niedziela, 23 października 2016

Spotkanie z tajemniczą istotą w Godzięcinie

W październiku 2010 r. w miejscowości Godzięcin (woj. dolnośląskie), p. Grażyna, jej mieszkanka, przed swoim domem zaobserwowała tajemniczą postać, która przeraziła ją do szpiku kości. Jej demoniczną naturę świadek uznała za wizję zmarłej osoby. Kim lub czym była tak naprawdę humanoidalna istota, jaka nagle pojawiła się nocą i jakie było faktyczne podłoże tego spotkania ?


Godzięcin to miejscowość, o której już rozpisywałem się kilkakrotnie na swoim blogu, prezentując bardzo ciekawe obserwacje jej mieszkańca, Irka Krokowskiego, który już od wielu lat uprawia czynnie tzw. skywatching i ma na swoim koncie wiele interesujących obserwacji niezidentyfikowanych obiektów latających, jak i samych nagrań. Ilość niedających się w żaden logiczny sposób wytłumaczyć zdarzeń jest zastanawiająca i budzi konsternację. O niegdyś wysokiej aktywności UFO w tym rejonie, świadczą również liczne obserwacje UFO, jakie udało mi się zarejestrować w tym rejonie na przestrzeni wielu lat. Ewidentnie okolice Godzięcina, Wołowa, Obornik Śląskich i Brzegu Dolnego niegdyś stanowiły miejsce częstych obserwacji UFO. Obecnie skala aktywności tego zjawiska jest zdecydowanie mniejsza niż kiedyś, ale w mniejszym stopniu wciąż docierają do mnie nowe relacje. Poniższe zdarzenie nieco odbiega od szablonu przypadków, jakie przyszło mi dokumentować w tym rejonie. Bez wątpienia jednak zasługuję na uwagę.

O zdarzeniu dowiedziałem od Irka Krokowskiego, podczas dokumentacji innego przypadku. Jego świadkiem była matka Ireneusza, p. Grażyna, lat 62, która w październiku 2010 r. przeżyła bardzo bliskie spotkanie z enigmatyczną postacią. Poniżej pełny opis tej niezwykłej historii:

,,Nocą często wychodzę na papierosa przed dom. Tej nocy nie mogłam usnąć. Najpierw wstałam do kuchni aby coś przegryźć, za chwilę zrobiła mi się ochota na papierosa. Założyłam kurtkę, otworzyłam frontowe drzwi i stanęłam, jak wryta. Tuż przede mną, dosłownie 1,5 m. stała jakaś postać. Nasz ganek jest oświetlony dobrze nocą przez lampę uliczną więc postać od razu rzuciła się w oczy. W zasadzie to najpierw stanęły mi wszystkie włosy dęba, a za chwilę zobaczyłam to coś. Postać miała jakieś 1,6 m. wzrostu i była ciemnobrązowego koloru, ale z większą przewagą czerni. Nie widziałam rąk, nóg, ani innych części ciała. Rzucała się w oczy wyraźnie okrągła głowa. Nie było jednak widać jakieś twarzy. Postać

Wygląd istoty wg. świadka
przypominała z wyglądu jakiegoś bałwana.

Nie wiem czy unosiła się lekko nad ziemią, czy też stała na ziemi. Na pewno nie było widać, aby miała jakieś nogi. Stanęłam jak wryta i o mały włos nie zadławiłam się kawałkiem jeszcze przeżuwanego chleba w buzi. Co sił pognałam do domu z krzykiem, budząc resztę domowników. Gdy mój syn wyszedł na zewnątrz postaci już nie było widać. Znikła.”

Mimo że postaci nie było widać, to jednak dawało się wyczuć czyjąś obecność kilka minut po zdarzeniu, jak i dzień później. Świadczyła o tym reakcja psa państwa Krokowskich, dużego dobermana o imieniu Hebron. Pies, wychodząc przed ganek, wyraźnie był zaniepokojony czymś. Przerażony obwąchiwał miejsce obserwacji i co chwila chował się do domu.

,,Reakcja psa była o tyle dziwna, gdyż z natury jest on bardzo odważny i zawsze obszczekuje przechodniów na ulicy. A kogoś, kto wszedłby na podwórka z całą pewnością byłby gotów zaatakować. Tutaj jednak pierwszy raz w życiu widziałem, jak przerażony jest mój pies. Nigdy w życiu nie widziałem go w takim stanie. Dodam jeszcze do tego tyle, że moja mama miała straszne pretensje do mnie, że pewnie coś ściągnąłem z cmentarza, gdyż od pewnego czasu regularnie zajmuje się dokumentowaniem zjawisk EPV i co ciekawe jeszcze tej nocy byłem na cmentarzu z moim psem i on zachowywał się już tam dość dziwnie. Węszył w jednym miejscu i spoglądał ciągle w jeden punkt do góry, ale nic tam nie było widać. Robiłem nawet zdjęcia, ale oczywiście nic na nich nie wyszło.” – relacjonował Irek, syn p. Grażyny.



Przedziwne zachowanie psa udało się uwiecznić na nagraniu. Niepokój świadczył, że pies w dalszym ciągu wyczuwał czyjąś obecność. W zetknięciu z czymś nieznanym o paranormalnej naturze, zwykle zwierzęta są wyraźnie zaniepokojone i zlęknione. Reakcja przerośniętego dobermana w tym konkretnym przypadku była więc jak najbardziej uzasadniona i dowodziła, że p. Grażyna zetknęła się z czymś ,,nie z tego świata”.

Obudził mnie w nocy przerażający chłód

,,Następnego dnia dowiedziałam się, że brat mojego męża zmarł. Kto wie, może to on przyszedł się pożegnać. Jestem w stanie w to uwierzyć. Gdyż dokładnie taką samą postać widziałam kiedyś przed swoim łóżkiem, parę dni po tym, jak zmarła mi moja mama. Obudził mnie w nocy przerażający chłód na twarzy aż wszystkie włosy stanęły mi dęba. Byłam cała przykryta kołdrą, a twarz zrobiła mi się naraz zimna, jak skała. Otworzyłam oczy i zobaczyłam ciemną postać. Wyglądała, jak ta z przed ganka. Wzrost 1,2 m., brak kończyn, tylko wyraźnie wyodrębniona okrągła głowa. Sparaliżowało mnie i gdy zamknęłam i ponownie otworzyłam oczy, to tej postaci już nie było. Znikła. Chłód z twarzy zanikł, ale włosy jeszcze przez chwilę stały mi dęba” – opowiadała p. Grażyna.

Obydwa swoje przeżycia świadek tłumaczy w kontekście paranormalnym. Jest osobą religijną i wierzy w zaświaty. Zna podobne opowieści, jak zmarli odwiedzali swoich bliskich. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że jej przeżycie miało właśnie takie podłoże.

Czym więc była postać widziana w październiku 2010 r. w Godzięcinie ? Czy była to zjawa, duch, a może coś zupełnie innego ? Spotkania z tajemniczymi postaciami, nierzadko o naturze demonicznej, mają szeroki wachlarz interpretacji. Najprościej mówiąc są to spotkania z ,,gośćmi z nie z tego świata”. Przeważnie ich naturę tłumaczy się przez pryzmat religijno – kulturowy i w literaturze folklorystycznej bardzo często możemy spotkać się z opisami ,,obiektów – stworów” posiadających cechy humanoidalne. Mowa tutaj o południcach, zmorach, wiłach i strzygach. Historie takie, jak przeżycie p. Grażyny dopasowywane są do panujących w danym okresie przekonań i wierzeń. Wszystkie te przypadki łączy jednak jeden wspólny mianownik. Zjawy pojawiają się nagle, wywołują strach i przerażenie, naraz też znikają. Ich natura nosi silne znamiona paranormalne, balansuje na płaszczyźnie osobistych emocji, wyobrażeń świata i zjawisk przyrodniczych. Jej fundamentem jest przynależność kulturowa. Tak więc wygląd i zachowanie się dopasowuje się do świadomości świadka i jego osobistych odczuć. W tym przypadku zjawa została skojarzona ze śmiercią bliskiej osoby. 



Interesujące jest w takich przypadkach również miejsce manifestacji. Bardzo często dochodzi do takich spotkań w newralgicznych punktach, gdzie otwiera się przysłowiowe okno na inna rzeczywistość. Godzięcin wysuwa się przede wszystkim na tle zdarzeń o charakterze ufologicznym, które w wielu innych postach przedstawiałem na łamach niniejszego bloga. Nie da się ukryć, że pewne miejsca stanowią arenę, w której często dochodzi do spotkań z czymś, co ma bardzo silne podłoże i naturę paranormalną. Czemu jednak miało służyć pojawienie się postaci przed gankiem p. Grażynie ? - Jest co najmniej nie zrozumiałe, by nie rzec: problematyczne w swojej ocenie.

Zetknięcie z takim zjawiskiem wskazuje na spotkanie z równoległą rzeczywistością. Zdarzenia tego typu rozgrywają się gdzieś na styku naszej rzeczywistości z równoległym uniwersum. Czy są to zdarzenia realne, czy też ,,podpięte” przez jakąś nieznaną silę pod subiektywne odczucia świadka, to sprawa drugorzędna. Choć w tym przypadku za realnością tego zdarzenia, a nie jego wygenerowaną wizją w głowie, świadczy późniejsza reakcja psa. Ścierająca się obecnie fizyka z kosmologią i filozofią co raz bardziej toruje sobie drogę w stronę teorii i dywagacji naukowych utrzymujących, że nasza rzeczywistość ma charakter mnogi i stanowimy tylko część wieloświata. Mówiąc krótko, funkcjonujemy w konglomeracie z innymi płaszczyznami bytu. Na ich gruncie rzeczywistość może wyglądać zupełnie inaczej niż nasza. Chwilowe zachwianie naszą dekoherencją (naszą funkcją falową) powoduje załamanie i przeskok. Być może przeżycie p. Grażyny było właśnie takim ,,wahnięciem” naszą rzeczywistością. Przypomina ono też zdarzenie z koło Chynowa, które opisywał niegdyś na swoim blogu Arek Miazga. Pewien anonimowy świadek, robiąc zdjęcia w swoim domu, przez ułamek sekundy zobaczył nagle dwie małe postacie, które były w ruchu, po czym zaraz znikły. Ich reakcja była równie zaskakująca, co samego świadka. Były one wyraźnie spłoszone, że zostały jakby ,,nakryte” lampą błyskową od aparatu.

Wszystkich świadków podobnych przeżyć proszę o kontakt na maila: dam.trela@gmail.com Gwarantuję pełną anonimowość na życzenie świadków.



2 komentarze:

  1. Fenomen spadku temperatury przy wizytach "nie z tego świata" świetnie wyjaśnił dr Pająk przy okazji telekinezy, jako odwrotności tarcia, kiedy to obiekt/istota z równoległej rzeczywistości ciepła nie wytwarza, a wręcz przeciwnie- pochłania je w myśl zasady zachowania energii. Dlatego podczas zjawiska poltergeist, kiedy jakieś przedmioty zostają przemieszczane, od razu można stwierdzić drastyczny spadek temperatury, wprost proporcjonalny do siły i natężenia owego ruchu.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie tylko Pająk zauważył, ale także badacze w MUFON CES, sam spotkałem się z takim przypadkiem w Gliniku.

    OdpowiedzUsuń