poniedziałek, 19 lutego 2018

Lądowanie UFO w Smogorzowie Wielkim (lato 1977)


W lipcu 1977 r. w niewielkiej miejscowości Smogorzów Wielki dochodzi do spotkania z dyskoidalnym obiektem, który ląduje za dnia przed 14 – letnią dziewczynką. Zdarzenia miało charakter paranormalny i rozgrywało się w stanie zmienionej świadomości. Świadek w pewnym momencie nawiązała telepatyczny kontakt i zaczęła układać myślami kolory świateł na obiekcie.


Zdarzenie, które opisuje poniżej jest bardzo interesujące pod wieloma względami. Po pierwsze, miało miejsce jeszcze w latach 70 – tych, gdy bliskie spotkania z UFO wręcz mnożyły się na potęgę i dopiero co ruszające ze swoją działalnością polskie organizacje ufologiczne miały – mówiąc krótko – pełne ręce roboty. Jednak zdarzenie z Smogorzewa Wielkiego, niewielkiej wioski położonej w woj. dolnośląskim, nie trafiło do polskich ufologów od razu. A po drugie, przeplatające się tu elementy anomalne z fizycznymi, czynią z niniejszego zdarzenia – można by rzec – klasyczny przypadek bliskiego spotkania z UFO.

O sprawie tej dowiedziałem się od Irka Krokowskiego, który znał osobiście świadka – Jolantę W., mieszkankę Wołowa i przekazał mi do niej namiary telefoniczne. Z Joanną W. udało mi się odbyć dwie rozmowy w 2012 r. W tym czasie Jolanta już od pewnego czasu leczyła się onkologicznie. W trakcie naszych rozmów udało się – w miarę dokładnie – udokumentować przebieg jej niezwykłej obserwacji. Byliśmy umówieni z Jolantą na wizję lokalną w miejscu zdarzenia, jak tylko wróci ze szpitala, gdzie miała przejść kolejną operację. Niestety już nie wróciła. Pozostała jedynie bardzo ciekawa relacja świadka, która pokazuje jak zjawisko UFO wpływa na ludzką świadomość, gdyż w tym bliskim spotkaniu mamy do czynienia z dość rzadkim zjawiskiem psychofizycznej integracji świadka z obiektem. Przejdźmy więc do ogólnego opisu Joanny, zarejestrowanego w rozmowie telefonicznej w 2012 r.

Ktoś naraz wyciszył wszystkie głosy

,,Mieszkałam w tedy z rodzicami w miejscowości Smogorzów Wielki. Dzisiaj jestem mieszkanką Wołowa. Chodziłam w tedy do podstawówki, to mogła być siódma klasa może, a więc był rok 1977, lato. To akurat kojarzę, bo byłam w tedy ubrana w letnią sukienkę i było na zewnątrz ciepło. Wieczór, około 20, ale słońce mocno świeciło, przypuszczam, więc, że to mógł być jeszcze lipiec. Byłam sama w domu, rodzice gdzieś pojechali, już nie pamiętam, czy na pole, czy do sąsiadów. Chodziłam po ogrodzie, gdy nagle poczułam, że wszystko zamarło. Ale to była dosłownie chwila, jakby ktoś nacisnął przycisk i wyciszył wszystkie odgłosy. Myślałam, że słuch straciłam i zaczęłam przecierać uczy, w tym momencie zobaczyłam nadlatujący od strony zachodniej jakiś błyszczący punkt. Taką kulę metaliczną, widziałam, jak odbijała słońce. Po chwili okazało się, kiedy obiekt nadleciał w moją stronę, że to spodek. Było to takie spłaszczone jajko a u góry miało małą kopułkę. Gdy lądował, wyciągnął swoje nogi i na nich wylądował praktycznie tuż przede mną. Jak już się zbliżał, ja zaczęłam cofać się do tyłu, gdy już stał na ziemi na swoich trzech nogach, skryłam się za drzewa. Obiekt stał ode mnie może ze 20 metrów i był dość spory – wielki jak autobus. Miał może z 10 metrów średnicy. Stałam tak i wpatrywałam się, bo myślałam, że ktoś z obiektu wyjdzie, ale nie wyszedł. Było widać tylko te migające światełka. Pojawiały się na obręczy obiektu i migały na przemian. Jedno zapalało się, zaraz pojawiało się drugie. W pewnym momencie wydało mi się to zabawne i w myślach zaczęłam zgadywać kolory. Mówiłam to teraz żółte i naraz żółte pojawiało się na obiekcie. Jaki kolor nie wymyśliłam, taki się na obiekcie pojawiał. Ale po paru minutach zaczęłam się już niepokoić. Poczułam gorąco dobiegające z obiektu. W tedy spodek ruszył do góry. Uchodził do góry chybocząc się na boki. Zakręcił wolno i bezdźwięczni dwa kółka w powietrzu nad domem i odleciał w tym samym kierunku, w którym przyleciał”.

Wygląd obiektu wg. świadka


Psychofizyczna łączność

Jola oczywiście opowiedziała o swoim przeżyciu rodzicom, ale jej historia została przyjęta z niedowierzaniem. Pamiętała także, że następnego dnia miała silną migrenę i prawie cały dzień spędziła w łóżku, przeszło jej dopiero kolejnego dnia. Nie wiadomo, więc, czy ciepło, które poczuła nie było jakimś promieniowaniem, jakie miało później negatywny wpływ na jej zdrowie. Nie da się ukryć jednak, że wpływ zjawiska na świadka ewidentnie tutaj wystąpił. Wątek zgadywania kolorów Jola rozwinęła w kolejnej rozmowie.

,,Kiedy obiekt stał na ziemi. Usłyszałam takie metaliczne buczenie. Ale ten dźwięk nie był na zewnątrz, tylko w mojej głowie. Gdy przyglądałam się światełkom migającym na obiekcie, zaczęłam je sama sobie układać na tym obiekcie. To UFO rozumiało moje myśli i wrzucało takie kolory, jak chciałam. A chyba przerobiłam na nim całą paletę kolorów, od jasnych po ciemne. Trwało to tak przez 2 może trzy minuty”.

Brak śladów

Jak się okazuje, niedaleko miejsca zdarzenia znajduje się
św. kapliczka. To nie pierwszy raz kiedy w takich miejscach
obserwuje się dziwne zjawiska. W takich miejscach stawiano
niegdyś kapliczki
Warto uzupełnić powyższą wypowiedź tym, iż Jola stała wówczas, jak zahipnotyzowana i czuła silną więź z tym obiektem. Jej myśli były w jakiś niezrozumiały sposób wyłapywane przez obiekt i przekładały się na prezentację kolorów, które świadek na żywo wymyślała. Zastanawiający jest tutaj element narastającego buczenia w głowie Joanny, który poprzedził psychofizyczny kontakt świadka z UFO. Być może buczenie było formą dostrajania się do indywidualnych fal mózgowych świadka, by nawiązać z nią telepatyczną łączność. Gdy do tego doszło, p. Jola była w stanie myślami układać dowolne kolory na obiekcie i w dodatku umiejscawiać je w takich częściach obiektu, jak tylko sobie tego życzyła. Ten osobliwy kontakt został naraz przerwany w wyniku, najpierw narastającego ciepła, a później odlotu obiektu. Na to świadek – jak twierdziła – nie miała już wpływu.

Mapa miejsca zdarzenia. Koło oznacza orientacyjne miejsce przyziemienia
obiektu. Strzałka trajektorie lotu obiektu

Nie wiemy, czy obiekt był fizyczną formą, która oddziaływała na otoczenia i pozostawiła ślady. Jola nie udała się później w miejsce przyziemienia obiektu. Nikt inny z domowników nie zwrócił też uwagi na jakieś ślady po opowiedzianej historii świadka. Można więc domniemywać, że śladów w istocie nie było, bo rzecz miała miejsce na terenie posesji Joli, więc na pewno po tak pikantnej historii ktoś z rodziny poszedłby w to miejsce i jakieś ślady odkrył. Nick takiego nie kojarzyła Jola po wielu latach od zdarzenia.

Nie wiele można dodać do tej sprawy. Główny świadek zdarzenia już nie żyje. Nie udało się nam spotkać na miejscu zdarzenia – choroba okazała się silniejsza. Nie sądzę, aby była to wymyślona historia. Zwłaszcza, że Jola nie chwaliła się ze swojej historii. Oprócz rodziny i wąskiego kręgu znajomych, nikt inny o tym nie wiedział. Dziś po latach możemy powyższą historię traktować, jako ciekawostkę, sygnalizującą, że bliskie spotkania z UFO w czasach PRL – u rozgrywały się w sposób iście anomalny i intrygujący.

Wszystkich potencjalnych świadków podobnych zdarzeń z terenu Dolnego Śląska i innych rejonów Polski proszę o kontakt na maila: dam.trela@gmail.com




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz