Zapraszam wszystkich serdecznie do lektury najnowszego
numeru Nieznanego Świata, w którym to ukazał się mój tekst pt. Przybysze z krainy cienia, poświęcony
przypadkom tzw. zwiastunów śmierci bliskich osób. Poniżej zamieszczam fragment
tekstu. Całość dostępna w nr. 6/2018 NŚ.
Zwiastuny
sygnalizujące śmierć bliskiej osoby w postaci pukania, zatrzymanego zegara
czy pękniętego bez powodu naczynia są doskonale znane badaczom nieznanego. Jednak
zapowiedzi nadchodzących nieszczęść przybierają również dużo dziwaczniejsze
i budzące lęk formy
Wiele osób wierzy, że tragedie, takie jak śmierć bliskich
czy wypadki, zostają niekiedy zapowiedziane przez
los. Pęknięty wazon, pukanie do drzwi, za którymi nikt nie stoi, zatrzymany
bez powodu zegar… Któż o tym nie słyszał? Przestrogi bądź monicje (od angielskiego monition), bo
tak zjawiska te nazywają parapsycholodzy, często przybierają wspomnianą
postać. Sceptycy twierdzą z kolei, że wiara w zwiastuny to relikt myślenia magicznego (nic nieznaczącym
zdarzeniom przypisujemy pod wpływem emocji szczególną wartość). Rzadziej
mówi się jednak o przypadkach ludzi, u jakich monicje miały formę znacznie
dziwaczniejszą, nierzadko przerażającą. Przekonała się o tym nieżyjąca już
pani Barbara z Białegostoku,
której historię poznałem dzięki jej synowi.
Zacznijmy od
samobójczej śmierci mojego brata na początku maja 1996 roku. Byłem wtedy za granicą i nie mogłem z
pewnych powodów przyjechać na pogrzeb. Jakiś czas po nim (2 – 3 tygodnie) mama podczas rozmowy telefonicznej
poinformowała bardzo cichym głosem: — Przed tym wszystkim mieliśmy Gościa.
Ostatnie słowo wypowiedziała
prawie z przerażeniem. Przez moment nie rozumiałem, o co chodzi i
prosiłem, żeby to wyjaśniła, ale nie chciała mówić o tym przy mojej małej
siostrze, która była w pobliżu. Zrelacjonowała mi to dopiero przy innej okazji.
Postać
mężczyzny w domu
Wydarzyło się to
jakieś 3 – 4 dni przed śmiercią brata. Mama spała w najmniejszym
pokoju swojego mieszkania w bloku. Zbliżał się świt. Nagle obudził ją silny
„ucisk” na nogi. Jak mówiła, początkowo myślała, że ktoś na niej usiadł, ale
gdy otworzyła oczy, zobaczyła postać bardzo ciemną, choć nie czarną. Przypominała
mężczyznę (mama upierała się, że był to facet, chociaż nie widziała jego
twarzy).
Intruz „umiejscowiony”
był na jej nogach, jakby na nich stał. Jedyne, co przyszło jej wtedy do głowy
to modlitwa. Postać tkwiła w tym miejscu przez parę chwil, po czym bezgłośnie
uniosła się i spokojnie oddaliła w stronę szafy, a następnie jakby weszła w
nią i zniknęła.
Gdy minęło przerażenie,
pojawił się szok i niedowierzanie. „Co to mogło być? — zastanawiała się matka
(wtedy już wdowa). O zdarzeniu opowiedziała swojemu najlepszemu koledze z
pracy, a ten, wysłuchawszy jej, odparł: „Coś ci powiem: niedługo stanie się coś
bardzo dobrego… albo bardzo złego”. Parę dni później mój brat popełnił
samobójstwo…
To jedynie fragment niniejszego artykułu. Pełną wersję przeczytasz w NŚ 6/2018 dostępnym także jako e-wydanie.
Bardzo ciekawy artykuł, dobrze by było aby NŚ otworzył się o nowych autorów, z nowymi świeżymi artykułami i spojrzeniem na różne aspekty ''nieznanego''.
OdpowiedzUsuńJestem dokładnie tego samego zdania. Blokowanie na innych autorów, którzy mają odbiegające do redakcyjnych poglądy, jest niezasadne. Obiektywność to cecha, którą trudno dziś spotkać w środowisku dziennikarskim w Polsce
Usuń