środa, 2 kwietnia 2014

Bliskie spotkanie z UFO na Rozdrożu Izerskim

Na przełomie sierpnia i września 1984 lub 1985 na odcinku drogi, łączącej miejscowość Szklarska Poręba ze Świeradowem Zdrojem dochodzi do dwóch niezwykłych zdarzeń. Dwoje świadków obserwuje najpierw wyłaniające się zza wzgórza setki niewielkich punktów świetlnych, a chwilę później obserwuje paradę wielkiego dysku nad lasem.  



Poniższy przypadek miał miejsce w połowie lat 80-tych w samym sercu Gór Izerskich niedaleko Świeradowa-Zdroju. Brały w nim udział dwie osoby, mieszkańcy Szklarskiej Poręby, Marcin Kijowski i Maria Nowak (nazwiska zmienione) Z obu świadków obecnie dostępny jest pan Marcin., ponieważ pani Maria. wyemigrowała kilka lat temu za ocean i nie wiadomo, kiedy ponownie będzie w Polsce. Dlatego tymczasem musimy opierać się tylko na jego relacji. Dotyczy ona dwóch intrygujących obserwacji typu CE-I, a dokładnie za pierwszym razem niewielkich, jasnych obiektów spostrzeżonych w olbrzymiej ilości, za drugim zaś olbrzymiego dyskokształtnego obiektu ukazującego się trzykrotnie w polu widzenia świadków w ciągu niespełna 40 minut. Ale zacznij my od początku tej niewiarygodnej i ciekawej historii.

Góry Izerskie to najbardziej na zachód wysunięte pasmo górskie Sudetów. Z południowego wschodu sąsiadują z Karkonoszami, na północy z górami Kotliny Jeleniogórskiej, na zachodzie i północnym zachodzie rozciągają się obniżenia sudeckie, zwane przedgórzami. Jest to bardzo malowniczy teren, znany w przeszłości z występowania bogatych złóż kryształów i wielu innych minerałów. Warto wspomnieć również o występowaniu w tym miejscu jednego z największych w Polsce złóż rud radioaktywnych, m.in. uranu i rodonitu. Obecnie są one mocno wyeksploatowane. Miejsce to jednak, ze względu na swe walory klimatyczne, przyciąga wielu turystów, zarówno latem, jak i zimą. Sama arena opisywanych tu wydarzeń położona jest pomiędzy dwoma grzbietami górskimi. Na północy rozciąga się równoleżnikowo Grzbiet Kamienicki, na południe zaś, równoległy doń, położony jest Wysoki Grzbiet. Oba należą do najwyższych wzniesień Gór Izerskich (800-1126 m n.p.m.), pomiędzy którymi ze wschodu na zachód wije się pięknie położona Droga Sudecka. Jej to właśnie, około ośmiokilometrowy odcinek przed tzw. Rozdrożem Izerskim był miejscem niesamowitego wydarzenia, które miało miejsce pod koniec lata, na przełomie sierpnia/września (dokładnej daty nie udało się ustalić) w 1984 lub 1985 roku. Świadkami tej niecodziennej obserwacji byty, jak już wspomniałem, dwie osoby, które muszą zostać anonimowe.

Sceneria ułożona pod obserwacje

Pomiędzy godzinami 23.30 a 0.30 dwie zaprzyjaźnione osoby, pan
Marcin i pani Maria, wybrały się na krótką przejażdżkę Fiatem 126 pana Marcina w kierunku Świeradowa-Zdroju. Trasa wiodła ze Szklarskiej Poręby Drogą Sudecką przez tzw. Zakręt Śmierci, bardzo ostry skręt drogowy o kącie prawie 180 stopni, gdzie droga z południowego zachodu skręca przezeń na zachód. Leży on na stoku Kamienickiego Grzbietu na wysokości 750 m n.p.m. Po minięciu tego niebezpiecznego miejsca samochód kierował się
prosto na Świeradów-Zdrój. Z obu stron jezdni ciągną się wysokie wzgórza porośnięte lasami iglastymi. Noc była bezchmurna, gwiaździsta, Księżyca świadek nie pamięta. Przezroczystość powietrza była bardzo dobra, nie odnotowano tego dnia również żadnych nagłych zmian atmosferycznych. Sceneria tej nocy była wyjątkowa, jakby specjalnie ułożona pod obserwację gwiezdnego nieba.

Świecące punkty

W pewnym momencie auto zbliżyło się do Świeradowa-Zdroju na odległość około pięciu kilometrów, świadkowie zauważyli po prawej stronie drogi coś dziwnego. Jechali ze średnią prędkością 40-50 km/h. W tym miejscu na prawo od szosy znajduje się rozległy młodnik usiany rzadkimi, niewysokimi drzewami na stoku wzgórza będącego czołem masywu Kamienicy (973 m n.p.m.). Zza jego szczytu, w odległości około 1,5 km zaczęły wyłaniać się dziwne, wyraźne świecące punkty. Całość zjawiska rozciągnęła się nagle na szerokość kilkuset metrów, obejmując całe wzgórze. Z początku fenomen zdawał się przypominać odległy pluton straży granicznej, zaopatrzony w latarki i przeczesujący pobliski teren w poszukiwaniu potencjalnych, zaginionych turystów. Światła przesuwały się po stoku w kierunku obserwujących je ze zdumieniem pasażerów. Samochód zaczął zwalniać, aż zatrzymał się na poboczu. Świadkowie byli tak mocno zaintrygowani, że postanowili przekonać się, kogo w ich mniemaniu straż graniczna (wówczas WOP) poszukuje. Zza wzgórza wyłaniały się coraz to nowe, jasne punkty. Ich wielkość była jednakowa, przypominały ręczne latarki używane przez żołnierzy. Wielkość każdego punktu z tej odległości została oceniona na około 10 cm średnicy. Interpretacja obserwacji pasowałaby idealnie do nocnych patroli „pograniczników", gdyby nie ich ogromna ilość oraz miękki posuwisty ruch na jednakowej wysokości 1,5 m nad powierzchnią ziemi. Według świadka dla wytłumaczenia takiej liczby świateł nie byłoby możliwe znalezienie aż tylu ludzi dla potrzeb akcji poszukiwawczej nawet złączając siły straży granicznej z GOPR-em. Z tej odległości w ciemnościach nie były zauważalne za nimi żadne sylwetki. Zapełniły sobą cały południowy stok wzgórza i ciągle wyłaniały się zza jego grzbietu, poruszając się z prędkością marszu w kierunku jezdni oraz do obserwujących je z auta świadków. Ci natomiast patrzyli z największym zdumieniem na to, co się dzieje. Obiekty w dalszym ciągu przesuwały się bezgłośnie nad ziemią bez wahania i potykania się. W tym momencie panu Kijowskiemu przyszło do głowy, że gdyby byty to ludzkie istoty, to ich ruch nie byłby tak płynny i niczym nie zmącony. Tym bardziej, że jest tam niełatwy teren górski, gdzieniegdzie pokryty granitowymi skałami. 

Tak dziś wygląda miejsce, gdzie pojawiło się wiele jasnych punktów
Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, iż młodnik nad którym pojawiły się obiekty znajduje się na terenie bagnistym oraz usianym drzewami i karczami. Obserwatorzy wciąż siedzieli spokojnie na swoich miejscach, w samochodzie z włączonym silnikiem, dopóki obiekty nie zbliżyły się na odległość 40-50 m od jezdni. W tym momencie kobieta wpadła w panikę i kazała niezwłocznie odjechać z miejsca zdarzenia. Świateł pojawiało się coraz więcej i rozprzestrzeniały się coraz bardziej, zajmując nowe połacie łąki. Według pana Marcina punktów świetlnych było ponad tysiąc. Jeśli nawet przesadził z oceną to i tak mogło ich być nawet grubo ponad sto. Po około pięciu minutach obserwacji p. Marcin rusza samochodem i zawraca w stronę Szklarskiej Poręby. Świadkowie oglądają się ze strachem, czy obiekty ich nie „gonią". Gdy znajdują się tuż przed Zakrętem Śmierci, pan Marcin skręca na nieduży parking. Zatrzymuje auto przodem do kierunku, z którego przyjechali. Teraz oboje gwałtownie zaczęli wymieniać uwagi na temat tego, co przed chwilą widzieli. Jest się nad czym zastanawiać, skoro nie była to straż graniczna ani GOPR.

Dyskokształtny kolos nad lasem

Mija około 7-8 minut postoju i świadkowie ponownie ze zdumieniem przecierają oczy. Tym razem widzą coś, co zupełnie przekracza ich wyobraźnię. Oto nad pobliskim lasem z prawej nad lewą stroną jezdni, prostopadle do jej osi, przelatuje olbrzymich rozmiarów latający talerz. Obiekt wyłania się powoli zza ściany drzew, przemieszcza z prędkością szybowca nad trasą w odległości około 800-1500 m od świadków i chowa za lasem po lewej stronie Drogi Sudeckiej. Jego kształt przypomina dysk o olbrzymiej górnej kopule, zakończonej na dole cienkim pierścieniem. Od spodu poniżej obwodu obiektu wystawała druga, mniejsza kopuła. Obiekt, według świadka mógł mieć nawet do 100 m średnicy i ponad 20 m wysokości. Z boku i z tyłu obiektu świadkowie zauważyli świetlne, białe promienie lub smugi o długości ocenionej z miejsca obserwacji na około 2 m. Było ich trzy - dwie ciągnące się z centralnej części obu boków, ostatnia z samego końca obiektu. Wszystkie były skierowane równolegle do kierunku lotu pojazdu. W tym momencie, dokładnie po spostrzeżeniu smug, dał się słyszeć słaby szum. Kolor obiektu był szarobłękitny lub „siwy" – jednolity na całej powierzchni.

Wizja artystyczna wyglądu obiektu
Po zniknięciu zjawiska znowu daje o sobie znać konsternacja. Po chwili, gdy świadkowie nieco ochłonęli po tym niecodziennym widoku, znów jak po pierwszej obserwacji rozpoczęła się dyskusja. Minęło około 15-20 minut i oto nagle obiekt znów się pojawia. Tym razem znajduje się prawie nad autem, w odległości nie większej niż 200-250 m i przemieszcza się z lewej na prawą stronę drogi. I teraz świadkowie słyszą szum wydobywający się z obiektu. Tym razem jest bardziej wyraźny i trwa kilka sekund dłużej.
Nie jest pewne, czy hałas skończył się przed, czy po ponownym ukryciu się obiektu za lasem. Świadkowie mają wrażenie, że obiekt zatacza w powietrzu koła (o średnicy nawet kilkunastu kilometrów) i zachowuje się tak, jakby chciał wystraszyć obserwatorów. Sam obiekt nie zmienił swego wyglądu, w dalszym ciągu widać wyraźnie jego olbrzymią górną kopułę, mniej wystającą dolną oraz trzy smugi. Z bliższej odległości świadkowie ponownie dostrzegają ułożenie promieni w deltę dwa po bokach i jeden z tyłu pojazdu. Wydaje się im, że szum dobiega od strony smug.

Parking, z którego świadkowie obserwowali wyłaniający się dysk
Po tej bliskiej obserwacji, pani Maria ponownie wpada w panikę i teraz oboje są bardziej zdecydowani opuścić teren objęty dziwnymi zdarzeniami. W trakcie jazdy pani Maria prosi kierowcę o odwiezienie jej do domu. Pan Marek proponuje, aby pojechać w pewne oddalone miejsce, skąd można bezpiecznie obserwować Zakręt Śmierci i inne okolice. Na miejsce postoju wybierają teraz tzw. Autostradę Słońca - drogę wylotową ze Szklarskiej Poręby do Jeleniej Góry. Zatrzymują się na parkingu przy miejscowości Piastów - 6 km w linii prostej od miejsca ostatniej obserwacji. Dojazd na miejsce wyniósł nie więcej niż 20 minut. Tam spoglądają w skupieniu w kierunku Zakrętu Śmierci, w nadziei że jeszcze coś uda im się zaobserwować. Ich oczekiwania zostały spełnione, obiekt dał się zauważyć nad tym samym miejscem, zaraz po przyjechaniu świadków do Piastowa. Prawdopodobnie nie zmienił swojego cyklu, gdyż jak poprzednio i tym razem z tą samą prędkością przemknął również po maksymalnie 20-tu minutach od ostatniego zniknięcia. Przelatywał nad Zakrętem Śmierci w ten sam sposób wykonując olbrzymie koło z lewej strony na prawą, po czym zniknął za lasem porastającym Grzbiet Kamienicki. Zachowywał się tak, jakby musiał wracać w to samo miejsce i latał w kierunku, gdzie świadkowie zauważyli świecące punkty w pierwszej fazie niezwykłych wydarzeń.

Jak wcześniej wspomniano, wg pana Marka obiekt sprawiał wrażenie, że wykonuje kilkunastokilometrowe obroty w powietrzu. Jednak wg ustaleń bezpośrednio na miejscu, jeżeli był on widoczny na Zakręcie Śmierci najpierw w odległości 1000 m, następnie do 250 od tego samego miejsca obserwacji, to nie mógł to być krąg o średnicy większej niż l km. Tym bardziej że krąg o większej średnicy, jak to sugerował pan Marek, powinien obejmować nie tylko całą Szklarską Porębę, ale również i pogranicze czeskie. Jak na razie nikt więcej z potencjalnych świadków tego zdarzenia nie zgłosił się do nas. Ruch pojazdu powtórzył się pod koniec obserwacji, gdyż obiekt okrążył tylko Zakręt Śmierci, a nie nadlatywał po gigantycznym kręgu nad miastem. Następnie za Zakrętem skręcił w lewo na zachód i co było dalej, trudno - przynajmniej teraz - powiedzieć. Czy udał się nad miejsce, z którego obserwowane zostały obiekty na początku tej niezwykłej historii? Jeśli wykonywał takie ruchy, jak już ustaliliśmy, to raczej nie. Czy udał się zatem w inne miejsce, skąd również został zaobserwowany? Młodnik, nad którym obserwowano świetlne punkty, jest oddalony od Zakrętu Śmierci jakieś 8 km. Czy istnieje związek pomiędzy tymi wszystkimi obserwacjami oraz terenem, nad którym je obserwowano? Czy duży obiekt był tzw. „statkiem-matką", który najpierw wypuścił, aby następnie „zabrać" mniejsze obiekty? Pytań jest tyle, ile samych teorii, i nie sposób ich wszystkich wymienić.

Po zakończonej obserwacji pan Marek i pani Maria udali się do własnych domów i położyli spać. Pan Marek nie przypomina sobie żadnych koszmarnych snów albo wizji. Tak samo, jak nie przypomina sobie, aby ponownie na niebie ujrzał coś dziwnego.

Mapa miejsca zdarzenia

Panorama 360 z lotu ptaka Zakrętu śmierci

W jakim celu opisane tu przez nas obiekty pojawiły się nad Rozdrożem Izerskim oraz nad Zakrętem Śmierci? Nie da się ukryć, że istnieje tutaj pewien związek pomiędzy obserwacją dziwnych świateł i dostrzeżeniem obiektu w kształcie dysku, w bliskim sąsiedztwie i w tym samym czasie. Czy manifestacja UFO miała nierozerwalny związek z występowaniem na tym terenie rud radioaktywnych, czy też wystąpiła z innych powodów, których istnienia możemy się tylko domyślać ? Faktem jest, że w wielu miejscach o dużej aktywności promieniotwórczej obserwowano bardzo często UFO. Potwierdzeniem tego faktu niech będą relacje z Bliskich Spotkań z NOL-ami i nie tylko na terenach występowania radioaktywnych pierwiastków, zwłaszcza w Tatrach i Górach Świętokrzyskich. Ponadto wielokrotnie wspominałem o ewentualnym związku UFO i gór.

Poniżej chronologiczne zestawienie wszystkich wydarzeń związanych z niniejszą obserwacją:
-około godziny 23.30: świadkowie zauważają po prawej stronie Drogi
Sudeckiej wyłanianie się dziwnych świateł zza wzgórza znajdującego się na Rozdrożu Izerskim;
- 23.35: przerwanie obserwacji, odjazd świadków z miejsca zdarzenia z powrotem do Szklarskiej Poręby;
- 23.40: zatrzymanie się na parkingu przed Zakrętem Śmierci;
- około 23.40: obserwacja olbrzymiego latającego dysku;
- 00.08: ponowna obserwacja latającego talerza w minimalnej odległości 200-250 m od świadków, wyraźny szum od smug obiektów;
- 00.28: zjazd na „autostradę słońca", ostatnie zauważenie nieznanego obiektu, następnie powrót do domu i położenie się spać.

Obserwacja świateł wg pana Marka trwała maksymalnie do 5-ciu minut (razem z zawróceniem auta), po około 5-ciu minutach świadkowie parkują samochód przy Zakręcie Śmierci, a po upływie 7-8 minut dostrzegają obiekt. Obserwacja obiektu zamykała się za każdym razem w kilku sekundach (do 10 s) i powtórzyła dwukrotnie w jednakowym, 20-minutowym cyklu. Całość zdarzenia zaś nie przekraczała 60-ciu minut. I to byłoby na razie wszystko. Jak już wspomniałem wcześniej, należy żałować braku obecności drugiego świadka, pani Marii. O samym świadku, panu Marku, należy stwierdzić, że jest dość wiarygodny. Obserwacja powyższych zjawisk miała miejsce w latach 1984-1985 zaś pan Marek zdradził mi jej szczegóły dokładnie pod koniec 90 - tych. Nikomu nie opowiadał o swoich przeżyciach, poza siostrą Haliną, która również obserwowała UFO dwukrotnie. Opowieść siostry i jej pośrednictwo umożliwiło nawiązanie kontaktu i poznanie szczegółów powyższych wydarzeń. Z racji wykonywanego zawodu zasługuje na wiarygodność i dlatego też przez kilkanaście lat nikt inny nie poznał całej tej historii. Testy psychologiczne również potwierdziły wiarygodność świadka. W jakim stopniu opisane tu zdarzenie jest związane z terenem Rozdroża Izerskiego, sprawa pozostanie nadal otwarta. Nie tylko w Sudetach,
lecz - iak juź wspomniałem wcześniej - w całej Polsce na podstawie wielu różnych obserwacji można doszukać się realnych związków obserwacji UFO z terenem, nad którym miały one miejsce.

Wszystkich potencjalnych świadków obserwacji UFO z terenu Dolnego Śląska i innych rejonów Polski proszę o kontakt na maila: dam.trela@gmail.com Wszystkim gwarantuję całkowitą anonimowość.


13 komentarzy:

  1. Bardzo dziękuję za przypomnienie tej, chyba najbardziej intrygującej obserwacji z terenu Sudetów zachodnich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacja, pozdrowienia ze Szklarskiej Poręby!

    OdpowiedzUsuń
  3. relacja wydaje się być wiarygodną...b. ciekawa!

    OdpowiedzUsuń
  4. Prowadzę "stronkę" na Face.... Kopańca gdzie zamieściłem powyższą relację i zgłosiła się do mnie osoba która stwierdziła iż "...doswiadczyłam takiego samego zdażenia w 1994 roku w tym samym miejscu .... " Jeśli uda mi się uzyskać szczegóły sprawa nabierze jeszcze większch "rumieńców" .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leszku, czy coś ci więcej wiadomo na temat tego spotkania w 1994 r. ?

      Usuń
  5. To był rok 2002 może 2003,kiedy moi znajomi (ludzie prości ale otwarci i szczerzy), w miejscowości Pobiedna u podnóża gór Izerskich, widzieli dysk, który bezgłośnie przesuwał się nad ich głowami. Z tego co opowiadali, leciał na wysokości ok.20 metrów,póżniej nieco mniej ponieważ "przeleciał" przez drzewo, które wkrótce po tym zdarzeniu uschło. Dopytywałem o wygląd tego obiektu. Miał on kształt dysku, symetrycznie wypukły, na krawędzi migotały światła (otwory) w kolorach żółto-pomarańczowych.
    Świadkowie, z którymi rozmawiałem, żyją do tej pory a poza nimi jest jeszcze jeden świadek, który zaszokowany opowiadał, że to "coś" leciało nad nim jak jechał rowerem.
    To nie jest "kit"- to są relacje dorosłych, poważnych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wiadomość. Sprawa wydaje się być bardzo interesująca. Proszę o kontakt na maila w tej sprawie pod adresem dam.trela@gmail.com Chciałbym poznać bliżej tą relację i ewentualnie nawiązać kontakt ze świadkami.

      Usuń
    2. Dziękuję za wiadomość. Sprawa wydaje się być bardzo interesująca. Proszę o kontakt na maila w tej sprawie pod adresem dam.trela@gmail.com Chciałbym poznać bliżej tą relację i ewentualnie nawiązać kontakt ze świadkami.

      Usuń
    3. Bedzie szansa na kontak w sprawie Pobiedna ?

      Usuń
  6. https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10154711179812068&set=pcb.10154711180307068&type=3

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam serdecznie. Doslownie przypadkiem znalazlem ten blog i czytajac powyzsza historie ,az wlos sie jezy bo mam do podzielenia sie z podobnym niewytlumaczalnym przezyciem.
    Jestem bylym mieszkancem Kopanca ( Farma69 ). Wysylam do Pana e maila z opisem wydarzen , ktore mialy miejsce na poczatku lat 90 tych w tej ze miejscowosci a dokladnie Kopaniec gorny i okolice HexenPlatz. (Dokladnej daty nie pamietamy ,ale byl to rok 93, badz 94). Swiadkami tego zdarzenia byla cala moja rodzina i pracownicy mojego ojca do ktorego nalezala mleczarnia, ktora kiedys istniala jeszcze przed Farma69 w Kopancu. Mialem w tedy lat 9 badz 10 ale wydarzenia te calkiem zmienily nasz swiatopoglad, szczegolnie mego taty, ktory doswiadczyl czegos prawie na wlasnej skorze i jako matematyk z wyksztalcenia da dnia dzisiejszego nie moze wytlumaczyc tych zjawisk w logiczny wytlumaczalny sposob.
    Procownicy na tamten czas udawali a moze sie bali ze nic nie widzieli ( bo prosili aby nie wspominac i nie laczyc ich nazwisk z tym co widzieli ) Choc jeden z nich bliski kolega mego taty na pewno moglby potwierdzic to co widzial potym jak wspolnie udali sie w to miejsce myslac ze pali sie las.
    Prosze przeczytac e maila i mam nadzieje ze jest on nadal aktualny tak samo jak strona Czas Tajemnic, bo mysle ze sprawa jest "gruba" i nie ostatni raz dochodzic tam bedzie do ciekawych zjawisk.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na jakikolwiek odzew
    Do uslyszenia
    Filip Jedraszczyk

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moj email grzecznosciowy: myszka101092@interia.pl
    Bàdź mozna mnie znalesc na Facebook pod Filip Jedraszczyk.

    OdpowiedzUsuń