sobota, 23 października 2021

Latający spodek nad Świnoujściem (marzec 2011/2012 r.) i zmieniona rzeczywistość

Wczesną wiosną 2011 lub 2012 roku pewien mieszkaniec Świnoujścia zaobserwował z balkonu swojego mieszkania owalny obiekt, który na początku obserwacji zdawał się być burzową chmurą. Obiekt obserwowany był przez kilka minut. W tym czasie zbliżył się do świadka na odległość ok 200 metrów, następnie przybrał postać klasycznego spodka z kopułką i zawisł nad jedną z głównych ulic w centrum miasta. Obserwacji towarzyszyła „przeraźliwa cisza” oraz mroczna „wizja” opustoszałego miasta „jak po wybuchu nuklearnym”.


Autor: Marcin Stachurski

O niniejszym zdarzeniu zostałem poinformowany 19 czerwca br. przez Marka Sęka (Radio Paranormalium), który jako pierwszy nawiązał kontakt ze świadkiem zdarzenia i przesłał pocztą elektroniczną następującą informację:

Świadek między godziną 13:00 a 14:00 przebywał na balkonie swojego mieszkania przy ul. Kujawskiej. Niebo było czyste, błękitne. Nagle, od  strony Niemiec, słuchacz zauważył coś co wyglądało jak deszczowa chmura. Obiekt zaczął się przybliżać w kierunku jego osiedla i zawisł nad ul. 11 Listopada. Obiekt stopniowo zmieniał kształt, początkowo wyglądał jak chmura, z czasem przybrał kształt i wygląd metalicznie połyskującego spodka. W momencie, gdy obiekt znalazł się na terenie osiedla, wszystko wokół stopniowo zamarło - co przywodzi na myśl tzw. "czynnik Oz". Cisza, nikogo i niczego nie słychać, świadek porównał to do ciszy "jak po wojnie nuklearnej". Spodek pozostawał nad ulicą 11 Listopada, wyglądając przy tym, jak gdyby  opierał się na jakimś "połączeniu" czy "nóżce". Słuchacz w czasie obserwacji kilkukrotnie opuszczał balkon i na niego wracał, zrobił to siedmiokrotnie. Zastanawiał się czy nie zawołać mamy przebywającej w pokoju obok, jednak z jakiegoś powodu tego nie zrobił. Zdarzenie trwało ok. 5-7 minut, po czym obiekt tak po prostu znikł, jak gdyby rozpłynął się w powietrzu. Wówczas wszystko wróciło do normy”.

Następnie sprawa została przekazana mnie do przeprowadzenia dokumentacji ufologicznej, co też niezwłocznie uczyniłem. Pierwszy raz ze świadkiem obserwacji skontaktowałem się 1 lipca br. Wkrótce potem ze świadkiem zdarzenia odbyłem jeszcze kilka kolejnych rozmów telefonicznych. Z ustalonych informacji wiadomo, że obserwacja została dokonana przez 44/45-letniego wówczas mężczyznę w Świnoujściu, z balkonu mieszkania mieszczącego się na czwartym piętrze bloku, leżącego wzdłuż jednej z głównych ulic w centrum miasta. Okna mieszkania świadka wraz z balkonem wychodzą na ul. 11 Listopada. Widok z tej strony bloku skierowany jest w kierunku zachodnim, gdzie w oddali widać niemieckie miasto Ahlbeck, które jak wiadomo graniczy ze Świnoujściem i oddalone jest w linii prostej ok 5 km (liczone z centrum do centrum miasta). Zdarzenie rozegrało się za dnia, wczesną wiosną 2011 lub 2012 roku, w połowie lub pod koniec marca, gdyż świadek pamięta, że nie było wtedy jeszcze widać liści na drzewach etc. Była to najprawdopodobniej niedziela, gdyż tego dnia mężczyzna miał dzień wolny od pracy (zdarzało się, że świadek chodził do pracy także w soboty) i przebywał na balkonie swojego mieszkania, wykorzystując sprzyjającą pogodę do relaksu na świeżym powietrzu. Panujące w tym dniu warunki pogodowe zostały określone przez świadka jako: „To był ładny, wiosenny dzień, błękitne niebo, nawet żadnego jasnego obłoczka nie było, dokładnie czyste niebo. Była piękna pogoda”. Wówczas w mieszkaniu, w innym pokoju znajdowała się jeszcze mama świadka, która była schorowaną osobą w podeszłym już wieku. Było pomiędzy godziną 13 a 14-tą. Mężczyzna siedział w fotelu, gdy nagle na bezchmurnym niebie dostrzegł w oddali „coś”, co w pierwszej chwili sprawiało wrażenie być deszczową chmurą. „Chmura” płynęła z kierunku zachodniego, lecz świadek nie był w stanie określić, czy w momencie zauważenia znajdowała się ona jeszcze po stronie niemieckiej, czy była to już strona polska (warto dodać, że odległość od bloku, z którego dokonano obserwacji do granicy polsko – niemieckiej wynosi ok 2,5 km - zmierzone za pomocą Google Mapy w kierunku skąd nadlatywało zjawisko – przypis M.S.). Świadek od razu się tym zainteresował, gdyż wydało mu się to dziwne, skąd przy tak dobrej pogodzie nagle na błękitnym niebie wzięła się pojedyncza, deszczowa chmura. Zaciekawiony widokiem mężczyzna co jakiś czas zerkał na „chmurę”, która powoli, w linii prostej płynęła po niebie na pewnej wysokości. Z daleka zjawisko miało wygląd klasycznej, ciemnej, deszczowej i owalnej chmury jednak o nieregularnym do końca kształcie, przez którą nie był widoczny prześwit. W tym samym czasie na osiedlu odbywał się normalny ruch uliczny, samochody poruszały po ulicy, ludzie spacerowali chodnikami i jeszcze nic nie wskazywało, na to, co za kilka chwil się wydarzy. Mężczyzna zaś cały czas dokładnie widział jak zjawisko powoli przesuwało się po niebie, obniżając pułap swojego lotu. Gdy obiekt był już coraz bliżej i niżej odcinał się już wówczas wyraźnie czarny „spód” zjawiska.

 


Trajektoria lotu oraz wygląd obiektu podczas pierwszej fazy obserwacji (widok z miejsca obserwacji).

 

W pewnym momencie zjawisko doleciało nad ulicę 11 Listopada i następnie podążało wzdłuż niej w kierunku świadka. Obiekt na tyle obniżył lot i doleciał blisko świadka, iż mężczyzna uświadomił sobie, że ma do czynienia z materialnym obiektem, który nie może być chmurą, za którą jego początkowo brał. W ten czas obiekt miał już regularny, owalny kształt i znajdował się nad sąsiadującym z blokiem świadka innym czteropiętrowym blokiem, który wg pomiarów zrobionych za pomocą Google Mapy, oddalony jest ok 170 metrów od miejsca, z którego dokonano obserwacji. Obiekt znajdował się na takiej wysokości (i przez świadka obserwowany był pod takim kątem), że mężczyzna widział tylko jego spód, który miał czarny kolor i sprawiał wrażenie fizycznego obiektu. Ponadto świadek zauważył, że z jednej strony obiektu odstaje pewien element konstrukcyjny określony jako: „Taki, jakby ogonek, stópka lub łącznik, trudno jest mi to określić”. Odstający element stykał się/wychodził z obiektu ku dołowi z prawej strony i: „Nie był zbytnio długi”. Z początku był szerszy i zwężał się ku dołowi w jakby szpic. Świadek jest pewien, że nie był to np. żaden snop światła tylko wystający element, który również był ciemnego koloru i wyglądał  jakby był wykonany z takiego samego materiału jak spód obiektu. Oprócz tego mężczyzna nie zauważył aby obiekt został oświetlony przez słońce, lub by odbijały się od niego promienie słoneczne etc. Tę fazę obserwacji świadek opisał następującymi słowami:

„Zaobserwowałem, że jest to fizyczny obiekt gdy już widziałem ten ogonek od spodu. To było już wtedy tak w miarę nisko, że zrozumiałem że to nie chmura, że to jest jakiś obiekt, bo zauważyłem ten ogonek taki niby to stópka lub łącznik. To już wiedziałem że to już jest coś nie tak, i wiadomo było już, że to nie jest chmura i było to już wtedy praktycznie nad tym blokiem, ale trudno mi to ocenić czy to było 30 metrów czy 50 metrów, ale wiadomo było, że to było już blisko i na tak niskiej wysokości, że to nie była chmura. Wtedy widziałem tylko owalny, ciemny spód o fizycznym wyglądzie. To ciemne, nie widziałem żeby to był metalik, tylko ciemny kolor, trudno mi powiedzieć bardziej w czarny kolor, nie jakiś tam granat tylko bardziej w czarny kolor. Wyglądało to nie jak chmura tylko jako coś fizycznego. W momencie gdy obiekt się zbliżał nie zostawiał za sobą żadnych smug, dymu itd było cichutko, leciał w moim kierunku bez żadnych odgłosów, żadnych świateł, nic”.

 


 Trajektoria lotu oraz wygląd obiektu podczas drugiej fazy obserwacji (widok z miejsca obserwacji).

 

Następnie obiekt znad bloku przesunął się trochę na lewo, obniżając lot do wysokości drugiego piętra bloku i zawisł nad ulicą w odległości określonej na ok 120 metrów (pomiary zrobione za pomocą Google Mapy wykazały że może chodzić nawet o odległość bliską 200 m – przyp. M.S.).   Obiekt zawisł nad jezdnią, pomiędzy latarniami ulicznymi, naprzeciwko „domku”, mieszczącego się tuż przy samej ulicy. Dopiero w tym momencie świadek uświadomił sobie, że obiekt jest w kształcie klasycznego spodka z kopułką. W tej fazie obserwacji świadek widział jego górną powierzchnię i zauważony chwilę wcześniej czarny spód obiektu wraz z „ogonkiem” nie był już widoczny. Obserwowany z góry obiekt był białej barwy. Wg słów świadka: Był on nie wysoki, był bardziej taki spłaszczony i była mała, króciutka kopułka pośrodku obiektu. Mógł mieć może 1-1,20 metra wysokości. To był owal. Szerokością nie zajmował całej drogi i mógł mieć ok 8-10 metrów średnicy. Bardziej to był taki biały kolor, trudno mi ocenić czy to był metalik, nie wiem czy to był srebrny, bardziej biały niż srebrny. Był to fizyczny, materialny obiekt, wierzch jego był w kolorze białym. Był takiego koloru i nie wydawał żadnych świateł”.

Widoczny z góry obiekt wydawał się być mniejszej średnicy, niż w chwili gdy wisiał nad blokiem, kiedy to świadek widział go od spodniej strony, i jak to świadek określił: „Może to była jakaś sonda, bo jeśli były tam w środku istoty, to musiały być nie wysokie albo mieć wygodne fotele”.

Od obiektu w kierunku „domku” znajdującego się przy ulicy (dokładnie jest to niewysoki, dwukondygnacyjny budynek mieszczący różne lokale usługowe – przyp. M.S.) szły smugi - promienie, podobne do promieni słonecznych, które objęły jego swym zasięgiem, co zostało opisane słowami:

„Jak obiekt wisiał po środku ulicy, równo z latarniami ulicznymi i równo z tym domkiem, to od niego szły takie smugi – promienie na ten domek. Wyglądało to na takie smugi - promienie jakie słońce wydaje. Kolorystycznie były takie jak to tło, w kolorze słonecznym, tylko było odznaczone jako takie żółte smugi - cienie jakie nieraz można od słońca zaobserwować. To nie były smugi od słońca, tylko od obiektu szły na pewno. Było ich kilka, szły w jednym kierunku i to jakby się tak rozchodziło, było ich może z 3-5 tych smug, i to wszystko tak wyglądało jakby oni ten domek obserwowali, jakby się tam z tego obiektu wpatrywali w te okna lub przez nie zaglądali do tego domku”.

 


Wygląd obiektu podczas trzeciej fazy obserwacji.

 

Zdziwiony widokiem świadek chciał zawołać swoją mamę, która znajdowała się w innym pokoju, lecz gdy tylko wszedł do mieszkania od razu powracał na balkon kontynuując obserwację. W pewnej chwili, gdy mężczyzna za pierwszym lub drugim razem powrócił na balkon, na moment odwrócił wzrok od obiektu na ulicę biegnącą wzdłuż bloku i podążył wzrokiem za ostatnim samochodem jadącym ul. 11 Listopada w kierunku dzielnicy nadmorskiej. Gdy jadący samochód schował się za sąsiednim blokiem i znikł już świadkowi z pola widzenia „Nagle zrobiło się tak jak zaćmienie słońca”. Świadek spojrzał na słońce, które znajdowało się w południowej części nieba, ale zauważył, że: „Nie ma żadnego zaćmienia słońca”. Słońce było na niebie w całej swej okazałości, zaś cała okolica i niebo zostało spowite żółtym tłem: „Słońce świeciło całą pełnią niczym nie przesłonięte, było całe żółte tło, nie błękit, tylko całe niebo żółte, słońce świeciło, ale było zlane z tym tłem”. W tym samym czasie zamarł cały ruch uliczny, nie było widać żadnego poruszającego się człowieka na chodniku, ani jadących samochodów po jezdni.

Ponadto obserwacji towarzyszyła „przerażająca cisza” znana w ufologii jako tzw „Czynnik Oz” oraz zmiana rzeczywistości, którą obrazowała „wizja” opustoszałego miasta, co świadek opisał w następujący sposób:

„Ja zdębiałem na widok obiektu, wchodziłem do pokoju i z powrotem wychodziłem na ten balkon, tak chyba z 5-7 razy, można powiedzieć że jedną nogą byłem na balkonie, jedną w pokoju. To wszystko się już w tej ciszy działo. I chciałem tą mamę zawołać, ale jak wchodziłem do tego mieszkania, to też taka ogromna cisza, też tej obecności mamy jakbym nie słyszał, jakby tej mamy nie było w mieszkaniu. Takie miałem wrażenia jakby wszystko zamarło, nawet w mieszkaniu. Moja mama w tym czasie była w innym pokoju, nie zaglądałem wtedy do tego pokoju gdzie mama siedziała, ale jak później spojrzałem na mamę, to normalnie siedziała na tapczanie, nie oglądała tv, ani nie słuchała radia. Ale normalnie jak ta ulica zamarła, to taka przeraźliwa cisza w mieszkaniu była, jakby to zjawisko wyłączyło wszystko wokół” (…).

„Przy moim bloku, po drugiej stronie są dwa wieżowce, duże szerokie 10/11-o piętrowe wieżowce, i po drugiej stronie też taki sam wieżowiec może trochę mniejszy. I wtedy jak ta ulica zamarła, normalnie jakby tam nikogo nie było w tych wieżowcach, okna wszędzie pozamykane były, te tło wszędzie tak odbijało się w tych szybach, ten obraz normalnie wyglądał jak po wojnie nuklearnej, jakby żadnego człowieka nie było i tylko ja na tym balkonie. Całe żółte tło było na całym niebie. To tło odbijało się od tego nieba, takie pomarańczowe i taka przeraźliwa cisza, nikogo nie było na ulicy i te bloki jakby tam nikogo nie było w tych mieszkaniach. Cała ulica zamarła, nie było ani jednego człowieka, żadnego samochodu, przez te parę minut, trudno mi to określić czy to było 5-7 minut, nikt żaden samochód nie przejechał, żaden człowiek nie przeszedł, i nikogo nawet w oknach nie było, a są tam setki okien, a nikogo w nich nie było, jakby nikt nie mieszkał w tych wieżowcach naprzeciwko. A to jest marzec, to nie jest lato wiec ludzie w domach odpoczywają. Wiadomo też, że w niedzielę godzina 14 jacyś ludzie zawsze też się poruszali i te ulice są tak bardziej oblegane, bo ci turyści też są. Żadnych odgłosów miasta, ani szczekającego pieska, żadnego ptaszka jak mewy czy gołębie zawsze latają, nikogo nie było, nawet muchy. Nie było żadnego zapachu dochodzącego od zjawiska. Tylko taka przerażająca cisza, jak ja sam bym był tylko na tej Ziemi (…).

Ta wizja opustoszałego miasta była już w chwili gdy spodek wisiał na równo z tymi latarniami. Bloki wyglądały normalnie tak jak wyglądają, tylko że były w tym żółtym tle, tylko że tam nikt nie patrzył przez te okna, tak jakby tam w ogóle żadnego życia nie było, cisza. To nie wyglądało jak miasto po wojnie, nie miało zniszczonych budynków, tylko jako opuszczone, opustoszałe miasto jak np. Czarnobyl, jakby ludzie poumierali i nikt nie żył. Opuszczone miasto i przerażająca cisza, a ja sam na tym balkonie. Niebo wpadało w żółte tło, razem te okna się zlały w żółte tło, jakby to była jakaś wizja miasta po wybuchu atomowym, ale grzyba atomowego nie było. Jakby całe miasto umarłe było i tylko ja na tym balkonie”.

Wiemy, że świadek podczas „zmiany rzeczywistości” zdecydował się kilkukrotnie opuścić balkon i wejść do mieszkania, lecz za każdym razem wstrzymywał się od zawołania swojej mamy i powracał na balkon. Jest to dość znamienny szczegół zdarzenia, gdyż często się zdarza, że świadkowie, którzy w trakcie bliskich spotkań z NOL doznają jakiejś „wizji”,  są w tym czasie jakby „sparaliżowani” lub w „letargu”, nie mogą się poruszać i wykonywać żadnych ruchów, ani wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa. W omawianym przypadku świadek był w pełni świadomy i mógł bez problemu wykonywać czynności ruchowe, jednak ostatecznie nie zdecydował się zawołać swojej mamy, gdyż prawdopodobnie podświadomie obawiał się o zdrowie i tak już mocno schorowanej kobiety. Świadek swoje obawy uzasadnił w następujący sposób:

„Ja się przestraszyłem i tej mamy nie zawołałem, ja się bałem bo nie wiem co to za zjawisko, czy jakieś promieniowanie było czy coś, człowiek nie zna i się boi, bo to jakiś obcy obiekt. Ja się tam nawet o siebie bałem. Może w szoku nie byłem, ale też się bałem żeby mamę zawołać, mogłem jakieś znaki dać „przylećcie bliżej czy coś”, ale taką obawę czułem, że czasem mogą mi coś zrobić. To było i ciekawość i strach, i nie wiedziałem co zrobić, normalnie zgłupiałem. Normalnie się poruszałem tylko jak ta ulica zamarła, ja się bałem i okulary tak poprawiałem żeby lepiej widzieć i wszystko widziałem, że to jest spodek. Normalnie się szczypałem, zasnąć nie zasnąłem, bo ja długo nie śpię, nie jestem jakimś tam śpiochem żebym tam zasnął czy coś, tylko miałem taką rzeczywistość. To gdzieś mogło trwać 5 góra 7 minut, więcej to nie mogło trwać. Ale ja nie wiem, czy ten czas się zatrzymał, bo nie sprawdzałem. Człowiek nie wiedział co ma robić. Później żałowałem nawet, że zdjęcia nie zrobiłem czy coś, bo mógłbym mieć jakiś dowód”.

Świadek za piątym lub siódmym razem, gdy powrócił z mieszkania na balkon spostrzegł, że wszystko wróciło do rzeczywistości sprzed „wizji” opuszczonego miasta. Na dworze powróciło światło dzienne i na osiedlu od nowa odbywał się normalny ruch uliczny. Mężczyzna spojrzał w kierunku skrzyżowania, gdzie jeszcze  chwilę wcześniej widział unoszący się nad drogą spodek, ale obiektu już tam nie było. Następnie świadek rozejrzał się po okolicy i zauważył, że nad blokiem, nad którym wisiał obiekt w chwili gdy przez mężczyznę widziany był jako „czarny spód z odstającym ogonkiem” znajduje się smuga – obłoczek, określony przez mężczyznę: „Jakby ślad po obiekcie” - oddajmy świadkowi ponownie głos:

„Jak już wszedłem za tym piątym, czy siódmym razem na ten balkon, to zjawisko znikło, powróciło już światło dzienne, na niebie błękit się zrobił, już normalnie ruch przywrócony został, samochody zaczęły jeździć, ludzie zaczęli chodzić po chodniku. Najpierw spojrzałem w tym kierunku gdzie to wisiało nad tą ulicą, czy spodek nadal tam wisi, ale tego spodka już nie było w tym miejscu. Ja tak jeszcze patrzę ruch uliczny wszystko jest tak normalnie, patrzę spodka już nie ma, ale zaobserwowałem, że nad tym blokiem, nad którym obiekt stał naprzeciwko mojego bloku po drugiej stronie skrzyżowania, zobaczyłem taki jakby obłoczek, albo bardziej smugę. Niebo było czyściutkie, a tu jakby chmurka znikąd czy coś, takie jakby zamazane, jakby się to zamieniło w to i znikło, tak jakby po nim ślad został. Jakby w jakąś dziurę np. czarną dziurę lub w inny wymiar wszedł albo jakby zakumulował się w ten sposób i ten obiekt gdzieś przeniknął. Ten obłoczek nie był w miejscu, w którym wisiał spodek, tylko był nad dachem sąsiedniego bloku. Wcześniej nie było w tym miejscu tego obłoczka, niebo było czyściutkie. Po około minuty czasu obłoczek całkowicie rozpłynął się”. 

 


Świnoujście – widok z góry oraz trajektoria lotu obiektu (za: Google Mapy).

 

Zaraz po skończonej obserwacji świadek miał myśli by opowiedzieć swojej mamie o przeżytym zdarzeniu, ale ostatecznie z obawy, że nikt mu nie uwierzy wstrzymał się od opowiedzenia o tym komukolwiek. Przez kilka kolejnych dni rozmyślał trochę nt. zdarzenia, którego był uczestnikiem, lecz z czasem pochłonięty wykonywaniem codziennych obowiązków oraz opieką na chorą mamą przestał rozpamiętywać o swoim doświadczeniu z Nieznanym. Dopiero po upływie kilku lat, z biegiem czasu poczuł silną chęć podzielnie się z innymi swoją obserwacją:

„Chciałem się podzielić tym z takimi osobami co się tym interesują bo sam jestem ciekaw co to naprawdę było, co mi się wydarzyło. Co to było za zjawisko? Jak ja to zaobserwowałem w ten dzień, to ja byłem w szoku, zdębiałem, i mamie nie powiedziałem, bo się bałem że pomyśli że z synem jest coś nie tak, bo by mi nie uwierzyła i powiedziała by jeszcze no wariat czy zwariował czy coś. Te pierwsze trzy dni to sobie tak do siebie powiedziałem: „No trudno żyjemy tutaj na ziemi, musimy żyć, że coś lub ktoś oprócz nas we wszechświecie jest”. Na początku obserwacji nie wiedziałem jeszcze, że to jest jakiejś obcej cywilizacji, tylko myślałem że to może jest coś wojska no nie. Ale jak ta ulica zamarła, jak to wszystko, jak ten spodek już wisiał to wiadomo, że to już nie z naszej Ziemi. Nikomu nic o tym nie mówiłem, nawet z najbliższą rodziną się tym nie podzieliłem. A że mieszkałem tylko z mamą, później wiadomo obowiązki, praca, mamą się musiałem zajmować, bo była osobą niepełnosprawną. Trochę się ciekawiłem tymi sprawami, ale póki sam nie zobaczyłem, to tak człowiek wierzył – nie wierzył. I ja to trzymałem kilka lat w sobie i na jakiś czas mi to nawet wyleciało z głowy. No i po jakimś czasie, mama już nie żyła od dawna, zmarła na następny rok, lub dwa lata po tej obserwacji, i przyszło mi na myśl, aby się podzielić tym z najbliższymi osobami, ze znajomymi itd. Człowiek jest coraz starszy, też nie wiadomo ile będzie żył, więc chciałem się z tym podzielić z wieloma osobami, żeby mieć nie tylko dla siebie tą tajemnicę. I mówię podzielę się z tym innymi, bo nawet w pracy opowiadam o tym to patrzą na mnie jak na wariata, jak to ludzie niektórzy słuchają i tak oczy zrobią, niektórzy mi wierzą a niektórzy się podśmiechują. Podobnie rodzina, jedni mi wierzą inni się tylko uśmiechają. Ja nie miałem również odwagi iść tam do tego domku, zapytać czy coś widzieli, bo to tyle lat minęło już. Może nic nie widzieli i jeszcze powiedzą wariat jakiś. I teraz ta pandemia, tak widzę, że to wszystko zmierza ku jakiejś katastrofie, jakiejś wojnie, nie wiem”.

 


Plan sytuacyjny – widok z góry (za: Google Mapy)

 

W uzupełnieniu do powyższych informacji wiadomo, że w trakcie zdarzenia widoczne było słońce, które znajdowało się po południowej stronie nieba i ustawione było w podobnej linii/wysokości co obiekt podczas pierwszej fazy obserwacji. Warunki atmosferyczne tego dnia były idealne, bezwietrznie, niebo było czyste. Zjawisko poruszało się z kierunku południowego zachodu i płynęło na wschód. Obserwowany był jeden obiekt, który w momencie zauważenia szedł w linii prostej po niebie na wysokości kątowej określonej przez mężczyznę jako 30 stopni, niższej niż pułap chmur i stopniowo obniżał swój lot. Gdy obiekt znalazł się już nad ul. 11 Listopada zmienił kierunek lotu i następnie płynął wzdłuż ulicy. Przez całą obserwacje obiekt nie chował się za żadną przeszkodą terenową i pozostawał w polu widzenia świadka. Świadek szacuje, że od momentu gdy zauważył „chmurę”, aż do chwili gdy stała się ona klasycznym spodkiem minęło parę, może ok 10-u minut. Natomiast odkąd nastała „cisza” oraz „wizja” mogło upłynąć 5-7 minut. Możemy zatem przyjąć, że całe zdarzenie zamyka się w czasie +/- 15-tu minut. Wiadomo także, że obiekt nie dotykał ziemi, tylko unosił się nad jezdnią, na wysokości latarń ulicznych, które sięgają drugiego piętra bloku mieszkalnego. Przed obserwacją i zaraz po był „spokój” na niebie, nie przelatywał żaden samolot lub helikopter. Nie było także żadnego zapachu dochodzącego od zjawiska. Ponadto mężczyzna nie odczuł na sobie żadnego podmuchu wiatru, mrowienia, lub innego oddziaływania obiektu. Nie stwierdzono także żadnych zakłóceń w pracy urządzeń elektrycznych, gdyż świadek nie pamięta, czy miał wtedy włączony tv itd. 

Brak innych świadków zdarzenia sugeruje, że powyższa obserwacja, a dokładnie jej końcowa faza („wizja”, zmiana rzeczywistości) została dedykowana konkretnie tylko dla jednego świadka.

Na temat opisanej obserwacji odbyłem ze świadkiem zdarzenia kilka rozmów telefonicznych. Mężczyzna za każdym razem emocjonalnie przedstawiał tą samą wersję wydarzeń, zgodną ze stanem jego pamięci. Przekazane informacje pokrywają się również z relacją, którą świadek zdał Markowi Sękowi. Jedyne rozbieżności mogą dotyczyć podawanych na „oko” szacunkowych odległości od obserwatora do zjawiska.

Przeżycie świadka było także tematem 33 odcinka „Mówią świadkowie”, wyemitowanego 3 lipca 2021 roku na antenie Radia Paranormalium.   

Jeśli ktoś z Czytelników był świadkiem omawianego zdarzenia proszę o kontakt pod adresem email: msufoarch@interia.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wrocław, październik 2021

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz