wtorek, 2 kwietnia 2013

Bliskie Spotkania z UFO


Bliskie spotkanie z obcymi koło Krosna Odrzańskiego



Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia w Polsce należą obecnie do rzadkości. Na przestrzeni wielu lat doszło jednak do wielu – czasami nawet sensacyjnych – tego typu zdarzeń. Pragnę się podzielić z Czytelnikami bloga pewnym niezwykłym zdarzeniem CE – III, jaki miałem przyjemność badać wiele lat temu


Zdarzenia mówiące o obserwacjach obcych często mają miejsce w mało zaludnionych lub zamieszkałych miejscach. Przeważnie celem tych wizyt jest przeprowadzenie jakichś eksperymentów, pomiarów w terenie, rzadziej napraw zepsutych pojazdów latających. Oczywiście owe wizyty istot zwykle wiążą się z wzięciami ludzi na pokład NOL-i w celu przeprowadzenia doświadczeń medycznych. Tak i też było w poniższym przypadku, tyle, że trudno powiedzieć, czy mogło tu mieć miejsce wzięcie, choć fakt wystąpienia tzw. „missing time” sugeruje, że tak właśnie mogło być. Ale zacznijmy od początku tej niezwykłej historii.
        
O zdarzeniu tym dowiedziałem się przypadkowo w trakcie uczestnictwa w  „Operacji Wylatowo” 2002. Moim źródłem informacji była jedna z mieszkanek Wylatowa, od której dowiedziałem się o niezwykłych przeżyciach Pana Ryszarda P., zamieszkałego w pobliskim Żabnie (Gmina Mogilno). Po ustaleniu dokładnego miejsca zamieszkania świadka, natychmiast się z nim skontaktowałem. W trakcie rejestracji tego przypadku towarzyszył mi Grzegorz Dawid. Oto co udało nam się ustalić...
        
Do zdarzenia doszło w pobliżu małej miejscowości Brzózka, położonej niedaleko Krosna Odrzańskiego, na trasie Odrzan – Gubiń, a świadkiem całego zajścia był Ryszard P., który 8 lub też 9 lipca 1990 r. udawał się samochodem do Niemiec. Znajdując się w pobliżu miejscowości Brzózka, postanowił odpocząć po wyczerpującej kilkugodzinnej podróży. Zatrzymał swój samochód na poboczu w pobliżu mostu, pod którym przepływa rzeka Bóbr. W tym czasie było już kilka minut po 4:00, więc słońce znajdowało się na wschodzie, poza tym wiał leki wiatr, a tuż nad ziemią widoczna była mgła. Świadek wysiadł z auta, by rozprostować kości i zaczerpnąć świeżego powietrza. Udał się w kierunku pobliskiego lasu. Po pokonaniu około 30 m i ominięciu obficie rosnących w tamtym miejscu krzaków, świadek usłyszał dziwny dźwięk (niestety nie potrafił go sprecyzować), który zdecydowanie wyróżniał się od odgłosów ptactwa leśnego. Gdy spojrzał w kierunku źródła dochodzącego dźwięku, spostrzegł obiekt o dość osobliwym wyglądzie. NOL był w kształcie odwróconej misy koloru szarozielonego, w którego dolnej części widoczna była szczelina o dość dużych rozmiarach. Ze szczeliny wydobywało się światło o intensywnym natężeniu. U spodu obiektu także było widoczne światło, ale już o znacznie mniejszym natężeniu. Wg świadka owe światło mogło być podporą pojazdu, gdyż nie przypomina sobie, aby w tamtym miejscu zauważył jakieś nogi przytwierdzające pojazd do podłoża. NOL stał na granicy z brzegiem wspomnianej już rzeki Bóbr. Jak się udało ustalić, jego wymiary były następujące: 25 m średnicy i 5 m wysokości. W momencie jego zauważenia świadek odczuł dość nieprzyjemny zapach przypominający „spaloną czekoladę”. Wokół obiektu krzątało się kilka istot o humanoidalnym wyglądzie. Niektóre z nich także były widoczne wewnątrz pojazdu.
Artystyczna wizja obserwacji
W sumie około 15 istot, które przypominały wyglądem mumie. Miały około 1,35 m wzrostu, złączone ze sobą nogi (świadek nie przypomina sobie, czy stopy także były widoczne) i były ubrane w ściśle przylegające do ciała uniformy koloru „zgnitego groszku”. Ręce nie posiadały charakterystycznego u człowieka stawu łokciowego, jedynie były bardzo elastyczne i wyginały się w różnych kierunkach. Dłonie były dostrzegalne, ale świadek nie pamięta ilości palców, prawdopodobnie były ze sobą złączone oprócz kciuka. Twarzy nie było widać, przykrywała ją białego koloru płytka, bardzo przypominająca maskę spawalniczą lub lustro weneckie. Na głowie w miejscu uszu zauważalne były także uwypuklenia. Głowa nie była oddzielona od tułowia szyją, tylko bezpośrednio doń przyłączona. Sam tułów był stosunkowo gruby i dosłownie przypominał wyglądem „wypchany worek”.
        
Istoty nie porozumiewały się między sobą, wykonywały jedynie bardzo dziwne czynności o charakterze badawczym. W rękach trzymały jakieś urządzenia, wyglądem przypominające rurki, którymi dotykały rosnącej tam roślinności, co przypominało przeprowadzanie jakichś pomiarów. Do rosnących roślin nie podchodziły w znany nam sposób, lecz podskakiwały na odległość 1 metra, w czym bardzo przypominały kangury.

Plan sytuacyjny miejsca zdarzenia

        
W trakcie całej obserwacji świadka zasłaniały rosnące w tamtym miejscu krzaki, jednak wg niego istoty zdawały sobie sprawę z jego obecności, ale ignorowały go będąc zajęte wykonywaniem swoich pomiarów. Jednak do czasu, bowiem po około 1 minucie obserwacji świadek przypadkowo zakaszlał i w tym momencie stracił przytomność! Obudził się w tym samym miejscu po upływie około 1 godziny, dalej stojąc na własnych nogach. Lecz istot i pojazdu już nie było widać, więc czym prędzej udał się w stronę swojego samochodu, po czym ruszył w dalszą drogę, by jak najszybciej dotrzeć do przejścia granicznego.
        
Po zdarzeniu świadek jeszcze przez cały dzień odczuwał dziwny posmak „spalonej czekolady”. Owe objawy ustąpiły dopiero wieczorem. Także przez kilka nocy miał problemy ze snem, co też można powiązać z powyższą obserwacją.
        
W tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z dość nietypowym wyglądem istot i osobiście niewiele jest mi znanych obserwacji, mówiących o tego typu wyglądzie obcych, jaki opisał mi w swoje złożonej relacji Pan Ryszard P. Osobiście kojarzy mi się ten przypadek ze znaną obserwacją z Człuchowa z 1979 r. W tamtym incydencie zaobserwowano istoty o wzroście 1,50 m, ubrane w ściśle dopasowane
Wygląd istot
do ciała skafandry koloru ciemnobrązowego. Istoty posiadały nienaturalną szerokość w biodrach, w miejscu ich oczu znajdowała się podłużna płytka
i fragment opisu chyba najbardziej istotny, a mianowicie złączone nogi. Szczególnie ten ostatni specyficzny element opisu także pojawił się w powyższym incydencie. Istoty zaobserwowane w Człuchowie poruszały się ruchem ślizgowym, kołysząc się przy tym na boki. W naszym przypadku mieliśmy do czynienia z innym rodzajem lokomocji, polegającym na 1-metrowych podskokach, co bardzo przypominało ruchy kangura. Warto tutaj wspomnieć, że motyw złączonych nóg pojawił się także w znanym przypadku z Pascaguoli z 1973 r, gdzie także była mowa o kształcie ciała przypominającym mumię.
        
Jednak najistotniejszym elementem zdarzenia, co zresztą nie do końca zostało rozstrzygnięte, jest wystąpienie tutaj tzw. zjawiska „missing time”, które jest powszechnie znane w literaturze ufologicznej. Mówię nie do końca, gdyż nie mamy tutaj 100% pewności, że nastąpiło wzięcie świadka na pokład NOL-a. Jak już  zdążyłem wspomnieć, świadek po około 1 minucie zdarzenia zakaszlał i w dziwnych okolicznościach stracił przytomność, odzyskując ją dopiero po upływie 1 godz. Co w takim razie mogło się z nim dziać przez ten czas? Na to pytanie można by było udzielić odpowiedzi po przeprowadzeniu regresji hipnotycznej, która umożliwiłaby świadkowi przypomnienie sobie wydarzeń z utraconej godziny. Niestety na dzień dzisiejszy jest to niemożliwe, bowiem przypadek ten był rejestrowany w woj. Kujawsko-Pomorskim, a na tym terenie nie utrzymujemy żadnych kontaktów ze znanym nam hipnotyzerem. Poza tym wiąże się to z olbrzymimi kosztami. Przeszkodą jest także odległość od miejsca zamieszkania świadka w Legnicy. 

Wszystkich potencjalnych świadków podobnych zdarzeń z terenu Polski proszę o kontakt pod tel. 796492069 bądź na e-mail: dam.trela@gmail.com 



1 komentarz:

  1. Ciekawy opis, jednak muszę sprostować - Brzózka nad Bobrem (okolice Krosna Odrzańskiego) jest w województwie lubuskim powiat zielonogórski, a nie woj. Kujawsko - Pomorskie. Pozdrawiam
    PS. Zdjęcie pewnego nurka poszło na e-maila.

    OdpowiedzUsuń