Na przełomie sierpnia/września 2014 r. Pani Z wracała wraz z dwójką swoich
synów z wczasów do domu. Po drodze przydarzył im się dziwny incydent z udziałem
,,latającego dysku”. W pobliżu miejscowości Kogutek natknęli się na gigantyczny
obiekt z migającymi światłami.
Zdarzenie
z Kogutek (woj. małopolskie) wyróżnia się na tle innych relacji ufologicznych,
jakie – chcąc, nie chcąc – napływają do polskich ufologów w coraz mniejszej
ilości. Foruje je od innych obserwacji UFO, które jak powszechnie wiadomo
często dotyczą trójkątnych sylwetek, kształt dyskoidalny oraz efekty
towarzyszące całemu zdarzeniu, a mówiąc bardziej precyzyjnie – występujące
aspekty psychofizyczne, znane z wielu bliskich spotkań z UFO.
Pani Z,
mieszkanka miejscowości Klucze, do dziś wspomina swoje spotkanie z ,,latającym
spodkiem” na drodze krajowej nr 94.
,,To
miało miejsce jakieś trzy lata temu. Jechałam z Krakowa do Sieniczna wraz z
dwoma moimi synami. Był przełom sierpnia/września. Godzina 23:30. Wracaliśmy tą
późną porą z dziećmi ze wczasów. Prowadziłam auto już nieco zmęczona, ale nie
na tyle, aby mi się coś przewidziało. Moją uwagę przykuło nagle wiszące w
oddali światło, a raczej światła. W sumie to zwrócił mi na to uwagę mój starszy
syn, Michał – drugi spał, siedząc obok niego. Ja z początku pomyślałam, że to
światła od komina znajdującego się w miejscowości Olkusz, gdyż przed taką
miejscowością znajdowaliśmy się. Po dokładnym przyjrzeniu się, szybko to
zostało wykluczone. Światła były kolorowe, nie przemieszczały się i wisiały nad
pobliskim lasem. Zobaczyliśmy to w odległości 2 km, mijając miejscowość
Gotkowice/Zaderman. Gdy mieliśmy to już przed sobą, po lewej stronie, to
dopiero w tedy zdębiałam, że aż zwolniłam i zaraz zatrzymałam auto. Nad lasem
bowiem wisiał ogromny obiekt. Mógł być tak duży, jak 14 – arowa działka. Były
to jakby dwie miski połączone ze sobą, które oddzielał pas lub pierścień i
widać było, jak przemieszczają się po nim różnokolorowe światła. Obiekt był
ciemny, ciemniejszy niż niebo, przynajmniej ta czerń wyróżniała się z
otoczenia. Było w tedy pochmurni i niebo miało kolor granatowy. Powierzchnia
obiektu była u góry raczej gładka, zaś na dole nieregularna, jakby złożona z
pozwijanych kabli. Obiekt wisiał bezdźwięcznie nad lasem, na wysokości 10 – 12
piętrowego bloku. Stanęliśmy dość blisko, więc widzieliśmy, jak to sobie wisi
nad lasem i po pasku wirują, a raczej falują te różne światełka. Staliśmy tak
przez może minutę i w końcu postanowiłam ruszyć autem, gdyż mój starszy syn
bardzo się zaczął bać. Jak odjeżdżaliśmy, to jeszcze widzieliśmy to coś z tyłu
– ciągle wisiało w tym jednym miejscu. Następnego dnia opowiedziałam o tym, co
wówczas zobaczyliśmy mojej mamie, wspominałam również wielu moim znajomym. Nikt
jednak nie potraktował mnie poważnie. Wszyscy uważali, że albo zwariowałam,
albo mi się coś przewidziało. Jednak, ja wiem co tamtej nocy widziałam. Z
resztą mój syn to też potwierdza”.
Rys. świadka |
Hipnotyzujące oświetlenie
Miejsce obserwacji |
Tyle
jeśli chodzi o relację Pani Z. Nie trudno zauważyć w powyższym zdarzeniu
typowych dla bliskich spotkań z UFO wątków. Podróż samochodem nocą i
nieoczekiwane natknięcie się na ,,egzotycznie” wyglądający obiekt, który
,,stroszy” przed światkiem swoje barwne oświetlenie i jednocześnie budzi strach
i konsternację.
Podczas
naszych rozmów telefonicznych, udało się ustalić wiele ciekawych szczegółów,
jakie uzupełniają relację Pani Z. Wiadomo, że w trakcie samej obserwacji Pani Z
była jedynym kierowcą na drodze nr. 94. Choć była późna pora, to mimo wszystko
wydaje się dość dziwne, że nikt inny nie pojawił się na drodze. Interesująca
jest również wzmianka przez świadka o intrygującej ciszy. ,,Choć nie otwierałam
okna w aucie, nie wyłączyłam silnika, to muszę powiedzieć, że było strasznie
cicho. Tak wielki obiekt wisi koło nas i nic nie słychać. Kompletna cisza”. –
relacjonowała.
Mapa miejsca zdarzenia |
W tym
wszystkim interesujący jest jeszcze jeden szczegół. Choć świadek zaprzeczyła,
aby w trakcie obserwacji działo się coś dziwnego z silnikiem, to jednak w
trakcie rozmowy wyznała, że jej zachowanie było dość nietypowe. ,,Jestem osoba,
która raczej niczego się nie boi. Gdy jednak widzia się coś tak dziwnego na
swojej drodze, to normalną ludzką reakcją jest ucieczka. Natomiast ja wówczas
byłam, jak zahipnotyzowana. Staliśmy tak przez minutę na poboczu, a ja się na
to gapiłam, jakby mnie ktoś zauroczył. Coś emanowało z tego obiektu, że aż było
to wręcz przyciągające. Sprawę potęgowały jeszcze te światła, które
przemieszczały się leniwie wzdłuż pierścienia. Falowały po kolei czerwone,
niebieskie i zielone światła. Nie gasły przy tym. Chciało się wyjść do tego i
podejść bliżej. I pewnie bym tak uczyniła, gdyby nie mój syn, który bardzo się
bał i zaczął mnie szarpać, aby natychmiast odjechać. W tedy się ocknęłam i
ruszyłam.” – opowiadała Pani Z.
Wiadomo,
że obiekt znajdował się bardzo blisko, około 100 m. od miejsca obserwacji. Wątpliwości
budzi jednak rozmiar zasugerowany w trakcie rozmowy. Świadek porównała go do
obwodu powierzchni 12 - arowej działki. Ta skala porównawcza wydaje się być nad
wyraz przesadzona. Raczej bardziej prawdopodobne jest w tym przypadku średnica
rzędu kilkudziesięciu metrów. Pytanie, cóż to za dziwaczny musiał być obiekt
latający o tak pokaźnych rozmiarach ?
Nic nie
wiadomo o innych obserwacjach z tego rejonu w tym czasie. Słuszne wydaje się
zatem spostrzeżenie, że zdarzenie rozegrało się jakby pod ,,publikę” dla
konkretnych widzów. Czemu miało jednak służyć, pozostaje już zagadką.
Pani Z,
po trzech latach od zdarzenia, do dzisiaj wraca do niego myślami. ,,Nigdy nie
zastanawiałam się na takie tematy, jak UFO i pozaziemskie cywilizacje. Po tym
zdarzeniu mocno zrewidowałam swoje poglądy. Jestem bardziej świadoma i częściej
zastanawiam się, ale nie narwanie, nad naszym istnieniem na tle Wszechświata.
Jestem świadoma bardziej tego, że nie jesteśmy sami.” – skonstatowała na
koniec.
Wszystkich
świadków podobnych zdarzeń z rejonu Dolnego Śląska lub innych okolic Polski
proszę o kontakt na mail: dam.trela@gmail.com
Bardzo interesująca obserwacja, przypomina mi te zdarzenia z lat 2011 gdzie nad byłą A 4 czyhały na kierowców dyskoidalne obiekty. W sumie nie daleko od tego miejsca znajdują się Jerzmanowice, znane z innego nocnego zdarzenia.
OdpowiedzUsuńJak dokumentowałem to zdarzenie, też mi przyszło to na myśl. Tylko tutaj inna data.
UsuńCzytając opis tego wydarzenia nasunęła mi się na myśl również moja obserwacja ( opisana także na Twoim blogu). Wygląd obiektów z tego wydarzenia jest zbliżony do tych obserwowanych przeze mnie w 1997 roku. Tu również duża różnica w latach.
OdpowiedzUsuń