Pod koniec sierpnia 2011 r. w
Boleścinie, miejscowości oddalonej kilka kilometrów od Świdnicy na Dolnym
Śląsku grono szcześciu osób staje się nagle świadkami przelotu kilkumetrowego
dysku niemalże nad ich głowami podczas wieczornego grillowania na dworze. Obiekt
majestatycznie sunie bez dźwięku nisko nad dachami budynków i wydaje się
ewidentnie opadać w dół.
Według jednego ze świadków, zjawisko miało 7 metrów średnicy i w niczym nie przypominało żadnych znanych maszyn lotniczych.
Według jednego ze świadków, zjawisko miało 7 metrów średnicy i w niczym nie przypominało żadnych znanych maszyn lotniczych.
Obserwacje z udziałem latających dysków stanowią
obecnie relatywnie rzadkość w polskich annałach ufologicznych. Szczególnie gdy
mówimy o kategorii bliskich spotkań z UFO.
Poniższa relacja idealnie wpisuje się we wszystkie klasyczne kryteria
obserwacji nieznanych obiektów latających z odległości mniejszej niż 150 m.
Mimo, że nie nosi znamion cech traktujących o wysokich ,,czynnikach
niezwykłości”, to z całą pewnością zasługuje ono na uwagę. Przede wszystkim
dotyczy obserwacji dyskoidalnego pojazdu przelatującego nisko nad budynkami
przez grupę szczęściu osób. Dominujące cechy pojazdu: bezdźwięczność, znaki
szczególne (wirujący pierścień świateł) oraz osobliwy kształt wskazują na
,,nieziemską” genezę zjawiska zaobserwowanego w bardzo interesującym pod
względem ufologicznym obszarze Dolnego Śląska.
Świadkiem zdarzenia był Mateusz Kozłowski (dane
osobowe zmienione) wraz pięcioma innymi członkami rodziny: żoną, 3 letnią
wówczas córką, teściową, szwagrem i jego żoną. Miejscem zdarzenia była niewielka
miejscowość Boleścin. Pan Kozłowski osobiście od wielu lat interesuję się
tematyką ufologiczną i jest stałym ,,gościem wirtualnym” na poczytnych stronach
internetowych na temat UFO oraz zjawisk paranormalnych, ale – jak sam
stwierdził - ,,nigdy nie przypuszczałem, że będę mógł na własne oczy zobaczyć
coś tak niezwykłego”.
Wirujące pomarańczowe
światełka
Swoje przeżycie w wielkim skrócie opisał mi w swoim
liście: ,,Może zacznę od tego ,ze sam interesuję się zjawiskiem UFO od dawna
ale nigdy niczego nie zobaczyłem. Aż do sierpnia 2011 roku. Siedziałem
wówczas wraz ze swoją rodziną na grillu. Była nas szóstka: żona,
teściowa, szwagier oraz moja 3 letnia wówczas córeczka. Była godzina 21.30
kiedy mój szwagier sceptyk powiedział do mnie - zobacz co to jest nad
nami. I wtedy zobaczyłem - z
resztą wszyscy zobaczyli - okrągły obiekt
nad naszym domem. Wydawało się jakby płynął po niebie. Był cały czarny,
ale miał takie pomarańczowe światełka, które wewnątrz jego osi wirowały.
Wszyscy nie mogliśmy uwierzyć w to, co zobaczyliśmy. Miałem przy sobie telefon,
ale nic nie zdążyłem zrobić, bo bylem w takim szoku. Po chwili skrył się za
budynkiem”.
Moment przelotu dysku nad budynkiem świadka |
Bezpośrednia wizja lokalna na miejscu oraz rozmowa
z samym świadkiem pozwoliła ustalić wiele istotnych w sprawie szczegółów.
Szczególnie interesujące w jego relacji wydawał się sam kształt zaobserwowanego
pojazdu, który z trudem można przypisać znanym maszynom lotniczym. ,,Był to
dysk okrągły jak talerz. Nie widziałem go z góry, ani z boku, tylko
bezpośrednio od spodu, gdy niemalże nad nami przelatywał. Był cały ciemny na
swojej powierzchni, ale to, co go wyróżniało od ciemnego nieba, to obracający się
na jego spodniej stronie krąg świateł. Gdyby nie ten szczegół, pewnie nie
zwrócilibyśmy na niego uwagi mimo tego, że przemieszczał się dość nisko nad
ziemią. Nie było słychać przy tym żadnego dźwięku” – wspominał p. Kozłowski.
Techniki kamuflażu
Końcowa faza obserwacji-obiekt chowa się za budynkiem |
Panujące nocne warunki obserwacji z pewnością nie
ułatwiały obserwacji niecodziennego zjawiska na niebie. Obserwacja miała
miejsce około godziny 21: 30. Było już stosunkowo dość ciemno. Na niebie były
widoczne już pojedyncze gwiazdy. Ogólnie widoczność atmosfery bardzo dobra.
Jednak ciemny kształt dysku idealnie wkomponowywał się w nocną aurę nieba i
dziś możemy domniemywać, że mógł być często spotykaną w takich relacjach
,,techniką kamuflażu”.
Ciekawym spostrzeżeniem świadka było wspomniane
przez niego światła ułożone w równych odstępach w kształt kręgu. Miały
,,pomarańczowy kolor i obracały się zgodnie ze wskazówkami zegara stosunkowo
wolno”. Sama prędkość pojazdu nie była fenomenalna. Obiekt przemieszczał się po
linii prostej z północnego - zachodu na południowy – zachód równą prędkością,
którą świadek określił na 50 km/h. Dzięki określeniu wielkości pozornej
obiektu, udało się ustalić, że miał on około 5 do 7 m średnicy. Jego lot był
opadający. ,,Po 20 sekundach obserwacji skrył się za budynkiem sąsiada i
straciliśmy go z oczu. Z początku myślałem, że może podchodził do lądowania,
ale reakcja moich członków rodziny, że jest to balon, zniechęciła mnie do
przemieszczenia się za budynki w celu dalszej obserwacji. Dzisiaj trochę tego
żałuję, bo mogłem jeszcze coś zobaczyć”. – twierdził świadek.
Widok obiektu od spodu |
Przeprowadzone standardowo pomiary w terenie
pozwalają ocenić, że zjawisko było oddalone od świadków zaledwie 80 metrów.
Dysk przelatywał nad ziemią na wysokości 15 do 20 metrów, a więc dość nisko.
Gdy po 20 sekundach skrył się za domem sąsiada, przestał być już widoczny.
Zdarzeniu nie towarzyszyły żadne anomalie, takie jak wpływ zjawiska na
otoczenie, urządzenia elektroniczne czy świadomość świadków i zachowanie
zwierząt.
Próba lądowania ?
Opadająca trajektoria lotu mogła wskazywać, że
obiekt podchodził do lądowania. Za budynkami znajdującymi się w polu widzenia
obserwacji rozprzestrzenia się pusta przestrzeń poprzecinana polami i łąkami.
,,Myślałem, że obiekt ten ląduje, gdyż delikatnie obniżał swój lot. Byłem
bardzo ciekaw, czy nie pozostawił jakiegoś śladu, jakie zwykle znajduje się w
miejscu lądowań UFO. Tak więc następnego dnia objechałem okolicę rowerem, ale
nic takiego nie znalazłem” – mówił p. Kozłowski.
Mapka miejsca zdarzenia i zaznaczona trajektoria lotu obiektu |
Czy tego sierpniowego wieczoru grupka osób mogła
obserwować UFO ? Mateusz Kozłowski ze względu na swoje zainteresowanie taką
tematyką i otwarte myślenie nie wyklucza takiej ewentualności. Mimo to
pozostali członkowie rodziny, którzy wraz z nim tamtego lata obserwowali
,,wolno płynący dysk” nie podzielają jego entuzjazmu.
Jego największe podirytowanie wzbudziło to, że żona
oraz sceptycznie nastawiony do tego rodzaju zjawisk szwagier uznali, że mieli
do czynienia ze zwykłym balonem. ,,Widziałem w swoim życiu wiele balonów,
miałem też możliwość wiele razy widzieć lampiony, ale to, co zobaczyłem tamtej
nocy w niczym tego nie przypominało. Żaden balon nie ma takiego kształtu i nie
wygląda jak klasyczny spodek” – relacjonował p. Mateusz w nawiązaniu do teorii
swoich członków rodziny.
Z trudem można przychylić się do takiej teorii
mając na uwadze faktycznie niezwykły kształt obiektu oraz jego cechy szczególne
- ,,obracający się pierścień świateł”. W nawiązaniu do popularnej i powszechnie
lansowanej w sieci teorii supertajnego pojazdu, świadek odpowiada krótko:
,,Wiele lat temu służyłem w wojsku na misji w byłej Jugosławii i widziałem
wiele lotniczych niezwykłości, F – 117 i inne trójkątne dziwactwa. Wiem też,
jak wyglądają dzisiejsze drony. Ale to, co w tedy widziałem w niczym nie
przypomina tajnej techniki”.
Wątpliwości w stosunku do opisanych cech obiektu
jednak nasuwają się, gdy rozważymy wystąpienie czynników mogących wpłynąć na
jakość obserwacji. Jak było to wcześniej wspomniane, rodzina p. Kozłowskiego
korzystała z dobrej pogody i spędzała wspólnie wolny czas na powietrzu przy
grillu. Rodzinnemu spotkaniu i dobrej atmosferze dopomógł alkohol. Pan Mateusz
jednak stanowczo wyklucza wpływ wypitego przez niego alkoholu na jego
percepcję. ,,Wszyscy widzieliśmy to samo. Poza tym ja nie wypiłem na tyle, aby
mieć jakieś halucynację. Nawet moja własna córka dzisiaj opisuje to tak samo,
jak ja to widziałem”. – stwierdzał stanowczo.
UFO w kontekście wojskowych
eksperymentów
Skoro obserwowane nad Boleścinem zjawisko nie było
żadnym omamem tylko autentycznym, materialnym pojazdem, to czy mogło mieć
związek z wojskowym supertajnym samolotem ?
Hipoteza testowania tajnych maszyn lotniczych nad
cywilną przestrzenią była poruszana wiele razy. Mimo, że wciąż cieszy się dużym
wzięciem wśród sceptyków, to posiada wiele minusów. Przede wszystkim na
pierwszy plan wysuwa się cały sens manifestowania się ,,awangardowej
technologii” nad terenami zabudowanymi, bardzo często w ścisłych centrach
wielkich aglomeracji miejskich. Choć Boleścin jest niewielką miejscowością, to
stanowi szczególny punkt na mapie ze względu na aktywność zjawisk UFO w tych
rejonach. Po linii prostej 19 km od miejsca obserwacji znajduje się słynna Góra
Ślęża, która wielokrotnie była areną manifestacji niezidentyfikowanych obiektów
latających. W przeciwną stronę rzut kamieniem znajduje się miasto Świdnica. Archiwum
LKBZN KONTAKT posiada w swoich zbiorach przypadki obserwacji UFO z tego obszaru
z lat 80 – tych i 90 – tych. W większości były to dalekie obserwacje. Więc na
tym tle zdarzenie z sierpnia 2011 r. w Boleścinie wyróżnia się dość mocno.
Odległość zaledwie 80 m od zjawiska, które nie mieści się w żadnych kategoriach
zjawisk ziemskich stanowi bez wątpienia dziś rzadkość w polskich statystykach
bliskich spotkań i jest – tak jak było to w przypadku Mateusza Kozłowskiego –
niezwykłym przeżyciem dla osoby stykającej się nagle z czymś nieznanym.
Wszystkich potencjalnych świadków tego samego lub
podobnego zjawiska z okolic Boleścina oraz innych obserwacji UFO z terenu
Dolnego Śląska proszę o kontakt na maila: dam.trela@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz