niedziela, 11 sierpnia 2013

Telefon od Obcych


Dokładnie trzydzieści sześć lat temu astronom dr. Jerry R. Ehman przy użyciu radioteleskopu The Big Ear wykrył sygnał, który wprawił go w tak wielkie zdumienie, że na wydruku w emocjach nakreślił dużymi literami słowo Wow.
Dziś po latach wzlotów i upadków programu SETI poszukiwania życia pozaziemskiego ciągle budzą kontrowersje.


Cały paradoks poszukiwań sygnałów od pozaziemskich cywilizacji w ramach osławionego programu SETI polega na tym, że tak na prawdę nie wiadomo w jakim zakresie częstotliwości potencjalnie obca inteligencja będzie do nas nadawać. Kosmos emituje olbrzymie spektrum sygnałów. Wykrycie tego właściwego jest przysłowiowym złowieniem igły w stogu siana. Ponad pięćdziesiąt lat temu astronom i astrofizyk w jednej osobie, Frank Drake, przeprowadził pierwsze poszukiwania sygnałów radiowych w Narodowym Obserwatorium Radioastronomicznym w Green Bank (Stan Wirginia Zachodnia). W swoich poszukiwaniach posłużył się słynną ,,formułą z Green Bank”, która pozwala oszacować liczbę planet podobnych do Ziemi w Drodze Mlecznej, gdzie może istnieć jakaś cywilizacja. Choć w teorii Draka wielu naukowców doszukało się błędów, to i tak stanowi ona dla wielu badaczy credo śledzenia sygnałów pozaziemskich; równanie dało początek programowi SETI.

Frank Drake - twórca słynnego równania istnienia cywilizacji w Kosmosie


To nie byli Obcy

Naukowcy uznali zgodnie, że potencjalna cywilizacja pozaziemska będzie komunikować się w zakresie fal ultrakrótkich (w zakresie 100 do 10 000 MHz). Idealny kandydat na Obcego to sygnał o długości 21 cm. (względnie 1420 MHz.). 15 sierpnia 1977 r.  anteny odbiorcze radioteleskopu z Uniwersytetu Stanu Ohio wykryły taki sygnał. Spełniał on idealnie wszystkie postawione przez astronomów założenia i nie bez kozery został nazwany przez jego odkrywcę sygnałem Wow. Częstotliwość była bliska linii wodoru (21 cm). Sygnał miał niezwykle wąskie pasmo i trwał aż 72 sekundy.

Odkrycie to na chwilę zrzuciło z barków naukowców z SETI ciężar całego sensu finansowania programu i wywołało niemałą burzę w mediach. Szybko jednak sprawa została rozdmuchana i sygnał Wow – wszystko wskazuje na to, że na siłę – został wyjaśniony jako częstotliwość ziemska odbita od kosmicznych śmieci.  

Prawdopodobne miejsce lokalizacji sygnału Wow


Jednak w historii badań sygnałów radiowych częstotliwość pokroju Wow nie raz zagościła na wydrukach z komputera. Jeszcze na początku lat 60 – tych, gdy dopiero rodziły się wizję stworzenia SETI odkryto pierwszy sygnał radiowy, który odbił się głośnym echem w środowisku naukowym. Jeszcze nieco później – bo w 1963 r. – znany radziecki astronom Nikołaj Kardaszew namierzył sygnał, okrzyknięty przez niego jako ,,zakodowany komunikat”. W ogóle lata 60 – te były wyjątkowo gorące i na nagłówkach głównych stron gazet dość często pojawiały się sensacje o kontaktach z Kosmitami. Tytułem przykładu. Brytyjskie Daily Mail trąbiło w 1967 r. , że brytyjskim astronomom – Jocelynowi Bell i Anthony’emu Hewish – udało się wychwycić sygnał nieznanego pochodzenia. Nie mogąc racjonalnie wyjaśnić sygnału, uznali go za pozaziemski i nadali mu nawet nazwę LGM-1 (Little Green Men).   

Kwazar przemówił

Telefonów od Obcych było jeszcze parę. Sygnały szybko pojawiały się i szybko zanikały, by już nigdy więcej się nie pojawić. Kilkanaście lat później sensacje wywołała największa satelita Jowisza – Ganimedes. Sygnał, albo raczej wiadomość, udało się zarejestrować jednocześnie kilku radioastronomom. Częstotliwość była ze wszech miar sztuczna i mogła – zdaniem niektórych – mieć zakodowaną wiadomość. Udało się ją zapisać na komputerze, ale próby odszyfrowania informacji spełzły na niczym. Sprawa była na tyle głośna, że został o niej poinformowany ówczesny prezydent USA, Ronald Regan.

Księżyc Jowisza - Ganimedes. To na nim udało się wychwycić dziwny sygnał


Ostatnimi laty sygnał pokroju ,,Wow’ znów dał o sobie znać. W 2004 r. dwóch niezależnych sympatyków programu SETI, biorąc udział w ramach projektu tzw. Home SETI – informatyk z USA i inżynier z Niemiec – wychwyciło sygnał o ,,szlachetnej częstotliwości” 1450 MHz (oznaczono go sygnaturą SAHGb02+14a). Szybko znalazł on zainteresowanie naukowców. Trwał ponad jedną minutę i pochodził prawdopodobnie z konstelacji Ryby i Barana. Tak szybko jak poruszył grono naukowe, tak szybko też cała sprawa ucichła. Gdyż oto w tym rejonie Kosmosu nie udało się jak dotąd wykryć żadnej planety. Ergo, wpisano go w poczet zakłóceń kosmosu.

Jak się można domyślać, te i wiele innych sygnałów na przestrzeni ostatnich lat zostało uznanych za zwykłe zakłócenia, emisje fal kwazarów, pulsarów bądź nawet i ziemskie częstotliwości. Czy jednak słusznie ?

Gdzie się wszyscy podziali ?

Powyższe pytanie jest równoznaczne z filozofią działalności SETI. Program ten od wielu lat budzi ogromne kontrowersje. Ma tyle samo sympatyków, co przeciwników. Z tego też powodu nie raz SETI musiała mierzyć się z problemem o swoją przyszłość. Kryzysy finansowe były podstawową bolączką ,,łowców Kosmitów”, ale nie tylko. Nie raz wielu badaczy z programu prywatnie donosiło, że w sytuacjach wychwycenia ,,podejrzanych” sygnałów istniały obawy o sens upubliczniania odkrycia. Z jednej strony nikt nie chciał narazić się na kompromitację w sytuacji racjonalnego wyjaśnienia sygnałów. Z drugiej strony paradoksalnie mówiło się, że lepiej w interesie ludzkim jest zniszczyć dowody i o wszystkim zapomnieć. Pytanie, ile razy w ten sposób poszukiwacze obcych cywilizacji sprzeniewierzyli się elementarnym zasadom etyki naukowej. 

Ale gdzie w tym wszystkim podziali się Kosmici, ktoś mógłby zadać pytanie ? Jeśli zatem kilkanaście namierzonych pojedynczych ,,obcych sygnałów” było faktycznie li tylko ,,kosmiczną czkawką”, to czemu nie udało się jeszcze namierzyć sygnału, który rozwiałby wszelkie wątpliwości ?

 Albert Einstein powiedział kiedyś, że miarą prawdziwej inteligencji cywilizacji jest jej nie ujawnianie się. W tych filozoficznych rozmyślaniach wtóruje mu Enrico Fermi i zadaje pytanie – słusznie, bądź nie słusznie - ,,where is everybody ?” (z ang. Gdzie oni wszyscy się podziali ?).  Skoro zgodnie z równaniem Draka, życie we Wszechświecie powinno być czymś powszechnym, mając na względzie ogrom Wszechświata i panujące w nim sprzyjające warunki do tworzenia się życia, to czemu SETI jeszcze nie


Enrico Fermi - twórca słynnego pytanie ,,where is everybody ?"



,,Złapała byka za rogi” ?

Nie jeden sceptyk zwrócił uwagę na szereg paradoksów, jakie nieuchronnie nasuwają się w całej inicjatywie programu SETI. Obszar poszukiwań sygnałów radiowych w kosmosie to przysłowiowa kropla w morzu. Bardzo wąski wycinek rzędu zaledwie 1000 gwiazd. Prawdopodobieństwo ,,wyłowienia” w eterze sygnału od cywilizacji (zakładając faktycznie, że nawet 10 000 układów planetarnych jest zasiedlonych przez Obcych), która znajdowałaby się na zbliżonym do naszego etapu rozwoju jest jak ustrzelenie samych szóstek we wszystkich loteriach świata.

Odkrycia planet zbliżonych wyglądem do naszej Ziemi poza naszym układem planetarnym staje się coraz częstsze. Coraz bardziej przekonujemy się do racji, że życie ziemskie nie jest niczym niezwykłym, jak jeszcze wielu naukowców do niedawna uważało. Mimo wszystko ma się jednak nieodparte wrażenie, że na pewną wiedzę jesteśmy mentalnie zablokowani.

Ślepi na własne życzenie

Słusznie zwrócił na ten problem uwagę pewien wychowanek Uniwersytetu Harvardzkiego, prof. John Ball. Zadaje on pytanie: ,,dlaczego nie jesteśmy świadomi istnienia życia pozaziemskiego ?”. Pytanie poniekąd właściwe, gdy przyjrzymy się ponad sześćdziesięciu letniemu dorobkowi badań ufologicznych. Nasza percepcja świata jest co do zasady selektywna. Ogranicza ją wiele czynników: kultura i religia są bez wątpienia najważniejszą blokadą. Odpowiedź na pytanie Ferniego ,,where is everybody” ucieka nam między palcami – najwyraźniej na skutek naszych czynników percepcyjnych. Świat nie raz przekonał się i w dalszym ciągu przekonuje się, że wokół nas istnieje pewna kategoria zjawisk, wobec której naukowe paradygmaty plajtują. Trafnie ujął to niegdyś pewien Austryjak, Ludwig Wittgenstein. Powiedział on, że ,,granice języka stanowią też granice dostępnego człowiekowi świata”. Jeśli zatem istnieją cywilizacje poza naszym rodzimym układem słonecznym, to wiele z nich musi wyprzedzać nasz rozwój o kilka neonów (eon to milard lat ziemskich). Takie cywilizacje muszą dysponować technologią dla nas wręcz magiczną i nieosiągalną. Rozmowa przedstawiciela takiej obcej inteligencji z człowiekiem – jak zauważył J. Ball – byłaby ,,rozmową człowieka z ssakiem czy ptakami”. Różnica w rozwoju może być czynnikiem odgrywającym decydującą rolę w tym, że jeszcze nie odebraliśmy telefonu od Obcych, którzy dzwonią do nas, aby umówić się na lądowanie przed Białym Domem.   

Utęsknione klejnoty


Mimo swych wzlotów i upadków SETI ciągle nadaje. Jeden z jej inicjatorów powiedział, że ,,na razie nasze wysiłki nie przyniosły większych efektów niż znalezienie tu i ówdzie na plaży kamyka lub muszelki. Mieliśmy cichą nadzieję odkryć, w którymś z tych znalezisk utęskniony klejnot. Dziś jesteśmy wyposażenie w odpowiednie sito, mądrość, ręce i czas i – przede wszystkim ! – mamy pełnych oddania ludzi. Musimy teraz tylko odnaleźć klejnoty, niezależnie od tego, w której z kryjówek schowały je dzieci z odległych światów”.

W tym wszystkim wydaje się słuszne stwierdzenie, że wymarzony klejnot nie raz został wygrzebany z piasku, ale nikt nie chciał na niego zwrócić uwagi.  Bowiem jak to pisał Adam Wiśniewski, ,,z jakiegokolwiek poziomu nie spoglądalibyśmy na świat, i tak nie zobaczymy więcej, niż jest w nas samych”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz