poniedziałek, 20 maja 2013


Czarny garnitur i aura tajemnicy



Lata 60 - te i 70 - te świat mediów dość mocno elektryzowały opowieści o tajemniczych ,,ludziach w czerni”, którzy odwiedzali świadków obserwacji UFO, grozili im, straszyli, a nawet zmieniali ich życie w istne piekło. Wszystko w imię zachowania tajemnicy UFO. Kim byli osobliwi ,,goście w garniturach” i ile w tych relacjach jest prawdy ?




,,Było południe, gdy do drzwi zadzwonił dzwonek. Gdy otworzyłam je, na ganku stali dwaj osobnicy, obaj byli ubrani, w długie, czarne płaszcze, mimo iż był to gorący jesienny dzień. Byli niskiego wzrostu, szczupli, twarze mieli wątłe i blade, prawie szarawe. Odniosłam wrażenie, że byli to obcokrajowcy, chociaż nie mogłam powiedzieć jakiej narodowości, wydawało się, że byli pochyleni, jak gdyby przygnieceni jakimś ciężarem. Jeden zapytał o moje nazwisko.  Nie odpowiedziałam. Powiedziałam, że musieli trafić pod niewłaściwy adres. (…). W tedy drugi zapytał, czy to ja jestem Panią Willis (…). Potwierdziłam (…).  Para ta uporczywie nalegała, żeby porozmawiać na ważny temat. Zwróciłam się do nich z prośbą, żeby przyszli w innym terminie, gdy będzie mąż w domu.  W tedy jeden z nich, na pewno przywódca, zapytał, czy jej mąż widział ostatnio coś niezwykłego na niebie. Przypomniałam sobie jego wypadek z UFO i poczułam nagły napad strachu. Wówczas przywódca powiedział: musisz ostrzec swojego męża, aby z tego co widział nie wyciągał żadnych pochopnych wniosków”.
           
Powyższa relacja nie jest bynajmniej scenariuszem do kolejnej części filmu Man in Black, tylko przeżyciem pewnego amerykańskiego małżeństwa. Tom Willis – mąż opisującej wyżej przeżycia Jeany – we wczesnych dniach września 1970 r. wraz z wieloma innymi świadkami, pracującymi wraz nim przy remoncie wojskowego lotniska w Lackland, w pobliżu San Antonio (stan Teksas), obserwuje na bezchmurnym niebie eskadrę pięciu UFO, która przez 40 minut wykonuje na niebie niezwykłe manewry w powietrzu. Nie minęły trzy tygodnie od pamiętnych wydarzeń, gdy do drzwi domu Willis pukają pierwsi ,,ludzie w czerni”. Są bardzo bezpośredni i konkretni w swoich żądaniach. ,,Nie wolno wam o tym mówić”, ,,to może się źle dla ciebie skończyć” - padają ciągle te same żądania. Nie kończy się na jednej wizycie. Z początku niewinne spotkanie z tajemniczymi nieznajomymi, przeobraża się w prawdziwy koszmar. Rodzina Willis jest nękana i nachodzona przez tajnych agentów na każdym kroku: w domu, na ulicy, a nawet w sklepie wśród tłumi innych świadków. MiB (od słowa ang. Man in Black), zawsze pojawiają się nagle i nieoczekiwanie szybko znikają, pozostawiając po sobie tylko zszargane nerwy i długie nieprzespane noce, którym towarzyszy tylko strach i trauma.

SCHEMAT ZAWSZE TEN SAM       

Klasyczny to – można powiedzieć – przypadek spotkań z ,,ludźmi w czerni” bardzo szybko upowszechnił się za sprawą samych świadków UFO i mediów w literaturze ufologicznej lat 60 – tych i 70 – tych i jeszcze bardzo długo rozpalał wyobraźnie niektórych amerykańskich i europejskich badaczy UFO. Schemat spotkania nieszczęsnych świadków UFO – bo jakże inaczej ich nazwać, skoro szczęśliwy traf, że udaję im się zaobserwować coś niezwykłego na niebie, wkrótce przeobraża ich w wielki kłębek nerwów – przebiegał zawsze tak samo. Najpierw mieliśmy do czynienia ze spektakularną obserwacją UFO, później z odwiedzinami (przeważnie trzech i do dziś nie wiadomo, dlaczego akurat przeważnie trzech) ludzi w czarnych płaszczach. Ci zawsze zachowali się tajemniczo, wyglądali jak ludzie z południa albo Azjaci i z dziwnym akcentem kierowali swoje pogróżki pod adresem zlęknionych do szpiku kości świadków obserwacji, a czasami też wyrażali swoje żądania konfiskaty materialnych dowodów (zdjęć bądź nagrań) – jeśli takowe świadkowie posiadali na potwierdzenie swoich rewelacyjnych przeżyć. Po czym – jakby niby nic – wsiadali do swoich luksusowych wozów i pospiesznie odjeżdżali w nieznanym kierunku.

HISTORIA PEWNEGO WYDAWCY

Alber K. Bender - czy to on dał początek legendzie o MIB-ach ?
Trudno szukać korzeni tych niesamowitych, jak na tamte czasy, zaś dziś wydaje się dość mocno osadzonych w realiach groteskowych, opowieści. Na pewno dużo w tej sprawie miał do powiedzenia niegdyś Albert K. Bender (1921-2002) – wydawca pewnego pisma ,,Space Review”. Na jego łamach publikował swoje przemyślenia na temat UFO. W jednym z numerów napisał też, że definitywnie rozwiązał zagadkę UFO i zamierza ją ujawnić. W krótce ,,Space Review” zniknął ze stoisk prasowych, a wraz z nim jej wydawca. Dopiero po latach ujawnił się ze swoją sensacyjną historią, jaka przez następne lata była opisywana w licznych książkach ufologicznych. Opowiedział, jak w jego domu zjawili się trzej czarno ubrani mężczyźni i pokazali mu jego własny list, który Bender zaadresował do swojego bliskiego znajomego, chcąc zwierzyć mu się ze swoich niezwykłych przemyśleń o prawdziwej naturze UFO. Nieznani goście przyznali rację Benderowi, co do jego niezwykłych wniosków i wzbogacili jego (na to wygląda – dość skromną) wiedzę o kolejne szczegóły na temat pochodzenia UFO i mechaniki samych pojazdów. Wiedza ta okazała się nie lada zaskoczeniem dla Bendera, ale niestety nie mógł się z nią z nikim podzielić - ,,ludzie w czerni” kategorycznie zabronili mu tego, tłumacząc, że może to przyczynić się do załamania się wszelkich struktur społecznych i państwowych na świecie.
 
Okładka słynnej książki Bendera, w której po latach opisał swoje przeżycia z MIB-ami
Informację przekazane Benderowi na temat UFO musiały być dla niego strasznie szokujące, skoro poniewczasie doznał on silnego załamania nerwowego i zniknął na ponad dziewięć lat, by później ujawnić się i dać początek legendzie MiB – ów. 

ŚWIAT INNEGO WYMIARU

Znany amerykański ufolog – John K. Keel (1930-2009) – od wielu lat zajmował się kolekcjonowaniem informacji na temat ,,ludzi w czerni”. – Zjawisko UFO i MIB – pisał niegdyś w jednej ze swoich książek – są charakterystyczne dla naszej planety. Rządzone są one pewnie przez nieznane ludzkości i dlatego sprawiają wrażenie całkowitych tajemnic prawa przestrzeni i czasu. Właśnie nagłe pojawianie się i znikanie, a także dziwaczne zachowanie się MIB – ów wyjaśnia istnienie obok nas niewidzialnego i niezrozumiałego dla istot ludzkich świata innego wymiaru – twierdził, głęboko wierząc w słuszność swoich koncepcji.

Dziś możemy spojrzeć z dystansem na konkluzje stawiane przez Keela ponad 40 lat temu. Jednak w tamtych czasach – prawdziwej gorączki UFO – słowa te znajdowały swój właściwy odbiór i podatny grunt. ,,Ludzie czerni” nawiedzali świadków UFO masowo.  W relacjach przewijają się różne opisy. Większość z nich nosiła jednak pewne cechy wspólne.

Słynne były historie spotkań z tajemniczymi gośćmi w garniturach Jima Templetona i Roberta Gooda. Temu pierwszemu udało się uwiecznić na zdjęciu tajemniczą postać kosmonauty (tzw. zdjęcie, jakie w prasie brytyjskiej zostało ochrzczone jako ,,atronauta z Burgh Marsh” i poniewczasie okazało się sprytnym hochsztaplerstwem). Później był nękany przez agentów, którzy przedstawili się mu – niczym bohaterzy filmowej adaptacji Man in Black – jako ,,Numer 9” I ,,Numer 11”. 

Słynne zdjęcie ,,astronauty z Burgh Marsh"


LUDZIE W CZERNI CORAZ BARDZIEJ KOSMICZNI

Drugi ,,bohater” spotkań ,,ludzi w czerni” – Robert Good – nie miał tyle szczęścia, co Templeton, ażeby złapać na zdjęciach ,,coś z gatunku UFO”, ale za to zwierzył się dziennikarzom ze swojego bliskiego spotkania z prostokątnym latającym pojazdem. I znów najwyraźniej nie spodobało się to komuś z góry, skoro oficer policji Good znalazł się na celowniku MIB – ów. Ci nakazali mu milczenie – niczym nadprzyrodzone istoty obdarzone talentem patrzenia w przyszłość -  w przypadku kolejnej obserwacji UFO.

Mit stawał się jeszcze większym mitem za sprawą samych autorów poczytnych wówczas bestselerów UFO. O ,,ludziach w czerni” pisał niegdyś T.G. Beckley, R.Drake, Steiger i wspomniany już J.A. Keel. Przytaczane przez nich historie coraz bardziej oddalały się od swojego pierwotnego źródła i nabierały coraz żywszych rumieńców niezwykłości. ,,Ludzie w czerni” byli coraz mniej ludzcy, a coraz bardziej kosmiczni.

I tak oto kpt. James R. Doherty – po spotkaniu 21 czerwca 1951 r. w powietrzu z UFO – był atakowany przez nieznanego agenta, którego ,,szczupła twarz wykrzywiona była jak gdyby z bólu, a mówił dziwnym, z trudem akcentowanym głosem”.

Harold Johnson, po swoim bliskim spotkaniu z UFO w Viennie 23 października 1976 r., przeżył jeszcze bliższe spotkanie z nieznanymi osobnikami w czarnych płaszczach przeciwdeszczowych ,,wyglądających jak Mongołowie”.  - Przystępowali z nogi na nogę, było oczywiste, że jest im bardzo niewygodnie – wspominał w jednym z wywiadów.

Gotową odpowiedź na takie ,,nieziemskie” zachowania MIB-ów miał ufolog amerykański, dr. Gordon Everett.. – Ci szczupli jak wrzeciona, pochyleni, czujący się niepewnie ludzie, to prawdopodobnie goście z Kosmosu, członkowie załóg Nieznanych Obiektów Latających – pisał w swojej książce. Pogląd ten zbiegiem czasu jeszcze bardziej się upowszechnił, a sami świadkowie UFO – najwyraźniej zaaprobowani literaturą pióra Everetta i jemu podobnych – powielali schemat nieludzkich MIB-ów.

W gąszczu sensacyjnych hipotez i teorii, gdzieś między stosem setek książek, przewijały się też i takie, które stroniły od sensacji i zwracały uwagę na elementy psychologiczne w tłumaczeniu zjawiska MIB-ów.

TO WSZYSTKO TO TYLKO FOLKLOR

Swoje działa niewiary na ,,czarnych agentów z Kosmosu” skierował amerykański badacz – hobbista tej tematyki, Joseph F. Luiston. – MIB-y w ogóle nie istnieją – stwierdził niegdyś Luiston. – Są oni rzeczywiści tylko w tym sensie, iż funkcjonują w wyobraźni świadków UFO. Niezwykły wstrząs psychiczny związany z obserwacją UFO u pewnych osób odznaczających się szczególnie wrażliwą osobowością wywołuje wewnętrzną potrzebę potwierdzenia, że trudne do uzmysłowienia spotkanie rzeczywiście miało miejsce. Taki świadek poczyna marzyć o gościu, którego odwiedziny potwierdziłyby prawdziwość obserwacji i następnie zaczyna utożsamiać to marzenie z rzeczywistością. Zjawisko to przypomina stwierdzoną przez naukowców skłonność do tworzenia podobnych postaci w wyobraźni uczestników wielkich przeżyć psychicznych w czasie wypadków samochodowych lub katastrof lotniczych.

Czy spotkania z MIB-ami były więc li tylko przejawem folkloru naszych czasów ? Fakt, że ,,ludzie w czerni” najpierw zapożyczyli sobie z literatury szpiegowskiej lat 50 – tych i 60 – tych wizerunek tajnego szpiega w czarnym, długim płaszczu, kapeluszu i ciemnych okularach, by później przejść ewolucję w stadium ciężko stąpającego po ziemi z powodu grawitacji ufoludka, tylko udającego ludzką postać. Te elementy opisów przemawiają za współczesnym wierzeniem ludowym. Nie zapominajmy, że w każdej legendzie jest jakieś ziarenko prawdy. W tym wszystkim więc zauważa się ,,drugie dno”.

Temat MIB –ów rozrósł się do niewyobrażalnie dużych rozmiarów epidemii wraz rosnącą ilością meldunków UFO w USA w latach 50 – tych i 60 – tych. Pod koniec lat 40 – tych Siły Powietrzne tego kraju traktowały sprawy UFO dość serio. Agencji rządowi ,,Programu Sign”, a później ,,Projektu Grudge” badali UFO, składając regularne wizyty ich świadkom. Na pewno nie byli tak tajemniczy i kosmiczni, jak legendarne MIB-y, ale ludzka psychika w połączeniu z nieograniczoną fantazją zrobiła swoje. Ukuła mit, który przez bardzo długi okres utrzymywał się i krążył po świecie. Autorzy książek o UFO tylko jeszcze bardziej zaogniali sprawę, dokładając kolejną cegiełkę do i tak już mocno rozbudowanej legendy.

Dziś to już tylko historia, która pewnie utonęłaby bezpowrotnie w mrokach dziejów, gdyby nie masowa kultura. Ta świetnie sprzedała legendę o ,,ludziach w czerni”. Wymownym przykładem tego jest kinematograficzna produkcja Man in Black. Niedawna trzeciego już edycja przygód agentów ,,nie z tej Ziemi” zebrała dość pochlebne opinie i całą masę pieniędzy. Will Smith i Tommy Lee Jones ukazują postać MIB-a w bardzo groteskowym świetle – my zaś śmiejemy się do rozpuku z ich żartów i strzelających długopisów. A zatem – chciałoby się powiedzieć – i niech tak już zostanie…..






1 komentarz:

  1. Dzięki za tekst. Fajnie się czytało i powróciły wspomnienia, kiedy ufologia mnie fascynowała.
    Marcin Kołodziej

    OdpowiedzUsuń