niedziela, 23 października 2022

Saga rodziny Kuczyńskich cz. 2

Opowieści o zjawach, duchach, poltergeist i zdarzeniach ufologicznych, mimo zupełnie innego zaszufladkowania w literaturze nieznanoświatowej, bardzo często w relacjach świadków blisko ze sobą korespondują. Niewątpliwie kolejna porcja niezwykłych historii, składających się na poczet sagi rodziny Kuczyńskich, jest tego wymownym przykładem. 

 

 

Omówiona we wcześniejszej części historia rodziny Kuczyńskich to tylko fragment wielu doświadczeń, paranormalnych zdarzeń i dziwnych zbiegów okoliczności. Nie brakuje tutaj także spotkań z UFO. Nie będzie banałem stwierdzenie, że ludzie doświadczający bliskich spotkań z UFO będą jednocześnie wpływowi na inne kategorie zjawisk z gatunku Nieznanego. Niejednokrotnie zetknięcie oko w oko z inna płaszczyzną rzeczywistości dotyczy nie jednej osoby, ale także innych członków rodziny. Korespondujący ze mną p. Maciej opowiedział mi o dwóch ciekawych wydarzeniach dotyczących jego ojca i dziadka. 

 

Przypomniało mi się jak kiedyś ojciec opowiadał. – pisał w mailu. -  Pewne zdarzenie, które go spotkało. Był w tedy kawalerem. Ojciec mieszkał na wsi, wieś Pereslowice. Opowiadał, że było tam takie drzewo przy drodze do jego domu, na którym podobno się powiesiła młoda kobieta. Ojciec wspominał, że zawsze dziwną energię było czuć, gdy się tamtędy szło. Może to tak psychika działała, coś jak przy mijaniu cmentarza. W każdym bądź razie pewnego wieczoru ojciec wracał na motocyklu do domu. Przejeżdżając obok tego drzewa, motocykl tak jakby stracił moc. Ojciec był zmuszony go pchać. Pchając ten motocykl w pewnej chwili ojciec spojrzał do tyłu. Zobaczył kobietę z długimi siwymi włosami siedzącą na motocyklu. Uznał, że mu się przewidziało i nie oglądając się więcej do tyłu zapchnął motocykl aż do domu. Tak opowiadał. 

 

Miejsca, w których doszło do jakiś nieszczęśliwych wydarzeń w dawnych wierzeniach uchodziły za nawiedzone. Były naznaczone złą wibracją. Radiesteci bardzo lubią nazywać to pamięcią miejsca, czego efektem jest zaburzona wibracja miejsca. Przy użyciu narzędzi radiestezyjnych można sczytać pamięć jakiś wydarzeń. Czy taka zaburzona wibracja energetyczna może wywoływać także zjawiska z pogranicza Nieznanego? Wydaje się to dość prawdopodobne, gdy weźmiemy pod uwagę wiele znanych miejsc nawiedzonych, w których ludzie obserwowali niewyjaśnione zjawiska. 

 

O równie niezwykłych doświadczeniach z wątkami zjaw zwierząt albo wręcz demonicznych postaci, donosił także dziadek Maćka Kuczyńskiego. Dwie z nich zostały mi opisane w korespondencji mailowej:  

 

(…) z kolei ja też pamiętaj podobne dwie historię które opowiadał mi dziadek. On mieszkał i do dzisiaj mieszka we wsi Łotów. Opowiadał, że kiedyś wracał wozem z pola i nagle konie zaczęły parskać i nie miały siły ciągnąć wozu. Obejrzał się a na wozie siedziała czarna owca. Po chwili owca zeskoczyła i konie dalej ruszyły.    

Demon Leonard, kojarzony z bóstwem templariuszy
uchodził w literackich wyobrażeniach jako postać człowieka z głową kozła.
Potrafił też przyjmować formę zwierzęcą, np. czarnej owcy 

 

Czy czarna owca była złym omenem? Dawne wierzenia religijne ugruntowały drogę do demonizacji takich wizji. Podobnie, jak spotkanie z demonicznym czarnym psem, w swoim symbolicznym założeniu, oznaczało zwiastun, np. śmierci. Poniżej kolejna historia wpisana w rodzinną sagę Kuczyńskich:

 

Dziadek opowiadał mi, że wiele dziwnych zdarzeń miało miejsce po wojnie. Pukania do okien domów, do drzwi. Było widać błąkające się dusze. Ludzie na wsi opowiadali takie historię, ale myślę, że dużo jest takich przypadków. Nie tylko u moich dziadków. 

 

Dziadek opowiadał jeszcze, że kiedyś w bardzo deszczowy wieczór jechał wozem i stała przy drodze postać w płaszczu i kapturze, nie widać było twarzy. Dziadek przejeżdżając obok zatrzymał się i powiedział: Niech Pani wsiada, podwiozę" Jednak postać nie zareagowała tylko stała w miejscu. Dziadek ruszył, po chwili obejrzał się i już nikogo nie było. 

 

Kanonada zdarzeń, już bardziej współczesna, obejmowała epizod życia Maćka, bezpośredniego recenzenta wielu tych perypetii, po przeprowadzce jego rodziny z cieszącej się złą sławą ul. Dzierżawnej na Dzielnicę Czuby w Lublinie. Jak to często bywa, anomalne zjawiska nie odpuszczają i niekiedy w bardzo bezpośredniej formie dają o sobie znać. 

 

Po przeprowadzce do bloku ogólnie był spokój, nic się nie działo do momentu, w którym pewnego dnia moja najstarsza siostra wybiegła z krzykiem z pokoju. Miała w tedy około 22 lat, ja 11 lat. Postawiła cały dom na nogi w środku nocy, ubrała się w buty stojąc w pidżamie i rozpłakana, przerażona, powiedziała, że wychodzi z domu. Mama pobiegła za nią. Chodziły wokół bloku przez kilkadziesiąt minut, siostra nie chciała wracać. Okazało się, że siostrę "coś" głaskało po głowie do tego stopnia, że siostra obudziła się i dalej czuła głaskanie. Zbiegło się to w czasie mniej więcej ze śmiercią mojego pra dziadka, niestety nie przypomnę sobie jakie były to odstępy czasowe. Był to jakoś rok 96'-97'. 

Następne wydarzenia myślę, że nie za bardzo będę w stanie uporządkować, bo działy się one mniej więcej w jednym czasie. Powiedzmy, że jakieś 4 lata po tym zdarzeniu i trwały około 3 -4 lata. 

Równie ciekawie jawi się opowieść Maćka na temat pojawienia się zjawy kobiecej, gdy leżał w swoim łóżku i próbował zasnąć:

Pościeliłem sobie łóżko i poszedłem spać. W zwyczaju zawsze przed snem przekręcałem się z boku na bok z otwartymi oczami i chcąc nie chcąc zawsze widziałem okno na przeciwko łóżka. Przed lokiem i oknem stało biurko. Było jeszcze tak około metr, może 1,5 metra między łóżkiem i biurkiem po rozłożeniu. To było w tym mieszkaniu na Bursztynowej na Czubach po przeprowadzce z ul. Dzierżawnej. Miałem w tedy 17 lat, jeśli dobrze pamiętam. W momencie, w którym zmieniałem pozycję ujrzałem kobietę ubraną w czerwoną sukienkę na ramiączkach. U dołu sukienka była pofalowana (nie wiem, jak to nazwać, sukienka z falbankami po prostu). Kobieta szła do mnie z wyciągniętymi przed siebie rękami, ręce były ułożone w pozycji do duszenia. Kobieta wyglądała jak by wstała z trumny lub wyszła spod ziemi. Widać było na jej skórze brud, sukienka też była przybrudzona. Włosy miała falowane, ciemne, trochę za ramiona. Proszę mi uwierzyć, że widoku tego nie zapomnę do końca życia. Przez kilka następnych lat a nawet do dnia dzisiejszego zmieniam pozycję na łóżku z zamkniętymi oczami. Kobieta stała przed moim łóżkiem a w zasadzie poruszała się w moja stronę i nie wiem, po prostu ja prawie wszedłem w ścianę przerażony nabrałem powietrza głęboko, żeby wrzasnąć na cały dom i w tym momencie zniknęła. Bardzo długo nie mogłem dojść do siebie. Jest to coś czego nigdy wcześniej ani później nie doświadczyłem. Długo po tym bałem się spać sam w pokoju, drzwi zostawiałem otwarte. Po latach analizowałem ta sytuację, starałem się zrozumieć o co mogło chodzić i dzisiaj wiem ze ta kobieta nie przyszła zrobić mi krzywdę. Wydaje mi się, że raczej było to coś w stylu zobacz, pomóż mi. Widząc moje przerażenie po prostu zniknęła. 




 

Na pierwszy rzut oka doświadczenia natury paranormalnej mogą dla kogoś zajmującego się dokumentacją ufologiczną nie mieć żadnego związku. Szersze spojrzenie na ten aspekt pozwala dojrzeć wiele wspólnych mianowników. Te elementy wzajemnie się przenikają i sugerują, że ludzie obdarzeni szczególnym rodzajem czegoś, co dawni ludzie nazywali podwójnym widzeniem, otwierało przed nimi wiele astralnych furtek, budziło mroczne moce i pozwalało zajrzeć głębiej w niejasną sferę niefizyczną. Nie będzie więc zaskoczeniem, jeśli kreśląc zawiłą sagę rodziny Kuczyńskich, dodam, że w tych wielu epizodach przewijają się też rasowe obserwacje UFO. Tak było w przypadku Maćka. Co ciekawe, miejsce, gdzie przeżył z kilkoma innymi osobami bliskie spotkanie z UFO miało bardzo złą sławę.  

 

Co do wydarzenia, które miało miejsce w wakacje, chyba rok 2005. Wracaliśmy wieczorem z koleżanką i kolegą do nich pod blok. Po drodze zobaczyliśmy przy lesie, po drugiej stronie wąwozu, 3 światła, ogień, jakby ktoś, kto doskonale potrafi podrzucać pochodnie żaglował nimi. Stwierdziliśmy, że WoW idziemy tam zobaczyć co to jest. Podeszliśmy na skraj wąwozu i wszyscy zamarliśmy. Okazało się, że są to 3 kule ognia, dosyć spore, poruszające się w górę i w dół momentalnie na około wysokość 3-4 metry. Przestraszyliśmy się i nie daliśmy kroku dalej, nikogo tam nie było, tylko te światła. Kule po czasie zaczęły poruszać się również na boki, ale wszystko kąt 45 stopni, jak po sznurku. Nagle wszystkie kule złączyły się w jedną i z ogromną prędkością poleciały w prawo. Było to coś niesamowitego. W miejscu, w którym to widzieliśmy doszło do kilku samobójstw. Ludzie rzucali się tam pod tory. Mojego znajomego kiedyś tam coś jakby opętało w tym wąwozie i chciał siekiera iść zabić sąsiada, mówił jakby nie swoim głosem. Miał nadludzką siłę, 7 facetów dorosłych nie mogło go utrzymać. Nic nie ćpał. Mojej koleżanki mama, śp. Pani Brodziak, wyszła z psem i też tam popełniła samobójstwo. 




 

Światopogląd materialistyczny starał się wykluczyć możliwość interakcji człowieka ze światem międzywymiarowym. Wszystko, co nieznane, niezbadane, tajemnicze i niewytłumaczalne, schodziło na daleki margines. Współczesny światopogląd wypiera z naszej rzeczywistości historie, które stały się przedmiotem tego dwuczęściowego postu. Dla ludzi je doświadczających w pewnym momencie stają się codziennością. Nie o wszystkim można swobodnie dyskutować. Są bowiem historie na tyle mocne, że istnieje obawa przed ośmieszeniem lub brakiem zrozumienia, więc niekiedy trudno jest o nich otwarcie rozmawiać. Maciek Kuczyński ma ich znacznie więcej. Nie wszystkie zostały mi przedstawione. Reszta wciąż czeka na odpowiedni moment.

 

Na koniec komentarz głównego bohatera tych historii: 

 

Trudne do wyjaśnienia zdarzenia przejawiają się w mojej rodzinie od zawsze. Jest tego tak wiele, że na pewno, gdyby to spisać powstała by z tego gruba książka. 

Przeżycia moje, moich sióstr, dziadków, rodziców... Jest tego mnóstwo. Były wołania do ucha, było układanie się różańca (jest dokumentacja fotograficzna), było wzywanie egzorcysty... Gdybym chciał to wszystko Panu opisać to na pewno nasza korespondencja trwała by i trwała…. 

 

 

 

 

1 komentarz: