W
okresie kryzysu kubańskiego wybuch wojny nuklearnej wisiał niemalże na włosku i
cudem został zażegnany. Po obydwu stronach żelaznej kurtyny toczyła się swoista
gra nerwów. Sprawę konfliktu jeszcze bardziej zaogniały meldunki o UFO. CIA
musiała w tej kwestii wziąć sprawę w swoje ręce.
Jesienią 1962 r. świat
wstrzymał na chwilę oddech. Zagrożenie wybuchem wojny nuklearnej jeszcze nigdy
nie było tak realne, jak w tedy. Dwa wielkie supermocarstwa – USA i ZSRR
rozpętały między sobą swoistą grę nerwów. W historii powszechnie uważa się, że
wybuch wojny wisiał wówczas na włosku i cudem został zażegnany. Skale
zagrożenia w tym wszystkim potęgowała jeszcze jedna istotna sprawa. Na niebie,
zarówno amerykańskim, jak i radzieckim, przechodziła istna fala UFO. Mnożące
się meldunki o UFO, które przekraczały przestrzeń powietrzną obydwu krajów na
pewno nie łagodziły napiętej sytuacji i wymuszały od przedstawicieli do spraw
bezpieczeństwa narodowego dużych pokładów cierpliwości. Niewłaściwie przekazana
informacja mogła przyczynić się do rozpętania wojny nuklearnej.
W latach 60 – tych wśród
amerykańskich bestsellerów na poczytnym miejscu znajdowały się przede wszystkim
książki z gatunku science – fiction.
I nie ma się czemu dziwić. Strach i zagrożenie, jakie towarzyszyły Zimnej
Wojnie, rozpalały wyobraźnie wielu autorów. Książka Fail – Safe opisuje, jak z powodu błędu komputera dochodzi prawie
do wybuchu trzeciej wojny światowej. Nie da się ukryć, że taki scenariusz wydarzeń
w październiku 1962 r. mógł mieć miejsce. Wszystkie oczy świata zwrócone były w stronę
Kuby. Obecność na jej terytorium pocisków balistycznych średniego zasięgu
postawiła na nogi całą administrację młodziutkiego prezydenta Johna. E.
Kennedy. Prezydent został postawiony pod
ścianą i musiał podjąć stosowne środki zapobiegawcze.
Dwaj samce Alfa
John Kennedy |
Kennedy był znany ze
swojej agresywnej polityki międzynarodowej wobec Związku Radzieckiego. Z
początku potężny Chruszczow nie doceniał wielkiej charyzmy, jaka drzemała w
Kennedy’m. Na spotkaniu we Wiedniu drwił do granic z amerykańskiego prezydenta
i straszył go swoim potencjałem militarnym. Groził palcem za szpiegowanie
przestrzeni powietrznej Związku Radzieckiego (1 maja 1960 r. samolot U-2 został
zestrzelony nad Związkiem Radzieckim. Incydent ten mocno poturbował stosunki
dyplomatyczne i mógł przeobrazić się w otwarty konflikt). W między czasie
zadecydował o postawieniu legendarnego muru berlińskiego, a zaraz później
wysłał okręty z rakietami w stronę Kuby. Była to niejako odpowiedź na
zamieszczone w Wielkiej Brytanii, we Włoszech i Turcji pociski balistyczne
przez USA. To już nie były żarty i czcze słowa. Rozpoczęła się gra nerwów. W
rzeczywistości żadna strona nie chciała dopuścić do ostatecznego konfliktu.
Zarówno Kennedy, jak i Chruszczow byli typowymi przykładami samców alfa, dla
których liczył się przede wszystkim charyzmatyczny wizerunek i prestiż. O
słabościach charakteru nie było mowy. Były to więc wzajemne pozorne straszenie.
Ale sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Po oby stronach bieguna nie
brakowało bezmyślnych jastrzębi gotowych tylko na wciśnięcie guzika i
puszczenia w przestrzeń całego arsenału w stronę wroga. Tak więc prominentni
doradcy obydwu prezydentów kusili i mówili : ,,puścić tych drani z dymem”.
Gdyby doszło do wybuchu wojny, na pewno byłaby to wojna na sekundy. Poziom
arsenału nuklearnego obydwu stron był wyrównany i wystarczyłby na zniszczenie
siebie i większości planety. Dalsze zbrojenie się w nowe pociski było
całkowicie nie potrzebne, ale miało przede wszystkim wymiar propagandowy.
Kennedy na spotkaniu z Chruszczowem |
UFO zagrożeniem
6 sierpnia 1961 r. z
bazy powietrznej Davis – Monthan Air Force Base wysłano myśliwce przechwytujące
do zaobserwowanego nad silosami rakiet Tytan w Tuscon niezidentyfikowanego
celu. Wielu świadków obserwowało paradę na niebie dyskoidalnego obiektu, który
bezkarnie unosił się nad ważnym ośrodkiem militarnym. Próby zidentyfikowania i
przechwycenia celu okazały się daremne. Gdy samoloty doleciały do obiektu, ten
z błyskawiczną prędkością oddalił się z miejsca obserwacji i przestał być
widoczny na radarze. Wszystkie jednostki bezpieczeństwa najadły się strachu.
Nikt jednak nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć zjawiska. Czy było to UFO, czy
nieznany prototyp sowieckiego samolotu ? O błędzie nie było mowy. Zła
interpretacja obserwacji mogła niepotrzebnie postawić na nogi cały sztab
bezpieczeństwa i jeszcze bardziej zaostrzyć stosunki amerykańsko – radzieckie.
Analogiczny stan
zagrożenia wywołała obserwacja nieznanego obiektu latającego w październiku
1962 r. nad bazą wojskową w Puerto Rico. Cały personel naziemny, lądujący
piloci samolotu B – 52 i pracownicy wieży obserwowali, jak nad bazą przelatuje
dziwna chmura, w której widać było wyraźnie pulsujące na przemian w różnych
kolorach światła. Obiekt przeleciał nisko nad hangarami wojskowymi i szybko
oddalił się w kierunku zachodnim. Nie udało się go przechwycić. Przekazano
informację do centrali jako obserwacje niezidentyfikowanego celu. Na szczęście
zdarzenie to nie wywołało jakiś większych niepożądanych skutków.
Dziwny spadek obserwacji
w październiku
Pytanie, ile takich
obserwacji w tym najbardziej gorącym okresie dla USA i ZSRR mogło okazać się
dramatycznymi w skutkach ? O dziwo w zbiorach Blue Book można znaleźć niewiele
obserwacji z okresu października 1962 r. Jest to dość dziwne. Gdy przyjrzymy
się statystykom z lat 1954 – 1964, zaobserwujemy coś całkowicie przeciwnego –
coroczna ilość meldunków UFO była dość imponująca, tylko w roku 1962
zaobserwowano zasadniczy spadek zgłoszeń.
Zdaniem amerykańskiego ufologa i publicysty, Roberta L. Hastingsa, stan
taki wydaje się być całkowicie uzasadniony. UFO zachowało ostrożność i nie
chciało nie potrzebnie zaostrzać konfliktu. Nie da się jednak wykluczyć w tym
wszystkim innych czynników, całkowicie ,,przyziemnych”, a więc stricte
polityczno – administracyjnych.
Na pewno CIA – jako
główna agencja rządowa odpowiedzialna za bezpieczeństwo narodowe w USA – miała
nie łatwy orzech do zgryzienia w okresie Zimnej Wojny. Zjawisko UFO było jak najbardziej
realne. Natomiast każdy meldunek mógł pociągnąć za sobą nieprzyjemne
konsekwencje. Nikt nie chciał jednak
stwarzać niepotrzebnie paniki. CIA musiało wypracować więc odpowiednie metody
postępowania z obserwacjami UFO.
Chadwell dotyka czułego
punktu
Już w połowie lat 50 –
tych najważniejsze głowy w państwie zdawały sobie sprawę, że UFO nie pochodzi z
hangarów sowieckich. Niezwykła manewrowość,
zawrotna prędkość i niewidzialność dla radarów wskazywały na nieziemskie
pochodzenie niezidentyfikowanych celów, jakie przekraczały amerykańską
przestrzeń powietrzną. Ofiarami tego stanu rzeczy byli sami obywatele. Ich
ciekawość w połączeniu ze strachem mogły przeistoczyć się w niepotrzebną panikę
i histerię.
W. Bedell Smith |
Ówczesny zastępca
dyrektora Biura Wywiadu Naukowego, Marschall Chadwell, zdawał sobie sprawę z
powyższego problemu i wystosował na ręce dyrektora CIA, Waltera Bedella Smitha,
stosowne memorandum. Pisał w nim o psychologicznych aspektach masowych
obserwacji UFO nad USA. – Zainteresowanie społeczne tym zjawiskiem – notował
Chadwell. – wskazuje na to, że duży odsetek naszej populacji jest psychicznie
podatny na odbiór niewiarygodnych historii. Uważa się, że ZSRR jest obecnie zdolny do
dokonania ataku powietrznego na Stany Zjednoczone, a mimo to, w każdej chwili
podaje się może nawet z tuzin ,,oficjalnych” i wiele nieoficjalnych doniesień o
zaobserwowaniu niezidentyfikowanych zjawisk. Obecnie, gdy w każdej chwili może dojść do
potencjalnego ataku, znajdujemy się w sytuacji, w której nie potrafimy
natychmiast odróżnić rzeczywistego sprzętu od złudzeń. W miarę wzrostu napięcia
będziemy błędnie interpretować rzeczy realne od złudzeń – dodał na koniec
Chadwell.
Blue Book rusza z akcją
dezinformacji
CIA potraktowała
wytyczne zastępcy dyrektora Biura Wywiadu Naukowego dość serio. Na kanwie tego
został powołany zespół specjalistów (słynny Panel Robertsona), który opracował
właściwą politykę postępowania w
sprawie obserwacji UFO. Celem
obradującej komisji było ,,wybicie z głowy” Amerykanom autentyczności zjawiska
UFO. Posłużono się w tej sprawie całym arsenałem psychologicznych metod
manipulacyjnych. UFO w kinie, prasie i książkach stało się z dnia na dzień
śmieszne, groteskowe i niewarte dalszej uwagi, zaś każde – te najbardziej
sensacyjne – zgłoszenie obserwacji UFO szybko okazywało się li tylko planetą
Wenus, odbiciem od samolotu, czy też rzadkim, acz w okresie Zimnej Wojny chyba
jednak dość częstym, zjawiskiem halo. W tym okresie Blue Book serwowało swoim
obywatelom chyba najbardziej niedorzeczne wyjaśnienia ich obserwacji,
odkładając daleko poza margines właściwe i rzetelne badanie problemu od strony
naukowej. To był niewątpliwie najbardziej żałosny okres działalności w dziejach
Blue Book.
Początek lat 60 – tych i
słynny kryzys kubański jeszcze bardziej zaogniał problem dezinformacji UFO
przez CIA. Sprawa oczywiście była kapitalnej wagi. Nikt wszak nie chciał, aby z
pozoru niegroźna obserwacja UFO nad najważniejszymi dla bezpieczeństwa państwa
obiektami militarnymi przeistoczyła się w wojnę nuklearną. W tym tak diabelsko
gorącym okresie dla obydwu stron konfliktu sprawa UFO bynajmniej nie była na
rękę. O błędach nie było też mowy.
Musiały istnieć właściwe metody postępowania w przypadku pojawień się
UFO i sposoby przekazywania takich informacji dalej w obieg. Musiały i
istniały.
CIA rozpętało już od
połowy lat 50 – tych akcję dezinformacji i położyło swoją brudną, agencyjną
łapę na Blue Book. Ludzie nieustannie donosili o swoich obserwacjach UFO,
piloci bez zmian obserwowali dziwne zjawiska na niebie, kontrolerzy lotów na
własne oczy śledzili z niedowierzaniem na ekranach radarowych niezwykłe manewry
niezidentyfikowanych celów. I co ? I nic. Wiele tych spraw nie docierało do
Blue Book. O ile jeszcze cywilne raporty mogły swobodnie przenikać przez
ocenzurowany parasol CIA do pracowników Blue Book (tutaj CIA nie miało zbyt
dużego pola do popisu), o tyle już raporty personelu wojskowego, kontrolerów
lotu, jak i pilotów na jakimś etapie były blokowane przez CIA.
Lotnicza tajemnica
Jednak cała akcja
dezinformacji sfingowana przez CIA miała swoje jeszcze drugie dno. Gdy
przyjrzymy się statystykom Blue Book z lat 1955 – 1965 szybko uświadomimy
sobie, jaką konkretnie.
4 sierpnia 1955 r. na
liście tajnych maszyn lotniczych zaczął figurować gość wprost nieziemski - wyprodukowany pod skrzydłami Skunk Works
Lockheed samolot rozpoznawczy U – 2. Samolot powstał dzięki tajnym funduszom Czarnego Budżetu i był przeznaczony do
lotów rozpoznawczych nad Związkiem Radzieckim.
U-2 |
Potrzeba skonstruowania
takiego samolotu dla wywiadu amerykańskiego była wręcz paląca. Stany
Zjednoczone miały bardzo mglisty obraz tego, co się dzieje za żelazną kurtyną w
Związku Radzieckim. Sieć szpiegowska nie była w stanie przedrzeć się przez
szczelny mur radzieckiej propagandy. W
przeciwieństwie do wywiadu radzieckiego, który z powodzeniem osadził
swoich najlepszych agentów na najwyższych stanowiskach w USA, wywiad
amerykański wiedział niewiele, bądź wielkie nic.
Z początku zarządzane samoloty U-2 przez
agencję CIA miały za zadanie szpiegowanie Rosjan i fotografowanie jej
wszystkich tajnych ośrodków wojskowych. Samolot
potrafił osiągać – jak na tamte czasy – wprost rekordowy pułap lotu, ponad 22
tyś m. W ten sposób zostawiał daleko w tyle całą ówczesną awiacje lotniczą, w
tym oczywiście także samoloty radzieckie. Nieoficjalnie figurował jako samolot
meteorologiczny NACA, zaś oficjalnie nigdy nie powstał. Amerykanie nie byli w
ogóle świadomi tego, że z ich podatków został zrealizowany supertajny projekt
lotniczy o wartości prawie 1,5 mln dolarów. W amerykańskiej księgowości to
tylko kropla w morzu. Jednak w zupełności wystarczyła na pokrycie prac
konstrukcyjnych.
Samolot czy UFO ?
U-2 swój dziewiczy lot
nad Układem Warszawskim wykonał w nocy z 19 na 20 czerwca 1956 r. Samolot
wystartował z bazy Wiesbaden (RFN), przeleciał nad Warszawą i Berlinem
Wschodnim i wrócił do bazy. Był to wielki sukces jego konstruktorów – samolot
nie został przechwycony i zestrzelony przez wroga. Kolejne loty jednak szybko
utwierdziły agencję CIA, że ich samolot szpiegowski – chcąc, nie chcąc – szybko
wpląta ich w niechcianą aferę ufologiczną. Otóż bowiem lecący na wysokości
ponad 20 km samolot, odbijający światło słoneczne, przy dobrej widoczności z
ziemi dla zwykłego obserwatora wygląda jak mknący po niebie z zawrotną
prędkością latający dysk. I tak w istocie się stało. Począwszy od 1956 r. Blue
Book zanotował zwiększoną ilość zgłoszeń cywilnych obserwacji UFO. W większości
były to dalekie obserwacje, co wydaje się w tej sytuacji zrozumiałe. Gdy
średnio rocznie notowano około 400 przypadków obserwacji UFO w USA, to już od
połowy lat 50 – tych ilość zgłoszeń szła w ponad 600 incydentów. Oprócz tego
regularnie samoloty U-2 widywali cywilni i wojskowi piloci oraz kontrolerzy
ruchu lotniczego. CIA rozpoczęła wielkie ,,zakopywanie” problemu UFO. Wszczęła
szereg procedur. Oto np. pilotom wojskowym i cywilnym chcącym przekazać swój
raport z obserwacji UFO postawiono bardzo wysoką poprzeczkę. Każdy pilot, który
był świadkiem obserwacji musiał złożyć swój raport zgodnie z wytycznymi
przepisu JANAP-146. Z godnie z tym
przepisem pilot zobowiązany był do wypełnienia raportu CIRIS. Jego konstrukcja,
tysiące niepotrzebnych, często zawiłych i trudnych pytań szybko zniechęcały
pilota. Jeśli jednak ktoś był na tyle uparty i zdołał dotrzeć do ostatniej
strony raportu, to jego wypełniony formularz ginął gdzieś w mrocznym labiryncie
akt CIA i nigdy nie ujrzał światła w teczkach Blue Book. Bardzo podobnie
wyglądała sprawa z pracownikami kontrolerów lotu. Wszystkim usilnie wpajano, że
U-2 były meteorologicznymi samolotami badającymi górne warstwy atmosfery.
Raporty cywilne, jakie
docierały do Blue Book też musiały w zasadniczy sposób zostać wyjaśnione. W
latach 55 – 65 pracownicy NORAD wykazali się najwyraźniej niezwykłą znajomością
tematu, skoro co roku z ponad 600 przypadków UFO tylko 14 % zdarzeń pozostało
niewyjaśnionych. CIA nie mogło sobie pozwolić w tak trudnym momencie historii
na niepotrzebną panikę społeczeństwa, że w kartotekach Blue Book istnieje tak
wiele spraw niewyjaśnionych. Bez względu na to, czy było to UFO, czy samolot
szpiegowski – sprawę należało zatuszować, wciskając swoim obywatelom
najbardziej kuriozalne wytłumaczenia.
Cud techniki zestrzelony
Zupełnie inaczej
wyglądała sprawa w przypadku Związku Radzieckiego. Władze kremlowskie zdawały
sobie sprawę, że Stany Zjednoczone weszły w posiadanie supertajnego samolotu
szpiegowskiego. Mimo, że późniejsze projekty U-2 były już wyposażone w
technologię Stealth (niewidzialność
dla radarów), to i tak nie raz służby bezpieczeństwa Układu Warszawskiego były
postawione w najwyższy stan zagrożenia. Chruszczow groził, że rozstrzela
pilotów, jeśli ci nie dopadną i nie zestrzelą samolotu. Ci próbowali, ale cel
był nieosiągalny. Dopiero 1 maja 1960 r. radziecka rakieta przeciwlotnicza S-75
dosięgła U-2. Samolot został zestrzelony, a pilot katapultował się wprost w
ręce samego wroga. Dopiero w tedy Chruszczow zdał sobie sprawę, że to nie
radzieccy piloci byli winni, ale ich własne samoloty, które nie były w stanie
dosięgnąć latającego na rekordowych wysokościach cudu amerykańskiej
konstrukcji.
Chruszczow ogląda wrak U-2 |
W latach 60 – tych
poprzeczka nad supernowoczesnymi samolotami została postawiona jeszcze wyżej.
Gdy z desek kreślarskich zszedł SR – 71, zwany też BlackBird - dem, nie było mu
już równych. Samolot, który osiągał ponad 3 machy prędkości, poruszał się na
pułapie 22 tyś metrów i był niewidzialny dla radarów mógł bezkarnie
przemieszczać się nad Związkiem Radzieckim i nikt o tym nie wiedział.
SR - 71 |
Do końca października
1962 r. jeszcze nie raz losy świata mogły się przeważyć w stronę otwartej
wojny. Z jednej strony po niebie bezkarnie paradowały niezidentyfikowane
obiekty latające i przyprawiały dowódców wojskowych o zawrót głowy (nikt nie
chciał omylnie zinterpretować zjawiska i zastosować rozwiązania siłowe), z
drugiej zaś strony U-2 przekroczyło, na przekór rozkazom, przestrzeń Związku
Radzieckiego od strony Alaski, a drugi ten sam samolot został zestrzelony nad Kubą.
Cud, że żadna ze stron nie uległa presji i nie otworzyła ognia.
Kryzys kubański
szczęśliwie w październiku 1962 r. został zażegnany. Choć wielu historyków
bagatelizuje jego wagę, to bez wątpienia sprawy bezpieczeństwa światowego
wisiały wówczas na włosku. Paradoksalnie to Chruszczow pierwszy zmiękł i uległ
presji. Zaproponował polubowne rozwiązanie konfliktu po przez usunięcie swoich
rakiet z Kuby w zamian za usunięcie amerykańskich z Turcji. Tak też i się
stało. Okręty radzieckie z ładunkami pod eskortą ONZ opuściły wody kubańskie, a
Amerykanie po kryjomu za plecami NATO rozmontowali Jupitery w Turcji.
Chruszczow za aferę w Kubie i słabość charakteru poszedł pod kremlowski topór.
Zastąpił go Breżniew. Zimna Wojna jednak nie skończyła się i ciągnęła się
jeszcze latami nie raz mrożąc krew w żyłam obydwu stronom.
Nieprawda. Zimna Wojna trwa.Zmieniły się tylko jej bieguny.
OdpowiedzUsuńZalezy jak na to spojrzymy-ja akurat mialem na mysli specyficzny okres w naszej historii, nie da sie ukryc, okres iscie ciekawy nawet z ufologicznego punktu widzenia
OdpowiedzUsuńDzięki za tekst. Czasów zimnej wojny nie pamiętam (rocznik '84), ale sporo czytałem o tym w Magazynie UFO i książkach. To był faktycznie dobry pod względem ufologicznym okres.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marcin Kołodziej
No nie da się ukryć że wówczas sporo się działo. Szkoda że w chwili obecnej tych zgłoszeń UFO jest niewiele. Może czasy już nie te co kiedyś .... ;)
OdpowiedzUsuńTeż uważam że w dalszym ciągu trwa "zimna wojna", jednak teraz nieco zmieniły się priorytety i układ sił. I co ważne, dziś prowadzący ją są zdecydowanie bardziej subtelniejsi i potrafią działać maksymalnie bez rozgłosu. Choć zapewne i wcześniej tak było. Tyle że oficjalna wersja wymagała przyjęcia z góry ustalonej strategii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam