czwartek, 20 czerwca 2013

Zrozumieć piktogramy




Z dr. Janem Szymańskim – biofizykiem oraz pionierem badań nad agrosymbolami w Polsce rozmawia Damian Trela




- Tytuł pana pracy doktorskiej traktujący o polu elektrycznym człowieka, praca w Laboratorium Badawczym w Polskim Towarzystwie Psychotronicznym, wieloletnia współpraca ze Zbigniewem Gamuszewskim – znanym specjalistą z akupunktury, nie wspominając o bliskiej współpracy z Centrum Medycyny Chińskiej w Malmoe, świadczą że pana badania idą w kierunku zagadnień mało poznanych i zgłębionych przez naukę. Nie inaczej się to ma w przypadku kręgów i piktogramów zbożowych, które od niedawna stały się pana kolejnym obiektem badań. Skąd nagle zainteresowanie tym zjawiskiem ?
Wcześniej również byłem tym zainteresowany, ale było to zainteresowanie, które nazywam „biernym”. Owszem co nieco czytałem i wiedziałem – takich ludzi są tysiące, nikt jednak o nich nie wie. Byłem jednym z ogromnej rzeszy anonimowych kibiców niesamowitego zjawiska. Ten próg, ta granica przejścia od „biernego” do „czynnego” zajęcia się sprawą piktogramów była jak napełnianie szklanki wodą - długo nic szczególnego się nie dzieje, dopóki woda nie zacznie się przelewać… Nagle trzeba coś z tym zrobić i to już wymaga pewnej aktywności, pomysłowości, a nawet refleksu. To takie obrazowe porównanie, ale dobrze oddające istotę rzeczy.
Tak więc gdy Janusz Zagórski, założyciel Forum Nowej Cywilizacji, od wielu lat badający fenomeny UFO i piktogramów, zaczął mnie (i innych naukowców) namawiać, ażeby się tym zająć, nie dałem się długo prosić. Wystarczyło rozmowa i spotkanie z ludźmi, którzy widzieli piktogramy w Wylatowie, abym postanowił włączyć się do tej ekipy obserwatorów i badaczy.
- Pańskie badania przeprowadzone latem 2004 roku w Wylatowie śmiało można nazwać pionierskimi w historii badań piktogramów w Polsce. Czy mógłby pan nieco przybliżyć charakter tych badań i specyfikę działania tzw. Czujnika UFO ?
Nie spodziewałem się aż tak dużego odzewu medialnego moich poczynań w Wylatowie.
Działając od 30 lat na polu badań zjawisk z dziedziny psychotroniki, medycyny niekonwencjonalnej itp metodami naukowymi, zaprezentowałem (poniekąd odruchowo, z przyzwyczajenia) profesjonalne podejście do zagadnienia. Tu nie wystarczy – powiedziałem sobie - filmować pola, mierzyć piktogramy, bo chociaż daje to spektakularne efekty, niewiele wnosi do poznania istoty zjawiska. Przecież na świecie są już tysiące zdjęć i rysunków piktogramów, ba są nawet filmy nakręcone podczas ich powstawania !!! To ważne dowody, ale ich rola zwykle kończy się na tym, że udowadniają po raz kolejny „nieziemskość” całego zjawiska. Badania naukowe są mniej widowiskowe, ale mogą nas przybliżyć do poznania natury zjawiska, szczegółów stosowanych tu narzędzi oraz stojącej za nimi techniki, a przez to do poznania celu sporządzania piktogramów. Pośrednio, można mieć nadzieję, zbliża nas to do poznania TYCH, którzy w tak dziwaczny sposób „wtykają palec” w nasze ziemskie sprawy.

Kręgi z 2004 r. dr. Szymański zamieścił w nich swoje czujniki
Chcąc zatem zrobić coś nowego, zaproponowałem przejście od fazy obserwacji do fazy eksperymentu. Takie podejście było możliwe, gdyż piktogramy pojawiają się na niewielkim obszarze. Realizację pomysłu ułatwiało działanie w zorganizowanej grupie ( FNC z Wrocławia), która zajęła się obserwacją i filmowaniem tego co działo się na polach w Wylatowie.
Czujnik UFO – to skrótowa nazwa „medialna”, nie oddająca oczywiście istoty zjawiska, lecz podkreślająca cel całego przedsięwzięcia. W rzeczywistości jest to prosty zestaw kilku elementów technicznych, pozwalających na zarejestrowanie jakichś anomalii elektromagnetycznych w szerokim zakresie częstotliwości – praktycznie począwszy od pola elektrostatycznego, aż do promieniowania rentgenowskiego i gamma. Szczegóły techniczne były już opisane w dwóch artykułach (Nieznany Świat 2005/2 oraz www.raportx.pl.), więc podam tylko w skrócie, że każdy czujnik zawierał prosty układ szerokopasmowego odbiornika z neonówką, która mogła, w przypadku zadziałania, naświetlić błonę fotograficzną, , papier fotograficzny, element ekranujący, substancję fosforescencyjną – to dla detekcji promieniowania gamma i rentgenowskiego. Był to więc pakiet elementów, pozwalający na odbiór i rejestrację sygnałów oraz wzajemną kontrolę prawdziwości uzyskanych rezultatów. Pożytek z jednego czujnika byłby niewielki, albo i żaden. Skonstruowałem ich kilkadziesiąt. Rozmieszczone na polach oraz poza nimi stanowiły system obserwacyjno – pomiarowy, z wzajemną kontrolą i porównywaniem otrzymanych wyników. Czujniki były rozmieszczone na wielu polach. Zwiększało to szanse, że na któreś z nich zadziałają siły występujące podczas tworzenia piktogramów. I tak się właśnie stało !
Czujniki na jednym z pól, chociaż nie znalazły się bezpośrednio w kręgach piktogramu, to były bardzo blisko i zarejestrowały silne zakłócenia elektromagnetyczne.
- Jakiego rodzaju promieniowania można uznać za prawdopodobnie odpowiedzialne za powstawanie piktogramów ?
Przekonuje mnie hipoteza przedstawiana przez Nancy Talbot i innych badaczy, że główną rolę może odgrywać tu promieniowanie mikrofalowe. Dowody, w postaci zdjęć rozdętych i popękanych kolanek na źdźbłach zbóż, są bardzo przekonujące. Przyznajmy jednak, że nie zawsze one występują. Na przykład w Wylatowie, w 2004 roku, takich uszkodzeń nie spotkałem. Szkoda, bo miałem wielką ochotę zobaczyć to na własne oczy i być może dojrzeć jeszcze jakieś szczegóły. Zamiast tego miałem okazję oglądać nietypowe uszkodzenia drobnych roślin zielnych rosnących w zbożu ( fiołek polny, przytulia czepna itp).
Papier fotograficzny prześwietlony z kręgu

- Wyniki badania przeprowadzone w Wylatowie w słynnej już formacji 30 kręgów, jakie pojawiły się 10 lipca dowodziły, że wiązki promieniowania musiały zadziałać dosłownie na każdy pojedynczy kłos zboża. Czy mógłby pan nieco przybliżyć tę hipotezę ?
Delikatne liście wspomnianych przed chwilą „chwastów” zawierają dużo wody i są z pewnością bardziej wrażliwe na promieniowanie mikrofalowe niż twarde i nieco już podeschnięte źdźbła pszenicy. Otóż na liściach i niektórych łodygach w/w roślin były widoczne miejscowe zaschnięcia wielkości od kilku do kilkunastu milimetrów. A inne części tych samych roślin były żywe. Stąd roboczy wniosek, że energia (prawdopodobnie) mikrofalowa odpowiedzialna za powstałe uszkodzenia, działała miejscowo, prawie punktowo, wiązkami, które miały trafić … No właśnie: w co miały trafić ? Sądzę, że w źdźbła zbóż, no i chyba trafiały, ale gdy na linii „strzału” znalazła się jakaś inna niepozorna łodyżka, lub listek, to też mu się dostało… Pociągnijmy nieco dalej wnioskowanie w tej hipotezie. To, że na źdźbłach pszenicy nie było miejsc ciemniejszych, nazywanych już czasem „przypaleniami” może świadczyć o tym, że TWÓRCY piktogramu dobrali (wyliczyli ?) jej ilość bardzo dokładnie. Żadnych nadmiarowych, niepotrzebnych efektów, żadnego marnowania energii !
Przecież im nie chodzi chyba o to, żebyśmy zachwycali się popękanymi, przegrzanymi kolankami na źdźbłach, prawda ? Chodziło im o położenie zboża. Po co ? Tego już nie wiemy, ale to być może już tylko kwestia czasu ! Z drugiej strony, powinniśmy sobie powiedzieć to jasno - samo promieniowanie mikrofalowe nie wystarczy do położenia zboża. Nawet takie ściśle ukierunkowane i nawet tak mocne, że powodujące miejscowe przegrzanie tkanek miękkich. Tu potrzebny jest jeszcze jeden czynnik. Czynnik „mechaniczny” bądź „grawitacyjny”. Przysłowiowa deska i sznurek nie wchodzą w rachubę
Promieniowanie mikrofalowe nie jest jedynym dziwnym czynnikiem, który „pojawił” się w otoczeniu piktogramu i który zarejestrowały moje czujniki. Mówię tu o promieniowaniu rentgenowskim. Ono jednak ,według naszej wiedzy, nie spowoduje mechanicznych efektów kładzenia zboża na polu. Rozważenie skutków jego działania może nas naprowadzić na trop prawdziwych intencji TWÓRCÓW piktogramów.
- Pojawiające się w blisko 70 krajach na świecie, od niespełna 50 lat, piktogramy, to jedna z niewątpliwie największych zagadek naszych czasów. Na przestrzeni wielu lat narosło już wiele hipotez i teorii, próbujących wyjaśnić ich pochodzenie, począwszy od UFO, a skończywszy na nieznanych nauce siłach natury. Czy zdaniem pan istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie ? Racjonalnym jest to, co w zamiarach twórcy ma właśnie jakieś „racje”, czyli uzasadnienie, powody itp. Pomimo upływu kilkudziesięciu lat i udokumentowaniu tysięcy piktogramów nie możemy dopatrzeć się w nich jakiegoś przesłania, jakiejś treści.
Owszem są cząstkowe spostrzeżenia podobieństw geometrycznych, nic z nich nie wynika.
Naczytawszy się w młodości literatury fantastyczno- naukowej, porównam naszą sytuację do inteligentnych mrówek, które pewnego dnia znalazły w swoim lesie kilka dziwnych obiektów ze znanego sobie (celuloza), ale jednak obcego materiału. Obiektów pokrytych geometrycznymi znakami o różnej wielkości. Znaki te były bardzo dokładnie wykonane, niektóre powtarzały się. Mrówki długo głowiły się oraz analizowały kąty, wymiary tajemniczych znaków na … kilku strzępkach gazety rozrzuconych po lesie przez niedbałych turystów…
Powyższa historyjka - oczywiście niezbyt ścisła w szczegółach - ma tylko za zadanie oddać pewien klimat dystansu, który jest potrzebny, by spoza kątów, łuków i wymiarów piktogramów zobaczyć właściwy sens i treść tego co się na tych polach dzieje. Niewątpliwie w przypadku piktogramów mamy do czynienia z jakimś celowym, intencjonalnym działaniem.
Moja robocza hipoteza jest następująca: piktogramy, pojedyncze koła lub znaki to jakieś graficzne oznaczenia, ułatwiające dokumentację właściwych poczynań. Otóż opierając się na wynikach zarejestrowanych przez opisane wyżej „czujniki UFO” mogę stwierdzić, że na dużym obszarze, znacznie większym niż pole z piktogramem, pojawiło się promieniowanie rentgenowskie. Najprawdopodobniej było ono z zakresu tzw. miękkiego promieniowania rentgenowskiego. Niech nie zwiedzie nas ta nazwa ! Właśnie to promieniowanie, w odróżnieniu od tzw. „twardego” , jest bardzo mocno pochłaniane przez tkanki żywe, a zwłaszcza przez DNA, czyli genetyczny materiał informacyjny… W stosunku do zboża, na które promieniowanie to działa na polach z piktogramami jest to NAJBARDZIEJ ODPOWIEDNI moment do wywołania zmian genetycznych w dojrzewających ziarnach.
Badania Adama Piekuta z Mogilna, który obserwował wzrost roślin wyrosłych z nasion z piktogramów i spoza nich potwierdzają prawdziwość tej hipotezy. Autor ten udowodnił, że istnieją statystycznie istotne ( !!! ) różnice we wzroście i niektórych innych parametrach badanych próbek zbóż.
Eksperyment z kiełkami roślin z piktrogramu

No cóż promieniowanie to podziałało nie tylko na zboże. Jakie będą tego skutki być może dowiemy się dopiero za wiele, wiele lat.
- Podczas wizyty w Wylatowie był pan świadkiem wraz ze swoim synem przelotu dyskoidalnego obiektu. Jak pan może wytłumaczyć tę obserwację jako osoba reprezentująca środowisko naukowe ?
Tak jak każda inna osoba, która ma odwagę mówić prawdę o tym co widziała oraz nie boi się ośmieszenia. Fakt przynależności do środowiska naukowego może niektórym wydawać się przeszkodą - bo o ironio losu ! - środowisko to jest często nadmiernie krytyczne i zachowawcze. Gdy jednak widzi się przysłowiową żyrafę, trzeba po prostu powiedzieć - a jednak takie zwierzę istnieje !!!
- Nie budzi najmniejszej wątpliwości fakt, że głębsze poznanie i zrozumienie natury zjawiska agrosymboli jest możliwe jedynie po przez zainteresowanie nim środowiska nauki, dysponującego profesjonalnym instrumentarium badawczym. Czy podczas kolejnej akcji badawczej w Wylatowie CKU zaangażuje jakiś naukowców ? I jak sprawa przedstawia się ze sponsoringiem tego kosztownego przedsięwzięcia ?
Nikt tu nie będzie „angażował” jakichś naukowców. Jeśli sami zechcą zająć się tym fenomenem, to do Wylatowa trafią. To sprawa indywidualna poszczególnych osób – badaczy, a nie instytutów naukowych czy uczelni. Tam jest „ gospodarka planowa', harmonogramy, kosztorysy, sprawozdania: kwartalne oraz roczne itd., itp…
Co się zaś tyczy ,,sponsoringu”, który niewątpliwie wiąże się z biznesem lub reklamą, również zaistnieje, bo jest w pewnym zakresie pożyteczny i pomocny. Prawdziwe koszty przedsięwzięć badawczych ponoszą jednak zwykle badacze ze swoich prywatnych kieszeni.
- Dziękuje serdecznie za rozmowę.
Wywiadu specjalnie dla Czasu Tajemnic dr. Jan Szymański udzielił 15 maja 2005 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz