środa, 30 września 2015

Spotkanie z dziwnym stworem w Małoszowie (1902 - 1905)

W lipcu 1902 – 1905 r. we wsi Małoszów koło Krakowa doszło do bardzo dziwnego zdarzenia. Po burzliwej nocy w stawie rybnym przynależnym do ówczesnego panicza dworu, odkryto kilkumetrowego stwora przypominającego z wyglądu żabę. Istotę skojarzono z powietrznym demonem – płanetnikiem. Czy żabio – podobny osobnik był z krwi i kości żywym stworzeniem, czy też jakąś maszyną ? Nie wiadomo. Ale zdarzenie to nawiązuje do wielu znanych legend i ciekawych współczesnych przypadków z udziałem istot o żabiej sylwetce.


Mogłoby się wydawać, że świat legend i wierzeń ludowych już dawno odszedł do lamusa. Folklor o dziwnych skrzatach, demonach i stworach nie z tego świata, jaki barwnie opisuje literatura ludowa, sięga dalekich czasów, kiedy człowiek racjonalizował otaczający świat na miarę swoich ograniczonych możliwości. Choć – zadziwiające – niektóre współczesne przypadki spotkań z istotami z ,,nie z tego świata” bardzo mocno czasami ocierają się o folklor ludowy i trudno je zrzucić na karb fantazji i mocnych dewiacji umysłowych, skoro są często przekazywane przez ludzi cieszącymi się nieposzlakowaną opinią w swoich kręgach społecznych.

Poniższa historia została mi przekazana nie z drugiej, ale już z trzeciej ręki, bez wątpienia jest dość fragmentaryczna i pochodzi z początku XX w., gdy na ziemiach polskich wierzenia ludowe wśród prostych ludzi wciąż stanowiły ważny rekwizyt życia.

Historię przekazał mi pewien mieszkaniec Dolnego Śląska, p. Jerzy, którego nieżyjąca już babcia opowiedziała jeszcze jako małemu chłopcu. Ona sama też nie była świadkiem tego zdarzenia. Jeszcze jako dziecko dowiedziała się o krążących po wsi niezwykłych opowieściach o przedziwnym stworze, jaki znalazł się po burzy w jednym ze stawów rybnych. Jej matka (prababcia świadka) poszła zobaczyć wraz z innymi staw i osobliwego stwora. Spotkanie z nim zrobiło na niej ogromne wrażenie i historię tą wspominała do końca życia. Dzięki temu nieżyjąca babcia mojego źródła zapamiętałą z poniższej opowieści sporo cennych szczegółów. Nie wiadomo oczywiście, na ile ta historia jest wiarygodna. Na pewno warto ją tu zasygnalizować.

Żaba długa, jak wóz od siana

,,Jeszcze jako mały pięcioletni chłopiec słuchałem z dużym zaciekawieniem opowieści, jaką przekazała mi moja nieżyjąca już babcia. Moja mama również ją kojarzy i czasami wspomina. To wydarzyło się koło Krakowa w 1902 – 1905 r. Dokładnej daty już nie pamiętam. Wiadomo, że było to lato (prawdopodobnie lipiec, tuż przed żniwami). Rok ten przeszedł do historii jako wyjątkowo nieurodzajny. Bardzo dżdżysty rok. Dużo w tedy padało, do tego stopnia, że wiele zbóż się wyłożyło i nie nadawało się do koszenia. To było jakoś przed żniwami. Po pewnej bardzo burzowej nocy w jednym ze stawów rybnych przynależnych do właściciela pewnego dworu, ktoś znalazł przedziwnego stwora. Wielu odwiedzających to miejsce okolicznych mieszkańców nazywało go po prostu żabą. Nie była to jednak zwykła żaba. Według opowieści mojej babci miała długość wozu do siana, czyli jakieś 6 – 7 m. długości. Na szerokość trudno powiedzieć. Z tułowia wyróżniała się głowa z wielkimi oczami, przypominającymi oczy żaby. W ogóle głowa, jak i kończyny zakończone płetwami przypominały nieco sylwetkę żaby. Kolor skóry był szarozielony. Przez długość ciała tego stwora biegł jakiś grzebień. Ewidentnie było to żywa istota, która reagowała inteligentnie w momencie, gdy staw odwiedzali jacyś ludzie. Gdy ktoś zbliżał się do stawu – stwór wodził za nim swoimi oczami. Potrafił obracać nimi na wszystkie strony. Poza tym leżał na dnie nieruchomo. Mimo, że był żywy, wyglądał na jakąś maszynę. Niektórzy przychodzili na teren stawu z bronią i strzelali do żaby z dubeltówki. Kule odbijały się od ciała i nie robiły żadnej szkody osobliwemu stworzeniu. Wieść o potworze rozeszła się tempem błyskawicy po okolicy. Na teren dworu schodziła się rzesza ciekawskich z okolicznych wsi, by na własne oczy zobaczyć to dziwadło. Moja prababcia widziała je na własne oczy. Babcia – jeszcze jako może 6-letnie dziecko bardzo chciała pójść z mamą w to miejsce, ale odległość od jednej do drugiej wsi była za daleka na pieszą wycieczkę.

Wiadomo, że w pewnym momencie dziedzic dworu dość mocno zdenerwował się, gdy dowiedział się, że ludzie strzelali do żaby z dubeltówek. Podobno jego znajomi chcieli nawet przytoczyć na miejsce armatę. Dziedzic postawił swoich ludzi na warcie. Żaba była obecna w stawie przez około tydzień. Później przyszła burza z wielkimi wyładowaniami atmosferycznymi i gdy nad ranem pracownik dworu przybył popilnować stawu, nie zastał żaby na dnie. Po prostu znikła. O tym wydarzeniu było głośno w okolicach jeszcze przez parę lat”.

Tyle zdołał zapamiętać p. Jerzy. Historia wydaje się wprost niewiarygodna, by nie rzecz wręcz: bajeczna i w taki sposób też intepretowała ją jego babcia. ,,To piorun stracił płanetnika, jak przetaczał chmury po niebie” – tłumaczyła Jerzemu.

Silne konotacje do folkloru ludowego

Płanetnik to starosłowiański bożek żyjący w chmurach. Podług wiary ludowej był odpowiedzialny za zjawiska pogodowe. Co ciekawe, wiara w takie powietrzne demony na przełomie XIX i XX w. na ziemiach polskich była bardzo mocno rozpowszechniona wśród mieszkańców wsi. Ich życie wciąż krążyło wokół zjawisk przyrodzonych ? i nadprzyrodzonych. Postać płanetnika była często przywoływana w okresie Młodej Polski za sprawą m.in. twórczości Bolesława Leśmiana, więc takie skojarzenia babci Jerzego ,,mogły być wówczas na czasie”.

Wiadomo, że zdarzenie miało miejsce koło Krakowa w miejscowości Małoszów. Obecnie wioska ta leży terytorialnie po stronie południowej woj. świętokrzyskiego. Jak się udało ustalić, na terenie wsi znajdują się do dziś jakieś niewielkie zbiorniki wodne. Nie wiadomo jednak, czy ponad sto lat temu znajdowały się one na terenie dworu panicza, którego nazwiska również nie udało się ustalić.  

W tonie domysłów utrzymują się także, czy sprawie został nadany właściwy ze względu na jej niezwykłość rozgłos medialny. Czy wieść o przedziwnej ,,żabie” dotarła do Krakowa i czy była opisywana w lokalnej prasie ? Tego nie wiadomo i nieuchronnie wiąże się z przeglądaniem archiwalnych publikacji w archiwum krakowskim. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że być może zachowały się jakieś dzienniki lub kroniki spisane przez właściciela dworu na temat powyższego zdarzenia. Wszak wydarzenie to na pewno nie przeszło bez echa.

W tym wszystkim interesujący się sam wygląd istoty, który kojarzył się prababci p. Jerzego z czymś mechanicznym. Czy osławiona ,,żaba” była stworzeniem, czy też maszyną, skoro ,,wystrzały z dubeltówki jej nie raniły i odbijały się od niej, jak od pancerza”.

Kappa - japoński demon wodny
Demoniczny stwór o żabim odwłoku nie zakorzenił się mocno w polskim folklorze ludowym. W przedstawionym przez p. Jerzego opisie można się jednak doszukać wiele analogii do ludowych podań azjatyckich. Szereg legend chińskich wzmiankuje o smokach, które spadały z nieba po burzy do wody i potrafiły żyć w jeziorach czy innych zbiornikach wodnych niczym morskie gady. Interesujących skojarzeń do opisu ,,żaby’’ z Małoszowa dostarczają ludowe przypowieści o japońskich demonach. Bardzo złą opinią cieszy się po dziś dzień w wielu wiejskich regionach Japonii stwór wodny, nazywany ,,Kappa” lub ,,Kawataro”. Zgodnie z wierzeniami kappy zamieszkują jeziora i rzeki oraz obszary w pobliżu innych zbiorników wodnych. Kappa łączy w sobie cechy żółwia, żaby i człowieka. Posiada cztery kończyny zakończone błonami między palcami (interesujące, że widziane istoty przez Jana Wolskiego w polskim Emilcinie wyglądały dość podobnie). Na głowie kappy posiadały wgłębienie wypełnione wodą, która nadawała im siłę. Kappy nikt nie potrafił pokonać w walce. Można było tego dokonać kłaniając się jej. Kappa wówczas odwzajemniał miły gest tym samym. Gdy wylewała się z jego głowy woda, istota traciła na sile i można było ją poskromić.

Żabie demony z czasów współczesnych

Istnieje kilka zachowanych w literaturze ufologicznej współczesnych spotkań z istotami, które przypominały żaby. 3 marca 1972 r. w Loveland , w stanie Ohio –  tak tytułem przykładu – miejscowy policjant, Ray Schocke, spotkał podczas swojej jazdy samochodem niedaleko płynącej wzdłuż drogi istotę, którą nazwał ,,człowiekiem – żabą”. Schocke w blasku świateł auta dostrzegł przedziwnego stwora, którego z początku wziął za wielkiego psa. Dopiero po paru sekundach uświadomił sobie, że to zwierzę miało sylwetkę humanoidalną i twarz żaby. Poruszało się na dwóch nogach. Przebiegło drogę i wskoczyło za ogrodzenie płotu. Schocke udał się na komisariat i zdał raport dyżurującemu koledze, Markowi Matthews’owi. Obydwaj panowie udali się potem w miejsce zdarzenia i udało im się nawet znaleźć kilka niewyraźnych śladów prowadzących w stronę rzeki. O dziwo, jego kolega spotkał prawdopodobnie tą samą istotę dwa tygodnie później w tym samym rejonie, gdy patrolował okolicę. Stwór leżał na drodze i Matthew wziął go z początku za przejechanego przez auto psa. Gdy podszedł do zwłok, te nagle ożyły. Okazało się, że stoi przed nim żabio – podobny płaz o sylwetce człowieka, który zaczął uciekać przed policjantem. Matthew wykonał kilka strzałów w stronę nieznanego osobnika, ale kule nie raniły stwora.   

Żabio - podobny płaz zaobserwowany w Loveland (stan Ohio)


Podobną bestię o demonicznej sylwetce napotkało kilka osób w 1938 r. koło miasta Juminda w Estonii. Istota miała około 1 m. wysokości. Zwierzę przypominało sylwetkę żaby i poruszało się dość niezgrabnie po drodze, ale udało się mu uciec od goniących go ludzi.

Wiele innych relacji tego typu pochodzi także z rejony Europy i nie przebiło się raczej do czołówki najbardziej znanych bliskich spotkań w literaturze ufologicznej z uwagi na egzotyczne wyglądy opisywanych przez świadków istot. Głośne było tutaj szczególnie zdarzenie z Dover, gdzie pewien jej mieszkaniec spotkał chodzącego na dwóch łapach płaza o jarzących się oczach. Prasa jeszcze długo rozpisywała się o ,,demonie z Dover”. Zachowały się z tego zdarzenia ciekawe rysunki świadka. Czy tak mógł wyglądać stwór widziany na początku XX w. we wsi Małoszów ?

Żabie z podkrakowskiej wsi bliżej było raczej do jakiegoś robota, niż stworzenia z kości i krwi. Choć kontekst wszystkich wyżej opisanych zdarzeń jest ten sam. Stwory, które wpisały się w karty folkloru demoniczną genezą o żabio - podobnej sylwetce, straszyły przypadkowych przechodniów jeszcze w drugiej połowie XX w. Pojawiały się w pobliżu zbiorników wodnych bądź po nich pływały. Budziły strach i ciekawość. To historie, którym trudno przypiąć łatkę ludzkich majaków i zbiorowej fantazji.

Wszystkie osoby, które wiedzą coś na temat podobnych zdarzeń proszeni są o kontakt pod adresem: dam.trela@gmail.com


      




      




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz