Ewangelia św. Mateusza prezentuje bardzo skąpy opis tajemniczej Gwiazdy
Betlejemskiej, która zwabiła równie tajemniczych trzech mędrców ze wschodu.
Dotychczasowe próby wyjaśnień biblijnej gwiazdy koncertowały się wokół hipotez
astronomicznych. Czy słusznie ? Oto dwa punkty widzenia na temat wydarzeń,
które stały się podłożem najważniejszej rocznicy dla chrześcijan – narodzin Jezusa.
Poniższy
tekst to próba chłodnego i pragmatycznego spojrzenia na wydarzenia sprzed dwóch
tysięcy lat, jakie stanowią po dziś dzień fundamentalny element szeroko pojętej
wiary chrześcijańskiej. Legendarna, biblijna gwiazda okazuje się w istocie nie
być gwiazdą a zupełnie innym obiektem i to wcale nie pochodzącym od Boga.
6 stycznia, każdego roku przypada w Kościele
Rzymskokatolickim uroczystość Trzech Króli. Sama nazwa tego święta jest
nieadekwatna, bo zgodnie z relacją biblijną powinno się ich nazywać mędrcami
bądź astrologami i nie ma żadnych dowodów, że było ich trzech. Pomijając tę
kwestię mam wątpliwości, czy w ogóle można świętować tego typu wydarzenie.
Dotyczy ono przede wszystkim gwiazdy betlejemskiej, która zaprowadziła jakichś
ludzi ze Wschodu do nowo narodzonego Jezusa. Przypuszczam, iż zadane w tytule
pytanie może wzbudzać kontrowersje, zwłaszcza wśród ludzi wierzących. Pragnę
jednak zaznaczyć, że jest to jedynie próba nowego spojrzenia na znane z Biblii
fakty i ukazanie ich w innym świetle. Być może, sprowokuję naszych czytelników
do innego postrzegania tzw. rzeczy oczywistych, nie wpływając przy tym na ich
światopogląd. Przecież fakt akceptowania samego istnienia zjawiska UFO nie musi
się kłócić z wiarą w Boga i Jego znaki.
Tajemnicza „gwiazda”
Na początek przypomnijmy znane informacje o betlejemskiej
gwieździe. Jedynym źródłem informacji na jej temat jest Biblia, a właściwie
Nowy Testament. Mateusz w swej ewangelii mówi o astrologach (dopiero później
zaczęto ich nazywać królami) ze wschodniego kraju, którzy przebywając u siebie
zauważyli niezwykłą gwiazdę. Ich zdaniem znak ten musiał symbolizować narodziny
króla. Dlatego poszli za nią na zachód. Nasuwa się pytanie: czy świecąca wysoko
na niebie gwiazda może komukolwiek sugerować w danej chwili, w jakim kierunku
ma się poruszać? Może wyłącznie wskazywać nasze położenie na ziemi – ma, więc
wpływ na nas pasywny a nie aktywny. Jedynym tłumaczeniem takiej reakcji
astrologów może być założenie, iż owa gwiazda wyróżniała się na tle innych
(większa, jaśniejsza, innego koloru a może nawet pulsująca) i… poruszała się. A
w takim przypadku nie można mówić o gwieździe, lecz o innym obiekcie, któremu
ówcześni, z braku lepszego określenia, nadali miano gwiazdy.
Wędrowcy ze wschodu,
czyli skąd?
Przypuszczam, że astrologowie pochodzili z Indii lub z
Tybetu. To właśni wśród tybetańskich mnichów powszechne jest przekonanie, iż
narodzenie nowego wcielenia Dalajlamy znamionują znaki na niebie. Za taki znak
uznali, zapewne gwiazdę betlejemską toteż podążyli za nią. W starożytności
najpowszechniejszym środkiem lokomocji na lądzie były konie, osły lub jak na
bliskim wschodzie wielbłądy lub ostatecznie własne nogi. Nie wiadomo, z jakiego
kraju wyruszyli podróżnicy, ale przy takim tempie marszu, jego czas można
liczyć w tygodniach bądź miesiącach.
Aby wskazywać drogę wędrowcom, owa gwiazda musiała się
poruszać z prędkością dostosowaną do marszu astrologów i nie znikać za
horyzontem. Odpada, więc natychmiast założenie, ze był to meteoryt. One
spadając na ziemię spalają się w atmosferze, co wywołuje wprawdzie jasne
światło, ale trwa to najwyżej kilka sekund. Poza tym nie wydaje się, aby nawet
w starożytności meteoryty wzbudzały sensację a tym bardziej wśród astrologów.
Wbrew powszechnej opinii wędrowcy nie poszli do Betlejem, ale do stolicy
państwa żydowskiego – Jerozolimy. Tutaj rozpoczęli poszukiwania nowego króla. W
Ewangelii wg Mateusza możemy przeczytać: „Kiedy już Jezus urodził się w
Betlejem Judejskim za dni króla Heroda, oto astrologowie ze stron wschodnich
przybyli do Jerozolimy, mówiąc ‘Gdzie jest ten narodzony król Żydów?
Ujrzeliśmy, bowiem jego gwiazdę, będąc na wschodzie i przyszliśmy złożyć mu
hołd’…” (Mat. 2:1,2). Niektóre przekłady oddają ten werset nieco inaczej,
nazywając wędrowców mędrcami, i że gwiazdę widzieli na wschodzie. Ale jest to
tylko błędny skrót myślowy, który źle sugeruje stronę orientacji. Gdyby rzeczywiście
widzieli ją po stronie wschodniej nieba to udaliby się zapewne w przeciwną
stronę.
Wędrówka w dwóch etapach
Wędrowcy nie wiedzieli również, że szukają syna biednej
rodziny rzemieślniczej i pierwsze kroki skierowali do pałacu Heroda. Następna
wzmianka o gwieździe pojawia się kilka wersetów dalej, gdy astrologowie ruszają
w kierunku wskazanym im przez żydowskich przywódców religijnych do małego
miasteczka na terenie prowincji Efraim w Judei, Gdzie zgodnie z przepowiednią
proroka Micheasza miał narodzić się mesjasz (Micheasz 5:2). Miasteczko nazywało
się oczywiście Betlejem. „Ruszyli w drogę, a oto gwiazda, którą widzieli, gdy
byli na wschodzie, posuwała się przed nimi, aż zatrzymała się nad miejscem,
gdzie było to dziecię. Na widok tej gwiazdy niezmiernie się uradowali” (Mat.
2:9,10). Widać, więc, że podczas pobytu w Jerozolimie nastąpiła przerwa w
obserwacji. Wznowiono ją dopiero po bezskutecznych poszukiwaniach. Czyżby, więc
gwiazda czekała na wędrowców ukryta w okolicach Jerozolimy?
Meteoryt, kometa czy
śmigłowiec?
Jedna z najpopularniejszych teorii naukowych próbuje
wyjaśnić zjawisko gwiazdy betlejemskiej, jako komety Halley’a. Mimo, iż nie
znam szczegółów tej hipotezy to nie wydaje mi się to prawdopodobne z kilku
przynajmniej powodów. Ostatnio kometa Halley’a była obserwowana w 1986 roku, a
ponieważ pojawia się ona, co 76 lat to łatwo obliczyć, że w czasach Jezusa
takie zdarzenie miało miejsce w 10 roku naszej ery. A więc 10 lat po
narodzinach Jezusa. Ponadto Kometa Halley’a często nie jest widoczna gołym
okiem. Może, więc inna kometa? Taką ewentualność również wykluczam, ponieważ
gwiazda betlejemska miała, jak na kometę, bardzo nietypowy tor lotu. Komety
poruszają się po własnych, eliptycznych orbitach, ale ponieważ te elipsy są
bardzo duże to z naszej, ziemskiej perspektywy tor ich lotu wydaje się
prostolinijny, lub ich ruch jest w ogóle niezauważalny. Tymczasem gwiazda
betlejemska zygzakowała, bo jeśli w miarę dokładnie prowadziła astrologów, to
najpierw leciała na zachód, ale na wysokości Jerozolimy musiałaby skręcić o 90
stopni, gdyż Betlejem leży na południe od niej.
To było nisko nad miastem
Ponadto zacytowany powyżej werset z Mateusza (Mat. 2:9)
mówi wyraźnie, że gwiazda zatrzymała się. Badacze kosmosu nie znają przypadków
zatrzymywania się komet. Astrologowie byli pewni, co do miejsca, do którego
zdążali, ponieważ weszli tam od razu, co potwierdza werset 11 z Mateusza. To
cenna wskazówka. Skoro w środku miasteczka wskazano im dokładnie miejsce
narodzenia Jezusa (stajenka czy też grota), to gwiazda ta musiała się znajdować
bardzo nisko nad ziemią. Gdybym był na miejscu tych wędrowców, dodatkowo
upewniłbym się, co do tego miejsca, okrążając je z każdej strony, by się
przekonać czy gwiazda znajduje się bezpośrednio akurat nad tym konkretnym
obiektem. Przypuszczam, że podobnie postąpili astrologowie, aby uniknąć
tragicznej pomyłki, jaką pokazano w „Żywocie Briana” Monthy Python’a. Do
pomyłki jednak nie doszło, a przybysze bez problemów odnaleźli miejsce pobytu
małego Jezusa: „A gdy weszli do domu zobaczyli dziecię z Marią jego matką i
upadłszy, złożyli mu hołd. Otworzyli też swe skarby i dali mu w prezencie dary
i złoto i wonną żywicę i mirrę” (Mat. 2:11).
Starożytni umieli latać?
Czym mógł być, zatem obiekt, który wskazał im drogę? Czy
była to rzeczywiście gwiazda? Nieruchome zawiśnięcie nad ziemią obiektu, który
wcześniej się poruszał to cecha obecnych helikopterów lub samolotów pionowego
startu, a takich na pewno nie było w starożytności. Co do innych maszyn
latających stworzonych przez człowieka w tamtych czasach nie ma żadnych
dowodów, choć istnieją poszlaki wskazujące na ich istnienie. Wedy, starożytne
pisma hinduskie wspominają o budowie statków powietrznych – tzw. vimanów.
Vimanika Sastra i Vimanaweda (nie przetłumaczone na język polski, czysto
techniczne wedy) podają nawet szczegóły konstrukcyjne takich statków. Jak
twierdzą Hinduiści, wiedzę taką otrzymano od istot, które można nazwać półbogami,
lub ewentualnie przedstawicielami innej, pozaziemskiej cywilizacji, która
kontrolowała wówczas tamtą część Azji. Podobne opisy również znajdowały się w
buddyjskich klasztorach w Himalajach. Wydaje się jednak, że w czasach Chrystusa
nie budowano już takich obiektów. Inaczej wzmianki o nich na pewno dotarłyby do
Rzymskich kronikarzy i historyków. Imperium Rzymskie utrzymywało pośrednio
kontakty handlowe z państwami leżącymi na Półwyspie Indyjskim.
Bezzałogowe UFO
Jeśli to nie była gwiazda, kometa, vimana ani inne znane
wówczas zjawisko, to można w końcu zadać pytanie, czy było to UFO? Skrót ten
nadali amerykańscy lotnicy dziwnym obiektom latającym, jakie obserwowano
najczęściej w pobliżu samolotów. Określenie UFO pochodzi od angielskich słów
Unidentified Flying Object, czyli Niezidentyfikowany Obiekt Latający. Mimo że
skrót ten kojarzy się od razu z kosmitami, nie zawsze musi to oznaczać
pozaziemskiego statku kosmicznego z obcymi istotami na pokładzie.
Niezidentyfikowany znaczy po prostu nierozpoznany, ale nie, dlatego, że nie
wiemy czy pochodzi on z USA, Francji czy Rosji, lecz dlatego, iż przede
wszystkim nie znamy konstrukcji, zasad poruszania i nie jesteśmy pewni czy w
ogóle pochodzi z ziemi. Biorąc powyższe pod uwagę, użycie Nazwy UFO wobec
gwiazdy betlejemskiej wydaje się uzasadnione. Ale pojawia się kolejne pytanie:
czy była ona sterowana przez załogantów?
To nie znak od Boga!
Większość ludzi stwierdziłaby, iż gwiazda była po prostu
znakiem od Boga i to on kierował nią z zewnątrz. Ale czy to na pewno prawda?
Biblia nie potwierdza takiego rozumowania. Starożytne prawo żydowskie zawarte w
Starym Testamencie zabraniało ludziom zajmowania się wróżbiarstwem, astrologią
a nawet kontaktowania się z ludźmi, którzy się tym zajmują. Dlaczego więc Bóg,
który dał takie prawo miałby astrologom pomagać dotrzeć do swojego syna? A
jeśli nawet miał w tym jakiś ukryty cel, to, dlaczego najpierw skierował ich do
Jerozolimy, a dopiero potem do Betlejem? Jedno jest pewne, sternik gwiazdy
betlejemskiej był istotą inteligentną, ale o tym niżej.
Współczesne
UFO a gwiazda betlejemska
Wziąwszy pod uwagę wszystkie powyższe informacje należy
stwierdzić, iż astrologowie ze wschodu mieli do czynienia z jasno świecącym
obiektem, poruszającym się na niskim pułapie z prędkością marszu i najwyraźniej
sterowanym skoro wykonywał zwroty. Nie musi to od razu oznaczać tzw. latającego
spodka z kosmitami na pokładzie, choć i tego nie można wykluczyć. Przecież
wielka jest ilość dowodów zebranych przez ufologów wskazuje, że nie jesteśmy
sami we wszechświecie i to od dawna.
Istnieje możliwość, że obserwowano specjalnie wysłane
urządzenie telemetryczne obcej produkcji. Obiekty takie są często widywane a
czasem nawet fotografowane w dzisiejszych czasach i słusznie nazywane są po
prostu, jako UFO. Widoczne są często w postaci wolno poruszającego się
światełka, często zmieniające prędkość, kierunek lotu i intensywność świecenia,
które to cechy odróżniają je od sztucznych satelit wysłanych w przestrzeń
kosmiczną przez ludzi. W latach 1975-86 takie właśnie światła fotografowali w
Szwajcarii kontaktowcy: Guido Moosbruger i Eduard „Billy” Meier. Wiele
informacji na temat tych pojazdów obaj panowie uzyskali od swych pozaziemskich
przyjaciół. Były to bezzałogowe sądy zwiadowcze z autopilotem lub zdalnie
sterowane.
Urządzenia telemetryczne obcych utrzymują się w powietrzu na zasadzie podobnej do latających talerzy, czyli antygrawitacji. Ponieważ wiele odnotowanych do tej pory spotkań z UFO wskazuje na ogromną wiedzę technologiczną przybyszów z kosmosu. Można śmiało założyć, iż dwa tysiące lat temu ufonauci również posiadali takie lub podobne pojazdy.
Urządzenia telemetryczne obcych utrzymują się w powietrzu na zasadzie podobnej do latających talerzy, czyli antygrawitacji. Ponieważ wiele odnotowanych do tej pory spotkań z UFO wskazuje na ogromną wiedzę technologiczną przybyszów z kosmosu. Można śmiało założyć, iż dwa tysiące lat temu ufonauci również posiadali takie lub podobne pojazdy.
Gwiazda znakiem dla…
Heroda
Pozostaje jeszcze kwestia: dlaczego do astrologów wysłano
ową gwiazdę? Trasa jej lotu podana przez Biblię sugeruje, że była sterowana
przez wrogie Jezusowi siły. Do takiego przekonania doszedłem po dokładnej
analizie Ewangelii wg Mateusza, Obiekt zwany gwiazdą zaprowadził przecież
nieświadomych wędrowców (innowierców) najpierw do siedziby Heroda. Tam
rozpytywali o nowonarodzonego króla a na skutki nie trzeba było długo czekać.
Zazdrosny władca postanowił pozbyć się konkurencji: „Wtedy Herod potajemnie
wezwał astrologów i dokładnie się od nich wywiedział o czas ukazania się tej
gwiazdy a wysyłając ich do Betlejem rzekł: ‘Idźcie, starannie poszukujcie tego
dziecięcia, a gdy je znajdziecie, donieście mi o tym, żebym i ja mógł pójść i
złożyć mu hołd’ ” (Mat. 2:7,8). Mowa o złożeniu hołdu dziecięciu to oczywiście
podstęp ze strony Heroda. Przecież mógł on wybrać się razem z astrologami.
Wydaje się, zatem logiczne, że na odcinku drogi od Jerozolimy do Betlejem
gwiazda stała się również znakiem dla Heroda i jego oprawców.
Fiasko akcji „Gwiazda
Betlejemska”
Na szczęście Józef, opiekun Jezusa został we śnie
powiadomiony o morderczych knowaniach Heroda i ponaglony do ucieczki (Mat.
2:13). Również astrologowie po przybyciu do Jezusa zostali ostrzeżeni, aby nie
powracać do Heroda. Biblia nie podaje, aby w ostrzeżeniach brała udział
betlejemska gwiazda, lecz inne znaki. To jeszcze bardziej potwierdza moją tezę
o wrogich Bogu siłach sterujących gwiazdą betlejemską.
Autor: Grzegorz Domański
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz