Nie da się ukryć, że fenomen UFO jest bez wątpienia zjawiskiem zasadniczo niejednorodnym, wysoce nieskodyfikowanym i momentami dość absurdalnym. To ostatnie możemy sobie uświadomić szczególnie wówczas, gdy poddajemy analizie krytycznej niektóre bliskie spotkania. Okoliczności incydentów wraz z zachowaniem (wielokrotnie rażąco groteskowym) występujących w nich istot, mogą dość mocno wypaczać nasz pogląd na genezę tego zjawiska.
Dla zagorzałych sceptyków występująca absurdalność w relacjach UFO to koronne dowody na to, że UFO jest przejawem ludzkiej fantazji i omamów – dla etnografów i badaczy folkloru ludowego dowód, że jeszcze nie wyparliśmy do końca z naszych umysłów dawnych wierzeń i naszą świadomość krępuje silny pociąg do tego, co magiczne i niewytłumaczalne.
Te ostatnie spostrzeżenia nasuwają się od razu, jeśli zaczniemy przyglądać się bliskim spotkaniom przez pryzmat wierzeń ludowych, dawnych legend i podań historycznych. To, z czym dzisiaj spotykają się ludzie, stanowi być może echa dawnej kultury ludowej. Zachowanie się w przestrzeni UFO i jego załóg, to zwykła kalka dawnych spotkań z magicznymi istotami i diabłami. Motyw jest ten sam, tylko zmienia się osobisty odbiór manifestującego się zjawiska. Jest ono albo na tyle elastyczne i dopasowuje się do naszych wierzeń, albo to nasz umysł stanowi filtr i sam kształtuje spotkanie z nieznaną siłą tak, aby nie doprowadzić naszego zdrowia psychicznego do uszczerbku.
Jeśli uznamy po prostu, że ludzie to urodzeni fantaści, hochsztaplerzy i psychicznie chorzy, to wciąż pozostaje jeden zasadniczy problem. Mianowicie taki, że dokumentowane przez ufologów spotkania z UFO dla większości świadków były bardzo autentycznymi przeżyciami. Niekiedy na trwałe zmieniły ich samych i sposób postrzegania świata.
Bardzo niski procent świadków UFO stanowią ludzie przejawiając jakieś dewiacje umysłowe lub choroby psychiczne. Za ich prawdomównością niejednokrotnie przemawia chęć pozostania anonimowym i obawa o wzgardę i drwinę środowiska, w którym obcują. To często ludzie szczerzy, opowiadający swoje przeżycia z głębokim przekonaniem, że doświadczyli czegoś naprawdę niezwykłego i niekiedy potrzebują pomocy kogoś, kto jest w stanie ich wysłuchać i zrozumieć.
Czy ich przeżycia to fantazje, które były na tyle realne, że sami w nie uwierzyli? Wielu psychologów i socjologów na pewno w tym miejscu postawiłoby wspólny mianownik z wizjami religijnymi i wszelkiej maści doświadczeniami duchowymi z mocnym zaangażowaniem czynnika psychicznego. Czy ludzie, którzy przeżyli – przykładowo – objawienia maryjne nie doświadczyli głębokiego stanu zmienionej świadomości na skutek silnej wiary? Czy mistyk przechodzący w głęboki stan transcedentalnej duchowości tworzy na swoim ciele stygmaty siłą umysłu? Te pytania dzisiaj możemy zadać bardziej fizykowi kwantowemu niż psychologowi. Ci drudzy mają wąski obszar widzenia skrępowany sferą psychiczną, która co do zasady jest przewidywalna. Z kolei fizyk kwantowy z otwartym umysłem spojrzy na problem szerzej i może stwierdzić (jeszcze dość nieśmiało), że magiczny świat subatomowy, może w pewnych szczególnych okolicznościach zaistnieć na planie makrorzeczywistości. Może to sprawić umysł obserwatora, który zgodnie z definicją kwantowo-mechaniczną wpływa na przebieg eksperymentu. Niczym w słynnym eksperymencie Schrödingera kot przyjmuje jeden, konkretny stan. Kiedy patrzy na niego obserwator i zgodnie z jego wolą dochodzi do załamania funkcji falowej kota – jego położenie balansuje jednocześnie w pozycji martwej i żywej. Zdarzenie zostaje zmaterializowane na planie umysłu i wyłania się stan ze zbioru kilku możliwych wariantów.
Dziś, rozkładając UFO na czynniki pierwsze, możemy z całą pewnością stwierdzić, że nasza świadomość to główny czynnik, który kształtuje te doświadczenia.
W grę wchodzi jeszcze jeden element. Jest nim inteligentna siła, jaka wchodzi w interakcje z naszym umysłem i sprawia, że możemy doznawać czegoś na wskroś mistycznego i nadzmysłowego.
Przyglądając się bliżej niektórym bliskim spotkaniom z UFO, można dojść do wniosku, że wiele tych zdarzeń jest po prostu naszpikowane elementami paranormalnymi. Obiekty UFO zachowują się jak duchy i przenikają przez drzewa lub inne materialne przeszkody, są na wpół materialne lub towarzyszą im anomalie czasowe i tzw. missing time. Niekiedy widzą je tylko wybrane osoby, tak jakby były to prywatne objawienia. Świetną ilustracją tego będą notowane w ostatnich latach obserwacje trójkątnych obiektów UFO, które wielu usilnie stara się tłumaczyć tajnymi wojskowymi samolotami. Problem w tym, że świadkowie niejednokrotnie wspominają o ich monstrualnych kształtach. Często takie obserwacje mają miejsce na obszarze dużych aglomeracji miejskich. Obiekty przelatują oświetlone jak świąteczna choinka na niebie i istnieje duże prawdopodobieństwo, że w takich przypadkach możemy spodziewać się masowych zgłoszeń. Nic podobnego. W przeważającej wielkości są to tylko pojedyncze osoby. Czy tylko im było dane zobaczyć gigantyczne UFO w wielotysięcznych miastach?
W bezpośrednich kontaktach z UFO inni uczestnicy takich zdarzeń opisywali z kolei przemianę otaczającej ich rzeczywistości. Chodzi tu o utratę poczucia czasu i brak reakcji na czynniki zewnętrzne, uczucie dezorientacji i skołowania, a więc wszelkiej maści zaburzenia poznawcze. Ma się wrażenie, że świadek UFO przestaje być częścią otaczającego świata i zostaje chwilowo przeniesiony do innej rzeczywistości, w której świat momentami wygląda inaczej.
Co więcej, zdarzenia te rozgrywają się w kompletnej ciszy, co podkreśla wielu świadków. Owa cisza jest opisywana jako nadzwyczaj nierealna. Przypomina to nieco stany opisywane przez ludzi praktykujących szamanizm i eksterioryzację. O podobnych efektach donoszą także świadkowie doświadczający przesunięć czasu, spotkań z duchami i osoby pamietające wizje prenatalne:
W trakcie tego spotkania czułem się całkowicie odizolowany od otoczenia, jakby ktoś mnie wessał do innego świata. Być może część tego wrażenia była spowodowana moimi wielkimi emocjami. Strach górował nad tym wszystkim i nie wiem, czy nie sprawił, że stałem wtedy jak zamurowany. Dopiero, kiedy istoty z powrotem schowały się do lasu, poczułem nieopisaną ulgę – wspominał świadek zdarzenia pewnego zdarzenia w Bielawie w latach 50-tych XXw., gdy na swej pieszej wycieczce po Górach Sowich napotkał na drodze dziwnie wyglądających osobników
Takich porównań w polskich annałach ufologicznych jest znacznie więcej. W szalenie interesującym zdarzeniu z Lądka Zdroju i Leśnicy koło Wrocławia oprócz wspomnianej osobliwej ciszy spotykamy się ponadto z uczuciem dezorientacji, paraliżu i zniekształconym odbiorem rzeczywistości.
Czułem się jak w jakiejś pustce. Moje myślenie i wszystko wokół mnie stanęło, jakby się zamroziło. Nie wiem, jak to opisać racjonalnie, ale od tego momentu mój umysł był już otępiały, tak jakby ktoś mnie zahipnotyzował. Czas też się zatrzymał –opowiadał Paweł Latos, który wraz ze swoim kolegą wracając nocą z Czech do Lądka Zdroju, napotkał na swej drodze niewielki obiekt UFO.
Podobne odczucia miała pani Anna Sobczak podczas spotkania z tajemniczą istotą w skafandrze w kanale melioracyjnym w Leśnicy (dzielnica Wrocławia) w 1963r. Będąc jeszcze dzieckiem, wraz z innymi dziećmi, bawiła się w chowanego pewnym kanale melioracyjnym. Kiedy schowała się do kanału, na jego wylocie ujrzała świetlistą postać ubraną w skafander. Wspominała, że czuła się wówczas całkowitą dezorientację, była sparaliżowana, miała też wrażenie, że jej umysł jest otępiały, a ruchy istoty były bardzo nienaturalne, jakby poruszała się w spowolnionym tempie.
Powyższy opis rzuca wyraźny cień na fakt, iż całe zdarzenie rozegrało się zgodnie z obowiązującymi nasz świat prawami fizyki. Wydaje się, że pani A. Sobczak była w stanie hipnotycznym, o czym świadczyło jej uczucie dezorientacji i zaburzony proces spostrzegania postaci w kanale. Potwierdzeniem tej tezy jest też fakt, iż rzeczywistość wokół była zaburzona. Postać pojawiła się na planie białej ściany, za którą nic nie było widać. W normalnych okolicznościach w miejscu, gdzie znajdowały się dzieci, w kanale widać było wylot. W tym przypadku coś zaburzyło ten obraz.
Wspomniana wcześniej brytyjska ufolożka, J. Randles, na powyższy problem zwróciła uwagę już w latach 80. XX w. Odnosząc się do opisywanego przez świadków stanu ciszy i uczucia izolacji bądź też przeniesienia przez rzeczywisty świat codziennego życia do innego środowiska, które jest dość podobne do prawdziwego świata, ale wystarczająco zmienione, aby być zauważalnym i niepokojącym doświadczeniem, wprowadziła termin czynnik Oz. W ten sposób doszukała się wyraźnych bajkowych aluzji opisanych w słynnej powieści Lymana Franka Bauma, pt. Czarnoksiężnik z Krainy Oz. Główna bohaterka – Dorotka – zostaje porwana przez tornado i trafia do bajkowej krainy, gdzie wszystko wygląda inaczej i świat zamieszkują magiczne postacie.
Literatura podań ludowych, legendy i przeróżne przypowieści bardzo często wzmiankują ten osobliwy wątek – jest on podkreślany jako magiczny i nierealny.
Mowa o bajkowych krainach, w których czas biegnie inaczej. Bohaterowie tych legendarnych opowieści trafiają w te miejsca przypadkiem, bo są albo wciągnięci w wir tańca z wróżkami lub innymi demonicznymi postaciami, albo nieoczekiwanie przekraczającą jakąś magiczną granicę i trafiają do innego świata. Gdy wracają z niego, nie są już tymi samymi ludźmi. Mają wrażenie, że nie było ich tylko przez chwilę, ale tak naprawdę minęły lata lub wieki i mieszkańcy świata rzeczywistego uznali ich za zaginionych lub martwych.
Ten magiczny klimat, który przeplata się w literaturze folkloru bardzo trafnie ilustruje zdarzenie, które rozegrało się w Wojcieszowie, niedaleko Jeleniej Góry.
W październiku 1987 r. dwaj bracia wracają autem do Wojcieszowa wieczorową porą. Naraz dostrzegają czerwoną kulę unoszącą się nad pobliską górą Połom i decydują się podjechać bliżej w miejsce obserwacji. Nieopodal na pobliskiej łące dostrzegają wiszący nad ziemią przedziwny ekran. Jeden ze świadków, Zbigniew Starzewski, postanawia przyjrzeć się bliżej zjawisku i wychodzi z auta, kierując się w miejsce lądowania obiektu:
(…) Idę dalej, przeszedłem jeszcze z 50 m i dotarłem do takiej linii energetycznej, zasilającej znajdujący się za mną zakład przeróbczy. Minąłem tę linię i stała się przedziwna rzecz. Kiedy jeszcze przed chwilką czułem dokuczający mi powiew wiatru, to nagle przestałem go czuć, słyszeć. Głośno pracujące wentylatory nagle wyłączyły się. Jeszcze przed chwilką słyszałem je wyraźnie, a po przekroczeniu ,,magicznej” granicy nagle wyłączono je. Nawet odwróciłem się na chwilę, żeby zobaczyć, co się stało, ale światło z zakładu było widoczne z oddali i wskazywało, że w tym miejscu ludzie nadal pracują. Całkowita cisza i w dodatku ta ciemność, która mnie ogarnęła. Nic nie było widać. Było tak ciemno, że można było potknąć się o własne nogi. Co ciekawe, światło z ekranu w międzyczasie pociemniało i w jego miejscu było widać już taką ciemniejszą ciemność. Strasznie się zląkłem i po minucie stania zawróciłem.
Kiedy doszedłem do auta, mój brat dalej siedział za kierownicą otumaniony.
Odjechaliśmy z tego miejsca i po chwili byliśmy już przed domem. Nie rozmawiałem już z bratem na temat tego, co tamtej nocy widzieliśmy obaj. On sam niechętnie wracał pamięcią do tamtych wydarzeń.
Gdy świadek cofając się do auta znów przekroczył magiczną granicę, naraz wszystko wróciło do normy. Słyszał już wyraźnie odgłosy maszyn pracujących w pobliskim zakładzie. Jego samopoczucie też się poprawiło, bo w miarę zbliżania się do zjawiska czuł się wyraźnie gorzej.
Czy więc przez moment znalazł się w bajkowej krainie, o której wspominają liczne legendy i wierzenia ludowe?
Zdaniem J. Randles świadek podczas stanu Oz wyłącza się wówczas z otoczenia, sztucznie odcinając dopływ bodźców, aby uzyskać szerszy dostęp do podświadomych obrazów. W artykule pt. Spacer po stronie osobliwości J. Randles próbuje ująć swoją myśl w ramy jakiejś logicznej całości:
Wygląda na to, że do bliskich spotkań dochodzi tylko w szczególnym stanie ,,ufoświadomości” pewnych ludzi. Jeśli tak, to do kontaktu z obcymi istotami nie jest potrzebna żadna fizyczna rzeczywistość. Do kontaktu może dochodzić, ale wyłącznie w obrębie umysłu – coś w rodzaju telepatycznej rozmowy telefonicznej z ET. W grę również może wchodzić aspekt wewnętrznego rozwoju człowieka, sprawiający, że takie przeżycia są niezbędne dla naszego przetrwania[1] – pisze brytyjska ufolożka.
J. Randles w swoich dywagacjach pozostawia miejsce na fizyczne elementy przewijające się w bliskich spotkaniach. Wszak w ciągu wielu lat dokumentowania zjawiska UFO spotkała się z trwałymi śladami pozostawionymi przez nie podczas lądowania. Nie umniejsza też wagi całej masie dowodów w postaci zdjęć i filmów. Niemniej – fakt udziału ludzkiej świadomości pozostaje jej zdaniem bezsporny. Wydaje się, że UFO nie ląduje tam, gdzie człowiek nie patrzy, a umysł doznaje stanu zmienionej świadomości pod wpływem działania czynnika zewnętrznego. Wizja ta jest „wgrana” do świadomości świadka, ale wszystko wydaje się jak najbardziej realne, by nie rzecz wręcz: nadrealne.
Niekiedy ta nadzwyczaj realna rzeczywistość ulega drobnym przekłamaniom i nieco odbiega od faktycznie istniejącej. Tak było w zdarzeniu z sierpnia 1979 r. w okolicach Szklarskiej Poręby, gdzie dwoje osób doświadczyło typowego stanu zmienionej świadomości. Gdy obserwowali wiszącą na tle Śnieżnych Kotłów szklaną kulę, wydarzyło się coś dziwnego z otaczającą ich rzeczywistością. Albo percepcja świadków została w jakiś niezrozumiały sposób zaburzona, albo ktoś – lub coś – ją świadomie zmieniło. Gdy obaj panowie stanęli na skraju wąskiej jezdni, naraz ustawił się za nimi sznur aut i żaden z siedzących w nich kierowców nie gorączkował się, że jezdnia została zablokowana. Nikt nie trąbił na świadków ani nie wyszedł z auta.
Wszyscy siedzieli jak automaty w swoich autach – twierdził główny świadek tego zdarzenia, pan Marek, który zwrócił uwagę na jeszcze jeden szczegół. Gdy jego kolega wysiadł z samochodu i z przerażenia ukląkł i zaczął się modlić, uznając, że ma do czynienia z cudem, znajdował się wówczas na płaskiej powierzchni, a zbocze góry zaczynało opadać dopiero kilka metrów przed nim. To nie dawało spokoju panu Markowi, bo bardzo dobrze znał tę okolicę. Wszak niemalże codziennie przemierzał ją służbowym autem. Jakiś czas później udał się ponownie w miejsce zdarzenia, aby – jak sam stwierdził – jeszcze raz to wszystko dokładnie sobie przypomnieć. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że w miejscu, gdzie stał jego kolega jest strome zejście w dół. Pan Józef nie mógł fizycznie stać w tym miejscu, bo zwyczajnie stoczyłby się w przepaść. Szok potęgował ponadto fakt, że miejsce, gdzie świadek zaparkował swoje auto, dopiero po dłuższej chwili zostało zakorkowane przez nadjeżdżające samochody, które przyblokowały stojące na drodze auto pana Marka. Kierowcy nerwowo dali mu do zrozumienia, że to nie jest miejsce do parkowania.
Wielu badaczy UFO uznaje powyższe efekty za skutek przenikania UFO z innej płaszczyzny rzeczywistości. Chwilowe zakłócenia w otoczeniu, mogą być przejawem nakładania się na siebie naszej rzeczywistości z paralelną domeną.
Postrzeganie UFO w kontekście wielowymiarowego fenomenu wydaje się być nie do końca pełne. W pojmowaniu tego zjawiska ograniczyliśmy się do hipotezy UFO jako latających maszyn. Występujące w zdarzeniach elementy paranormalne wskazują, że musimy szerzej spojrzeć na psychikę świadków, bo w ludzkiej świadomości – wszystko na to wskazuje – koncentruje się synteza zjawiska UFO. Taki sposób pojmowania tego fenomenu uderza w jego materialną wizję, traktowaną przez wielu ufologów jako dogmat. Albowiem całościowy obraz tego zjawiska jest bardziej skomplikowany.
Analizując różne przypadki spotkań z UFO, szczególnym ich aspektem są często występujące rozbieżności w relacjach wielu świadków tego samego zdarzenia, ukazują one, na czym faktycznie polega mechanizm bliskich spotkań. Różnice w relacjach, to koronny dowód dla sceptyka, że dana historia jest zwyczajnie zmyślona. Problem w tym, że tacy świadkowie często mają bardzo wysoką wiarygodność, zaś całe zdarzenie jest dla nich silnym wstrząsem psychicznym.
Warto w tym miejscu przytoczyć jedno szczególne, które miałem przyjemność niegdyś dokumentować. Wpisuje się ono w szeroki krąg zdarzeń osadzonych w sferze spektrum wysokiej dziwności.
Rzecz miała miejsce w poniedziałkowe przedpołudnie 14 października 2004 r. na dzisiejszej ul. Braterskiej w Zduńskiej Woli. Pięcioro dzieci w przedziale wiekowym trzynastu-czternastu lat wybrała się na wagary w Dzień Nauczyciela. W grupce znajdowało się dwóch chłopców – Krzysztof i Mariusz. To dzięki nim udało się poznać po latach tą niezwykłą historię. Pozostali uczestnicy zdarzenia nie chcieli o tym rozmawiać.
Chłopcy udali się na pobliską łąkę. W pewnym momencie jeden z nich dostrzegł jasne błyski światła odbijające się od strony znajdującego się nieopodal lasku. Nagle cała piątka poczuła silny imperatyw, by to sprawdzić. Już w tym miejscu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Odległość, jaka dzieli dzieci od łąki do granic lasu to zaledwie 50 m.
Mieliśmy wrażenie, że szliśmy w tamto miejsce bardzo długo, nie wiem, jakieś kilka minut, a przecież później okazało się, że stanęliśmy od tego w odległości może 30 m, a więc pokonaliśmy krótki odcinek zaledwie 20 m w kilka minut. Poza tym po drodze minęliśmy jakieś dziwne, zielone oczko wodne o średnicy 3 m, którego tam fizycznie później nie było – relacjonował początek obserwacji Krzysztof.
Gdy chłopcy stanęli przed łąką, aż osłupieli z wrażenia. Dostrzegli od pięciu do siedmiu istot wychodzących z krzaków, a za nimi, po lewej stronie stał dziwny obiekt, częściowo zakryty przez rosnące w tym miejscu drzewa. Natychmiast przykucnęli i bacznie się wszystkiemu przyglądali. Co ciekawe, każdy z chłopców widział przebieg zdarzenia nieco inaczej:
Zobaczyłem najpierw obiekt, choć trudno to nazwać obiektem. Wyglądało to jak dwa łyse drzewa grubości może 1 m połączone w 2/3 wysokości poziomym, cieńszym słupem. Przypominało to trochę bramkę do gry w rugby. Obiekt był częściowo zakryty przez rosnące krzaki. Słupy miały może 4-5 m wysokości. 40 m za laskiem jeździł po polu rolnik ciągnikiem i sprawiał wrażenie, że niczego nie widzi. Za to my zobaczyliśmy, jak z krzaków, z lewej na prawą przechodzą istoty dla mnie wyglądające jak szare małpy. Widać było, że się spieszą i bardzo krzątają, były czymś zajęte – wspominał Krzysztof.
Nieco inaczej widział to Mariusz, z którym także udało się przeprowadzić rozmowę. Twierdził, iż obiekt był w kształcie pionowego prostokąta. Istoty, jak i obiekt, były koloru czerwonej cegły. Przypominały bardziej ludzi niż zgarbione małpy o nieproporcjonalnie długich rękach i głowie. Mariusz pamięta także poświatę emanująca od istot i obiektu. To właśnie to światło zwabiło ich z łąki w to miejsce.
Obydwaj świadkowie zgodnie stwierdzili, że postacie nie były ubrane w żadne kombinezony. Mogły mieć około metr wzrostu i sprawiały wrażenie, że nie zdają sobie sprawy z tego, że ktoś je obserwuje. Ale do czasu…
W pewnym momencie się zatrzymały i zaczęły patrzeć w naszą stronę. Nagle trawa zaczęła się ruszać. Rosła tam wysoka na 70 cm trawa i widać było, że suną w naszą stronę 2 lub 3 istoty. Zerwaliśmy się na nogi i zaczęliśmy uciekać – mówił Mariusz.
Chłopcy tę część historii pamiętali dość fragmentarycznie, co jest charakterystyczne w takich bliskich spotkaniach. Nie pamiętali, jak znaleźli się w domu. Reszta dnia została im po prostu wymazana z pamięci. Następne wspomnienie dotyczy już pobytu w szkole dnia następnego, ogromnego strachu i przerażenia:
Nigdy o tym później nie rozmawialiśmy. Pamiętam, że w trakcie ucieczki jeden z naszych posikał się ze strachu. Nie wiem teraz, kto to był. Inny kolega, który w tym brał udział w szkole następnego dnia oddał mi wszystkie książki i pisma na temat UFO i zjawisk paranormalnych, jakie wcześniej zbierał. Powiedział mi, że nie chce mieć z tym nic wspólnego – zeznał Krzysztof.
Bardzo często w takich przypadkach kluczowe spotkania z czymś nieznanym nie są jednorazowym zdarzeniem, a raczej pokłosiem wcześniejszych doświadczeń. Mariusz przed spotkaniem z istotami wspominał, że niegdyś doświadczył paraliżu sennego i widział w swoim pokoju ciemną, zakapturzoną postać, która lewitowała nad nim i szeptała mu coś do ucha. Mariusz widział też wcześniej klasyczne UFO na swoim podwórku.
Z kolei Krzysztof przywołał z pamięci opowieści swoich rodziców, jak to kiedyś zaginął w domu jako niemowlę, które dopiero co zaczęło raczkować. W jakiś niezrozumiały sposób przetransportował się z pierwszego piętra, gdzie stało jego łóżeczko i znalazł się na dworze w piaskownicy. Krzysztof pamiętał także opowieść rodziców, którzy twierdzili, że w nocy po tym zdarzeniu doznał podobnego – co Mariusz – paraliżu sennego i podobno spotkał w swoim spokoju ciemną postać z kapeluszem na głowie. Nagle zaczął lewitować, przeleciał przez sypialnię rodziców i wyleciał na zewnątrz. Na podwórku zobaczył znów stojącą ciemną postać, która mu pokazywała ręką sześć księżyców w kształcie sierpów koloru żółtego.
Jak widać, w takich zdarzeniach zaakcentowane są motywy symboliczne, które być może były jakimiś bodźcami psychicznymi, mającymi na celu wywołanie konkretnego efektu. Jakiego? Tego już nie wiadomo.
W zdarzeniu w Zduńskiej Woli doszukujemy się wielu paranormalnych paraleli. Mamy tutaj nie tylko zmieniony stan świadomości świadków. Imperatyw udania się we właściwe miejsce, mijanie po drodze elementów krajobrazu, których tak naprawdę nie ma, ale również postrzeganie spotkania zgodnie ze swoimi wyobrażeniami. Świadkowie, z którymi miałem przyjemność rozmawiać osobno, inaczej zapamiętali wygląd istot oraz samego obiektu. Obydwaj natomiast doświadczyli przeżyć o naturze paranormalnej, a ich katalizatorem było bliskie spotkanie na łące. Możemy jedynie spekulować, że doszło w tym przypadku do jakiegoś silnego wpływu na psychikę świadków. Każdy miał wgrany do świadomości ten sam motyw zdarzenia, ale każdy z nich wykoncypował poprzez swoją podświadomość inny obraz zdarzenia i dopisał własny scenariusz. Tak dzieje się w przypadku tysięcy innych bliskich spotkań.
Wszystko wskazuje na to, że takie przeżycia prowadzą do czegoś. Uruchamiają w psychice świadka pewien mechanizm, który niczym dźwignia obraca życie osobiste do góry nogami. Nie twierdzę, że dzieje się tak zawsze i jest to regułą, ale mnogość spraw o takim przebiegu na pewno daje do myślenia. Świadkowie, z którymi miałem przyjemność rozmawiać, przechodzili szereg przemian w swoim życiu.
Przeważnie było to zrewaloryzowanie swojej osoby na tle otaczającego świata, intensyfikacja empatii, inklinacje do duchowości. Temu wszystkiemu towarzyszy występująca synchroniczność, którą wciąga tych ludzi w szereg osobliwych zbiegów okoliczności, jakie prowadzą do zejścia ze swojej dotychczasowej ścieżki życiowej i ukierunkowanie się na zupełnie nową drogę.
Powyższy proceder często uwydatnia się w przypadku abdukcji i nierzadko opisywane przypadki obserwacji UFO wśród świadków są tylko jednym z wielu epizodów w ich życiu, zaś całość łączy się bezpośrednio z takimi doświadczeniami. Wysoka dziwność jest więc kluczem do zrozumienia tego, co się dzieje w psychice świadków podczas bliskich spotkań. Nie stanowi też jakiegoś precedensu.
Gdy przyjrzymy się wielu zdarzeniom anomalnym, takim jak: duchy, żywy folklor, spotkania o charakterze kryptozoologicznym, objawienia maryjne, demoniczne incydenty, eksterioryzacja – możemy dostrzec w nich wiele pokrewieństw do wysokiej dziwności z biskich spotkań z UFO. Jak taki proces zachodzi w relacji człowiek i nieznana siła, która wchodzi w interakcję z jego psychiką?
Bardzo trafnie ujął to w swojej hipotezie o teorii zniekształceń hiszpański ufolog, Jose Antonio Caravaca. Badając własne przypadki bliskich spotkań w Hiszpanii oraz analizując zdarzenia innych badaczy, które są przepełnione absurdem, uznał, że paradygmat ufologiczny nie ma nic wspólnego z hipotetyczną obecnością kosmitów na naszej planecie, za to dostarcza wielu dowodów na to, że zjawisko UFO zawiera w sobie niezwykły psychologiczny element. Jest to w zasadzie współistnienie zarówno elementów psychicznych, jak i fizycznych, co – samo w sobie – zakrawa na kuriozum, ale w istocie tak jest. Dlatego UFO w swojej kazuistyce reprezentuje aspekty nie do pogodzenia z nauką. Empirycznie jest trudne do badania, mimo że zawiera w sobie elementy fizyczne, ale główna koncentracja zachodzącego zjawiska osadza się jednak w sferze psychicznej świadka, co znajduje się poza instrumentarium naukowym. Jose Caravaca doskonale to pojął, gdy stworzył swoją teorię zniekształceń, będącą niejako rozwinięciem postawionych wiele lat wcześniej tez przez J. Keela i J. Valleégo.
Jose Caravaca wyjaśnia w swojej książce pt. Zakłócenia. UFO, objawienia maryjne, Bigfoot, wróżki, duchy i dziwne stworzenia, że bliskie spotkania UFO są wynikiem skomplikowanej architektury psychicznej powstającej z wnętrzności ludzkiej psychiki we współpracy z nieznanym czynnikiem zewnętrznym. Wszystko wizualizowane w doświadczeniu UFO, nawet jeśli może mieć fizyczną rzeczywistość, jest rodzajem świadomego snu indukowanego, w którym wszystko, co dostrzega świadek, włącznie z latającymi spodkami i ich załogantami, nie istnieje naprawdę i po wystąpieniu zjawiska. Fizyczne ślady po manifestacji są pokłosiem efemerycznej materii, która zmaterializowała się w trakcie spotkania, wykreowanego w rzeczywistości, będącej połączeniem naszej trójwymiarowej rzeczywistości z równoległym światem.
Trafnie ilustruje to, co próbuje udowodnić J. Caravaca, słynny włoski przypadek z Cennina. Autor książki pt. Zakłócenia. UFO, objawienia maryjne, Bigfoot, wróżki, duchy i dziwne stworzenia przyjrzał się tej sprawie po wielu latach od zupełnie innej strony.
1 listopada 1954 r. około 18:30 w Cennina (Bucine, prowincja Arezzo, Włochy) Rosa Dainelli Lotti (lat czterdzieści), kobieta mieszkająca na farmie na obrzeżach Cenniny, szła do tego miejsca, aby odwiedzić cmentarz i kościół. Niosła bukiet goździków i chodziła boso, aby nie poplamić butów i skarpet. Kiedy dotarła na polanę między drzewami, zauważyła obecność dziwnego przedmiotu na trawie. Obiekt miał kształt dwóch stożków połączonych u podstawy, około 2 m wysokości i 1 m średnicy, a pośrodku był brązowy. Urządzenie miało bramę, a wewnątrz można było zobaczyć dwa małe krzesła.
Zza artefaktu wyłoniły się dwie małe istoty, wyglądające jak dzieci, o wysokości metra, ubrane w dopasowany kombinezon z jasnymi guzikami i w szare płaszcze. Obie miały czarne włosy i nosiły czerwone hełmy. Ich twarze były jednak jak dorosłych, poza tym mówiły w języku, który świadek porównał do chińskiego. Dwa humanoidy spojrzały na panią Lotti z wielką radością i uśmiechem, a jeden z nich wyglądał na starszego od niej. Zabrali kwiaty pani Lotti i jej skarpetki, wrzucając je po badaniu do obiektu. Następnie jedna z istot wzięła dziwnie wyglądający, okrągły cylindryczny artefakt i wycelowała go w panią Lotti, która uciekła, myśląc, że chcą ją sfotografować. Kiedy znajdowała się w odległości około 100 m, odwróciła się i stwierdziła, że ten obiekt i ludzie wciąż tam byli. Spotkanie trwało około 10 minut.
Wydarzenie uzupełniały relacje innych ludzi, którzy obserwowali w powietrzu dziwny obiekt. Dwaj bracia, Marcello i Ampelio (dziewięć i sześć lat), powiedzieli, że z daleka widzieli spotkanie pani Lotti z tymi dwiema istotami. Sąsiedzi, którzy przybyli w ciągu 30 minut po zdarzeniu na miejsce spotkania, znaleźli głęboką dziurę w ziemi około 15 cm głębokości i średnicy 10 cm. Dziurę zobaczył także główny inspektor policji w Ambrze, Botarelli Zulima, który polował w pobliżu, kiedy doszło do incydentu.
Wraz z rzekomym zagadkowym i wesołym aspektem członków załogi, tym, co najbardziej przyciągnęło uwagę tego konkretnego spotkania, był dziwny kształt artefaktu, który przy tej okazji pełnił funkcję latającego talerza. Zgodnie z parametrami teorii zniekształceń, korzeniami występujących motywów w bliskich spotkaniach z UFO oraz charakterystyce wyglądu istot i pilotowanych przezeń pojazdów latających są konkretne i niepowtarzalne elementy. Aby całe tło spotkania właściwie zrozumieć, musimy dogłębnie przyjrzeć się psychice samego świadka, ponieważ to wyjaśniałoby, dlaczego większość bliskich spotkań to wyjątkowe doświadczenia zawierające materiał, który wydaje się bezprecedensowy dla każdego obserwatora.
Jose Caravaca twierdzi, że nieznany czynnik zewnętrzny zachowuje się inteligentnie i używa do wytworzenia zdarzenia UFO obrazów i informacji zawartych w umysłach świadków. Motyw kosmitów, latającego obiektu i niekiedy uprowadzenia na pokład to elementy pochodzące z kolektywnej nieświadomości. Wplecenie tego motywu w tło zdarzenia opiera się na indywidualnych doświadczeniach i sposobie postrzegania rzeczywistości przez świadka. W tym konkretnym przypadku artefakt zaobserwowany przez Lotti przypominał pewne piece i węgle używane w tym czasie. Nawet drzwi tego typu pieca były podobne do drzwi UFO, jak widać na rysunkach wykonanych podczas obserwacji...
Jose Caravaca pisze w jednym ze swoich artykułów:
Zagłębiając się w tę przesłankę, moja teoria zniekształceń chce pójść jeszcze dalej, analizując przypadki i próbując znaleźć ukryte wskazówki. Po szczegółowej analizie setek wydarzeń doszliśmy do wniosku, że pojawienie się UFO i bliskie spotkania są wynikiem skomplikowanej „architektury psychicznej”, która powstaje w wyniku połączenia nieznanego ,,zewnętrznego agenta” z umysłem świadków.
W wyniku tego dostrajania trójwymiarowy obraz jest „rzutowany”, nie do odróżnienia od otaczającej go rzeczywistości, która zawiera wszystkie elementy opisane w spotkaniu z UFO. Chociaż musimy jasno powiedzieć, że większość tej scenografii byłaby zbudowana z materiału psychicznego, który ,,zewnętrzny agent” wyciąga z psychiki obserwatorów (wspomnienia, hobby, kultura, itp.). Dlatego wyjaśniałoby to od samego początku, dlaczego większość incydentów jest niematerialna i ma efemeryczny wygląd, w którym „okupanci” i ich „maszyny” nie pozostawiają śladów i mogą przechodzić przez przeszkody. Wydarzenia UFO są nieprzewidywalne poza podstawowym szkieletem. Jest on rejestrowany prawie we wszystkich incydentach: „Coś” będzie widoczne na niebie, wyląduje i z tego „czegoś” zejdą jego mieszkańcy. Ale niewiele więcej można się spodziewać, ponieważ treść doświadczeń będzie „estetycznie” różna w zależności od narracji, gdyż postacie (humanoidy, byty, okupanci, itp.) i przedmioty (latający spodek) projekcji są przekształcane przez indywidualny udział każdego świadka. Tak więc jest to projekcja „wyprodukowana” w momencie połączenia z inteligentnym czynnikiem zewnętrznym.
Nic, co wydarzyło się podczas doświadczenia UFO, nie jest zgodne z rzeczywistością empiryczną, ani nie ma fizycznej ciągłości w naszym wszechświecie po zakończeniu spotkania. Innymi słowy: humanoidy, statek i działania zarejestrowane w epizodzie ufologicznym nie istnieją naprawdę poza ich ulotną obecnością podczas projekcji przed świadkami. I dlatego niewiele motywów z tych zdarzeń powiela się później w innych przypadkach. Po prostu dlatego, że nic nie istnieje poza „projekcją” stworzoną na tę okazję. A w nadchodzącym spotkaniu z UFO, poprzez zmianę „źródła” (świadka), z którego wyłaniają się główne elementy wizualne tworzące projekcję, doznanie prawie ponownie rozpoczynana się od zera[2].
Ta koncepcja uderza w materialną wizję genezy UFO i obnaża pozaziemską teorię. Jego wizja stanowi ciekawe rozwinięcie hipotezy J. Valleégo o systemie kontroli. Jednocześnie stanowi pełną syntezę, na czym polega de facto wysoka dziwność w bliskich spotkaniach. W szerszym rozumieniu, możemy przepisać tezę zniekształceń do wszelkich innych zjawisk anomalnych. Zmienia się tutaj jedynie otoczka i kontekst zdarzenia, co kształtuje być może sama nieświadomość świadka w zetknięciu z czynnikiem zewnętrznym.
Jose Caravaca wyjaśnia, że bezpośrednie spotkanie z UFO odbywa się w wykreowanej na potrzeby zdarzenia nowej rzeczywistości, która stanowi połączenie naszej czasoprzestrzeni z rzeczywistością agenta zewnętrznego[3]. W tym nowym wymiarze wyświetlany jest obraz holograficzny oparty na fikcyjnym scenariuszu o istotach pozaziemskich i UFO. Niepowtarzalne i bezprecedensowe motywy przewijające się w takim zdarzeniu agent zewnętrzny wyciąga bezpośrednio z psychiki świadka. Wykreowana rzeczywistość ma charakter antagonistyczny – zawiera w sobie elementy fizyczne (niekiedy obraz holograficzny może mieć efemeryczny wymiar i może pozostawiać ślady w naszej trójwymiarowej czasoprzestrzeni) i psychiczne. Owa poznawcza rzeczywistość balansuje na granicy dwóch światów. Dlatego podczas doświadczenia UFO skutki tej projekcji są rozdzielone między obie rzeczywistości (A – nasza rzeczywistość) i (B – równoległa rzeczywistość). I tak czasami spotkania będą zawierać materię, a inne nie, zależnie wyłącznie od interakcji każdego świadka i zdolność do przeciągania nowej rzeczywistości (A + B) w kierunku naszej (A). To tłumaczyłoby quasi-materialny charakter obiektów UFO, które rzekomo przenikają przez przeszkody w terenie, zmieniają kształty i czasami zostawiają ślady.
Należy zauważyć, że agent zewnętrzny jest tylko nośnikiem, który łączy nas z rzeczywistością równoległą i być może stanowi zaledwie jedną z wielu form, jakie wystawiają naszą psychikę na dostęp do szeroko pojętego wszechświata mentalnego. Inną drogą poznawczą mogą być zmienione stany świadomości uzyskiwane poprzez: eksterioryzacje, narkotyki, zaburzenia psychiczne. Mogą to być także szamańskie doświadczenia mistyczne lub inne praktyki duchowe. Różnica polega jedynie na tym, że w bliskich spotkaniach świadek wystawiany jest tylko na fragment wszechświata mentalnego, zaś transcedentalne doświadczenia mistyczne prowadzą do szerokiej eksploracji innych płaszczyzn rzeczywistości.
To, co widzimy w trakcie takich spotkań, nie stanowi realnego obrazu, a jest czymś blisko związanym z naszym światem wyobrażeń, wierzeń i archetypów. Są to niekiedy echa dawnego folkloru wplecione we współczesny obraz.
Obecność lub nieobecność materii w incydentach, która powoduje ślady lub wymierne skutki dla środowiska lub ludzi, byłaby zdeterminowana zdolnością każdego świadka do pobudzenia swojego spotkania tak, aby jego części były najwyraźniej prawdziwe. Wynika z tego, że obserwatorzy bardzo aktywnie uczestniczą w swoich wizjach i nie są zwykłymi widzami. Być może często są nieświadomymi osobami obdarzonymi ukrytymi zdolnościami sensytywnymi.
[1] J. Randles, Spacer po stronie osobliwości, „Magazyn UFO”, nr 4/październik-grudzień 2000.
[2] J. Caravaca, UFO zakłócenia: droga do spotkania nowej rzeczywistości cz. 2, Czas tajemnic [za:] http://czastajemnic.blogspot.com/2020/03/ufo-zakocenia-droga-do-spotkania-nowej.html (dostęp: 28.10.2020).
[3] Agent zewnętrzny – Jose Caravaca określa nim czynnik zewnętrzny, który ukrywa się pod zasłoną wykreowanej sztucznie rzeczywistości transmitowanej dla świadka na potrzeby spotkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz