkie osoby, które wiedzą coś na temat podobnych
zdarzeń proszeni są o kontakt pod adresem: dam.trela@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz