W czerwcu 2003 r. w
niewielkiej miejscowości Krzyżownica doszło do niezwykłego zdarzenia z udziałem
UFO i humanoidalnych istot. Dwóch świadków obserwowało nisko na niebie paradę
czerwonej kuli i jednocześnie śledziło przemieszczające się po pobliskim polu
trzy niewielkie istoty wydające dziwne odgłosy. Mimo pewnych wątpliwości
zdarzenie to po ponad 10 latach wciąż zalicza się do jednych z najsłynniejszych
bliskich spotkań trzeciego stopnia w Polsce z ostatnich lat.
Bliskie spotkania z udziałem humanoidalnych
istot w Polsce to prawdziwa rzadkość. Porównując lata 80 – te i 90 – te ze
współczesnymi czasami, przypadki, gdzie obserwowano ,,dziwne istoty” często
przy udziale NOLi były dość częste. W moim archiwum na szczególną uwagę
zasługuje zdarzenie z Krzyżownicy (woj. kujawsko – pomorskie), które miałem
przyjemność badać podczas mojego pobytu w Wylatowie w 2004 r. Sprawa ta jest
wyjątkowa pod wieloma względami. Przede wszystkim opisane niżej wydarzenia
rozegrały się w obszarze o zwiększonej aktywności obserwacji UFO w latach 2000
– 2006. Po linii prostej, 3km obok znajduje się połacie wylatowskich pól, na
których w tym czasie pojawiały się wówczas finezyjne agrosymbole. Oprócz tego w
zdarzeniu pojawia się wiele szczególnych elementów – zastanawiająca cisza,
kuliste obiekty paradujące nisko na niebie oraz humanoidalne istoty, ślady w
zbożu, a nawet okaleczone zwierzęta. Spróbujmy przyjrzeć tej niezwykłej sprawie
po latach.
Cisza początkiem
niezwykłych wydarzeń
Do zdarzenia doszło w 2003 r. w Krzyżownicy,
koło godziny 23. Świadkami była dwójka osób – ojciec i córka (na potrzeby tej
publikacji będziemy posługiwać się pseudonimami J.W. i K.W.) W dniu obserwacji
świadkowie przebywali w domu w kuchni, gdzie robili właśnie wyroby mięsne.
Naraz od strony stojącego nieopodal domu do ich uszu dobiegł zastanawiający
szelest przypominający odgłos węża ogrodowego. Nie byłoby w tym nic dziwnego
gdyby nie fakt, że wcześniej został on dokładnie zakręcony, tak by woda nie
lała się niepotrzebnie na uprawiane rośliny. Mocno zdziwiona tym faktem K. W.
wyszła na zewnątrz w celu sprawdzenia, co się dzieje, i ewentualnego zlokalizowania
źródła lejącej się wody. Przestąpiła próg i nieco przestraszona bacznie
zlustrowała pogrążone w ciemności podwórko i okoliczne pola. Pierwszą rzeczą,
na jaką zwróciła uwagę, była zagadkowa cisza. Wszelkie okoliczne ptaki, jakby
zamarły, nie dało się słyszeć ani jednego cykającego świerszcza, nawet pies na
podwórku nie szczekał i, o dziwo, nie zareagował, wybiegając jej na spotkanie,
jak to zwykł czynić. Zamiast tego siedział skulony pod przyczepą. Świadek czuła
na karku mrowienie. Zrobiła jeszcze jeden krok i spojrzała za siebie, w
kierunku stojącego w pobliżu garażu.
Miejsce przyłączenia węża do podlewania |
Kula nad budynkiem
Początek obserwacji |
W tej samej chwili zamarła z przerażenia,
albowiem w odległości niespełna 15 metrów i na wysokości 5 metrów nad garażem
unosiła się majestatycznie kula w kształcie jaja o pozornej wielkości 1/4
tarczy Księżyca w pełni. Miała czerwony, jednolity na całej powierzchni, kolor.
Co ciekawe, w cyklicznym odstępie 2 sekund pojawiał się na niej poziomy żółty
pas. Strach K.W. był tak silny, że przerażona wbiegła z powrotem do domu,
jednak nie zwierzyła się swoim rodzicom z tego, co zobaczyła, a jedynie starała
się nakłonić ojca do wspólnego rozejrzenia się po okolicy. Ojciec przystał na
jej prośbę, wziął latarkę i razem z nią wyszedł na zewnątrz. Potem powiedział: „Stwierdziłem,
że lepiej, aby córka poszła razem ze mną, bo nie wiadomo w końcu, kto tam łazi
po nocy. Myślałem, że może jakiś złodziej zakrada się do naszego gospodarstwa.
Wychodzimy na zewnątrz, a tu rzecz dziwna. Wkoło cicho jak makiem zasiał. Nawet
tego węża ogrodowego nie było już słychać. Ale nie dawałem za wygraną i chciałem
konieczne sprawdzić czy jest zakręcony, więc udaliśmy się tam, gdzie znajdował
się zawór. Próbowałem włączyć latarkę ale nie działała. To było bardzo dziwne”.
Plan sytuacyjny |
Odgłosy pterodaktyli
Świadkowie skierowali się razem w ciemnościach
na skraj pola, gdzie znajdował się zawór węża. W tym momencie rozpoczął się
drugi etap tej niezwykłej historii, w którym pojawiają się dziwnie wyglądające
humanoidalne istoty. Świadkowie dostrzegli za rosnącą obok żyta kukurydzą zarys
jakiejś ciemnej postaci. Istota miała około 1,3 metra wzrostu, krępą budowę
ciała, gruszkowatą głowę, która była zwężona ku dołowi i zdecydowanie większa
od reszty ciała. Z powodu ciemności nie było widać rąk i nóg ani innych szczegółów
wyglądu ciała. Co ciekawe, świadkowie byli zgodni co do tego, że istota była
zgarbiona albo miała tuż za głową duży garb na szyi. Ta sprawa pozostała
niejasna do końca, bowiem nocne warunki obserwacji utrudniały dokładnie
określenie wyglądu istoty.
W momencie gdy świadkowie zbliżyli się na odległość
kilku metrów do ukrytej za kukurydzą istoty, ta z miejsca przemieściła się
bardzo powoli w kierunku znajdującej się obok folii (o szerokości 2,5 i
długości 6m, w której uprawiane były pomidory i ogórki), za którą się skryła.
Odległość tę pokonała ruchem jednostajnym, jakby lecąc bezszelestnie nad
zbożem. W tym czasie zaniepokojeni i zarazem zaciekawieni obecnością tego
intruza świadkowie podeszli do folii. Później zgodnie zeznali, że w rzeczy
samej w pobliżu były jeszcze dwie dalsze istoty, których nie było widać, bowiem
zasłaniało je rosnące w tamtym miejscu zboże. Na ich obecność wskazywały jednak
wytwarzane przez nie osobliwe odgłosy. „Gdy się tam przybliżyliśmy, słyszałem
wyraźnie, jak się nawoływały. Przypominało to to odgłosy pterodaktyla. Taki
piszczący, jęczący dźwięk! Co ciekawe gdy byliśmy tych istot, odgłosy
narastały, gdy znajdowaliśmy się nieco dalej, cichły"- zeznał
podekscytowany J.W. Kolejnych cennych informacji dostarcza wypowiedź K.W: Ja nie
podeszłam tak blisko do tej folii, jak ojciec. Bałam się. Ale słyszałam
wyraźnie te odgłosy. Były to wyraźnie trzy odgłosy. Dobiegały z trzech rożnych
miejsc, ale nie były zbyt daleko oddalone od siebie. To były bardzo dziwne
odgłosy. Nie przypominało to niczego znanego. Jedynie na myśl nasuwa mi się
porównanie tego do odgłosu zachrypniętej kaczki". Po chwili wszystkie trzy
istoty oddaliły się w trzech różnych kierunkach na odległość niespełna 50
metrów, co można było stwierdzić na podstawie ich odgłosów -jedna w kierunku
południowym, druga na zachód, a trzecia na wschód. Nastała chwila ciszy, w
trakcie której świadkowie zmienili miejsce obserwacji, przechodząc kilka metrów
w lewo na biegnącą przez podwórko odchodzącą od drogi ścieżkę.
Akrobacje kuli
Od strony zboża nadal dobiegały odgłosy, lecz
już nieco cichsze. W międzyczasie świadkowie dostrzegli kolejny obiekt, który
unosił się w powietrzu nad polem w odległości 50-100 metrów i na wysokości 10
metrów - nieco dalej niż poprzednio zaobserwowany przez K.W. Jej ojciec opisał
go następująco: „Wyglądał jak żarówka odwrócona do góry nogami z wyraźnie
widocznym kulistym dnem. Był pomarańczowy. Rozmiarem przyrównałbym go do
piłeczki tenisowej o średnicy może 40 centymetrów. Nie wiem, czy to coś wisiało
tam wcześniej. Zauważyliśmy to razem z córką, dopiero gdy przenieśliśmy się na
tę ścieżkę". Dodajmy do tego opisu jeszcze jeden znamienny szczegół.
Obiekt z akrobatyczną gracją zataczał płynnie łuki w różnych kierunkach.
Utrzymywał się nieustannie w tym samym, jakby wytyczonym przez siebie, obszarze
nieba. Nie wiadomo jednak, czy to był ten sam obiekt, który obserwowała na
samym początku obserwacji K.W.
Świadek pokazuje miejsce pojawienia się drugiego obiektu |
Być może ten obiekt zniknął na pewien czas, aby
ukazać się świadkom powtórnie, lecz tym razem w innym, równie intrygującym,
kształcie. Osłupieni świadkowie przyglądali się mu i w pewnym momencie zaczęli
nawoływać przebywające nie opodal istoty. Komentując to, J.W. powiedział:
„Poczułem jakąś dziwną potrzebę zaproszenia ich do siebie. Już się nie bałem,
czułem taki wewnętrzny spokój i zacząłem ich nawoływać, mówiąc: «Chodźcie,
chodźcie, zapraszam was na kiełbasę»'. W odpowiedzi istoty w jednej chwili
zbliżyły się do świadków na odległość 10 metrów, zatrzymując się na skraju
pola. Przerażeni tą reakcją istot na swoje zaproszenie, świadkowie wycofali się
na odległość 15 metrów. Istoty przerwały na chwilę ,,nawoływanie”, po czym
oddaliły się tą samą drogą, którą się
zbliżały, w trzech różnych kierunkach. W czasie oddalania się znów rozległy się
ich odgłosy. K.W. powiedziała ,,Oddalanie się ich można było stwierdzić po ich
odgłosach. Cichy coraz bardziej. Pod koniec ledwo można było je już usłyszeć.
Ta kula przemieszczała się razem z nimi w tym samym kierunku, w stronę
Szydłówka. Pierwszy obiekt, jaki zobaczyliśmy po prostu nagle zniknął. Po
jakiejś 2,5 minucie było już słychać tam, jak psy szczekają”. Wynika stąd, że
prędkość oddalania się istot w kierunku Szydłówka była ogromna, bowiem
odległość od Krzyżownicy od Szydłówka wynosi 2 km. Pokonanie 1 kilometra zajęło
im niecałą minutę i 20 sekund ! Po zakończeniu obserwacji, która trwała łącznie
nie więcej niż 30 minut, świadkowie udali się do domu, aby opowiedzieć o niej
M.W., która początkowo nie uwierzyła w nią. Przekonało ją dopiero to, co
odkryła nazajutrz w zbożu. W tym momencie nastąpił trzeci etap tej
spektakularnej historii, w której mowa jest o dziwnych śladach w zbożu. Odnalezione
w zbożu znaki najtrafniej opisuje relacja M.W.: „Nie wierzyłam im z początku,
ale cos mnie korciło, żeby pójść w tamto miejsce i zwyczajnie się rozglądnąć.
Więc poszłam i to, co znalazłam. było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Na skraju
zboża zobaczyłam około siedem dziwnie wyglądających wgnieceń w zbożu. To nie
byty lęgowiska, to wyglądało zupełnie inaczej; jakby wziąć siedem kłosów zboża
i zgiąć je na wysokości 20 centymetrów w kształt sierpa. Tak wyglądała
większość tych «śladów», w innych miejscach pogięte zboże tworzyło kształt
trójkąta. Nigdy w życiu nie widziałam czegoś podobnego". Wartym dodania
jest to, że kłosy zboża tworzące te ślady nie byty połamane, lecz zgięte w
sposób charakterystyczny dla kłosów występujących w agrosymbolach! Świadek bała
się wejść w zboże, aby przyjrzeć się temu z bliska. Nie mamy również zdjęć tych
śladów, które mogłyby w jakimś stopniu potwierdzić tą całą niezwykłą historię,
ponieważ jej uczestnicy nie przywiązywali do nich zbytniej wagi i potraktowali
tych siedem wgnieceń w zbożu jako ciekawostkę. Nie ulega jednak wątpliwości, że
zdarzenie rzeczywiście miało miejsce, bowiem wiarygodność świadków jest dostatecznie
przekonywająca.
Moje trzy grosze po latach
Powyższy tekst stanowi część napisanego w 2004
r. raportu. Nie obejmuje on wspomnianego wcześniej wątku okaleczenia zwierząt,
o którym wspominał J.W. podczas mojej wizji lokalnej. Otóż jego zdaniem kilka
dni po zdarzeniu w bardzo dziwnych okolicznościach zostały wybite niemalże
wszystkie kury oraz zdechła z nieznanych przyczyn świnia. W przypadku
hodowanych przez J.W. kur, sprawa wydała mi się już wówczas oczywista, gdyż
miałem możliwość zobaczyć część zabitych kur, które świadek nie zdążył jeszcze
pochować (incydent ten powtarzał się dość często). Pan W. opisywał ślady
ukąszeń znalezione na szyi kur oraz brak krwi w sposób charakterystyczny jak w
przypadku opisów znanych przypadków z udziałem osławionej chupacabry. Wszystko wskazywało na to, że była to sprawka
pospolicie występującej na tym obszarze kuny domowej.
Zupełnie inaczej jednak sprawa miała się w
przypadku znalezionej martwej świni. Pan W. twierdził, iż znalazł on ją martwą
w swoim gospodarstwie kilka dni po zdarzeniu. Zwierzę miało też wycięte uszy.
Świadek zakopał zwłoki na terenie swojej posiadłości. W nieznany sposób jednak
zwłoki zostały przez kogoś wykopane. Kolejna próba ,,pochowania” już w innym
miejscu martwego zwierzęcia zakończyła się w te sam sposób. Zwłoki leżały obok
rozkopanej ziemi. Dopiero po trzecim pochówku zapanował spokój.
Powyższą sprawę uznałem za nie do końca
prawdziwą i nie mającą wiele wspólnego z opisanymi tu wydarzeniami z czerwca
2003 r. Jakkolwiek, sprawie duży nacisk nadał inny badacz, Zygfryd Świerkowski,
który badał sprawę Krzyżownicy kilka tygodni po mnie. Dopiero po zapoznaniu się
z jego raportem uznałem, że ,,wątek martwej świni” nosi duże znamiona
niezwykłości.
Porównując ustalone podczas wizji lokalnej szczegóły
sprawy przez Zygfryda Świerkowskiego z moimi, zauważało się pewne rozbieżności.
Przede wszystkim nie zgadzała się ilość obiektów. Raport p. Zygfryda wyraźnie
informował o jednym obiekcie widocznym w polu widzenia i była to kula
pomarańczowego koloru bez jakichkolwiek widocznych cech charakterystycznych.
Podczas gdy z mojego raportu i ustalonych na miejscu zdarzenia szczegółów
wynikało, że świadkowie tej nocy zaobserwowali dwa obiekty: czerwoną kulę w
kształcie jaja, na której pojawiał się w kilkusekundowych odstępach żółty pas
oraz – nieco później - mniejszą
pomarańczową kulę. Raport Zygfryda Świerkowskiego nic nie mówi o akrobatycznych
manewrach drugiego obiektu.
Po latach wydaje się raczej oczywiste, że
świadkowie obserwowali tak naprawdę jeden obiekt. Kiedy byli zaaprobowani
obserwacją istot na polu mogli nie zwrócić uwagi, że obiekt zmienił kształt lub
zniknął i pojawił się pod inną postacią.
Ponadto rozbieżności pojawiają się też we
wspomnianych na koniec domniemanych śladach w zborzu, o których dużo była w
stanie powiedzieć pani M.W. z racji tego, że widziała je z bliska. Podczas
mojej wizji lokalnej świadek przyrównała ślady do wygnieceń charakterystycznych
dla kręgów zbożowych, podczas gdy p. Zygfryd w swoim raporcie opisuje je jako
wydeptane ścieżki, dokładnie w tym samym miejscu, gdzie przemieszczały się
istoty. Dzisiaj po latach jestem w stanie przychylić się bardziej do raportu p.
Zygfryda, uznając, że p. M.W. nieco ,,upiększyła” swoją relacje, chcąc
zaistnieć w wydarzeniach, których uczestnikami był jej mąż i córka.
Gdy po latach omawialiśmy telefonicznie sprawę
z Krzyżownicy z p. Zygfrydem Świerkowskim, zgodnie uznaliśmy, że jest to jedno
z najsłynniejszych bliskich spotkań trzeciego stopnia z Polski z ostatnich lat.
Jedyne uwagi do swojego raportu pisanego 10 lat temu, p. Zygfryd miał co
najwyżej do odgłosów generowanych przez istoty. Stwierdził on, że mogły to być
odgłosy żurawi. Znając się trochę na ornitologii nie przyznałem mu racji,
stwierdzając, że świadkowie nie byliby w stanie podejść na tak bliską odległość
do takich płochliwych ptaków. Poza tym charakterystyczne odgłosy żurawi, które
ewentualnie ,,na silę” daje się przyrównać do odgłosów słyszanych przez
świadków, można usłyszeć przeważnie w okresie luty – marzec, podczas tzw.
toków, czyli okresu godowego tych ptaków.
Reasumując, zdarzenie z czerwca 2003 r. nie
znajduje żadnych logicznych wyjaśnień i nosi znamiona nad wyraz niezwykłego
bliskiego spotkania z UFO. Dodatkowej pikanterii sprawie dodaje fakt, że
opisane wyżej wydarzenia rozegrały się w pobliżu osławionego Wylatowa.
Zdj. pochodzą z raportu sporządzonego przez Zygfryda Świerkowskiego
Bardzo ciekawy przypadek, nigdy o nim nie slyszalem.
OdpowiedzUsuńSprawa faktycznie byc moze mało jest znana, gdyż była tylko opisywana na łamach nieistniejącego już magazynu ufo.
UsuńMusze Panu powiedziec ze obecnie ten blog jest u mnie na pierwszym miejscu, oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, staly cztelnik.
Dziękuję serdecznie za dobre słowo ;) To na prawdę daję motywację do dalszego wrzucania regularnie postów. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTak Damian pamiętam to zdarzenie jeszcze CBZA to dokumentowała raport Zygfryda nie jest dostępny szkoda, bo też był dobry. Kiedy dokładnie miało miejsce to zdarzenie, którego czerwca bo wtedy byłem w Wylatowie ?
OdpowiedzUsuń20 czerwca
UsuńW 2014 r również obserwowałem przelot pomarańczowej kuli, do tego widziała to moja kobieta i 4letnie dziecko które defskto zauważyło ten obiekt,patrząc z dołu na nasze twarze. Było lato ,ciepło bezchmurnie godzina 19 tak więc widno, staliśmy na parkingu pod sklepem obok którego rósł las i to nad tym lasem przelatywał kulisty obiekt,cicho bezszelestnie cały świecił na jasno pomarańczowo u podstawy widać było zscienienie które jednostajnym wachadłowym ruchem przesówało się z prawa na lewo. Odległość jakiś 150 m ale ciężko opisać ,prędkość jakieś 50km/h, wielkości małego auta. Staliśmy osłupiali i jedyne co powtarzaliśmy w kółko do siebie jak gęsi to zdanie "co to jest". Nawet stało kilka metrów przed nami troje młodych ludzi którzy nie byli świadomi a ja nie bylem w stanie ich uwagi przywołać.to było dziwne przeżycie i trudno powiedzieć co mogło to być.dziecko dziś już nic nie pamięta a Kobieta no cóż raczej nie chcę się kompromitować mówiąc o dziwnym obiekcie nad lasem. Pozdrawiam tych którzy przynajmniej się zastanawiają
OdpowiedzUsuńDziękuję za chęć podzielenia się swoją obserwacją ufo jeśli jest taka możliwość to prosiłbym o kontakt na mój prywatny mail dam.trela@gmail.com aby ustalić szczegóły tego zdarzenia
Usuń