czwartek, 29 października 2015

Wojcieszów: nietypowe UFO i zmieniony stan świadomości (20.10.1987)

,,Do dziś zastanawiam się dlaczego mi się to przytrafiło. Mi twardemu racjonaliście, który nie wierzy w takie rzeczy” – mówi o swoim doświadczeniu Zbigniew Starzewski, z wykształcenia technik, pragmatyk i realista, obecnie mieszkaniec Jeleniej Góry. W październiku 1987 r. na terenie Wojcieszowa (woj. dolnośląskie) wraz ze swoim bratem był świadkiem zdarzenia, które mocno odbiło się w jego pamięci. Na własne oczy widział lądowania arcydziwnego ,,ekranu” otoczonego ciemną masą.


Gdy znalazł się bardzo blisko niecodziennego zjawiska, doświadczył czegoś, co określa mianem ,,zastanawiającej ciszy”. Co takiego wydarzyło się wówczas u stoku Góry Połom ? – p. Zbigniew nawet dzisiaj nie jest w stanie sensownie tego wyjaśnić.

Niniejsze zdarzenie śmiało można zaszufladkować jako szczególnie ceniony przez ufologów incydent o ,,wysokim współczynniku niezwykłości”. Zdarzenia, w których dochodzi do bezpośredniego wpływu na otoczenie i świadomość świadków szeroko pojętego zjawiska UFO, obecnie traktuje się jako kluczowe na gruncie analitycznego teoretyzowania nad genezą tego fenomenu. Coraz bardziej tzw. ,,sfera paranormalna”, jaka jeszcze do niedawna była – mówiąc brzydko – zakopywana pod dywan w bliskich spotkaniach z UFO, dziś staje się być może przełomowa w poznawczym studium fenomenu, balansującego na granicy naszych zmysłów a światem ,,żelaznej” fizyki. Wachlarz cech, jakie przewinęły się w zdarzeniu z Wojcieszowa, stawia całą sprawę na równi z innymi najsłynniejszymi bliskimi spotkaniami z UFO w Polsce z lat 80 – tych. Śmiało możemy mówić tutaj o zjawisku, które świetnie balansuje swoim stopniem materializacji i mówiąc lapidarnie - ,,nagina naszą rzeczywistością”. Ale to jeszcze nie wszystko…

,,To miało miejsce gdzieś w okolicach 20 października 1987 r. Około godziny 22. wracaliśmy z bratem od mojego wujka mieszkającego w Bolkowie. Jechaliśmy drogą nr. 328 i od południa wjeżdżaliśmy w Wojcieszów. Ciemna noc z zachmurzonym niebem nie zapowiadała, że ta krótka wycieczka będzie miała taki finał”. – rozpoczyna swoją opowieść Zbigniew, przywołując z pamięci wydarzenia z przed 28 lat.

Droga do Wojcieszowa od południa wiedzie przez zalesiony teren. Po kilkunastu przejechanych metrach roztacza się panorama na południową część Góry Połom. Nieopodal znajdują się Wojcieszowskie Zakłady Przemysłu Wapienniczego. Liczne wzniesienia wojcieszowskie przecina krajobraz nieczynnych kamieniołomów i innych obiektów poeksploatacyjnych, które jeszcze niedawno stanowiły główny zastrzyk rozwijającego się w okolicy przemysłu. To właśnie na tle tego krajobrazu p. Zbigniew dostrzega z przedniej szyby czerwone światło i zwraca na nie uwagę kierującemu fiata 126p. Markowi. 

,,Znam każdy skrawek tej góry, wychowałem się tutaj. Jej południowa część jest troszkę ,,wygryziona” kamieniołomami pochodzącymi jeszcze z XVI w.” – opowiadał. - ,,Nie są używane, ale wówczas działał tam jeden zakład przemysłu wapienniczego. Więc z początku wziąłem to za tylne światła stopu ciężarówki, która podjechała pod kamieniołom – to było najbardziej logiczne wyjaśnienie. Po prostej linii był to kilometr. Wydawało się, że to coś wisi nad drogą techniczną i stąd przypuszczenie, że to samochód. Po przejechaniu 100 m. okazało się, że delikatnie się przemieszcza. My jechaliśmy od południa do Wojcieszowa, a to przesuwało się na wschód, lecąc wzdłuż południowo – wschodniego stoku góry, ruchem powolnym i jednostajnym. Naszą prędkość oceniam na jakieś 40 km/h, a to pokonało odcinek 1200 m z prędkością może 10 km/h.

Światło przemieszczało się w stronę dwóch starych nieczynnych kamieniołomów. W tym miejscu znajdują się proste ściany o wysokości 20 m. Wiedzieliśmy, że tam nie da się wjechać autem. Teren w tym miejscu jest nierówny, stopień nachylenia to jakieś 45 stopni, porasta go bujny drzewostan buków. Nad czubkami tych drzew światło zawisło. Gdy wjechaliśmy już bezpośrednio do Wojcieszowa, światło znajdowało się już w innym miejscu, bardziej na wschodniej stronie góry. Dojechaliśmy do miejsca, w którym mieszkałem. Mówie do brata – spieszysz się, to słuchaj choć tam podjedziemy. Zobaczymy co to jest –  może to jakiś balon z latarką podświetloną, czy coś takiego. Skręciliśmy w ul. Skalną i przejechaliśmy do końca drogi asfaltowej. Po drodze minęliśmy zakład przeróbczy oznaczony nr. 5 (jest to nazwa, która wynikała jeszcze z niemieckiej numeracji funkcjonujących na terenie Wojcieszowa zakładów). Na terenie zakładu pracowały wówczas dwa piece. Było słychać głośny dźwięk dobiegający od pracujących wentylatorów. Przejechaliśmy jeszcze może ze 50 m. polną drogą i zatrzymaliśmy auto. Światło znajdowało się wówczas na wprost nas i pomału zniżało się. Po mniej więcej minucie zawisło tuż nad ziemią na skraju lasu, na terenie niewielkiej łąki.

,,Telewizyjny ekran otoczony pasem czerni”

I faza obserwacji - ekran wraz czarną otoczką
Dopiero w tym momencie mogliśmy określić rzeczywisty kształt tego obiektu. Nie była to kula tylko coś, co przypominało ekran telewizyjny o wymiarach 3,5 na 4,5 m. Nie był to też symetryczny prostokąt. Z lewej strony był cieńszy, z prawej grubszy, boki lekko zaokrąglone. Kolor przepiękny – porównałbym to do koloru czerwonego wina w kieliszku, który weźmie się pod światło. Płaszczyzna była oświetlona równo, a więc jednolity kolor na całej powierzchni. Taka czerwień przechodząca w purpur. Coś pięknego. Obiekt dodatkowo otaczał gęsty pas czerni. Znajdowaliśmy się od tego jakieś 170 m. Powiedziałem do brata, że wychodzę. W momencie kiedy wysiadałem z auta, to coś już chyba dotykało ziemi.

Pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła, to podejdę w to miejsce. Mój brat trochę dziwnie się zachowywał. Do dzisiaj się z tego śmieję, że był jakiś taki zaspany, jakby wyłączony i otumaniony. Co – samo w sobie – było dość dziwne, gdyż wcześniej jeszcze był taki zaciekawiony tym czymś, a tutaj nagle jego entuzjam wygasł. Jak wracam w rozmowie z nim do tego zdarzenia, to do dzisiaj nie potrafi wyjaśnić swojego stanu. Twierdzi nawet, że film mu się urywa w momencie kiedy ja wysiadam z auta, aż do momentu kiedy podjechaliśmy pod dom. Pamiętam nawet moment kiedy się na chwilę obróciłem do niego, jak szedłem w stronę tego czegoś i widziałem go w świetle tych lamp. Nie był sobą w tedy. Nawet, jak później jechaliśmy samochodem już do domu, to nie było za bardzo z nim jakiegoś kontaktu.

W momencie kiedy wyszedłem na zewnątrz, światło bardzo intensywnie emanowało w naszą stronę. Było na tyle mocne, że musiałem mrużyć oczy, ale co ciekawe nie było widać, że oświetla okolicę. W miejscu gdzie stało było po prostu ciemno. Po kilkunastu sekundach zaczynało zmieniać barwę, w bardziej taki odcień bieli lub szarości, stopniowo przygasało”.

Dodajmy do powyższej relacji, że obserwowane zjawisko najwyraźniej miało wpływ na samopoczucie świadka. ,,Podszedłem w stronę tego czegoś jakieś 10 m. do przodu i to jest najdziwniejsze właśnie. Nagle poczułem się bardzo dziwnie. Było to uczucie objawów klasycznego przeziębienia. Czułem, jakby mnie coś rozkładało, nogi zrobiły mi się jak z waty, ledwo szedłem, byłem skołowany, prawie się zataczałem na boki. Ale że się uparłem, po drugie mnie to na prawdę intrygowało, więc kontynuowałem swój marsz już po nierównym terenie”. – relacjonował p. Zbigniew.

Nagięta rzeczywistość

W tym miejscu warto jeszcze raz oddać głos świadkowi, aby najtrafniej opisać stan, jaki po chwili doświadczył.

,,Idę dalej, przeszedłem jeszcze z 50m i dotarłem do takiej linii energetycznej zasilającej znajdujący się za mną zakład przeróbczy. Minąłem tę linię i stała się przedziwna rzecz. Kiedy jeszcze przed chwilką czułem dokuczający mi powiew wiatru, to nagle przestałem go czuć, ani słyszeć. Głośno pracujące wentylatory nagle wyłączyły się. Jeszcze przed chwilką słyszałem je wyraźnie, a po przekroczeniu ,,magicznej” granicy nagle wyłączono je. Nawet odwróciłem się na chwilę, żeby zobaczyć co się stało, ale światło z zakładu było widoczne z oddali i wskazywało, że w tym miejscu ludzie nadal pracują. Całkowita cisza i w dodatku jeszcze ta ciemność, która mnie ogarnęła. Nic nie było widać. Było tak ciemno, że można było potknąć się o własne nogi. Co ciekawe, światło z ekranu w między czasie pociemniało i w jego miejscu było widać już taką ciemniejszą ciemność. Strasznie się zląkłem i po minucie stania zawróciłem.

Kiedy doszedłem do auta, mój brat dalej siedział za kierownicą otumaniony.  Odjechaliśmy z tego miejsca i po chwili byliśmy już pod domem. Nie rozmawiałem już z bratem na temat tego, co tamtej nocy widzieliśmy obaj. On sam niechętnie wracał pamięciom do tamtych wydarzeń”.

Całość zdarzenia według ocen świadka zamyka się na 15 minut. W kluczowym momencie obserwacji – kiedy p. Zbigniew został jakby ,,otoczony przez ciemność” – znajdował się wówczas w niewielkiej odległości od obiektu. ,,To mogło być nawet 100 m.” – oceniał. Kiedy otaczała go dziwna i zastanawiająca cisza, jego złe samopoczucie nasilało się. Interesujące, że kiedy znów minął linie wysokiego napięcia, jego uszu nieoczekiwanie dobiegł dźwięk pracujących maszyn z pobliskiego zakładu. Wyraźnie słyszał też swoje kroki i odczuwał przeszywający, zimny wiatr. Przedziwny stan ,,przeziębienia” też ustąpił.

Ciekawy jest również tutaj opis samego zjawiska w chwili, gdy p. Zbigniew znajdował się wręcz ,,na jego wyciągnięcie ręki”. ,,Nie było widać już ekranu. Czerwony kolor zanikł, a w jego miejscu powstała taka kropla czarnego koloru – taka ciemność w ciemności. Była niesymetrycznego kształtu, z prawej grubsza, a z lewej cieńsza. Ta ostatnia cześć była półokrągła”. – opowiadał.

II faza obserwacji - ,,ciemniejsza kropla na tle czerni"
 

Czyżby więc pomarańczowy ,,ekran” zapadł się i przekształcił w dziwny twór ciemnego koloru ? Wreszcie, czy wspomniana wcześniej przez p. Zbigniewa ciemna otoczka wokół prostokątnego obiektu przypadkiem nie rozlała się na okolicę i świadek - ,,przekraczając magiczną granicę” – znalazł się w jej obrębie, doświadczając klasycznych objawów, które w literaturze ufologicznej zwykło się określać ,,Czynnikiem Oz” ? A więc stanem zmienionej świadomości ? Na te pytanie trudno jednoznacznie odpowiedź. Choć analiza krytyczna opisanego przez świadka stanu układa się w logiczną całość. Nie jest to też koniec tej niezwykłej historii.

,,Po latach okazało się, że nie tylko my z bratem widzieliśmy dziwne światła nad górą. Dwójka innych mieszkańców Wojcieszowa potwierdziła naszą historią, dodając, że również tamtej nocy obserwowała przelot niezidentyfikowanego światła nad górą”. – dodał p. Zbigniew. Mamy więc potwierdzenie jego przeżycia od bezstronnych świadków.

Anomalie w trawie


Warto też nadmienić, że bezpośredni kontakt czerwonego ,,ekranu” miał też najprawdopodobniej wpływ na otoczenie.

,,Następnego roku wiosną, a dokładnie jeszcze w marcu, pojawiły się takie kółka, jedno takie kółko miało średnicę gdzieś 3 m. i to był pas takiej zieleńszej trawy i te kółka było widać przez 5 lat każdej wiosny. Szerokość pasa tego koła oceniam na 15 cm. Ta trawa była bardziej wyrośnięta. Rosnący szczaw w tym miejscu był już dojrzały, a kilka cm. obok dopiero zaczynał wyrastać. Gdyby technika rolnicza byłaby tak zaawansowana i można byłoby przyspieszyć wzrost w taki sposób roślin, to można by 100 mln ludzi wyżywić bez problemu. Co ciekawe, na tej łące jej właściciej regularnie wypasał swoje owce. Kiedy pojawiły się następnego roku dziwne koła trawy w tym miejscu, owce, które przecież potrafią wyjeść trawę z korzeniami, omijały to miejsce szerokim łukiem. Osobiście sam kiedyś widziałem jak właściciel przy pomocy psa chciał zagonić owce w to miejsce, to i tak one zaraz zawracały. A to była taka piękna trawa, tylko jeść, a one się jakby czegoś bały”.

Plan sytuacyjny miejsca zdarzenia
Dziwne nieprawdaż ? Pojawia się w tym miejscu nie bezzasadna sugestia, iż zjawisko, jakie miało bezpośredni kontakt z tym miejscem w jakiś sposób przyspieszało wegetacje roślinną. A może nawet zakłócało czas i przestrzeń ? Może brzmi to trochę szalenie, ale nie podobna w tym miejscu nadmienić, że tzw. ,,lądowiska UFO”, jako miejsca, gdzie doszło do przyziemienia, wskazywały na występowanie silnych zaburzeń w wegetacji roślinnej. W efekcie w takim miejscu powstawały łuki bujnie rosnącej trawy. Z podobnymi zdarzeniami mieliśmy do czynienia w okolicach Ropczyc, o czym pisał na swoim blogu niegdyś Arek Miazga.

Bardziej racjonalne wyjaśnienie, to tzw. ,,czarcie kręgi”. Pytanie, czy to przypadek, że pojawiły się one akurat w miejscu, gdzie doszło do przyziemienia niezidentyfikowanego obiektu ?

Zbigniew Starzewski jakiś czas później odwiedził to miejsce z licznikiem Geigera, ale urządzenie nie wykazało żadnej anomalii. ,,Promieniowanie w tym miejscu nie przekraczało ustalonego tła” – mówił świadek. Nie da się ukryć, że występująca anomalia nie koniecznie mogła być związana z wpływem jakiegoś promieniowania jonizującego. Szkoda też, że świadek nie zrobił żadnych zdjęć osobliwej anomalii w trawie.

W sprawie z Wojcieszowa wciąż pozostaje wiele niewiadomych. Zagadką pozostaje przede wszystkim dziwne zachowanie brata Zbigniewa. Czy nieoczekiwanie ,,wyłączenie” Marka – jak to określił sam Zbigniew – to skutek działania tajemniczego obiektu, który tamtego wieczora pojawił się nad Górą Połom ? W tej sprawie niestety nie udało się porozmawiać z p. Markiem – odmówił spotkania ze względu na charakter wykonywanej pracy.

Zastanawiająca jest także cisza, w jaką dosłownie wszedł p. Zbigniew, stopniowo zbliżając się w stronę osobliwego zjawiska. ,,Magiczna granica”, którą wyznaczała biegnąca w tamtym miejscu linia wysokiego napięcia, wskazuje, że świadek mógł nieoczekiwanie znaleźć się w innej rzeczywistości. A może jego dziwny nastrój i uczucie niezrozumiałej ciszy, były jakąś narzuconą kreacją odmiennego stanu świadomości ? Czy więc to wszystko rozgrywało się w głowie świadka ? Wiemy, że świetlisty obiekt widzieli inni mieszkańcy Wojcieszowa. Nie znamy niestety szczegółów ich relacji.

Kolejna kwestia to dziwne ślady, które pojawiły się w tym miejscu rok później. Czy przyspieszona wegetacja roślinna na łące mogła mieć coś wspólnego z obserwacjom p. Zbigniewa ? Na siłę oczywiście możemy to wytłumaczyć skutkiem działania grzybni w gruncie. Choć byłyby to nad wyraz osobliwe ,,czarcie kręgi”, skoro trawa tworząca koła rosła szybciej i odznaczała się wyraźniejszym kolorem.

Relacja p. Zbigniewa jest szczera i przepełniona silnym przekazem emocjonalnym. Wielokrotnie w wypowiedziach świadka przewija się bezradność w próbie zobrazowania niektórych szczegółów tak szalenie ,,nienormalnego” zdarzenia, które zakłóciło jego sposób postrzegania świata.

,,Nie wiem dlaczego mi się to trafiło, ja jestem racjonalistą. Jestem człowiekiem technicznym, w bzdury nie wierze, wszystko da się przeliczyć i opracować i z tego punktu widzenia patrzę na świat, a to zdarzenie popsuło mi mój punkt widzenia na świat i w cale mnie to nie cieszy. Wolałbym tego nie widzieć. Jakby ktoś mi to opowiadał, to na pewno nie uwierzyłbym mu. Wcześniej nie interesowałem się tym”. – wypowiadał się.

Odnośnie genezy samego zjawiska, świadek – z racji wykonywanego zawodu i wiedzy technicznej – mocno zaakcentował swoje przypuszczenie, iż tamtego wieczoru spotkał jakąś ,,maszynę do latania”. ,,Ja to kwituje tak, że świat jest bardziej skomplikowany niż nam się wydaje. A nasze zmysły dostrzegają tylko bardzo wąski wycinek tej rzeczywistości” – stwierdził.  

Szczególnie te ostatnie zdanie świetnie oddaje i podsumowuje naszą wiedzę na temat zjawiska UFO. Jak słusznie kiedyś zauważył ceniony badacz UFO, Jacques Vallee, ,,w sprawach UFO najtrudniej odpowiedzieć na najprostsze pytania”. Bardzo często nasza wiedza o otaczającym nas świecie zwyczajnie plajtuje w obliczu takich zjawisk, których podłoże zakrawa o tak trudne kategorie, jak parapsychologia, paranormalność i równoległa rzeczywistość. Tak wybuchowa mieszanka to trudna pigułka do przełknięcia dla sceptyka, jakim niewątpliwie jest p. Zbigniew.

Historia z Wojcieszowa jest więc historią bez puenty -  zdarzeniem pełnym niewiadomych. To, jak się ustosunkujemy do niej – zależy już tylko od nas samych…… 


Osoby, które były świadkami obserwacji UFO z Dolnego Śląska bądź innych okolic Polski, albo też przeżyli jakieś niezwykłe zdarzenia o charakterze paranormalnym, proszone są o kontakt na adres mailowy: dam.trela@gmail.com

2 komentarze:

  1. Bardzo interesujące zdarzenie i dające wiele do myślenia. Faktycznie zjawisko było niewątpliwie bardzo ''plastyczne'' i wpływające na psychikę świadka. Fakt wystąpienia pierścienia jest też ciekawy u mnie jak wiesz było podobnie, trawa w pierścieniu miała 50 cm a obok ponad 10 -15 cm. Badania gleby w Instytucie w Olsztynie wykazała bodaj trzy zastanawiające anomalie jakich nie było w próbkach kontrolnych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, pamiętam doskonale ten przypadek i wykryte anomalie. Sprawa była bardzo ciekawa. Szkoda, że w tym przypadku nie ma potwierdzenia chociaż w postaci jakiegoś zdjęcia. Ale wówczas świadek nie przywiązywał takiej wagi do swojego przeżycia, jak dziś. Niemniej jednak, zdarzenie opisane powyżej jest jedynym z najciekawszych zdarzeń, jakie dotychczas dokumentowałem.

    OdpowiedzUsuń