W niniejszym opracowaniu pragnę
zaprezentować najciekawsze przypadki obserwacji z 5 listopada 1990 r. z terenu
Legnicy. To co przede wszystkim zrzuca się w oczy, to zadziwiające zbieżności
opisywanych obiektów do raportów francuskich.
Dzień 5.11.90 był jednym z
najciekawszych dni obserwacji nieznanych obiektów latających nad Legnicą oraz
obszarem dookoła. Już na samym wstępie chciałbym zdecydowanie zaznaczyć, że bez
cienia najmniejszych wątpliwości mieliśmy do czynienia z wieloma relacjami o
największej jak dotychczas oraz najlepiej udokumentowanej fali obserwacji UFO
nad Dolnym Śląskiem. Skala obserwacji zjawisk w terenie oraz duża ilość
wiarygodnych świadków mówią bowiem same za siebie. Nie sposób przedstawić
wszystkich zebranych relacji ze względu chociażby na sporą liczbę doniesień,
toteż przedstawiamy wyłącznie te, które nie tyle że są najciekawsze, ale przede
wszystkim przedstawiają najpełniejszy obraz zdarzeń z tamtego okresu. Nie można
rozpocząć całego przeglądu tych obserwacji bez przypomnienia, że w historii
polskiej ufologii fale obserwacji UFO zdarzały się już kilkakrotnie. I tak np.
20.08.1979 r. w godzinach wieczornych zaobserwowano zbliżenie się do naszych
wód terytorialnych od strony Gotlandii olbrzymiej gromady świecących obiektów
ze smugami, które następnie były obserwowane nad Trójmiastem oraz na całej
długości trasy ich przelotu, czyli nad Tczewem, Toruniem, Warszawą oraz całą
południowo-wschodnią Polską aż po Bieszczady. Wydarzenie to doczekało się już
wielu opracowań (najbardziej kompetentni badacze z polskich ufologów to
Bronisław Rzepecki oraz Krzysztof Piechota), a także prób przeróżnych
interpretacji. Pomimo nawet takich wyjaśnień jak meteoryty (jedna z prac na ten
temat była zatytułowana „Niezwykły bolid polski”), żadna kategoria ziemskich
zjawisk nie jest w stanie odpowiadać za obserwację powyższego fenomenu. Co
ciekawe, kompleksowy opis zjawiska z 20.08.1979 r. w wielu szczegółach
przypomina zdarzenie z 5.11.1990 r., które teraz przedstawiamy.
Tytułem wstępu pragnę jeszcze dodać, iż tego dnia doszło aż do pięciu różnych
obserwacji UFO w ciągu półtorej godziny nad samą tylko Legnicą. Oto opis części
tych niezwykłych wydarzeń, który długi już czas czekał na swoje opracowanie.
Wnioski i interpretacje zostawiam czytelnikom. Zacznijmy od początku tej
niezwykłej historii.
Na samym wstępie pragnę jeszcze
stwierdzić, że byłem niesamowicie zdziwiony, iż dokumentowana później w
tysiącach relacji obserwacja przelotu niezwykłych świateł w byłym województwie
legnickim, a następnie w głębi Dolnego Śląska i Polski, nie znalazła ani
jednego potwierdzenia na terenie Sudetów oraz obszarów przygranicznych.
Nieprzerwany ciąg doniesień na jej temat rozpoczyna się w miejscowości
Piotrowice niedaleko Chojnowa 20 km na zachód od Legnicy. Dziwi mnie to również
i dziś, ponieważ według zachodnich źródeł to samo zjawisko obserwowano w tym
samym czasie od Portugalii przez Hiszpanię, Francję aż po Niemcy i Polskę.
Należałoby więc moim skromnym zdaniem założyć, że było ono obserwowane przez cały
czas bez żadnych przerw na całej trasie jego przelotu na północny wschód. O
relacjach zachodnich wspomnę w drugiej części artykułu, a warto to uczynić ze
względu chociażby na duże podobieństwo opisywanych szczegółów.
Formacje trójkąta
I tak według naszych danych pierwszym
świadkiem powyższego zjawiska na naszym terenie był pan X.Y. – dziennikarz
lokalnej gazety „Słowo Polskie”. A żeby nawet było śmieszniej – nie tyle on co
jego własny... owczarek niemiecki. Około godziny 19.00 pan X.Y. wyszedł z psem
na spacer. Ponieważ świadek jest małej postury, pozwalał swemu pupilowi ciągnąć
się za sobą. Nagle, zupełnie nieoczekiwanie, pies zatrzymał się i spojrzał w
górę. Zaskoczony reakcją psa pan X.Y. najpierw spojrzał nań, a następnie sam
uniósł głowę do góry. Wtem stanął jak wryty. Na wieczornym niebie z prawej na
lewą stronę obszaru obserwacji (czyli z kierunku zachód na wschód, ponieważ sam świadek
zwrócony był na południe) przesuwała się gromada świetlnych punktów. Wysokość
kątowa przelotu była stała i nie przekraczała 15-20 º nad horyzontem. Prędkość
wszystkich obiektów była jednakowa, porównywalna z prędkością obserwowanego na
niebie samolotu pasażerskiego. Pan X.Y. ze zdziwieniem spoglądał na oddalającą
się za horyzont w kierunku Legnicy gromadę świateł. Niebo było czyste, dookoła
żadnej chmurki, gwiazdy dobrze widoczne.
Następne relacje dotyczą w
przeważającej części wojewódzkiego jeszcze wtedy miasta Legnica. Badając ten
złożony z wielu doniesień przypadek zwróciłem uwagę na powtarzającą się we
wszystkich relacjach godzinę obserwacji – 19.00 lub około, nie wcześniej oraz
nie później niż 19.15. Pojawiła się natomiast jedna (i jak na razie według
naszych ustaleń jedyna) relacja o obserwacji trzech obiektów dokonana między
godziną 17.55 a 18.05, a więc o godzinę wcześniej od pozostałych zjawisk. Niech
mi będzie wolno przytoczyć całość doniesienia.
Jarosław O. jest młodym człowiekiem,
studiującym oraz pracującym jednocześnie, będący w tamtym okresie na piątym
roku studiów. Przed godziną 18.00 szedł ul. Chojnowską w kierunku centrum
miasta, a więc był zwrócony twarzą w kierunku wschodnim. Nagle ujrzał przed
sobą nadlatujące z kierunku południowego wschodu na północny zachód trzy jasne,
żółte obiekty. Były one jajowatego kształtu, identycznego rozmiaru, wszystkie
miały ok. 15 metrów długości oraz 4-5 metrów wysokości (świadek porównał je do
popularnych wtedy jeszcze nad Legnicą rosyjskich śmigłowców MI-6). Obiekty
świeciły jasnym, nie rażącym oczy światłem. Kontury pojazdów z tego powodu nie
były dostrzegalne. Świadek zauważył natomiast, że były one zwrócone stożkami w
kierunku lotu, tworzyły formację trójkąta (jeden z przodu, dwa z tyłu) i
leciały ze średnią prędkością ok. 400-500 km/h. Odległość do zjawiska wynosiła
mniej więcej 500 metrów. Mogło to być jednak dalej, gdyż szacowanie odległości
w warunkach nocnych nie jest dokładne i obiekty mogły być nawet poza miastem.
Czas obserwacji wynosił ok. 3 sekundy, trajektoria lotu była obniżająca się o
połowę wysokości całego pułapu w trakcie obserwacji (15º - 7 º wysokość
kątowa). Obiekty przeleciały bezgłośnie i znikły za zabudowaniami na ul.
Działkowej. Warunki pogodowe były znakomite – bezwietrznie, bezmgielnie i
bezdeszczowo. Stopień zachmurzenia bardzo niewielki. Taki opis aury generalnie
pasuje do wszystkich kolejnych relacji. Ogółem obserwacja ta różni się od
reszty wcześniejszym o godzinę czasem
zdarzenia oraz kierunkiem lotu.
Oto kolejne relacje, uszeregowane mniej
więcej według kierunku lotu obiektów.
Na stacji CPN przy autostradzie A4
pracuje pan Lucjan Ozga. To co nagle ujrzał podczas przerwy w pracy pomiędzy
godziną 19.00 a 19.15, gdy znajdował się na zewnątrz, można opisać następująco:
wyglądało to jak światła w rozmiarze Wenus koloru gasnącej żarówki lub
rozżarzonego żelaza. Jasność fenomenu niewielka.
Najciekawszy był jednak kształt
formacji złożonej z sześciu
według świadka obiektów, gdyż przypominał odwróconą cyfrę 1, ale w taki sposób, że punkty świetlne były położone poziomo w jednej linii, a ramię „jedynki” odchylone do tyłu kierunku lotu. Szerokość kąta rozwarcia ramienia równała się 1/6 długości obiektu. Pan Lucjan zauważył jeszcze, że każdy obiekt był otoczony łuną szarego koloru niewielkiej jasności. Tutaj kierunek lotu również ciągnął się z południowego zachodu na północny wschód. Czas obserwacji wynosił około 5-7 sekund, prędkość zbliżona do średniej prędkości helikoptera.
według świadka obiektów, gdyż przypominał odwróconą cyfrę 1, ale w taki sposób, że punkty świetlne były położone poziomo w jednej linii, a ramię „jedynki” odchylone do tyłu kierunku lotu. Szerokość kąta rozwarcia ramienia równała się 1/6 długości obiektu. Pan Lucjan zauważył jeszcze, że każdy obiekt był otoczony łuną szarego koloru niewielkiej jasności. Tutaj kierunek lotu również ciągnął się z południowego zachodu na północny wschód. Czas obserwacji wynosił około 5-7 sekund, prędkość zbliżona do średniej prędkości helikoptera.
A oto kolejne
obserwacje, tym razem z centrum miasta.
Pani Alicja Marciniak pracuje jako
instruktor techniczny w Telekomunikacji Polskiej S.A. w Legnicy. Wracając ok.
godziny 19.00-19.15 z pracy do domu zauważyła 7-8 obiektów ułożonych w kolistą
gromadę, lecącą z południowego zachodu na północny wschód. Kolor obiektów był
jednakowy – pomarańczowo-złoty, jasność nieduża, matowa. Kształt ich był
okrągły, ale przypominał lekko spłaszczoną kulę. Zauważalne były krótkie
refleksy czy też „ogonki” świetlne. Cała formacja wykonywała stały lot bez
żadnych ewolucji, jedynie na samym początku zdawała się wolniej poruszać – być
może był to efekt skrótu perspektywicznego pola obserwacji. Wysokość lotu
porównywalna do pułapu helikoptera MI-6, pojazdy (?) przemknęły za szczytami
wież kościoła ewangelickiego (patrząc od strony poczty przy zakładzie
telekomunikacji w Legnicy). Co
ciekawego, po około 20-30 sekundach zniknęły całkowicie.
,,Jak przesuwająca się fotografia”
Idąc dalej po kierunku obserwacji
natrafiamy na potężne skrzyżowanie dróg - ulic
Libana i Wrocławskiej. Również i tutaj znalazło się przynajmniej
kilkunastu świadków, z których dwie relacje pragnę przytoczyć. Jedna pochodzi
od pani Marii Jaroszewskiej, która stała po lewej stronie ulicy (patrząc od
północy) i tym samym była zwrócona na zachód. Około godziny 19.00, gdy panowała
już prawie noc, uwaga pani Marii została skierowana na zachowanie ludzi po
drugiej stronie drogi. Wtedy spojrzała w lewo w górę (czyli na południowy
zachód) i zauważyła kilkanaście obiektów różnej wielkości, ułożonych w
„nieładzie” w jednej sporej, rozciągniętej grupie. Uwagę zwracały różne kolory:
czerwony, ciemnoniebieski, żółty i biały (bez przewagi żadnego z nich), jasność
punktów wysoka. W niektórych obiektach dochodziło do zmian natężenia jasności,
aczkolwiek nie były to wielkie różnice. Wszystkie poruszały się nieruchomo
wobec siebie „jak przesuwająca się fotografia”, bez żadnych ewolucji. Warto
zaznaczyć, że ich kontury były „rozmazane”. Cała formacja przeleciała z
prędkością helikoptera nad głowami świadków (pułap trudny do określenia –
przynamniej 1000 metrów) i skryły za górnymi piętrami okazałego budynku
„Orbisu” (10 pięter). Czas obserwacji wynosił około 20 sekund.
Ostatnią najciekawszą obserwację z
centrum miasta jest obserwacja Daniela Majdana, który przebywał wówczas na
legnickim rynku. Świadek wracał wówczas z poczty około godziny 19.00, gdy nagle
kątem oka ujrzał po prawej stronie nieba (czyli na południu) coś dziwnego. Tym
czymś okazały się dwie grupy różnej wielkości obiektów. Wszystkie miały kształt
kulisty, niektóre były „jajowate”, kolor jednolity, srebrzysty, jasność bardzo
duża, ale kontury dosyć wyraźne. Na samym przedzie znajdowały się cztery duże
obiekty, wielkości trochę mniejszej od wielkości księżyca w pełni. Za nimi, w
odległości wynoszącej około 2/3 długości pierwszej formacji znajdowały się
kolejne trzy duże obiekty, ale nieco mniejsze od pierwszych czterech. Wokół
nich i za nimi przesuwały się jeszcze mniejsze, zbite w większą gromadę
zamykającą całą flotyllę. Zjawisko przesuwało się z południowego zachodu na
północny wschód, wykonując stały lot. Czas obserwacji wynosił 10 sekund,
obiekty skryły się za budynkami na rynku. Prędkość formacji była porównywalna
do prędkości helikoptera. Świadek zauważył dość dokładnie szczegóły całej
gromady, umożliwił to czas i prędkość przesuwania się zjawiska, poza tym pogoda
była bezdeszczowa, bez mgły i wiatru, bardzo małe zachmurzenie, a
przeźroczystość powietrza była duża. Zastanawiająca jest dość duża rozbieżność
w opisie niewątpliwie tego samego zjawiska. Czy dotychczas wynikało to z celowo
fałszywego przedstawiania danych w oparciu chociażby o cudze lub prasowe
relacje, czy też niedokładnego zapamiętywania szczegółów, które i tak w miarę
upływu czasu pomiędzy obserwacją a zdawaniem relacji ulegały stopniowemu zatarciu? Najprawdopodobniej przyczyną
wynikających różnic jest osobista zdolność każdego świadka zapamiętywania wybranych
detali umykającego zjawiska.
Przenosimy się dalej na wschód w
kierunku ulicy Horyzontalnej. Na początku listopada 1990 r. około godziny 19.00
16-letni Marcin Leszko przebywał na osiedlowym podwórku. Panował już ciemny
mrok i tym łatwiej można było zauważyć około 15 świetlnych punktów ułożonych w
dwie grupy – 3 duże obiekty na przedzie, a potem za odstępem równym połowie
formacji przesuwały się kolejne, mniejsze – wielkości gwiazdy. Kolor obiektów
pomarańczowy, niebieski i biały, jasność „średnia”, matowa. Równe, długie smugi
barwy obiektów. Długość smug równała się 4-krotnemu rozmiarowi dużego obiektu,
porównanego z rozmiarem obserwowanej z bliska lampy domowej. Brak cech
wyróżniających – migotania, pulsowania świateł. Tutaj odległość (wysokość lotu)
od świadka porównywalna do pułapu samolotu pasażerskiego, prędkość zaś do
prędkości samolotu dźwiękowego. Czas trwania obserwacji wynosił do 5-6 sekund.
Statki Matki
I oto wreszcie ostatnie doniesienie nt.
relacji składanych L.K.B.Z.N. ”Kontakt”, a dotyczących niezwykłych obiektów z
dnia 5.11.1990 r. Poniższe spostrzeżenie zamyka cały dossier raportów na ten
temat, a dotyczy bardzo niezwykłego zjawiska w postaci dwu olbrzymich,
latających obiektów. Zacznijmy od początku całej tej niezwykłej historii. To
było tego samego dnia, ale o godzinie 19.25. Pan Ryszard Borecki oraz Wiesław
Kata wracali
piechotą z centrum miasta do domu na Piekarach. Oto, gdy
znajdowali się przy wspomnianym już rondzie pomiędzy osiedlem Piekary a
osiedlem Poetów (w odległości ok. 350 m od skrzyżowania), zauważyli na prawo od
siebie dziwne zjawisko. Poruszali się wówczas ul. Waszkiewicza, która omija
osiedle Piekary z lewej strony. Nad domami osiedla świadkowie zauważyli dwa
ogromnych rozmiarów podłużne obiekty przypominające łodzie podwodne lub wg
innej wersji ciężkie krążowniki z popularnych „Gwiezdnych wojen”, ale bez
wieżyczek. Przypominały z kształtu regularne, wydłużone wielokąty lub
„poszarpane” prostokąty z dziobami na przedzie. Co było ciekawego, powierzchnia
obiektów nie była gładka, lecz „chropowata”, były one dość kanciaste, z tyłu
obu z nich znajdowały się tak jakby stateczniki umieszczone po obu bokach.
Miały one kształt rombów. Rozmiar obiektów wynosił ponad 100 metrów długości,
szerokość do 50 metrów, wysokość zaś do ok. 20 metrów. Były to więc potężne, cygarokształtne
tzw. statki matki (?). Kolor obiektów był ciemno-stalowy, na powierzchni obu
znajdowały się różnokolorowe światła. Na dziobach obiektów znajdowały się duże
jaskrawobiałe światła, dalsze, mniejsze o 1/5 od białego, były umieszczone
parami w kolorach żółtym, pomarańczowym i czerwonym.
Na końcowej krawędzi
znajdowała się dodatkowa para czerwonych świateł, z których ciągnęły się
20-metrowe, tęczowo-bananowe smugi. Smug łącznie było cztery, bardzo
prawdopodobne więc, że jeszcze jedna para takich świateł była na spodzie tylnej
powierzchni. Na górnej powierzchni znajdowały się jeszcze dwa białe światła –
jedno w centrum, drugie w końcowej części pojazdów. W końcowej części występowało też „przewężenie” obiektów,
długie regularne „bruzdy” w górnej końcowej części oraz trójkątne zakończenia
tylnej części obiektów. Oba leciały obok siebie w odległości około 100 metrów
od miejsca obserwacji świadków, w niewielkiej odległości od siebie. Niestety, w
warunkach nocnych nie sposób podać dokładnych danych. Obiekt lecący bliżej
obserwatorów leciał lekkim przechyłem w lewo, ok. 25-30 º , pod koniec
obserwacji się wyprostował. Drugi obiekt, lecący wyżej nagle przyśpieszył,
wyprzedził obiekt na niższym pułapie i zniknął w oddali w ciągu kilku sekund.
Prędkość początkowa zaś obu wynosiła ok. 20-30 km / h. Obiekt lecący początkowo
przechyłem, leciał dalej, nie zmieniając swej prędkości. Kierunek lotu z
zachodu na wschód. Pod koniec obserwacji pozostały obiekt zmienił kurs o parę
stopni, skręcając na południowy wschód. Czas obserwacji ok. 2,5 – 3 minut.
Pułap maksymalnie mógł wynosić 250-300 metrów nad ziemią, w tym wypadku nad
domami na osiedlu Piekary. Nie odnotowano żadnego wpływu na otoczenie. Co
ciekawego, nie odnotowano większej liczby zgłoszeń dotyczących obserwacji
cygaro-kształtnych obiektów ani w Legnicy, ani w głębi kraju. Zastanawia tak
skromna liczba świadków (tylko dwóch) spostrzeżenia tak przecież ogromnych
obiektów nad osiedlem oraz nad pętlą autobusową. Czy wynika to rzeczywiście z
dostrzeżenia tychże tylko przez te dwie osoby, czy też inni potencjalni
świadkowie, dostrzegając w warunkach nocnych wyłącznie światła obiektów, wzięli
je za kolejną formację nocnych świateł? Pytań jest wiele, a i tak nie sposób
znaleźć na nie wszystkie właściwych odpowiedzi. Inna rzecz, czy potencjalna
inteligencja kryjąca się za manifestacją tychże fenomenów nie mogła wykorzystać
takiej sytuacji, kiedy ludzie – wcześniejsi obserwatorzy – nie pragną więcej
zwracać uwagi na nic na niebie po jednej, zajmującej, masowej formacji świecących
obiektów. Tak zajmującej, że dość męczącej w kwestii szukania odpowiedzi na
pytania: „Co to jest?”, „Z czym mamy do czynienia?” Te pytania są również
dręczące dla nas, czyli dla ufologów. My w odróżnieniu jednak od reszty
społeczeństwa lubimy je sobie stawiać i doszukiwać się na nie odpowiedzi. Wśród
wielu hipotez wyjaśniających całość obserwacji z 5.11.1990 r. postawiono taką,
że były to meteoryty. Ale jak wyjaśnić przypadki zmiany barwy obiektów,
skręcanie (w przypadku obserwacji A. S.), poczucie ciepła (nie mylić z gorącem
emocji), czy wreszcie fantastyczny kształt obiektów obserwowanych w ostatniej
relacji? Pomijam tu hipotezy takie jak radziecka rakieta balistyczna czy
zbiorowa halucynacja. Zaiste musiałoby to być bardzo wiele takich rakiet, a taka
sprawa na pewno wyszłaby na jaw, nawet po dłuższym czasie. Gdyby zaś za
wszystkie te obserwacje miała odpowiadać zbiorowa halucynacja, to uważam, że większość odpowiedzialnych ludzi
musielibyśmy zamknąć w szpitalach. Cóż nam więc pozostaje? Czy nie łatwiej
porównać powyższe zdarzenia z falą obserwacji z sierpnia 1979 r., po czym
traktować i szukać wyjaśnień w kategoriach ufologicznych zjawisk? A teraz – czy
starczy wszystkim powołanym do tego chęci i odwagi?
Większość zjawisk obserwowanych tego
samego dnia we Francji w opisach idealnie pokrywała się z najmniejszymi
detalami relacji z Polski. Tutaj też obserwowano przeloty świetlistych punktów
ze smugami (w największej mierze) oraz cygarokształtnych obiektów. Chciałbym
się tutaj ograniczyć do tych właśnie opisów. Warto też zaznaczyć, że obserwacje
we Francji zaczynały się przed i około godz. 19.00, a więc poprzedzały falę
doniesień w Polsce o około pół godziny maksymalnie. Na podstawie czasu
obserwacji we Francji oraz w Polsce można też stwierdzić, że pierwsza
otwierająca falę przelotu gromada świateł była zjawiskiem obserwowanym raczej
na wyższym pułapie („prawie” ta sama godzina relacji 18.45-19.00), skoro
świadczy to o równoczesnym momencie dostrzeżenia w obu krajach, możemy tak
roboczo założyć. Natomiast moment dostrzeżenia olbrzymich statków-matek, który
był trochę późniejszy oraz różny (ok. 19.00-19.05 we Francji, 19.25 nad
Legnicą), ewidentnie świadczy o wiele niższym pułapie obserwowanych obiektów.
Być może wiąże się to z różnicą technologiczną obu rodzajów pojazdów (inna w
wypadku świetlnych punktów lecących wysoko na niebie, a inna w przypadku
statków-matek), być może wiązało się to z różnymi „zadaniami”, jakie miały one
do wykonania. Teraz dopiero możemy się nad tym poważnie zastanowić. Jakie mogły
to być te „zadania” (inaczej – „cele wizyty”)? Co kryło się za manifestacją
tychże zjawisk? Czy za jakiś określony czas możemy spodziewać się podobnej
„fali”? Wybór zostawiam czytelnikom.
Autor: Jarosław Krzyżanowski
Źródło; Świat UFO nr. 7
Kontakt z autorem: foxmulder5@wp.pl
Moja Mama prawie zawału dostała jak to widziała bardzo nisko leciały 3 obiekty w gazetach napisali ze to odłamki radzieckiej rakiety były Widziane pzed Legnica
OdpowiedzUsuń