W lipcu 1977 r. w niewielkiej
miejscowości Smogorzów Wielki dochodzi do spotkania z dyskoidalnym obiektem,
który ląduje za dnia przed 14 – letnią dziewczynką. Zdarzenia miało charakter
paranormalny i rozgrywało się w stanie zmienionej świadomości. Świadek w pewnym
momencie nawiązała telepatyczny kontakt i zaczęła układać myślami kolory
świateł na obiekcie.
Zdarzenie, które opisuje poniżej jest bardzo interesujące
pod wieloma względami. Po pierwsze, miało miejsce jeszcze w latach 70 – tych,
gdy bliskie spotkania z UFO wręcz mnożyły się na potęgę i dopiero co ruszające
ze swoją działalnością polskie organizacje ufologiczne miały – mówiąc krótko –
pełne ręce roboty. Jednak zdarzenie z Smogorzewa Wielkiego, niewielkiej wioski
położonej w woj. dolnośląskim, nie trafiło do polskich ufologów od razu. A po
drugie, przeplatające się tu elementy anomalne z fizycznymi, czynią z
niniejszego zdarzenia – można by rzec – klasyczny przypadek bliskiego spotkania
z UFO.
O sprawie tej dowiedziałem się od Irka Krokowskiego,
który znał osobiście świadka – Jolantę W., mieszkankę Wołowa i przekazał mi do
niej namiary telefoniczne. Z Joanną W. udało mi się odbyć dwie rozmowy w 2012 r.
W tym czasie Jolanta już od pewnego czasu leczyła się onkologicznie. W trakcie
naszych rozmów udało się – w miarę dokładnie – udokumentować przebieg jej
niezwykłej obserwacji. Byliśmy umówieni z Jolantą na wizję lokalną w miejscu
zdarzenia, jak tylko wróci ze szpitala, gdzie miała przejść kolejną operację.
Niestety już nie wróciła. Pozostała jedynie bardzo ciekawa relacja świadka,
która pokazuje jak zjawisko UFO wpływa na ludzką świadomość, gdyż w tym bliskim
spotkaniu mamy do czynienia z dość rzadkim zjawiskiem psychofizycznej
integracji świadka z obiektem. Przejdźmy więc do ogólnego opisu Joanny,
zarejestrowanego w rozmowie telefonicznej w 2012 r.
Ktoś naraz wyciszył
wszystkie głosy
,,Mieszkałam w tedy z rodzicami w miejscowości Smogorzów
Wielki. Dzisiaj jestem mieszkanką Wołowa. Chodziłam w tedy do podstawówki, to
mogła być siódma klasa może, a więc był rok 1977, lato. To akurat kojarzę, bo
byłam w tedy ubrana w letnią sukienkę i było na zewnątrz ciepło. Wieczór, około
20, ale słońce mocno świeciło, przypuszczam, więc, że to mógł być jeszcze
lipiec. Byłam sama w domu, rodzice gdzieś pojechali, już nie pamiętam, czy na
pole, czy do sąsiadów. Chodziłam po ogrodzie, gdy nagle poczułam, że wszystko
zamarło. Ale to była dosłownie chwila, jakby ktoś nacisnął przycisk i wyciszył
wszystkie odgłosy. Myślałam, że słuch straciłam i zaczęłam przecierać uczy, w
tym momencie zobaczyłam nadlatujący od strony zachodniej jakiś błyszczący
punkt. Taką kulę metaliczną, widziałam, jak odbijała słońce. Po chwili okazało
się, kiedy obiekt nadleciał w moją stronę, że to spodek. Było to takie
spłaszczone jajko a u góry miało małą kopułkę. Gdy lądował, wyciągnął swoje
nogi i na nich wylądował praktycznie tuż przede mną. Jak już się zbliżał, ja
zaczęłam cofać się do tyłu, gdy już stał na ziemi na swoich trzech nogach,
skryłam się za drzewa. Obiekt stał ode mnie może ze 20 metrów i był dość spory
– wielki jak autobus. Miał może z 10 metrów średnicy. Stałam tak i wpatrywałam
się, bo myślałam, że ktoś z obiektu wyjdzie, ale nie wyszedł. Było widać tylko
te migające światełka. Pojawiały się na obręczy obiektu i migały na przemian.
Jedno zapalało się, zaraz pojawiało się drugie. W pewnym momencie wydało mi się
to zabawne i w myślach zaczęłam zgadywać kolory. Mówiłam to teraz żółte i naraz
żółte pojawiało się na obiekcie. Jaki kolor nie wymyśliłam, taki się na
obiekcie pojawiał. Ale po paru minutach zaczęłam się już niepokoić. Poczułam
gorąco dobiegające z obiektu. W tedy spodek ruszył do góry. Uchodził do góry
chybocząc się na boki. Zakręcił wolno i bezdźwięczni dwa kółka w powietrzu nad
domem i odleciał w tym samym kierunku, w którym przyleciał”.
Wygląd obiektu wg. świadka |
Psychofizyczna łączność
Jola oczywiście opowiedziała o swoim przeżyciu rodzicom,
ale jej historia została przyjęta z niedowierzaniem. Pamiętała także, że
następnego dnia miała silną migrenę i prawie cały dzień spędziła w łóżku,
przeszło jej dopiero kolejnego dnia. Nie wiadomo, więc, czy ciepło, które
poczuła nie było jakimś promieniowaniem, jakie miało później negatywny wpływ na
jej zdrowie. Nie da się ukryć jednak, że wpływ zjawiska na świadka ewidentnie
tutaj wystąpił. Wątek zgadywania kolorów Jola rozwinęła w kolejnej rozmowie.
,,Kiedy obiekt stał na ziemi. Usłyszałam takie metaliczne
buczenie. Ale ten dźwięk nie był na zewnątrz, tylko w mojej głowie. Gdy
przyglądałam się światełkom migającym na obiekcie, zaczęłam je sama sobie
układać na tym obiekcie. To UFO rozumiało moje myśli i wrzucało takie kolory,
jak chciałam. A chyba przerobiłam na nim całą paletę kolorów, od jasnych po
ciemne. Trwało to tak przez 2 może trzy minuty”.
Brak śladów
Jak się okazuje, niedaleko miejsca zdarzenia znajduje się św. kapliczka. To nie pierwszy raz kiedy w takich miejscach obserwuje się dziwne zjawiska. W takich miejscach stawiano niegdyś kapliczki |
Warto uzupełnić powyższą wypowiedź tym, iż Jola stała
wówczas, jak zahipnotyzowana i czuła silną więź z tym obiektem. Jej myśli były
w jakiś niezrozumiały sposób wyłapywane przez obiekt i przekładały się na
prezentację kolorów, które świadek na żywo wymyślała. Zastanawiający jest tutaj
element narastającego buczenia w głowie Joanny, który poprzedził psychofizyczny
kontakt świadka z UFO. Być może buczenie było formą dostrajania się do
indywidualnych fal mózgowych świadka, by nawiązać z nią telepatyczną łączność.
Gdy do tego doszło, p. Jola była w stanie myślami układać dowolne kolory na
obiekcie i w dodatku umiejscawiać je w takich częściach obiektu, jak tylko
sobie tego życzyła. Ten osobliwy kontakt został naraz przerwany w wyniku,
najpierw narastającego ciepła, a później odlotu obiektu. Na to świadek – jak
twierdziła – nie miała już wpływu.
Mapa miejsca zdarzenia. Koło oznacza orientacyjne miejsce przyziemienia obiektu. Strzałka trajektorie lotu obiektu |
Nie wiemy, czy obiekt był fizyczną formą, która oddziaływała
na otoczenia i pozostawiła ślady. Jola nie udała się później w miejsce
przyziemienia obiektu. Nikt inny z domowników nie zwrócił też uwagi na jakieś
ślady po opowiedzianej historii świadka. Można więc domniemywać, że śladów w
istocie nie było, bo rzecz miała miejsce na terenie posesji Joli, więc na pewno
po tak pikantnej historii ktoś z rodziny poszedłby w to miejsce i jakieś ślady
odkrył. Nick takiego nie kojarzyła Jola po wielu latach od zdarzenia.
Nie wiele można dodać do tej sprawy. Główny świadek
zdarzenia już nie żyje. Nie udało się nam spotkać na miejscu zdarzenia –
choroba okazała się silniejsza. Nie sądzę, aby była to wymyślona historia.
Zwłaszcza, że Jola nie chwaliła się ze swojej historii. Oprócz rodziny i
wąskiego kręgu znajomych, nikt inny o tym nie wiedział. Dziś po latach możemy
powyższą historię traktować, jako ciekawostkę, sygnalizującą, że bliskie
spotkania z UFO w czasach PRL – u rozgrywały się w sposób iście anomalny i
intrygujący.
Wszystkich potencjalnych
świadków podobnych zdarzeń z terenu Dolnego Śląska i innych rejonów Polski
proszę o kontakt na maila: dam.trela@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz