czwartek, 19 kwietnia 2018

USO nad polskim morzem (lipiec 1983/84)

W lipcu 1983/84 r. nad polskim wybrzeżem doszło w biały dzień do bardzo sensacyjnego zdarzenia. Wielu wczasowiczów, przebywających wówczas na plaży, obserwowało niski przelot wojskowych samolotów i nagłe wyłonienie się z morza trójkątnego obiektu. W grupie świadków znajduje się Wojtek i jego ojciec – człowiek piastujący wówczas wysokie stanowisko w resorcie.




Historia spotkań z niezidentyfikowanymi obiektami podwodnymi (USO) w Polsce nie jest zbyt imponująca. Owszem, na przestrzeni wielu lat, polscy ufolodzy zarejestrowali wiele przypadków z obiektami UFO wyłaniających się lub nurkujących w jakiś akwenach, ale i tak – mimo wszystko – ilość takich incydentów nie poraża. Poniższe zdarzenie jest pierwszym tego typu, jakie przyszło mi dokumentować w mojej dwudziestoletniej działalności badawczej. Niestety po wielu latach świadek nie pamięta zbyt wiele szczegółów. Zdarzenie trwało zbyt krótko. Świadek, Wojtek, lat 43, obecnie mieszkający w Danii, postanowił po wielu latach zwierzyć się ze swojej historii spotkania z NOLem. Jego imperatywem do kontaktu było zainteresowanie obserwacjami trójkątnych obiektów. Jak się okazało, Wojtek niegdyś również był świadkiem takiego zdarzenia, do którego doszło nad wybrzeżem bałtyckim, w środku sezonu letniego. Jak sam twierdzi: ,,świadków było bardzo wielu, plaża była w tedy pełna turystów”. Wyłaniający się z wody obiekt widział także jego ojciec. Jego udział w tym zdarzeniu – jak się przekonamy w dalszej części tego artykułu – był kluczowy. Gdyż był osobą nietuzinkową i poniewczasie sprawą zainteresował osoby piastujące wysokie stanowiska w resortach ówczesnego PRL-u.

Trójkąt wylatuje z morza

Grafika za Internet
,,Słuchając audycji na Radiu Parnormalium raz była mowa o trójkątach wylatujących z morza. – opowiadał w rozmowie telefonicznej Wojtek. -  ,,Słuchając tej wzmianki przypomniałem sobie, że ja też coś podobnego kiedyś przeżyłem.  Dzwoniłem do radia, ale tam włączała się sekretarka. Później o tym zapomniałem, ale w końcu stwierdziłem, że muszę o tym komuś opowiedzieć. Miałem w tedy 10 lat. Nie pamiętam, czy był to Sopot, Kołobrzeg lub Sidło Bałtyckie. (Nie wykluczone, że mogła to być także Ustka – przyp. autora). Ten mniej więcej rejon. Byłem w tedy z ojcem na wakacjach.  Był rok 83/84, lipiec. Byliśmy właśnie nad morzem, na plaży. I właśnie nie pamiętam, czy najpierw przeleciały nisko dwa samoloty, czy też najpierw pojawiło się to UFO. Pamiętam natomiast duże podenerwowanie mojego ojca. Jak one mogą tak nisko latać, przecież ludzie są na plaży i to jest niebezpieczne - stwierdził. No było czuć ten powiem tych samolotów i to wszystko po prostu drżało. I nie wiem, czy czasem drugi raz jeszcze nie przelatywały. Proszę sobie wyobrazić, że stoję sobie do kolan w morzu i nagle słyszę, że ojciec do mnie krzyczy z brzegu żeby uciekać. Ale ja jakoś nie zareagowałem i po prostu dalej stałem. W pewnym momencie w odległości od 50 do 100 metrów ode mnie w tym morzu zrobiło się takie kółko, zrobiła się fala, po czym pod kątem 45 stopni wystrzelił do góry duży, czarny trójkątny obiekt. Masa wody spadła. To były sekundy, obiekt uleciał do góry i odleciał. Po chwili znów przeleciały Migi. Tak przynajmniej mi się wydaję teraz po wielu latach”.

Historia ta jest oczywiście bardzo krótka, ale treściwa. Wojtek, wraz z innymi osobami na plaży obserwował wyłonienie się obiektu, który wystrzelił niczym rakieta do góry i zniknął. Do góry uniosła się spora ilość wody, która opadła z impetem. Świadek jednak nie pamięta, aby woda ochlapała go. Podana wcześniej odległość do zjawiska wydaje się być więc dość prawdopodobna jeśli weźmiemy pod uwagę gabaryty trójkąta. ,,Obiekt moim zdaniem mógł mieć około 10-12 m. średnicy. Był to idealnie czarny trójkąt równoboczny o szerokich bokach. Nie pamiętam, abym dostrzegł na nim jakiś szczegóły. Nie było widać żadnych świateł. Powierzchnia była raczej matowa bez jakiś odstających elementów. To coś wydostało się z wody i odleciało na oczach wielu zgromadzonych turystów”. – relacjonował Wojtek.

Zanim jednak doszło do wyłonienia się obiektu, coś musiało świadczyć o nadchodzącym zagrożeniu. Świadczyło o tym zachowanie ojca i jego podenerwowanie. Znajdował się on wówczas na brzegu. Wojtek mógł wejść na odległość może 10 m. od brzegu. Być może najpierw powstające w oddali koło wody i buzująca w nim woda mogła przestraszyć ojca Wojtka, który zaczął krzyczeć do syna, aby uciekał. Po chwili obiekt wystrzelił do góry z ogromną prędkością.

UFO czy wojskowy pocisk ?

Interesujące jest tutaj zachowanie samolotów wojskowych. ,,Latały one bardzo nisko. Nie pamiętam czy pojawiły się raz, czy też dwa razy. Ale bardziej skłaniałbym się do tego drugiego. Mogły zrobić niski przelot tuż przed pojawieniem się obiektu i zaraz po całej obserwacji powtórzyły manewr.

Możemy się tutaj zastanawiać, jakie mogły to być samoloty (świadek twierdził, że były to jakieś Migi, być może MIG-21). Tutaj wysoce prawdopodobnie wydaje się, że do obserwacji mogło dojść raczej w Ustce, gdyż niedaleko stacjonowała tam 36 jednostka pułku myśliwskiego. To właśnie stamtąd mogły być wysłane samoloty na zwiad. Wszystko wskazuje na to, że obiekt był widoczny na radarach.

Nie można oczywiście w tym zdarzeniu wykluczyć, że chodzi tutaj o jakiś pojazd wojskowy lub pocisk. Warto dodać, że od samego początku Wojtek, jak i jego ojciec twierdzili, że była to wystrzelona rakieta. Dopiero po latach Wojtek przypomniał sobie dokładnie to zdarzenie i uznał, że był to jednak trójkąt.

W sprawę włączają się wpływowi ludzie z resortów

Jakkolwiek, wątek wojskowy w tym zdarzeniu wydaje się być dość interesujący, gdyż poniewczasie został poruszony przez ojca świadka w gronie bardzo wówczas wpływowych osób. Wróćmy więc do relacji Wojtka:

,,Przyjechaliśmy z tych wakacji do domu, a mieszkaliśmy niedaleko Warszawy. Ojciec zrobił imprezę i zaprosił kolegów. Ojciec zaczął opowiadać, co widział. Słyszę, że zaczynają się kłócić i za chwilę woła mnie, żebym powiedział, co widzieliśmy. Ja w tedy powiedziałem, że to była rakieta. To, że mam teraz skojarzenia, że to był czarny trójkąt wynika z tego, że po latach przypomniałem sobie szczegóły tego zdarzenia, ale w tedy jako dziecko skojarzyłem to z rakietą. Ojciec też mówił o rakiecie. Ale najlepsze jest to, że osoby, które były słuchaczami, to nie byli zwykli ludzie, tylko osoby piastujące wówczas wysokie stanowiska w resortach. Np. Komenda Głównej Milicja to był stopień majora, druga osoba była z oddziału wojskowego, ojciec też w tedy pracował w resorcie. To byli koledzy, którzy się znali. Najlepsze jest to, że ten, co był milicjantem to historię ojca po prostu przyjął do wiadomości. Ale drugi, który piastował wysokie stanowisko wojskowe, mogę powiedzieć tylko tyle, że zajmował się wywiadem albo kontrwywiadem, mówił do mojego ojca tak: ,,Stasiu przestań gadać głupoty”, bo doszli do wniosku, że mogła to być rakieta wystrzelona z łodzi podwodnej. To był ojciec, to on to powiedział. Wojskowy powiedział, że to nie mogła być łódź podwodna, bo żadna łódź nie podpłynęłaby tak blisko do brzegu i nie mogłaby wystrzelić tej rakiety. Więc ojciec się zdenerwował jeszcze bardziej. Ta osoba mówi dalej, że ona była na nie jednym statku podwodnym i że zna doskonale możliwości techniczne takich łodzi i wie, że to jest nie możliwe, aby podpłynąć tak blisko brzegu. W końcu ojciec mówi, że to nie nasz, a on mówi, że jeśli to były amerykańskie, to więc trzeba sprawdzić”.

Na tym rozmowa przywołana z pamięci Wojtka kończy się. Nie pamięta, czy jeszcze jego ociec poruszał tą sprawę z kolegami. Przynajmniej, raczej na pewno, nie w jego towarzystwie. On sam później o całej sprawie zapomniał. Dziś po latach możemy się zastanawiać, kim byli ludzie, z którymi rozmawiał ojciec świadka i jakie stanowisko w resorcie zajmował on sam ? Wojtek wolał nie przywoływać nazwisk. Nie chciał więc kontaktować mnie ze swoim ojcem, który na pewno mógłby do całej sprawy swoją relacją wnieść bardzo wiele. Wojtek poza tym nie ma kontaktu z ojcem już od wielu lat z przyczyn osobistych. Nie wie nawet czy jeszcze żyje. W przypadku kolegów ojca Wojtka, którzy zostali w wtajemniczeni w sprawę, byli osobami bardzo wpływowymi. Osoba z milicji była w stopniu majora, a więc była starszym oficerem pracującym w Komendzie Głównej Milicji, która wówczas podlegała pod Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. To mógł być któryś z oficerów podległych pod ówczesnego komendanta i szefa Milicji, Józefa Beima, który wówczas zarządzał tym resortem. Oczywiście w aktach IPN – u jesteśmy w stanie odnaleźć konkretnie tę osobę. Nie wiemy jednak, czy dalej żyje.

Bez wątpienia więcej tutaj mógłby dopowiedzieć ojciec świadka (o ile jeszcze żyje) bądź jego kolega wojskowy, pracujący wówczas w wywiadzie lub kontrwywiadzie. Interesujące jest tutaj to, że po rozmowie z p. Stanisławem chciał dokonać prywatnego śledztwa i coś dowiedzieć się więcej na temat tego zdarzenia w swoim resorcie. Wszak informacja, iż przy polskim wybrzeżu pojawiła się jakaś amerykańska łódź podwodna musiała zainteresować polski wywiad mając na względzie bezpieczeństwo publiczne. Pytanie, czy zachowały się jakieś akta z tego dochodzenia ? Po latach nie za bardzo wiadomo czego szukać. Zwykle w tak sensacyjnych sprawach nie udaje się ustalić nic poza to, co przekazuje główny świadek zdarzenia.

Choć, kto wie, może po tej publikacji, ujawni się jakiś inny świadek tego zdarzenia z plaży bądź były osoba z kręgów wojskowych. 


Wszystkich potencjalnych świadków powyższego zdarzenia lub osób, które swoją wiedzą mogą do całej sprawy wnieść coś więcej, proszę o kontakt na maila: dam.trela@gmail.com

5 komentarzy:

  1. Ciekawi mnie dokładnie, który to był rejon, jeśli Ustka to mam info od pewnego wojskowego, iż w latach 80 szczególnie na początku działy się tam różne zdarzenia z UFO m.in to, które opisałem z kulą ostrzelaną przez MiG. Rzeczywiście ówcześni świadkowie mogli trójkątny obiekt zwyczajnie skojarzyć z rakietą lub ćwiczeniami wojskowymi, tak było w przypadku ostrzelanej kuli nad Ustką, świadkowie tak to wyjaśniali sobie. Być może po tym artykule pojawią się kolejni świadkowie ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję panu Damianowi za opisanie mojej historii. To pozostaje w głowie i cyklicznie powraca.Co do lokalizacji rejonu to skłaniałbym się do Ustki.
    Z tego względu, ze po paru latach przeprowadziliśmy się właśnie do Slupska czyli 18km. od Ustki. Samoloty mogły startować z ówczesnej bazy w Redzikowie gdzie stacjonował pulk myśliwski. Wiemy tez ,ze lodzie podwodne USA pływały po Bałtyku ale to w okolicach Szwecji. Jednak podpłyniecie w biały dzień na tak bliska odległość od brzegu a następnie odpalenia rakiety nie wydaje się prawdopodobne. Wiem,ze widziałem czarny trójkąt. Ale bardzo ciekawe jest to, ze przypomniałem sobie o tym dopiero po kilkudziesięciu latach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że mieliśmy okazję porozmawiać. Dobrze, że udało się naświetlić ten przypadek po latach. Miejmy nadzieję, że pojawiają się nowi świadkowie

      Usuń
  3. Panie Wojtku dziękujemy za podzielenie się tą fascynująca historią, przy okazji Ustki proszę zapoznać się ze sprawą, którą dokumentowałem swego czasu pozdrawiam

    http://arekmiazga.blogspot.com/2017/01/ufo-nad-ustka-ostrzelane-przez-mysliwce.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń