W lipcu 1983/84 r. nad polskim wybrzeżem doszło w biały dzień do bardzo
sensacyjnego zdarzenia. Wielu wczasowiczów, przebywających wówczas na plaży,
obserwowało niski przelot wojskowych samolotów i nagłe wyłonienie się z morza
trójkątnego obiektu. W grupie świadków znajduje się Wojtek i jego ojciec –
człowiek piastujący wówczas wysokie stanowisko w resorcie.
Historia
spotkań z niezidentyfikowanymi obiektami podwodnymi (USO) w Polsce nie jest
zbyt imponująca. Owszem, na przestrzeni wielu lat, polscy ufolodzy
zarejestrowali wiele przypadków z obiektami UFO wyłaniających się lub
nurkujących w jakiś akwenach, ale i tak – mimo wszystko – ilość takich
incydentów nie poraża. Poniższe zdarzenie jest pierwszym tego typu, jakie
przyszło mi dokumentować w mojej dwudziestoletniej działalności badawczej.
Niestety po wielu latach świadek nie pamięta zbyt wiele szczegółów. Zdarzenie
trwało zbyt krótko. Świadek, Wojtek, lat 43, obecnie mieszkający w Danii,
postanowił po wielu latach zwierzyć się ze swojej historii spotkania z NOLem.
Jego imperatywem do kontaktu było zainteresowanie obserwacjami trójkątnych
obiektów. Jak się okazało, Wojtek niegdyś również był świadkiem takiego zdarzenia,
do którego doszło nad wybrzeżem bałtyckim, w środku sezonu letniego. Jak sam
twierdzi: ,,świadków było bardzo wielu, plaża była w tedy pełna turystów”.
Wyłaniający się z wody obiekt widział także jego ojciec. Jego udział w tym
zdarzeniu – jak się przekonamy w dalszej części tego artykułu – był kluczowy.
Gdyż był osobą nietuzinkową i poniewczasie sprawą zainteresował osoby
piastujące wysokie stanowiska w resortach ówczesnego PRL-u.
Trójkąt wylatuje z morza
Grafika za Internet |
,,Słuchając
audycji na Radiu Parnormalium raz była mowa o trójkątach wylatujących z morza.
– opowiadał w rozmowie telefonicznej Wojtek. - ,,Słuchając tej wzmianki przypomniałem sobie,
że ja też coś podobnego kiedyś przeżyłem.
Dzwoniłem do radia, ale tam włączała się sekretarka. Później o tym zapomniałem,
ale w końcu stwierdziłem, że muszę o tym komuś opowiedzieć. Miałem w tedy 10
lat. Nie pamiętam, czy był to Sopot, Kołobrzeg lub Sidło Bałtyckie. (Nie
wykluczone, że mogła to być także Ustka – przyp. autora). Ten mniej więcej
rejon. Byłem w tedy z ojcem na wakacjach. Był rok 83/84, lipiec. Byliśmy właśnie nad
morzem, na plaży. I właśnie nie pamiętam, czy najpierw przeleciały nisko dwa
samoloty, czy też najpierw pojawiło się to UFO. Pamiętam natomiast duże podenerwowanie
mojego ojca. Jak one mogą tak nisko
latać, przecież ludzie są na plaży i to jest niebezpieczne - stwierdził. No
było czuć ten powiem tych samolotów i to wszystko po prostu drżało. I nie wiem,
czy czasem drugi raz jeszcze nie przelatywały. Proszę sobie wyobrazić, że stoję
sobie do kolan w morzu i nagle słyszę, że ojciec do mnie krzyczy z brzegu żeby
uciekać. Ale ja jakoś nie zareagowałem i po prostu dalej stałem. W pewnym
momencie w odległości od 50 do 100 metrów ode mnie w tym morzu zrobiło się
takie kółko, zrobiła się fala, po czym pod kątem 45 stopni wystrzelił do góry
duży, czarny trójkątny obiekt. Masa wody spadła. To były sekundy, obiekt
uleciał do góry i odleciał. Po chwili znów przeleciały Migi. Tak przynajmniej
mi się wydaję teraz po wielu latach”.
Historia
ta jest oczywiście bardzo krótka, ale treściwa. Wojtek, wraz z innymi osobami
na plaży obserwował wyłonienie się obiektu, który wystrzelił niczym rakieta do
góry i zniknął. Do góry uniosła się spora ilość wody, która opadła z impetem.
Świadek jednak nie pamięta, aby woda ochlapała go. Podana wcześniej odległość
do zjawiska wydaje się być więc dość prawdopodobna jeśli weźmiemy pod uwagę
gabaryty trójkąta. ,,Obiekt moim zdaniem mógł mieć około 10-12 m. średnicy. Był
to idealnie czarny trójkąt równoboczny o szerokich bokach. Nie pamiętam, abym
dostrzegł na nim jakiś szczegóły. Nie było widać żadnych świateł. Powierzchnia
była raczej matowa bez jakiś odstających elementów. To coś wydostało się z wody
i odleciało na oczach wielu zgromadzonych turystów”. – relacjonował Wojtek.
Zanim
jednak doszło do wyłonienia się obiektu, coś musiało świadczyć o nadchodzącym
zagrożeniu. Świadczyło o tym zachowanie ojca i jego podenerwowanie. Znajdował
się on wówczas na brzegu. Wojtek mógł wejść na odległość może 10 m. od brzegu.
Być może najpierw powstające w oddali koło wody i buzująca w nim woda mogła
przestraszyć ojca Wojtka, który zaczął krzyczeć do syna, aby uciekał. Po chwili
obiekt wystrzelił do góry z ogromną prędkością.
UFO czy wojskowy pocisk ?
Interesujące
jest tutaj zachowanie samolotów wojskowych. ,,Latały one bardzo nisko. Nie
pamiętam czy pojawiły się raz, czy też dwa razy. Ale bardziej skłaniałbym się
do tego drugiego. Mogły zrobić niski przelot tuż przed pojawieniem się obiektu
i zaraz po całej obserwacji powtórzyły manewr.
Możemy
się tutaj zastanawiać, jakie mogły to być samoloty (świadek twierdził, że były
to jakieś Migi, być może MIG-21). Tutaj wysoce prawdopodobnie wydaje się, że do
obserwacji mogło dojść raczej w Ustce, gdyż niedaleko stacjonowała tam 36
jednostka pułku myśliwskiego. To właśnie stamtąd mogły być wysłane samoloty na
zwiad. Wszystko wskazuje na to, że obiekt był widoczny na radarach.
Nie
można oczywiście w tym zdarzeniu wykluczyć, że chodzi tutaj o jakiś pojazd
wojskowy lub pocisk. Warto dodać, że od samego początku Wojtek, jak i jego
ojciec twierdzili, że była to wystrzelona rakieta. Dopiero po latach Wojtek
przypomniał sobie dokładnie to zdarzenie i uznał, że był to jednak trójkąt.
W sprawę włączają się wpływowi ludzie z resortów
Jakkolwiek,
wątek wojskowy w tym zdarzeniu wydaje się być dość interesujący, gdyż
poniewczasie został poruszony przez ojca świadka w gronie bardzo wówczas
wpływowych osób. Wróćmy więc do relacji Wojtka:
,,Przyjechaliśmy
z tych wakacji do domu, a mieszkaliśmy niedaleko Warszawy. Ojciec zrobił
imprezę i zaprosił kolegów. Ojciec zaczął opowiadać, co widział. Słyszę, że
zaczynają się kłócić i za chwilę woła mnie, żebym powiedział, co widzieliśmy.
Ja w tedy powiedziałem, że to była rakieta. To, że mam teraz skojarzenia, że to
był czarny trójkąt wynika z tego, że po latach przypomniałem sobie szczegóły
tego zdarzenia, ale w tedy jako dziecko skojarzyłem to z rakietą. Ojciec też
mówił o rakiecie. Ale najlepsze jest to, że osoby, które były słuchaczami, to
nie byli zwykli ludzie, tylko osoby piastujące wówczas wysokie stanowiska w
resortach. Np. Komenda Głównej Milicja to był stopień majora, druga osoba była
z oddziału wojskowego, ojciec też w tedy pracował w resorcie. To byli koledzy,
którzy się znali. Najlepsze jest to, że ten, co był milicjantem to historię
ojca po prostu przyjął do wiadomości. Ale drugi, który piastował wysokie
stanowisko wojskowe, mogę powiedzieć tylko tyle, że zajmował się wywiadem albo
kontrwywiadem, mówił do mojego ojca tak: ,,Stasiu
przestań gadać głupoty”, bo doszli do wniosku, że mogła to być rakieta
wystrzelona z łodzi podwodnej. To był ojciec, to on to powiedział. Wojskowy
powiedział, że to nie mogła być łódź podwodna, bo żadna łódź nie podpłynęłaby
tak blisko do brzegu i nie mogłaby wystrzelić tej rakiety. Więc ojciec się
zdenerwował jeszcze bardziej. Ta osoba mówi dalej, że ona była na nie jednym
statku podwodnym i że zna doskonale możliwości techniczne takich łodzi i wie,
że to jest nie możliwe, aby podpłynąć tak blisko brzegu. W końcu ojciec mówi,
że to nie nasz, a on mówi, że jeśli to były amerykańskie, to więc trzeba
sprawdzić”.
Na tym
rozmowa przywołana z pamięci Wojtka kończy się. Nie pamięta, czy jeszcze jego
ociec poruszał tą sprawę z kolegami. Przynajmniej, raczej na pewno, nie w jego
towarzystwie. On sam później o całej sprawie zapomniał. Dziś po latach możemy
się zastanawiać, kim byli ludzie, z którymi rozmawiał ojciec świadka i jakie
stanowisko w resorcie zajmował on sam ? Wojtek wolał nie przywoływać nazwisk.
Nie chciał więc kontaktować mnie ze swoim ojcem, który na pewno mógłby do całej
sprawy swoją relacją wnieść bardzo wiele. Wojtek poza tym nie ma kontaktu z
ojcem już od wielu lat z przyczyn osobistych. Nie wie nawet czy jeszcze żyje. W
przypadku kolegów ojca Wojtka, którzy zostali w wtajemniczeni w sprawę, byli
osobami bardzo wpływowymi. Osoba z milicji była w stopniu majora, a więc była
starszym oficerem pracującym w Komendzie Głównej Milicji, która wówczas
podlegała pod Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. To mógł być któryś z oficerów
podległych pod ówczesnego komendanta i szefa Milicji, Józefa Beima, który
wówczas zarządzał tym resortem. Oczywiście w aktach IPN – u jesteśmy w stanie
odnaleźć konkretnie tę osobę. Nie wiemy jednak, czy dalej żyje.
Bez
wątpienia więcej tutaj mógłby dopowiedzieć ojciec świadka (o ile jeszcze żyje)
bądź jego kolega wojskowy, pracujący wówczas w wywiadzie lub kontrwywiadzie.
Interesujące jest tutaj to, że po rozmowie z p. Stanisławem chciał dokonać
prywatnego śledztwa i coś dowiedzieć się więcej na temat tego zdarzenia w swoim
resorcie. Wszak informacja, iż przy polskim wybrzeżu pojawiła się jakaś
amerykańska łódź podwodna musiała zainteresować polski wywiad mając na
względzie bezpieczeństwo publiczne. Pytanie, czy zachowały się jakieś akta z
tego dochodzenia ? Po latach nie za bardzo wiadomo czego szukać. Zwykle w tak
sensacyjnych sprawach nie udaje się ustalić nic poza to, co przekazuje główny
świadek zdarzenia.
Choć,
kto wie, może po tej publikacji, ujawni się jakiś inny świadek tego zdarzenia z
plaży bądź były osoba z kręgów wojskowych.
Wszystkich potencjalnych świadków powyższego zdarzenia lub osób, które
swoją wiedzą mogą do całej sprawy wnieść coś więcej, proszę o kontakt na maila:
dam.trela@gmail.com
Ciekawi mnie dokładnie, który to był rejon, jeśli Ustka to mam info od pewnego wojskowego, iż w latach 80 szczególnie na początku działy się tam różne zdarzenia z UFO m.in to, które opisałem z kulą ostrzelaną przez MiG. Rzeczywiście ówcześni świadkowie mogli trójkątny obiekt zwyczajnie skojarzyć z rakietą lub ćwiczeniami wojskowymi, tak było w przypadku ostrzelanej kuli nad Ustką, świadkowie tak to wyjaśniali sobie. Być może po tym artykule pojawią się kolejni świadkowie ?
OdpowiedzUsuńDziękuję panu Damianowi za opisanie mojej historii. To pozostaje w głowie i cyklicznie powraca.Co do lokalizacji rejonu to skłaniałbym się do Ustki.
OdpowiedzUsuńZ tego względu, ze po paru latach przeprowadziliśmy się właśnie do Slupska czyli 18km. od Ustki. Samoloty mogły startować z ówczesnej bazy w Redzikowie gdzie stacjonował pulk myśliwski. Wiemy tez ,ze lodzie podwodne USA pływały po Bałtyku ale to w okolicach Szwecji. Jednak podpłyniecie w biały dzień na tak bliska odległość od brzegu a następnie odpalenia rakiety nie wydaje się prawdopodobne. Wiem,ze widziałem czarny trójkąt. Ale bardzo ciekawe jest to, ze przypomniałem sobie o tym dopiero po kilkudziesięciu latach.
Przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że mieliśmy okazję porozmawiać. Dobrze, że udało się naświetlić ten przypadek po latach. Miejmy nadzieję, że pojawiają się nowi świadkowie
UsuńPanie Wojtku dziękujemy za podzielenie się tą fascynująca historią, przy okazji Ustki proszę zapoznać się ze sprawą, którą dokumentowałem swego czasu pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://arekmiazga.blogspot.com/2017/01/ufo-nad-ustka-ostrzelane-przez-mysliwce.html
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń