czwartek, 7 listopada 2013

Relacje prasowe i archiwalne z Polski o 5 listopada 1990


W kolejnym cyklu pragnę przytoczyć relacje prasowe i archiwalne z Polski. Zdarzeń z udziałem kul z ogonami, świetlistych punktów, kręgów na niebie i gigantycznych cygar było bardzo dużo. Wieczór 5 listopada 1990 r. był bardzo gorący i obfitował w obserwacje UFO.
W wielu rejonach naszego kraju setki świadków obserwowało nocny spektakl. W następnych dniach lokalne gazety pisały już tylko o jednym. Wypowiedzi specjalistów w prasie sprowadzały się tylko do dwóch aspektów: roju meteorytów i śmieci kosmicznych. Okoliczności wielu tych zdarzeń zdają się jednak przeczyć obiegowym tezom.

Relacje prasowe

„Kurier Zachodni” nr 86 z 1990.11.21.
           
... „Świadkami tego niesamowitego zjawiska w województwie opolskim były setki osób. Kaprale Arkadiusz Adamiec, Tadeusz Krzyżak i Mariusz Skaźnik – odbywający służbę w jednostce wojskowej przy ulicy Domańskiego w Opolu. Opowiadają zgodnie:
 - Skończyliśmy jeść kolację. Było więc po dziewiętnastej.(...) Wtem dosłownie wszyscy jednocześnie zadarliśmy głowy w górę. Na nieboskłonie ujrzeliśmy grupę okrągłych kul, które przemieszczały się w kierunku centrum Opola bardzo szybko. Większość tych mocno świecących punktów ciągnęła za sobą długie jasne smugi. Coś w rodzaju iskrzącej wstęgi. Tych kul mogło być z 15-20. Po kilku sekundach, może 5-8, pojawiła się grupa takich samych świecących kul. Również ciągnęły za sobą jarzące smugi. Tych już było nieco mniej.(...)

W tym samym niemal czasie w przeciwległym krańcu miasta, na opolskim ZWM, wiele osób zadzierało głowy do góry. Wśród nich Paweł Woźniak, który tak relacjonuje to wydarzenie:
- To nie była rakieta ani zimne ognie, ani tym bardziej odrzutowiec, poznałbym przecież po pracy silnika. Meteoryt również wykluczam. Trajektoria lotu byłaby wtedy inna. No i ten szyk, te pulsujące płomienie.(...)
           
Tego wieczoru na szosie łączącej Opole z Wrocławiem zatrzymało się wiele samochodów. Kierowcy powychodzili ze swoich pojazdów i z ogromnym zaciekawieniem obserwowali niebo. Mieszkaniec Nysy, Jan Czabanowski był wśród nich.
- To była plejada rozświetlonych obiektów przypominających gwiazdy. Poruszały się bardzo szybko. Sprawiały wrażenie, że się ze sobą ścigają. Wszystkie pulsowały bardzo jasnym światłem. Naliczyłem ich chyba ze czterdzieści. Od przelatujących obiektów nad nami zrobiło się zupełnie jasno.
           
W lesie pod Karłowicami w poniedziałkowy wieczór na polowaniu był mieszkaniec Opola, Emil Idzik. Czuwali na zasadzce.(...) Aż tu nagle:

- Ogarnęła nas jakaś nienaturalna poświata. Nad konarami drzew ujrzałem kilka ognistych kul. Każda z nich ciągnęła za sobą świecącą smugę. Kiedy to przeleciało, od strony Brzegu usłyszeliśmy głuche detonacje. Pomyśleliśmy, że to wojsko odpaliło z zenitówek salwę świetlnymi pociskami.(...)”
/zeta/: „Jest UFO!”

„Kurier Zachodni” w krótkiej notatce wspomina też o telefonie od Czytelnika z Olkusza, który doniósł redakcji, że widział UFO, lecz sygnał został zbagatelizowany. Obserwowany obiekt przypominał kometę z długim ogonem, poruszał się bardzo szybko na wschód. Niestety nie podano żadnych bliższych szczegółów.
/t/: „Czekamy na UFO”

***

„Słowo Ludu” nr 259 z 1990.11.07.
           
„Poranną opowieść naszej redakcyjnej koleżanki Asi o niezidentyfikowanym obiekcie, który zaobserwowano w poniedziałek 5 bm., przyjęliśmy z uśmiechem wyrozumiałości – ta mała ma fantazję... Lecz wkrótce rozdzwoniły się redakcyjne telefony, a sygnały o UFO (!?) docierały do nas z różnych punktów na mapie Kielecczyzny. Oto relacje naocznych świadków.
           
Joanna Grabiańska, Piotrkowice:
- To było około siódmej. Tata zawołał nas z podwórka, żebyśmy szybko wyszli. Kilka ogromnych świetlistych punktów przesuwało się po niebie niezbyt wysoko. Nagle jeden oddalił się gdzieś w bok i zniknął, inne dalej leciały w grupie. Za każdym ogon, a potem iskrzące, czerwone gwiazdy. Z niesamowitą prędkością, bezdźwięcznie. Z zachodu na wschód.(...)
           
Stefan Mańka, Radlin:
- To wyglądało jak olbrzymia gwiazda, jasność taka biała i płomień z tyłu. A jeszcze dalej – ze sto gwiazd różnokolorowych. Z kosmiczną prędkością przeleciało to „coś” w kierunku na Święty Krzyż...
           
Dr Czesław Piskorz, Busko.
- Urzekające zjawisko, lecz co to było? Za dwadzieścia siódma, na wysokości ok. 12 km, gdzieś w troposferze, ujrzałem szybko i cichutko przesuwającą się ognistą kulę. Owalne czoło obiektu było najjaśniejsze, białe niemal, dalej światło stawało się żółtawe, a ogon, 20-30 razy dłuższy od średnicy kuli, jakby na pół podzielony, ciemniejszy pośrodku. Na końcu migające gwiazdki w odcieniu czerwieni.(...)

Powietrzny pojazd o kształcie wydłużonego cygara z rozświetlonym przodem i tyłem widzieli też kielczanie (pomknął w stronę Cedzyny) i mieszkaniec Starachowic.(...)
- Pracowałem wczoraj prywatnie u sąsiadów w Bielinach – powiedział dowódca wozu bojowego (straży pożarnej – przyp. B.R.) Czesław Ozga. – Nagle po godz. 19:00 na niebie pojawiła się smuga świateł. jedni mówili, że to rakieta się rozleciała, inni że meteor. Wiem iż to samo widział jakiś policjant w Chęcinach...(...)
Bożena Smorawska, Krzysztof Krogulec: „Pershing ze świetlistym ogonem...”

***

„Słowo Ludu” nr 262 z 1990.11.10.
            (...) - Widziałem „to” nad Bratysławą – opowiada Jacek Grzybała z Kielc. – Wyglądało dokładnie tak, jak opisał w „Słowie” obserwator z Buska. Przesuwało się szybko, bezszmerowo od strony Wiednia na północny-wschód. Iskrzyło, lecz bez dymu, jakby jakiś materiał się spalał w ziemskiej atmosferze. Może to kometa?

- Miałem okazję obserwować zjawisko od początku do końca – mówi Zdzisław Kilim z Kielc. Dokładnie o 19:02 ukazały się na horyzoncie 3 świetlne punkty, jakby z rakiet sygnalizacyjnych.(...) Poruszały się z zachodu na wschód. Gdyby je połączyć, powstałby trójkąt równoramienny. Za nimi dwa warkocze, pierwszy wielkości 1/6 nieboskłonu. Iskrzące, kolorowe. Zniknęło to za horyzontem po ok. 15 sekundach.(...)

- Było tak jak opisaliście – mówi Jerzy Wojtczak z Cedzyny – lecz ja słyszałem jeszcze dwa lub trzy głuche uderzenia, jakby gdzieś daleko była burza... Jeden z czytelników przyniósł nam zdjęcia wykonane polaroidem na kieleckiej Kadzielni. Widać na nich dziwny, lekko spłaszczony obiekt, jakby latający spodek... Ze względów technicznych nie publikujemy go.(...)

- To, co zaobserwowano w poniedziałek nad Kielecczyzną nie było raczej meteorytem czy kometą – mówi astronom (z Obserwatorium Astronomicznego UJ w Krakowie – przyp. B.R.). – Nasze urządzenia tego nie wychwyciły, lecz jeden z kolegów zaobserwował kilka świetlnych punktów nad Krakowem, czekając na autobus. Otrzymaliśmy też doniesienia o podobnych obserwacjach na obszarze Polski i innych państw.(...)”
Bożena Smorawska, Krzysztof Krogulec: „Noc komety?”

Archiwa ufologiczne: Raport Andrzeja Remleina (Klub Kontaktów Kosmicznych)
Kończewice – 1990.11.05.

Świadkami było małżeństwo Maria i Kazimierz R. Ok. godz. 19:10 wyszli z budynku na szosę i ujrzeli lecącą formację 5 świateł o różnych kształtach. Tor lotu odpowiadał mniej więcej linii szosy między Warszewicami a Chełmżą, do której z miejsca obserwacji było ok. 200 metrów, jednak znacznie dalej – ok. 250 m. za drogą, tak więc odległość od świadków wynosiła ok. 450-500 metrów. Formacja nadleciała z kierunku SW (A=2500) i odleciała w kierunku NE (A=700). Przez cały czas trwania obserwacji tzn. od momentu zauważenia do zniknięcia za horyzontem, co trwało ok. 40-50 sekund, pozorna wysokość lotu była niezmienna i wynosiła ok. 400.

Obserwacja nocna BS – I z 05. 11. 1990 r.

W przelocie uczestniczyło 5 obiektów, w trzech typach kształtów. Dwa pierwsze obiekty były w kształcie cygara. Każde z nich miało długość pozorną równą 2/3 średnicy Księżyca w pełni (czyli ok. 20-25’), a szerokość (grubość) ok. 8-10’. Kolor był na całej powierzchni jednakowy – jasnoczerwony. Krawędzie wyraźnie jaśniejsze, rozmyte, rozmazane. Przód cygara był łagodnie zaokrąglony, natomiast tył bardziej tępy. Z tyłu zza cygara wydobywała się smuga dymu. Był to wyraźny ogon, w kolorze takim samym jak korpus (jasnoczerwonym), ale natężenie barwy było  o wiele mniejsze. Długość „ogona” w stosunku do pozornej długości cygara wynosiła 1,5-2, czyli 35-45’. Kształt nie był rozmyty lecz regularny, mający ściśle określone granice. Nie były widoczne żadne iskry, a jedynie zawirowania „dymu”.



Drugie cygaro leciało równolegle z boku lub jedno nad drugim, z punktu widzenia świadka, z powodu odległości, nie było to możliwe do ustalenia. Pozorna odległość pomiędzy cygarami wynosiła odcinek równy grubości cygara, czyli ok. 8-10’. Przez cały czas trwania obserwacji obydwa leciały z idealnie równą szybkością, jakby stanowiły jedną całość. Blask cygara i ogona był dość mocny i wyraźnie rzucający się w oczy, ale nie było to światło na tyle intensywne, by mogło oślepić obserwatora.

Za tymi cygarami, w odległości pozornej ok. 1,5-20 leciał następny obiekt w kształcie kopuły. Był on znacznie większy, o długości podstawy (średnicy) równej ok. 10, w kolorze ciemnoczerwonym, z domieszką odcienia fioletowego. Nie był to jednolity kolor, tylko – jak określił świadek – coś w rodzaju plam, z których jedne były jaśniejsze, inne ciemniejsze, jednakże generalnie wszystkie w kolorze ciemnoczerwonym, o zmiennym natężeniu barw. Z dołu kopuły wybiegał rozszerzający się snop mieszaniny światła i dymu, w kolorze żółto-pomarańczowym, o nieregularnych, lecz wyraźnie zaznaczonych krawędziach. Długość pozorna wynosiła ok. 20. Właśnie ów ogon, który upodabniał cały obiekt do gigantycznego grzyba, świecił bardzo jasnym, intensywnym światłem, które powodowało oświetlenie sporej części nieba i nadawało całemu zjawisku niesamowity wygląd.

Na dole kopuły, tuż u podstawy, znajdowało się małe „światełko” w kolorze białym, o średnicy trudnej do ustalenia. Stanowiło ono doskonały punkt odniesienia dla powierzchni kopuły i dzięki niemu można było dostrzec, że obiekt wiruje dookoła osi, w kierunku przeciwnym do obrotu wskazówek zegara. Światło nikło z prawej strony podstawy kopuły, by po kilku sekundach pojawić się z lewej strony. Wolno przesuwało się na prawą stronę, aż znikało ponownie. Nie udało się ustalić, czy ruch wirowy wykonywało tylko białe światełko, a korpus był nieruchomy, czy też wirowała cała kopuła.

Przez cały czas trwania obserwacji w/w obiekt leciał w niezmiennej odległości za prowadzącymi cygarami. Nie wykonywał żadnych manewrów, lecąc z jednostajną prędkością, a trasa jego lotu znajdowała się niezmiennej wysokości.

Z tyłu za kopułą, w pozornej odległości ok. 1,5-20 pochód zamykały dwa obiekty w kształcie kuli, w kolorze będącym mieszaniną jasnoróżowego i jasno-pomarańczowego. Ich wielkość (średnica) była równa szerokości (grubości) prowadzących cygar, czyli ok. 10’. Obydwie miały jednakową średnicę. Leciały, podobnie jak w przypadku „cygar”, albo równolegle albo jedna nad drugą. Świadek nie jest tego pewny. Odległość pomiędzy nimi była mniej więcej taka sama jak ich średnica, czyli ok. 10’. Kolor na całej powierzchni był jednolity, bez żadnych obcych domieszek barw. Ich równy lot zdawał się świadczyć, że mogłyby stanowić sztywną całość. Na zewnątrz powierzchni nie emanowała żadna łuna. Ich wzajemne odległości jak i jednostajna prędkość nie ulegały zmianom podczas przelotu. Nie zaobserwowano również żadnych dodatkowych ruchów na boki.

Cała formacja, składająca się z opisanych pięciu obiektów, zajmowała długość pozorną w przestrzeni ok. 6-6,50. Zjawisko było bardzo efektowne i jasno świeciło. Widok ten wprawił świadków w osłupienie, tym bardziej, że nie było słychać najmniejszego dźwięku.

Dalsza część raportu A. Remleina zawiera próby ustalenia rzeczywistych wielkości obiektów, ich wysokości i prędkości lotu. Zakładając, że formacja leciała w odległości 500 metrów, w oparciu o relacje świadków A. Remlein ustalił, że obiekty poruszały się na wysokości 420-500 metrów, a lecąc z szybkością ok. 70 km/h pokonały w 45-sekundowym czasie obserwacji odległość ok. 850 metrów. Wymiary obiektów i odległości między nimi ilustruje załączony rysunek.

W konkluzji A. Remlein stwierdza: „Podczas gdy wielkość „kopuły” (ok. 9 m) oraz średnica kul (ok. 1,2 m) nie zrobiły na mnie wrażenia, to mała długość cygar (ok. 3,5 m) postawiły znak zapytania co do 500-metrowej odległości toru lotu od świadka. Rzadko zdarza się bowiem, by obiekt o tym kształcie miał takie małe rozmiary. Przeważnie obiekty te mają kilkudziesięciometrową długość. Może więc owa formacja nie leciała w linii prostej, lecz np. jak na rysunku poniżej? Znaczyłoby to, że odległość do „cygar” była większa, a przez to ich rzeczywiste rozmiary również byłyby wówczas znacznie większe.

Na ostateczną ocenę należałoby więc zaczekać do ewentualnego zgłoszenia się innych świadków tego przelotu. Obiekty leciały dość nisko, godzina obserwacji była wczesna, należałoby więc oczekiwać napłynięcia kolejnych zgłoszeń, tym bardziej, że na drugi dzień po obserwacji Polskie Radio podało informację o przelocie UFO nad Bydgoszczą i Toruniem.

Warunki atmosferyczne: zachmurzenie bardzo małe, w czasie obserwacji jedynie małe obszary nieba zakryte przez chmury; dobra widoczność gwiazd; Księżyc w pełni, doskonale widoczny we wschodniej stronie nieba.

Raport Andrzeja Remleina (Klub Kontaktów Kosmicznych)
Grębocin – 1990.11.05.
           
Obserwacja miała miejsce 5 listopada 1990 r. (poniedziałek) ok. godz. 19:10 i dotyczyła przelotu grupy (formacji) pięciu obiektów w kształcie kuli. Świadkami byli dwaj bracia, Józef i Wojciech G.  Tego dnia naprawiali samochód w garażu przy domu Wojciecha G., w Grębocinie. Relacja pochodzi w przeważającej części od Józefa G., przez Wojciecha G. została jednak potwierdzona.

Po skończonej pracy ok. godz. 19:10 pierwszy z garażu wyszedł Wojciech i otwierając bramę ujrzał lecącą na niebie formację kolorowych kul. Zawołał brata, który prawie natychmiast (po ok. 5 sekundach) wyszedł z garażu. Od tego momentu obydwaj obserwowali lot owych kul, które początkowo wzięli za okienka samolotu pasażerskiego. Dziwna formacja leciała stosunkowo nisko, na pozornej wysokości ok. 150 i przez cały czas trwania obserwacji pozostawała niezmienna.



Pierwsza leciała kula, którą świadek określił jako „mała tarcza”, o niezbyt wyraźnie widocznych, rozmazanych krawędziach, w kolorze pomarańczowym. Kolor był stały na całej powierzchni, nie było jednak widać żadnej emanacji, żadnej wybiegającej na zewnątrz kuli poświaty, tylko pomarańczowa tarcza. Z tyłu zza kuli wybiegał krótki „ogon” gazów lub światła w kształcie stożkowatym, o długości ok. 1,5-2 średnic kuli, w kolorze jasno-pomarańczowym, wyraźnie słabszym od pomarańczowej tarczy obiektu. Długość ogona i jego kształt były przez cały czas obserwacji takie same. Stanowił on jakby całość z kulą.

Z tyłu za prowadzącym obiektem leciały następne kule. Trudno ustalić wielkość pozorną pomiędzy nimi. Średnica pozorna każdej z nich (były jednakowe) była o połowę mniejsza niż kuli prowadzącej.

Pierwsze dwie leciały w linii prostej i w proporcjonalnej odległości jak na rysunku. Obydwie miały identyczny kolor zielonkawo-niebieski, seledynowy z przewagą niebieskiego. Dwie ostatnie kule leciały albo jedna nad drugą, albo równolegle. Ich kolor był ciemno-pomarańczowy.

Żadna z czterech mniejszych kul nie miała „ogona” podobnego do wydobywającego się z większego obiektu prowadzącego formację. Na zewnątrz nie emanowała żadna łuna czy poświata. Były to tylko małe, chociaż wyraźne „kolorowe tarcze”.

Formacja kul nadleciała z kierunku zachodniego (A=2660) i lecąc torem prostoliniowym z jednostajną  prędkością odleciała w kierunku wschodnim (A=940). Świadkowie obserwowali obiekty na przestrzeni ok. 900 pozornej długości toru lotu, przez ok. 10-15 sekund. Trudno określić jaka była odległość od świadków do toru lotu. Twierdzą oni, że było to bardzo blisko – od 500 m (czyli nad centrum Grębocina) do 1500-2000 m (czyli nad północnymi granicami Torunia). Brak innych zgłoszeń nie pozwala uściślić tych danych. Można jedynie stwierdzić, że długość „formacji” (czyli odległość pozorna między pierwszą a ostatnią kulą) wynosiła ok. 150.

Ciemna masa

Pan Marian Galant, mieszkaniec Leska był również obserwatorem tego zagadkowego zjawiska. Jego relacja była publikowana w „Nieznanym Świecie”, „Gazecie Bieszczadzkiej”, również ze mną nawiązał kontakt korespondencyjny.

„... Tego dnia, mimo jesiennej pory, był ciepły wieczór. Niebo bezchmurne, widoczność bardzo dobra. Ok. godz. 19:00 rozmawiałem z kolegą, gdy nagle ku naszemu wielkiemu zdziwieniu, na roziskrzonym gwiazdami niebie od strony północno-zachodniej wynurzyła się wspaniała, potężna, świecąca srebrnym blaskiem ognista kula. Była kilkakrotnie większa od najjaśniejszej gwiazdy będącej w zasięgu wzroku. W ułamku sekundy zdałem sobie sprawę, że jestem świadkiem jakiegoś niepowtarzalnego zjawiska lub wielkiej katastrofy lotniczej. Skoncentrowałem wzrok na tej ognistej kuli i nagle zobaczyłem, jak tuż za nią pojawiają się dziesiątki, setki kolorowych, mrugających światełek. To było coś wspaniałego, a wszystko zdawało się być cząstką jakiejś wielkiej konstrukcji, masy, która w zetknięciu z atmosferą ziemską płonęła. Te setki mrugających, kolorowych światełek, przemieszczających się równolegle z ognistą kulą, ciągnęły jakby za sobą imponujący ogon, który był zlepkiem tysięcy iskier, spadających gwiazd. Przy czym każde z większych, mrugających światełek ciągnęło jakby swoją smugę.



Obiekt przemieszczał się wolno i bezszelestnie. Nie było słychać żadnego dźwięku, czy też np. pracy silnika. w momencie gdy przelatywał w centralnym punkcie nieba, rozbłysnął na moment potężnym jasnym światłem i w tym właśnie świetle można było zauważyć wielki cień olbrzymiej

masy. Tak więc część, którą widziałem, ta wspaniała, która dawała fantazję barw, otoczona była jeszcze jak gdyby poświatą.

Śledząc olbrzymią masę nieznanego ciała spostrzegłem jeszcze po jego bokach dwa blado pulsujące, czerwone bądź czerwono-różowe impulsy świetlne. Nic nie przeszkadzało obserwacji, niebo było bezchmurne, widoczność doskonała, a to co obserwowałem, zdawało się być tylko cząstką czegoś wielkiego, potężnego, przypadkowo zaplątanego w atmosferę ziemską. Z prędkością samolotu ponaddźwiękowego obiekt przemieszczał się w kierunku wschodnim. Był niepowtarzalny, w całym tego słowa znaczeniu piękny. Uważam, że nie powinien pozostać obiektem bezimiennym i dlatego postanowiłem nadać mu imię Margareth”. Korespondencja ze świadkiem pozwoliła ustalić, że obserwacja trwała ok. 40 sekund, lot odbywał się z NW na SE, a zjawisko było obserwowane pod kątem 400 w kierunku północnym. Obiekt „centralny” miał wielkość 1/4 Księżyca w pełni, „smuga dymu” pozostawała na całej długości lotu. Lot płynny, bardzo szybki. Zjawisko zniknęło za horyzontem.

Większość relacji jest zgodna, z niewielkimi jedynie różnicami i można przyjąć, iż dotyczyły one tego samego zjawiska. Ale relacje uzyskane przez Andrzeja Remleina z Kończewic i Grębocina różnią się zdecydowanie! To na pewno było coś innego, mimo że data, czas, a nawet kierunek lotu się zgadzały. Czyżby kolejny „kamuflaż UFO”?
           
Pozostawmy na razie te dwa przypadki A. Remleina, które śmiało można zaliczyć do grupy „prawdziwe UFO” (a na 100% do „prawdopodobne UFO”), a zajmijmy się pozostałymi. Czy mogły one dotyczyć przelotu „eskadry UFO” (bo na pewno nie był to jeden obiekt), czy też obserwatorzy widzieli jedynie „meteoryt”?! Ocena jest tu trudna, gdyż kilka relacji „nie pasuje” do „hipotezy meteorytowej”, tym niemniej jednak większość z nich to – niestety – chyba meteoryty. Może właśnie ta trudność w ocenie tego zjawiska powodowała, że nikt go nie chciał zanalizować...?
           
Muszę przyznać, że kiedy zaczynałem pisać to opracowanie, miałem zamiar bronić „hipotezy ufologicznej” zjawiska, może nie w całości, ale w większej jego części. W miarę postępu prac nad tym artykułem mój optymizm gasł, a przeglądając całość materiału raz jeszcze dochodzę do wniosku, że ok. 10 obserwacji dokonanych dnia 5 listopada 1990r. mogło dotyczyć UFO – tego „prawdziwego”. Cała reszta, czyli ponad 80 relacji, o których mam informacje, to rój meteorytów, w związku z czym hipoteza o „przelocie” byłaby zbyt naciągana. Oczywiście nie jest to moja ostateczna opinia, ale „na dziś” jedyna możliwa.

Autor : Bronisław Rzepecki
Źródło: Świat UFO nr 7.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz