Na przestrzeni wielu lat stykałem się z wieloma przekazami od ludzi, w których zdarzenia o charakterze paranormalnym w ich życiu nie były jakimś epizodycznym fragmentem ich życia. Często spektrum anomalnych historii było rozbudowane, dotyczyło nie tylko np. obserwacji UFO, ale również wszelkiej maści zdarzeń, w których logiczny umysł po prostu plajtował.
Mowa tutaj o efektach synchroniczności, prekognicji, spotkań z jakimiś zjawami, zaburzeń czasowych i wielu innych zjawisk, niekiedy zahaczających także o demoniczne doznania. Otwarcie się z jakimś przeżyciem bardzo często otwiera furtkę do kolejnych przeżyć. Nie będzie więc banałem stwierdzenie, że ludzie, których dotyka częściej niż zwykle Nieznane, zaliczają się do kategorii sensytywnych, a ich spektrum doznań anomalnych zjawisk ma podłoże umiejętności pozazmysłowych przenikań do sfery niefizycznej. Paranormalna saga zdarzeń niejednokrotnie ma szeroki wydźwięk i w trakcie wywiadu z takimi osobami okazuje się potem, że zdarzenia dotykają nie tylko jednego człowieka, ale często całej rodziny, są niekiedy wielopokoleniowe. Bardzo trudno jest objąć wykładnią takie historie, gdyż są niezwykle złożone, zawiłe i pełne niewiadomych.
Poniżej prezentuję taką historię, która dotyczy Państwa Kuczyńskich (nazwisko zmienione) z Lublina. Seria niezwykłych zdarzeń z ich udziałem to saga pełna niewiadomych, która być może ma wiele źródeł. Nie brakuje w niej wątków demonicznych i zdarzeń ocierających się o folklor ludowy. Na początku tego roku skontaktował się ze mną p. Maciej, 38-letni mieszkaniec Lublina. Do kontaktu ze mną zainspirowała go opisana historia z udziałem synchronicznego zwiastuna śmierci, jaki rozegrał się w dramatyczny sposób w jednej z wałbrzyskich kamienic (Patrz Demon pukający do okna). Podobną historią rozpoczął ze mną korespondencję Maciej w lutym 2022r., opowiadając mi zdarzenie, którego był świadkiem wraz ze swoją siostrą w wieku 6 lat, kiedy mieszkał wraz ze swoją rodziną na ul. Dzierżawnej.
Był to początek lat 90. Dzielnica, na której mieszkaliśmy miała złą sławę. Dochodziło tam regularnie do dziwnych zachowań ludzkich. Ogólnie jest owiana złą sławą po dziś dzień.
Pierwsza sytuacja, którą pamiętam jako małe dziecko to pukanie do szyby czegoś bardzo strasznego. Było to w moim pierwszym rodzinnym domu. Siedzieliśmy z siostrą na dywanie w pokoju i bawiliśmy się. Rodziców nie było w domu, pilnowała nas starsza siostra z kolegą, którego rodzice kupili kilka lat później od nas ten dom, ale do tego wrócę, bo wiąże się z tym tragiczna historia. Nagle zaczęła stukać do okna mała kukiełka szatana (było to coś w rodzaju kukły na kiju z rogami). Wyglądało to i poruszało się jak żywe, mówiło ludzkim głosem, posiadało mimikę twarzy, zęby, uśmiech i ogólnie jak na lata 90. było by ciężkie do zrobienia w warunkach domowych. Kukiełka ta dobijała się do szyby, pukając i prosząc żebyśmy ją wpuścili do środka, bo chce się z nami pobawić. Oczywiście zareagowaliśmy piskiem i krzykiem i pobiegliśmy z siostrą do drugiego pokoju do najstarszej siostry. Było ciemno na zewnątrz, wszyscy przerażeni czekaliśmy na rodziców. Obie siostry pamiętają do dzisiaj to zdarzenie. Gdy siostra z kolegą poszli razem z nami do pokoju, to kukiełka zniknęła.
W dawnych wierzeniach pukanie do okna lub drzwi było zwiastunem nadchodzących nieszczęść (zwykle czyjeś śmierci), miało więc bardzo synchroniczno-jungowski wydźwięk. Nie bez kozery będzie więc stwierdzenie, że dzieci w młodym wieku, ze względu na wciąż bardzo rozbudowaną w swojej psychice sensytywność, są bardziej podatne na tego typu zdarzenia. W tym zdarzeniu intryguje też wygląd istoty. Maciek twierdził, że była to kukła, ale taka ożywiona. Na pewno nie była sterowana przez kogoś z dołu na kiju. Czy ktoś mógł robić sobie żarty? Okazuje się, że nie było to jedyne przeżycie, z jakiego zwierzył mi się Maciek. Inne dotyczyły jego sąsiedztwa i najbliższej rodziny. Następny incydent rozegrał się także w okresie dzieciństwa Maćka i nawiązuje do syndromu nawiedzenia.
Druga rzecz, którą pamiętam to gdy dwie uliczki dalej zaczął palić się dom. Był to dom pewnej Pani, alkoholiczki, którą wszyscy znali. Miała na imię Stanisława, wszyscy potocznie wołali do niej Staśka. Wszyscy sąsiedzi biegali z wiadrami i gasili jej dom, bo obok stały inne drewniane domy. Zebrał się spory tłum, nawet ksiądz pojawił się na miejscu. Biedna pijaczka Staśka strasznie płakała, ten dom to była jedyna rzecz, którą ona posiadała. Ludzie zaczęli się jej pytać, co ona narobiła? Ksiądz zaczął ją uspokajać i pytać, dlaczego to zrobiła? Przecież już nic w życiu nie ma. Ona tylko płakała. Nie chciała mówić, w końcu po dłuższej chwili wydusiła: I tak mi nie uwierzycie – powiedziała. Ksiądz już jej nie odpuścił i zaczął jeszcze bardziej nalegać. Staśka otworzyła się i zaczęła opowiadać (napisze słowo w słowo tak, jak to pamiętam): Miałam na strychu demona, codziennie kazał mi gotować kaszę i nosić na górę. Ja już tego nie mogłam wytrzymać (i tu nie pamiętam, kojarzę tak jak by dwie wersję) 1.Przesolilam mu tą kaszę a on się wściekł i podpalił mi dom 2. Podpaliłam dom, bo nie mogłam dłużej wytrzymać.
Po ugaszeniu pożaru, w domu przetrwała tylko jedna ściana. Z jednej strony cała osmalona od dymu i ognia a z drugiej zielona, nienaruszona z obrazem Matki Boskiej na środku. Pamiętam to jak by było wczoraj, te zgliszcza, stojąca po środku ścianę i obraz bez najmniejszego śladu pożaru.
Maciek wywodził się z patologicznej rodziny. To było piętno dzielnicy, w której mieszkał. Jego ojciec też miał problemy z alkoholem. W jego życiu wydarzyło się wiele niezwykłych historii. Jedna z nich miała swój fizyczny charakter, mimo tego, że dotykała sfery demonicznej.
Trzecia sprawa odnośnie mieszkania w tamtym miejscu.
Mój ojciec był alkoholikiem, dużo się awanturował. Kiedyś, gdy mama wróciła do domu zastała ojca siedzącego na krześle w kuchni. Powiedział do mamy, że musi z nią porozmawiać. Przed sobą na stole miał nóż kuchenny. Wiem to tylko z opowiadań mamy, byłem za mały, żeby pamiętać. Mama zapytała ojca o co chodzi. Ojciec odpowiedział, że był u niego diabeł i kazał mu ją zabić. Opisał dokładnie tego diabła, mówił, że był to przystojny facet, miał rogi i kopyta, ale nie miał ogona. Dobrze ubrany w garniturze. Mama przerażona zaczęła mówić ojcu, że co z dziećmi, że zwariował, żeby się uspokoił. Ojciec powiedział mamie ze to samo powiedział przybyszowi. Że nie zrobi tego, bo są małe dzieci, w tedy diabeł się wściekł. Ojciec powiedział, że gdy odmówił to diabeł rogami zaczął uderzać w szafki kuchenne i pokazał mamie ślady.
Ja te szafki miałem w domu przez jakieś 15 lat. Pamiętam te ślady, gdyby ojciec chciał to zrobić sam to musiał by wziąć poziomice, metrówkę, zaznaczyć ołówkiem i dłubać nożem wykonując okrężne ruchy. Szafki były zniszczone od wewnątrz na drzwiczkach, po jednej parze rogów na drzwiczki. Z tego, co pamiętam to jakieś 3 szafki tak były zniszczone.
Można pomyśleć, że ojciec zadał sobie trudu, ale jak wspominałem my ten dom sprzedaliśmy. Nowi właściciele mieszkali w tym domu szczęśliwie, aż zmarł na zawał mąż tej Pani. Poznała konkubenta. Jakiś czas później rozpruł ją nożem kuchennym w kuchni. Moi koledzy Dawid i Jacek zostali sierotami. Niestety jest to prawda.
Czy istnieją nawiedzone miejsca? Takie historie możemy co najwyżej przyjmować z niedowierzaniem. Nie można wykluczyć, że opisane wcześniejsze wydarzenia, które rozegrały się u sąsiadki Stanisławy, były tym samym, co dotknęło osobiście ojca Maćka bądź czymś podobnym. Fatum, negatywne wibracje lub – jak kto woli – demoniczny byt zagościł w domu Maćka.
bardzo interesujące, mieszkam niedaleko, czy jest możliwość sprawdzenia tych wydarzeń na google maps lub realnie? historia naprawdę ciekawa
OdpowiedzUsuńW tekście podaje nazwę ulicy. Chodzi o ul. Dzierżawnej w Lublinie. Z tego co mi wiadomo to peryferia miasta. Co ciekawe, na przestrzeni wielu lat doszło tam do serii podpaleń.
UsuńDziękuje za odpowiedź. Ul. Dzierżawna znajduje się około 2 km w prostej linii od centrum Lublina. Między ul. Krochmalną, a Bystrzycą. Z tego co sprawdzałem google street view dojeżdża w tamto miejsce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń