10 maja 1978 r. Jan Wolski – mieszkaniec
niewielkiej wsi Emilcin położonej w woj. lubelskim – spotkał na swojej drodze
dziwne istoty, które zabrały go do swojego pojazdu UFO i poddały badaniom. Ze
zdarzeniem, które po dziś dzień uchodzi za najsłynniejsze bliskie spotkanie z
UFO w Polsce, mierzy się w swojej najnowszej książce ,,Tajne operacje. PRL i
UFO” Bartosz Rdułtowski. Jak sam twierdzi, to wszystko to tylko mistyfikacja i
skutek sprytnie zaaranżowanej intrygi. Czy tak faktycznie było ? Rozmawia Damian
Trela.
Dzisiaj mija 36
rocznica słynnych wydarzeń emilcińskich. Na przestrzeni wielu lat Emilcin stał
się przedmiotem wielu prasowych notatek, fachowych artykułów w ufologicznych
periodykach oraz nie zabrakło go w pisarskim dorobku słynnego polskiego ufologa
– Zbigniewa Blani-Bolnara. Co sprawiło, że przeżycia Jana Wolskiego obiegły pod
koniec lat 70. całą Polskę i stały się swoistą legendą dla polskiej ufologii,
wręcz sztandarowym przykładem dla niejednego ,,badacza UFO”, jak należy
podchodzić do przypadków bliskich spotkań z UFO od strony metodologicznej?
Bartosz Rdułtowski: Historia
Jana Wolskiego stała się znana zasadniczo dzięki jednej osobie. Był nią
Zbigniew Blania – z wykształcenia socjolog, z zamiłowania ufolog. To dzięki
jego przebojowości oraz znajomościom, jakimi dysponował, zdarzenie w Emilcinie
już po kilku miesiącach znane było w całej Polsce. Zaczęło się od tego, że w
„Kurierze Polskim” opisał je przyjaciel Blani – łódzki dziennikarz Konrad
Turowski. Ten sam, który później jako pierwszy pisał o UFO z Przyrownicy i
Goliny! Trzeba tu podkreślić, że to był niemal idealny czas w Polsce, na
tego typu historie. Jak wiesz po lekturze mojej książki „Tajne operacje. PRL i
UFO”, jednym z elementów mego śledztwa, było dotarcie do polskiej prasy ufologicznej
właśnie z lat 70. Chciałem sobie odpowiedzieć na istotne pytanie – czy historia
Jana Wolskiego było początkiem polskiej ufologii? Otóż nie była! Wystarczy
wspomnieć, że w latach 1976-1978 sam Zbigniew Blania napisał kilkadziesiąt
artykułów o UFO! Stały progres ilości publikacji o UFO w polskiej prasie w
latach 70. dał się zaobserwować począwszy od 1972 roku. Artykułów narastało. W 1976
roku – 44, 1977 – 89, 1978 – 173, a w 1979 – 427 artykułów. Tak więc incydent w
Emilcinie nie był iskrą wzniecającą ufologiczną pożogę, a jedynie solidną
porcją wysokoenergetycznego opału, dorzuconą w maju 1978 roku do płonącego już
od kilku lat i stale coraz większego ogniska. Emilcin bardzo szybko stał się
przypadkiem sztandarowym w polskiej ufologii. Było tak, gdyż leżało to w żywotnym
interesie Blani – on na tym zdarzeniu budował w 1978 roku swój ufologiczny
kapitał. Później – gdy na arenie polskiej ufologii pojawili się również inny
ufolodzy, im także zależało na wspieraniu wiarygodności zdarzenia w Emilcinie.
Nie zmieniło się to nawet, gdy Blania dość ostro skonfliktował się z
większością polskich ufologów. Nawet wówczas oni nazywali jego emilcińskie
śledztwo wzorcowym! Ale też trzeba przyznać, że Blania uczynił wszystko, aby
owo śledztwo sprawiało takie pozory. A jako socjolog bardzo dobrze wiedział,
jak takie przedsięwzięcie sprawnie przeprowadzić.
Twoja książka
,,Tajne operacje PRL i UFO” zmienia całkowicie spojrzenie na emilcińskie
wydarzenia sprzed ponad trzydziestu lat, serwując czytelnikowi bardziej ,,racjonalny
punkt widzenia” na zajścia w tej niewielkiej lubelskiej wsi, jakie rozegrały
się tam przed latami. Co w ogóle sprawiło, że zainteresowałeś się sprawą Jana
Wolskiego po tylu latach ?
B.R. Cieszę się,
że podkreślasz fakt, iż moja książka każe spojrzeć na Emilcin w zupełnie nowy racjonalny
sposób. Bo jest tak bez dwóch zdać, choć dla jednego z polskich ufologów moja
książka to – tu zacytuję jego złotą myśl:
„niestety kolejne bzdety jak z ekipy Macierewicza, z których autor próbuje
zrobić koło siebie szum i sensację, ale jak widać się nie udało bo tego gniota
nikt nie chce kupić”. Nie skomentuję tego dalej, gdyż uczyniłem to na moim
blogu. Wróćmy zatem do pytania. Jako osoba od dziecka interesująca się
ufologią, bardzo dobrze znałem incydent w Emilcinie. Już jako pięciolatek
usłyszałem o nim o Mamy. Później czytałem publikacje Blani, na czele z wydaną w
1996 roku książką „Zdarzenie w Emilcinie”. Byłem przekonany, że Emilcin jest
autentyczną twierdzą nie do zdobycia. Gdy moje kolejne śledztwa z lat 2002-2012
zaczęły uzmysławiać mi, jak wiele tego typu niezwykłych z pozoru i dobrze
udokumentowanych historii, to zwykłe matactwa (nie chodzi tu tylko o ufologię),
Emilcin jawił mi się jako taki „ostatni Mohikanin historii niezwykłych”. Gdy
podczas jednej z rozmów z Adamem Chrzanowskim poruszyliśmy temat tego
przypadku, pojawiła się hipoteza, że mogła być to robota naszych
specsłużb! Po jakimś czasie pomysł ten
do tego stopnia mnie zafascynował, że zdecydowałem się go zweryfikować. Podjąć
swoje własne emilcińskie śledztwo! Od tej koncepcji – od hipotetycznej tajnej
operacji z lat PRLu – zaczęło się moje dochodzenie. Stąd też tytuł książki:
„Tajne operacje. PRL i UFO”. Chciałem, aby Czytelnik podczas lektury przeszedł
dokładnie tę samą drogę, co ja przeszedłem podczas mojego śledztwa.
Prezentowane przez Ciebie
w książce rewelacje są zdaniem wielu badaczy UFO i popularyzatorów tej tematyki
próbą lansowania teorii ,,z góry założonej”, do której starannie dobierasz
pasujące do całej układanki elementy, omijając szerokim łukiem niewygodne
fakty. Jak odnosisz się do tej krytyki ?
B.R. Czekam już
od 7 miesięcy – czyli od momentu pojawienia się mojej książki, aby ktoś
przedstawił mi te „niewygodne fakty, które omijam szerokim łukiem” w moim
śledztwie. I co? I cisza! Zresztą nie tylko ja na nie czekam. Wyczekują ich
również Adam Chrzanowski i Krzysztof Drozd, którzy w moim śledztwie bardzo mnie
wspierali. Dla nich również moja hipoteza – moje wyjaśnienie tej historii – to
najbardziej logiczna koncepcja. Może, aby nie być gołosłownym, proponuje umówić
się na kolejny wywiad, gdzie przedstawisz mi listę niewygodnych faktów, jakie
omijam rzekomo szerokim łukiem. A ja obiecuję, że odpowiem na każde pytanie.
Prawda jest bowiem taka, że moje śledztwo nie było bynajmniej – jak wmawia mi
kilku ufologów – próbą lansowania teorii ,,z góry założonej”. Gdyby tak było,
to przecież w książce zaproponowałby hipotezę o tajnej operacji naszych
specsłużb. Czyż nie? Przecież od niej zacząłem. Musisz wiedzieć, że na początku
mojego śledztwa byłem przekonany, że Emilcin się obroni. Jak jednak wiesz z
lektury mojej książki, materiały jakie zdobyłem nie były łatwe do zignorowania
i nie mogłem przejść nad nimi obojętnie! Emilcin się nie obronił. Materiały te
stanowiło wszak np. archiwum Zbigniewa Blani! Wszedłem w posiadanie m.in.
oryginalnych kaset magnetofonowych z 1978 roku, na których Zbigniew Blania
utrwalił praktycznie wszystkie przesłuchania świadków z Emilcina. Jak się
okazało, na owych nagraniach utrwalone było coś jeszcze. Była to trudna do zignorowania
tendencyjność śledztwa przeprowadzonego przez Blanię. Na odsłuchiwanych taśmach
wyglądało ona zgoła inaczej, niż na kartkach jego książki „Zdarzenie w
Emilcinie”. To, co usłyszałem na owych nagraniach, wprawiło mnie w autentyczne
zaskoczenie! Ale czy mogło być inaczej? Przecież Zbigniew Blania były w tym
śledztwie – nie bójmy się tego podkreślić – sędzią we własnej sprawie! Zbigniew
Blania, gdy przybył do Emilcina, bardzo szybko pojął, że za sprawą przygody
Jana Wolskiego z UFO może na trwałe zapisać się w polskiej, raczkującej właśnie
ufologii. Mało tego, dawało mu to też szansę zaistnienia w ufologii światowej!
A to było jego marzenie! Wiedział, że gdy w Emilcinie stworzy pozory rzetelnego
śledztwa, gdy zdobędzie odpowiednie zaświadczenia lekarskie, potwierdzające
wiarygodność Jana Wolskiego, to będzie mieć niemal na własność najbardziej
sensacyjne zdarzenie z UFO, jakie miało miejsce w Polsce. Ten plan, tyleż
chytry co i trudny, Zbigniew Blania wykonał moim zdaniem na szóstkę z plusem.
Wszyscy byli przekonani, że oto w maju 1978 roku do Emilcina przybył młody i
ambitny ufolog z Łodzi, aby sprawdzić wiarygodność opowieści Jana Wolskiego. A
prawda wyglądała tak, że do Emilcina przybył ufolog, który jak tlenu
potrzebował dla swojej dalszej ufologicznej kariery jakiegoś wiarygodnego
przypadku bliskiego spotkania czwartego stopnia. Nagranie, na których Zbigniew
Blania wraz z Aleksandrą Piotrowską (psycholog dziecięcym z Lublina)
przesłuchują rodziców Adasia Popiołka jest zaś w swojej wymowie porażające.
Pochodzi z 1 czerwca 1978 roku – to był drugi dzień pobytu Blani w Emilcinie.
To był też ostatni dzień, gdy Blani towarzyszył Witold Wawrzonek – pasjonat UFO
z Lublina, który poinformował łodzianina o zdarzeniu. Z nagrania tego wynika
wprost, że to Zbigniew Blania wykreował z Adasia Popiołka rzekomego drugiego
świadka zdarzenia w Emilcinie. Oczywiście jest to tylko wierzchołek góry
lodowej, gdyż w archiwum Blani natknąłem się na szereg innych informacji,
dowodzących tendencyjności jego śledztwa. I tak – dla przykładu – Zbigniew
Blania zataił fakt, że dobrze znał przed zdarzenie w Emilcinie Witolda
Wawrzonka. Przyznał się do tego dopiero 18 lat później, ale też nie powiedział
wówczas całej prawdy o ich znajomości! Jest to dla sprawy o tyle istotne, że to
właśnie Witold Wawrzonek poinformował Blanię o całym zdarzeniu w Emilcinie!
Tymczasem z korespondencji Zbigniewa Blani z Witoldem Wawrzonkiem dowiedziałem
się również innych fascynujących informacji: Zbigniew Blania poznał
korespondencyjnie Witolda Wawrzonka w grudniu 1977 roku – pięć miesięcy przed
emilcińskimi wydarzeniami. Trzy tygodnie przed incydentem w Emilcinie – 18
kwietnia 1978 roku – dzięki pomocy Lecha Emfazego Stefańskiego Blania
wprowadził Witolda Wawrzonka w trans hipnotyczny i indukował mu fałszywe
wspomnienia na temat UFO. Zdarzenie miało miejsce w Warszawie w studio
telewizyjnym, gdzie przygotowywany był film dokumentalny o UFO z udziałem
Blani. Pięć tygodni później to właśnie Witold Wawrzonek poinformował Blanię o
zdarzeniu z udziałem Jana Wolskiego. Przypadek? Gdyby w Emilcinie rzeczywiście
pojawili się kosmici, Blania mógłby mówić o nie lada szczęściu. Prawdziwej
szóstce w ufologicznego totolotka! Oto bowiem w całej Polsce owi kosmici na
świadka wybierają sobie akurat Jana Wolskiego, znajomego Witolda Wawrzonka (!),
który z kolei jest współpracownikiem Zbigniewa Blani! W tym miejscu muszę
podkreślić, że bezgranicznie dziwię się niektórym współczesnym polskim
ufologom, że nie stać ich na to, by przyznać, że powyższe fakty – same w sobie
– dyskredytują wiarygodność zdarzenia w Emilcinie! Czy myślisz, że ja
zakładałem na początku mojego śledztwa, że natrafię na takie informacje? Jak
mogłem to założyć? Ja nawet nie wiedziałem, że Blania miał siostrę! Tym
bardziej też nie przypuszczałem, że natrafię na tak niezwykłe wyjaśnienie emilcińskiej
historii. Gdybym cokolwiek robił w moim dochodzeniu na siłę, według przyjętych
z góry wytycznych, to nigdy, przenigdy nie podałbym też takiego wyjaśnienia tej
historii, do jakiego doszedłem w toku rzetelnego i niezależnego śledztwa.
Dziwię się, że właśnie ta uczciwość i transparentność z jaką zaprezentowałem w
mojej książce raport z emilcińskiego dochodzenia jest mi teraz wytykana. To
chwyt poniżej pasa. Mimo to, w moich kolejnych dochodzeniach będę robił tak samo
– będę opisywał dokładnie to co odkryję – bo właśnie tego wymaga uczciwość
badacza. Tak więc czekam na wspomniane wyżej pytania, o niewygodne fakty, które
rzekomo omijam J
Okładka książki już
na wstępie sugeruje, że wyjaśnienie zagadki Emilcina będzie dotyczyć tajnych peerelowskich
operacji. Przyznam, że gdy sięgałem po twoją książkę liczyłem na wyprowadzenie
na światło dowodów, które zasugerują taki wątek. Czytając twoją książkę ma się
wrażenie, że hipoteza ,,tajnych operacji” w którymś momencie została
urwana na rzecz innych, alternatywnych wyjaśnień.
B.R. Jak już
wspomniałem, od takiej hipotezy – tajnej operacji naszych specsłużb –w moim
dochodzeniu wyszedłem. A że chciałem, aby Czytelnik przeżył to śledztwo tak jak
ja, to postanowiłem spotęgować to odczucie tytułem książki i jej okładką. Jak
widać – udało się J Hipoteza tajnej
operacji została zaś w toku śledztwa urwana, gdyż nie znalazłem dowodów, które
by ją wspierały! A wbrew temu, co jest mi zarzucane przez kilku ufologów, ja
chciałem zdarzenie w Emilcinie zweryfikować i wyjaśnić, a nie ułożyć jakąś tam przyjętą
z góry historyjkę, którą potem przedstawię w książce. Zresztą chyba sposób, w
jaki prowadziłem moje śledztwo, dowodzi, że ja autentycznie szukałem
odpowiedzi, a nie tworzyłem sztucznie własnego wyjaśnienia. Ja zwyczajnie, sam
dla siebie, chciałem wiedzieć, co wydarzyło się rankiem 10 maja 1978 roku w
Emilcinie. Bo nurtowało mnie to od dziecka! Uważam, że taką odpowiedź poznałem.
Oczywiście, podkreślam to wyraźnie – jest to hipoteza! Ale również z całą mocą
podkreślam, że trudno w obliczu zaprezentowanych w mojej książce faktów mówić
dalej, o wiarygodnym i nieskazitelnym śledztwie Zbigniewa Blania czy też w
ogóle o jakiejkolwiek wiarygodności zdarzenia w Emilcinie!
Czy w zbieraniu
materiałów do książki posiłkowałeś się aktami z IPNu ? Czy w związku z tym
istnieje podejrzenie, że Blania-Bolnar – główny propagator wydarzeń
emilcińskich – mógł mieć założoną teczkę i być traktowany jako osoba
,,niepoprawna politycznie” ze względu na swoją działalność badawczą? Bądź nawet
na odwrót – być osobą, której ówczesna władza ,,pomogła” naświetlić temat
Emilcina, aby odwrócić uwagę społeczeństwa od spraw mających szczególnie ważne
znaczenie dla kraju ?
B.R. W IPNie nie
znalazłem niczego, co obciążałoby Zbigniewa Blanię lub jakiegokolwiek innego
ufologa. Co do sytuacji politycznej, to informacje, jakie głosił Blania, były
faktycznie jak najbardziej poprawne politycznie w Polsce końca lat 70. Wszak –
podobnie jak Andrzej Donimirski czy Arnold Mostowicz – głosił on tezy
ateistyczne, mające odwrócić społeczeństwo od religii i zastąpić ją wiarą w UFO
oraz paleokontakt!
Wolski do końca
swojego życia twierdził, że spotkał na swojej drodze ,,potworaków”, którzy
zabrali go na pokład UFO i nigdy nie zmienił swojej wersji przeżyć, przez co
m.in. daje podstawy do uważania go za ,,świadka idealnego”. W swojej książce
sugerujesz, że wszystkie jego przeżycia zostały mu sprytnie zaindukowane przy
użyciu hipnozy. Jest to zupełnie nowe spojrzenie na sprawę Emilcina i nie
spotkało się z ciepłym przyjęciem ze strony polskich badaczy UFO. Co było pierwszym sygnałem wg ciebie, że
wyjaśnienie przeżyć Wolskiego jest dziełem zwykłego żartu?
B.R. Może
najpierw odniosę się do wspomnianego przez Ciebie mało „ciepłego przyjęcia”
mojej książki przez kilku polskich badaczy UFO. Po pierwsze, nikt nie lubi, gdy
burzy się jego paradygmat. Tak więc obojętnie jaki nie byłby mój końcowy
werdykt w sprawie Emilcinia, wystarczyło, że był negatywny dla ufologii – że
kwestionował prawdziwość tego zdarzenia – a już miałem w polskiej ufologii
wrogów. Śmiałem przecież – co wielu czytelników słusznie zauważyło na forach –
zaatakować ich ufologiczną relikwię. Bo nie oszukujmy się – taką relikwią był
Emilcin! Kilku ufologów wyszło nawet przed szereg i nie czytając mojej książki
zarzuciło mi, że Emilcin zbadał już Zbigniew Blania i ja nic nie mogę dodać w
tej sprawie. A tu taka niemiła niespodzianka, bo właśnie kwestia braku
wiarygodności śledztwa, jakie w Emilcinie (oraz Przyrownicy i Golinie) przeprowadził
Blania, jest w mojej książce udowodniona najbardziej wyraziście. Czyli ich
zarzuty były guzik warte! Co zaś było dla mnie pierwszym sygnałem, że za
zdarzeniem w Emilcinie kryje się indukcja fałszywych wspomnień? Takich sygnałów
było kilka. Ale tym, co w ogóle zwróciło moją uwagę na taką możliwość, był
fragment w książce Zbigniewa Blani, opisujący, jak jakiś czas przed zdarzeniem
w Emilcinie kręcił w telewizji program o UFO, podczas którego Lech Emfazy
Stefański wprowadził jakiegoś świadka-ochotnika w trans hipnotyczny, a Blania
indukował mu fałszywe wspomnienia na temat UFO. Miał to być taki telewizyjny
eksperyment. To wtedy przyszło mi do głowy, że Jan Wolski mógł ulec indukcji
fałszywych wspomnień. Byłem wówczas przeświadczony – co kilka osób może potwierdzić
– że jeśli takie było wyjaśnienie zdarzenia w Emilcinie, to stał za nim Blania
i jego koledzy! To też kolejny dowód, że moje śledztwo nie „było próbą
lansowania teorii ,z góry założonej”. Gdyby tak było, to mój końcowy werdykt
brzmiałby, że to Blania stał za Emilcinem. A on tylko wypromował i uwiarygodnił
ten incydent!
Czy twoim zdaniem
jest możliwe, aby zaindukowane nierzeczywiste wspomnienia utrzymywały się w
pamięci człowieka przez tyle lat ? Jak do tego mógł odnosić się sam Bolnar
pisząc swoją książkę o Emilcinie ? Czy zdawał sobie sprawę, że stał się ofiarą
farsy?
B.R. Moim
zdaniem Blania zdał sobie sprawę, że za zdarzeniem w Emilcinie stoi Wawrzonek
gdzieś około lipca 1978 roku. Wynika to, choć nie wprost, z ich korespondencji
oraz z faktu, że sprokurował zdarzenia w Przyrownicy i w Golinie. Miały one
stanowić takie dodatkowe zabezpieczenie, na wypadek, gdyby Wawrzonek zapragnął
ogłosić publicznie, że incydent w Emilcinie był jego robotą. Blania był za
inteligentny, aby z treści listów Wawrzonka nie domyślić się, że został
zrobiony w konia. A że była to dla jego ambicji rzecz najgorsza z najgorszych,
to też tylko korespondencja z jedną osobą była w archiwum Blani w osobnej
teczce podpisanej jego nazwiskiem. Była to korespondencja Blani z Witoldem Wawrzonkiem!
Dlaczego zaś Jan Wolski od początku uwierzył w realność indukowanych wspomnień.
Po części dlatego, że stanowiło to dla niego oczywistą kontynuacją przygody
jego ojca – w dodatku doszło do niej na tej samej polance! Najistotniejsze dla sprawy
jest jednak to, że w krótkim czasie po incydencie Wolski rozpoczął swoje
„pielgrzymki” na polankę, gdzie ponoć był na pokładzie UFO. Przechadzki te
odbywał z rodziną, sąsiadami, milicjantami, dziennikarzami, badaczami,
ufologami itd.. I nie zakończyły się one w czerwcu 1978 roku, gdy Blania zamknął
swoje dochodzenie. Bynajmniej! One trwały już do śmierci Jana Wolskiego. Dzięki
temu całe to przeżycie dodatkowo i systematycznie utrwalało się w jego pamięci.
Warto tu podkreślić, że Wolski rzadko opowiadał o nim w domu. Preferował iść przez
las i – niejako na żywo – opowiadać, jak krok po kroku wyglądało rzekome spotkanie
z ,,potworakami”. Tym samym systematycznie potęgował trwałość zapisu
pamięciowego zdarzenia. Przy okazji tego pytania poruszę też inną kwestię. Otóż
część Czytelników pyta, dlaczego Pan Witold nigdy nie pochwalił się przed
kolegami, że zrobił Blanię w przysłowiowego konia? Skoro stworzył mistyfikację,
aby się na Blani odegrać za zahipnotyzowanie go w telewizji – co było dla niego
ujmą – czemu nie ośmieszył potem Blani, mówiąc, że go nabrał? Pozornie fakt
dożywotniego milczenia Wawrzonka w kwestii Emilcina może dowodzić, że to nie on
stał za tą mistyfikacją. Ale, po głębszej analizie sytuacji, rzecz ma się
inaczej. Po pierwsze, Blania miał na Witolda Wawrzonka haka. Otóż miał on
ekspertyzę zdjęcia UFO, jakie w sierpniu 1977 roku wykonał Wawrzonek i wysłał
do programu Sonda. To właśnie dzięki tej fotografii Blania poznał Wawrzonka.
Dzięki ekspertyzie, jakiej Zbigniew Blania poddał ową fotografię w laboratorium
kryminalistyki w Warszawie (na początku maja 1978 roku), wiedział, że jest ono
fałszerstwem. Wawrzonek wiedział, że Blania to wie. Po drugie, Wawrzonka
zaskoczył fakt, że już 1 czerwca Blania wyczarował, niczym z kapelusza,
drugiego świadka – Adasia Popiołka. To był dla Wawrzonka szok! Nie przewidział
tego! Nie przewidział również, że Blania stworzy na poparcie wiarygodności
Emilcina przypadki w Przyrownicy i w Golinie. Najważniejsze jest jednak jeszcze
coś innego. Otóż Wawrzonek zupełnie nie przewidział, że jego emilcińska
mistyfikacja nabierze tak gigantycznych rozmiarów. Że trafi do ogólnopolskiej
prasy, potem do radia i telewizji. W zasadzie, to jedynym momentem, jaki miał
Wawrzonek, aby powiedzieć Blani „nabrałem Pana, to wszystko mistyfikacja” był
wieczór 31 maja 1978 roku, gdy po pierwszej wspólnej wprawie z Blanią do
Emilcina, obaj panowie pojechali jeszcze na kilka godzin do domu Wawrzonka w
Lublinie. Potem sprawa się niezwykle skomplikowała. Witold Wawrzonek polubił
Jana Wolskiego i się z nim zaprzyjaźnił. Zapewne miał kaca moralnego, że tak
wykorzystał rolnika! Wiedział, że publiczne wyjawienie, że zdarzenie w
Emilcinie było mistyfikacją, narobi wszystkim – na czele z Janem Wolskim –
więcej szkody niż pożytku. 1 czerwca 1978 roku Wawrzonek postanowił całkowicie
wycofać się z całej sprawy i wręcz zaszyć się w swoim lubelskim domu z dala od
Emilcina i prowadzonego tam przez Blanię śledztwa. Fakty są takie, że Wawrzonek
w tych pierwszych tygodniach był przerażony tym, co rozpętał. A rozpętał istną
ufologiczną burzę! Tak więc z zacisza obserwował, jak rozwija się sytuacja i
bał się nawet przeglądać lokalną prasę, czy aby nie znajdzie w niej artykułu,
że ktoś go zdemaskował. 20 lipca 1978 roku Wawrzonek tak pisał do Blani: „Istna
spirala emocji i nie tylko emocji, jaka się wówczas rozpętała – zniechęciła
mnie zupełnie do czytania czegokolwiek, co dotyczyłoby tego właśnie incydentu”.
W tym czasie – w lipcu 1978 roku – obaj panowie byli już w czymś na
podobieństwo śmiertelnego uścisku – żaden nie mógł wsypać drugiego, bo
równocześnie podcinał gałąź, na której sam siedział. Tak się bowiem złożyło, że
wówczas obaj siedzieli na wspólnej „emilcińskiej” gałęzi! Obaj wiedzieli, że
zdarzenie z udziałem Jana Wolskiego to mistyfikacja. Blania wiedział, iż został
przez Wawrzonka zrobiony w konia. Wawrzonek wiedział, że Blania to wie. I to było
dla Wawrzonka nagroda samą w sobie. Blani pozostało tylko trzymać teczkę z ich
korespondencją oraz sfałszowanym przez Wawrzonka zdjęciem. Pat!
Gdzieś po między rozdziałami
o Emilcinie, książka ,,Tajne operacje PRL i UFO” serwuje swoim czytelnikom
twoje własne zdanie na temat wydarzeń pobocznych związanych ze sprawą Wolskiego
– przypadku Goliny i Przyrownicy. Jak wiadomo, ten drugi incydent został
zdementowany przez samego Bolnara, zaś pierwszy posłużył świadomie jako
,,materiał” podtrzymujący prawdę o Emilcinie. Prezentujesz fakty, które
sugerują, że paradoksalnie obydwa zdarzenia były zwykłą mistyfikacją, ale nie
poświęcasz w ogóle uwagi wynikom badań przeprowadzonych m.in. przez Bronisława
Rzepeckiego w Przyrownicy, o których ufolog ten pisał na łamach Magazynu UFO w
latach 90 - tych ?
B.R. Bronisław
Rzepecki i Krzysztof Piechota badali zdarzenie w Przyrownicy (zdarzenie w
Golinie w ogóle nie badali i do świadka nie dotarli) kilka lat później. Dopiero
w latach 80. – o ile dobrze pamiętam. Ponieważ w Przyrownicy faktycznie dzieci
widziały ową dziwną istotę w lesie – był to przebieraniec – to mieszkańcy
Przyrownicy mieli ogromny żal do Blani, za tak nieuczciwe ich potraktowanie. Oni
nie wiedzieli, że on to ukartował. Stąd też, gdy po kilku latach przybyli tam
inni ufolodzy, mieszkańcy Przyrownicy robili wszystko, aby przekonać ich o
prawdziwości zajścia relacjonowanego przez dzieci. W efekcie dodano do niego –
w celu zwiększenia jego wiarygodności – kolejne elementy. To samo miało miejsce
w Przyrownicy kilka lat temu. Kolejna wizyta dziennikarzy szykujących program o
UFO z Przyrownicy zaowocowała kolejną porcją nowych zmyślonych „faktów” w tej
sprawie.
W jednym z wywiadów
powiedziałeś, że Emilcin pozwolił ci spojrzeć na temat UFO bardziej od strony
racjonalnej, krytycznej. Po swoim długim dochodzeniu nabrałeś sporego dystansu
do innych znanych wydarzeń ufologicznych i patrzysz bardziej trzeźwo na
publikowane w prasie i sieci informacje o UFO. Czy należy przez to rozumieć, że
twoim zdaniem zjawisko UFO to przejaw współczesnego mitu ?
B.R. Pozwolisz,
że na to pytanie odpowiem w jednej z moich kolejnych publikacji.
Zainteresowanie, jakim cieszy się moja książka „Tajne operacje. PRL i UFO”
przerosło moje oczekiwania. Dochodzę do wniosku, że są w Polsce setki ludzi
zainteresowanych poznaniem rzetelnym informacji na ten temat UFO – faktami, a
nie bajkami!
Adnotacja autora blogu,
W nawiązaniu do powyższego wywiadu, pragnę ze swojej
strony podkreślić, iż zaprezentowane próby wyjaśnień autora książki ,,Tajne
operacje. PRL i UFO” nie są na tyle przekonywujące, aby uznać je za
definitywnie wyjaśniające sprawę emilcińską. Lansowana w książce hipoteza
hipnozy opiera się na poszlakach, a nie faktach, o czym szerzej piszę w swojej
recenzji pod tym linkiem: http://czastajemnic.blogspot.com/2014/01/emilcin-wciaz-zywy-po-latach-recenzja.html.
Przypadek Emilcina to wciąż otwarta karta historii. Zachowując jednak daleko
idący obiektywizm, daje szansę Czytelnikowi zapoznać się ze stanowiskiem
Bartosza Rdułtowskiego w sprawie Emilcina oraz moją recenzją jego książki.
Jednocześnie zapraszam do dyskusji.
fot 1. Zawartość teczki korespondencji Zbigniewa Blani z Witoldem Wawrzonkiem (za: archiwum Bartosza Rdułtowskiego)
fot. 2. Bartosz Rdułtowski z teczką
„Wawrzonka” (za: archiwum Bartosza Rdułtowskiego)
fot. 3. Słynne już „kasety emilcińskie”, na
których utrwalono przebieg przesłuchania świadków przez Zbigniewa Blanię (za:
archiwum Bartosza Rdułtowskiego)
Jakie badania przeprowadził Bronisław Rzepecki w Przyrownicy? Mam jego książkę "UFO Nad Polską", która napisał wraz z Krzysztofem Piechotą i nie znalazłem tam jakiejkolwiek wzmianki o przeprowadzonych badaniach poza rejestracją zajścia i próbą usprawiedliwiania świadków. Zejdźmy już z tej lekko zaschłej gałęzi jaką jest wymuszanie na wszystkich dookoła aby ufologię traktowali poważnie. To nie jest ani nie była nigdy nauka i nią nie będzie. Przykro mi tak twierdzić po kilkunastu latach zainteresowania tematem, ale czy jest sens oszukiwania samego siebie?
OdpowiedzUsuńDochodzenie przeprowadzone przez Bronislawa Rzepeckiego bylo poklosiem raportow sporzadzonych wewnetrznie, czesc tego materialu ujrzala swiatlo w polskich periodykach ufologicznych. Byc moze ufologia jako taka nie jest galezia nauki, ale jest pewna sfera poznawcza opierajaca sie na warsztacie metodologicznym rozmowy ze swiadkiem w oparciu psychologii i kryminalistyki. Odsylam czytelnika do zapoznania sie z materialem mojego autorstwa pt. ,,O metodologii badan ufo slow kilka", material ten ukazal sie niegdys na blogu Arkadiusza MIazgi.
OdpowiedzUsuńDochodzenie, dochodzeniem, ale co w nim było takiego zawarte, że świadczyło o prawdziwości zajścia w Przyrownicy? Tylko zeznania świadków! Oczywiście jeśli chodzi o istotę był to fakt niezaprzeczalny bo kogoś tam spotkano, jednak niekoniecznie nie z tego świata. Jak do tej pory wszystkie śledztwa ufologiczne to tylko i wyłącznie opierają się na zeznaniach świadków lub niewyraźnych zdjęciach. Ciągle brak jakiegokolwiek corpus delicti. Niezależnie od tego jaką metodologię zastosujesz podczas badania "spotkań z UFO" masz doczynienia tylko i wyłącznie ze świadkami, ale nie masz żadnych śladów i dowodów. Wspominasz o oparciu swojej metodologii o psychologię i kryminalistykę. Ci związani z tym drugim - Policja nie zaczynają sprawy jeśli nie ma śladów i dowodów. Stosowanie metodologii z pominięciem tego pierwszego kroku nie ma najmniejszego sensu. Przez 60 lat nie dostarczono jakichkolwiek dowodów poza zeznaniami świadków. O tyle jest to ciekawe jednak w kategoriach rejestrowania ciekawych historyjek, które może w przyszłości przekształcą się w legendę.
OdpowiedzUsuńPanie Jakubie jakich śladów Pan oczekuje w sprawie UFO ? Skoro pisze Pan, że nie ma żadnych śladów, to niestety nie ma Pan racji. Dziwię się, że ktoś zabiera głos skoro pomija ślady jakie pozostawiają NOL-e w otoczeniu. Skoro są ślady są dowodem tak jak w kryminalistyce, które można badać, analizować i wyciągać odpowiednie wnioski, choćby takie, że zjawisko jest realne a nie tłumaczone przez pryzmat wiary. Przez ponad 60 lat dostarczono na tyle interesujących dowodów iż nauka powinna się tym w końcu zająć a nie mieć ciągłych uprzedzeń, przykładem jest np. Hesdallen gdzie od lat prowadzi się badania naukowe na tym zjawiskiem i póki co nie wiadomo czym są świetlne zjawiska.
UsuńPanie Arku
Usuń1) W Emilcinie tez byly PODOBNO ślady. I czego one niby dowodzą? Tyle się o nich pisało, ale czy można je teraz sprawdzić? Nawet zdjęć nie ma! A przeciez to najlepiej przebadany w Polsce kontakt z UFO.
2) Ślady można sfałszować. To nie jest dowód. Jak ktoś szykuje oszustwo, to i slady odpowiednie spreparuje.
Panie Tomku dla mnie Emilcin wcale nie jest jakimś tam super przypadkiem ponieważ są znacznie lepsze i ciekawsze, ale to moja prywatna opinia. Niestety wiele śladów nie została odpowiednio udokumentowana (nie tylko w Polsce) w 70 latach proszę pamiętać nie każdy jak dziś miał pod ręką aparat fotograficzny - ufologia jednakże dysponuje konkretnymi śladami i ich analizami z badań więc nie można ich pomijać stwierdzeniem typu nie bo nie. Polecam raporty w tej sprawie jakie przeprowadziło GEPAN, MUFON CES, Teda Phillipsa a nawet badaczy w byłym ZSRR. Idąc tokiem rozumowania Pana tak naprawdę wszystko i wszystkich możemy zanegować, nawet najnowsze osiągnięcia techniczne. To nie jest sposób na obiektywne i rzetelne poznanie takiego zjawiska, musimy być sceptyczni, ale pozbyć się odgórnych uprzedzeń bo nasz świat to nie cztery ramy, ale coś znacznie więcej.
UsuńProszę pamiętać, że ślady to nie tylko wypalone kręgi, elipsy, pierścienie, połamane drzewa/krzewy itp itd. to również zapisy urządzeń rejestrujących fizyczne parametry zjawiska a takowe istnieją m.in z Hesdallen, grupy naukowców w USA dr. Rutledgea, Groschela to są dowody a nie jakieś mrzonki. To właśnie takie dowody są o stokroć lepsze niż nie jedno Ce-3.
Panie Arku. Project Hessdalen (powinno się pisać przez jedno "l", bo to nie Roswell) to zapewne sprawa zjawisk piezoelektrycznych. Z UFO - o jakim tu rozmawiamy (Emilcin, Przyrownica i Golina) - nic wspólnego to nie ma. Czy inne projekty naukowe - np. badania piorunów kulistych - też zaliczy Pan do badań UFO?
UsuńWracając do Emilcina - o tym tu rozmawiamy - to czy dalej uważa Pan śledztwo przeprowadzone przez Pana Blanię za wzorcowe i wiarygodne? Dalej wierzy Pan, że Adaś Popiołek widział obiekt opisany przez Wolskiego? A za zbieg okoliczności uważa Pan to, że Wawrzonek znał się dobrze wcześniej przed Emilcinem z Blanią i z Wolskimi? Takich pytań, po przeczytaniu książki Pana Bartosza można mieć dziesiątki. Dla mnie odpowiedzi są dość oczywiste. Wszystkie prowadzą do wniosku, że w Emilcinie doszło do mistyfikacji. A hipoteza Pana Bartosza bardzo mnie przekonuje. Jest to jedyna sensowna hipoteza. Bez słabych punktów. Ale - co autor podkreśla - to tylko hipoteza i o tym należy pamiętać.
To źle Pan uważa proszę się zapoznać z ustaleniami z konferencji z 2013 roku i wtedy pisać o zjawiskach piezoelektrycznych w kontekście badań w Hessdalen. Dodatkowo skoro Pan nie wie, zjawiska były i są obserwowane/rejestrowane za dnia więc Pana wyjaśnienie jest wątpliwe. Jak na razie naukowcy nie wiedzą czym są owe zjawiska oprócz oczywiście Pana.
UsuńNie piszemy tutaj o piorunach kulistych a jak już o nich mowa, to nie do końca wiadomo czy faktycznie wszystkie świetlne kule to pioruny kuliste ? Ba na pewno nie ! Jak ktoś chce mieć spokojną głowę tak właśnie uważa i po sprawie.
W przypadku Emilcina dostatecznie dużo napisałem na forum infra i nie zamierzam tego samego tutaj wałkować. Pan może uważać Emilcin za mistyfikację a ja mogę uważać za prawdziwe zdarzenie i pomimo wątpliwych rewelacji Pana Bartosza nie przekonała mnie jego teoria z czym m.in zgadza się Damian Trela. Jeśli pojawią się konkretne dowody w tej sprawie wówczas możemy mówić o mistyfikacji. Spekulacji nie możemy traktować jako dowodu niestety taka to smutna prawda. Do tej sprawy mogę tylko tyle dodać, iż Pan Bartosz nie dotarł a szkoda do ostatniego żyjącego świadka, który znał bardzo dobrze Wolskiego i co najciekawsze Wawrzonka i jego rzekome zdolności hipnotyczne, które są kompletną bzdurą dla osoby, która znała Wawrzonka, choć również miała o nim dość negatywne zdanie.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńDla mnie świadek, który rozpowiada, że podróżuje poza ciałem, jest bardzo mało wiarygodny. Skoro dla Pana jest wiarygodny, to tylko pogratulować Pana metodologii badawczej. Do ufologii pasuje idealnie!
UsuńCo do rzeczowej dyskusji, to zadałem Panu konkretne pytania. Zresztą podobne padły na forum Infra. Tam też odpowiedzi nie padły. Powtórzę pytania:
- czy dalej uważa Pan śledztwo przeprowadzone przez Pana Blanię za wzorcowe i wiarygodne?
- dalej wierzy Pan, że Adaś Popiołek widział obiekt opisany przez Wolskiego?
- a za zbieg okoliczności uważa Pan to, że Wawrzonek znał się dobrze wcześniej przed Emilcinem z Blanią i z Wolskimi?
Dodam jeszcze jedne. Jeśli śledztwo Pana Blani okazało się "picem na wodę", to na jakiej jeszcze podstawie ktoś che brać zdarzenie w Emilcinie za przypadek wiarygodny.
Bardzo proszę, aby Pan się konkretnie do tych pytań odniósł. Inaczej, dalsza dyskusja z Panem będzie bezcelowa, bo będzie dla mnie jasne, że nie ma Pan argumentów!
A skoro o konkretach rozmawiamy, to Panie Arku w którym miejscu swojej książki Pan Rdułtowski napisał, że wyjaśnił zdarzenie w Emilcinie? Proszę o cytat i numer strony. Pan Bartosz jasno określił, co uważa za fakty, a co za swoją hipotezę. Trzeba tylko książkę przeczytać, a nie szkalować ją bez przeczytania.
Panie Arku - zadałem Panu konkretne pytania. Liczę na konkretne odpowiedzi, a nie wymigiwanie się od nich.
Panie Tomku przypominam, że możliwość komentowania zamieszczonego wywiadu nie opiera się na szermierczej wymianie swoich argumentów, kłóceniu się między komentarzami i narzucaniu swojego zdania w danej sprawie. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie w danej sprawie i należy to kulturalnie uszanować. Jeśli chcą Panowie kontyunuować swoje personalne wymiany uwag, zapraszam na jakieś forum internetowe. Nie będę tolerował kłótni i usilnego narzucania swojego zdania. Za równo Pan jak i Pan Arek, wymieniliście się już swoimi opiniami w sprawie. Myślę, że dalsze kłócenie się między komentarzami nie ma sensu. Pozdrawiam
UsuńTo już Pana problem do niczego Pana nie zamierzam przekonywać i zmuszać jak Pan to czyni wobec mnie ! Zapraszam na forum infra tam jest dość długi temat o Emilcinie za i przeciw. Moje zdanie Pan zna w tej sprawie i nie zamierzam Panu w takim butnym tonie odpowiadać bo Pan tego żąda. Damian z mojej strony to wszystko znasz moje zdanie a ja nie zamierzam na Twoim blogu dać się sprowokować na czyjeś widzi mi się ;)
UsuńMa Pan kiepskich informatorów sądząc iż książki nie przeczytałem. Jak autor RB będzie posiadał 100 % dowody na mistyfikację tego zdarzenia, szczególnie potwierdzenie teorii hipnozy Wawrzonka proszę się do mnie zgłosić, wówczas chętnie porozmawiam. Dalsza Pana próba prowokacji jest bezcelowa.
Chłopie weź się w końcu odnieś do konkretów, a nie gadasz w kółko to samo i odsyłasz do forum. Forum to specyficzne miejsce,, które nie każdemu odpowiada jako miejsce do dyskusji tym bardziej, że można zamknąć temat gdyby zbyt wiele pytań okazało się niewygodnych.
UsuńRzucacie w kółko jakimiś ogólnikami w celu obrony Emilcina, a jako koronnego świadka uważacie jakiegoś faceta co podróżuje poza ciałem... i jak wy wszyscy miłośnicy/badacze UFO chcecie być brani na poważnie? Przecież to jeden wielki absurd jest.
W Przyrownicy nie było jednego swiadka, ale kilku. Jesli relacja kilku osób ustalona indywidualnie jest spojna i logiczna, to znaczy, ze cos dziwnego sie tam wydarzylo. Ale abstrahujac od tego, pamietajmy ze ufologia na samych relacjach swiadkow nie bazuje. Mamy jeszcze dowody w postaci sladów, jak wiadomo zjawisko to potrafi oddzialywac na materie a nawet świadomość ludzi. Nie jest to więc jakas kategoria dzialalności, która serwuje swoim odbiorcom informacje na zasadzie wiary. Jest to prezentacja suchych faktow, które mogą w przyszłości stanowić materiał do głębszej analizy dla nauki. Ufologia to jak pisałem sfera poznawcza a nie nauka, ta sfera sewrwuje pewien material, który można poddać rzetelnym badaniom. To czym ja osobiście się zajmuję od wielu lat to nie nabijanie ludzi w butelkę i opowiadanie im bajek, lecz zwracanie uwagi im oraz nauce, że istnieje pewna kategoria zjawisk, obok której trudno przejść obojętnie. W swoim doświadczeniu kierruję się nie tylko na intucicji w ocenianiu wiarygodności zdarzeń (pamiętajmy że narzędzien nauki jest też intuicja naukowca, cała sztuka polega później na sprawdzalności wyniku eksperymentu, w tedy możemy mówić o obiektywnym ujęciu), ale także na pewnych instrumentach badawczych w oparciu m.in. testy psychologiczne, poznawanie osobowości świadka, jego skłonności do fantazjowania oraz ewentualnych dewiacji umyślowych. Kryminologia to nie tylko badanie śladów zdarzeń, ale także ilustracja materiału naukowego, jak przeprowadzać rozmowę ze świadkiem zdarzenia pod kątem jej wiarygodności. W analizie zdarzeń ,,ufologicznych" zawsze staram się szukać racjonalnych wyjaśnień. Ale kieruję się zasadą ,,bez euforii, ale bez uprzedzeń". Jeśli racjonalizm należy zostawić w tyle, pozostaje nam szukać innych wyjaśnień.
OdpowiedzUsuńNo ciekawa sprawa. Mam w domu daw tomy Blani "Obecnosc Ufo" i w swietle tych faktow nie wiem jak traktowac Emilcin.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad. Dla mnie hipoteza o hipnozie jest bardzo prawdopodobna. Ciesze sie ze ktos zaproponował w końcu jakieś spójne wyjaśnienie dla tej historii. Od lat mnie nurtowała:-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW Emilcinie przeprowadzono i badania psychologiczne świadka, które wykazały jego uczciwość i prawdziwość tego o czym mówił. Inne badania naukowe także potwierdziły ten przypadek:
OdpowiedzUsuńCzynności badawcze
Rozmowy i wywiady z badanym oraz najbliższą rodziną
Rozmowy i wywiady z mieszkańcami wsi oraz okolic, a zwłaszcza z drugim relacjonującym i jego rodzicami
Obserwacja badanego i jego najbliższej rodziny
Przeprowadzenie testu Apercepcji Tematycznej
Zbadanie domniemanego świadka za pomocą Skali Inteligencji dla Dorosłych Weschlera
Przeprowadzenie Testu Ślepoty Barw
Przeprowadzenie pomiarów psychogalwanometrycznych
Wykonanie szeregu eksperymentów klinicznych
Badanie psychiatryczne
Badanie neurologiczne
Badanie okulistyczne
Badanie laryngologiczne słuchu
Oględziny botaniczne drzew i roślinności, pobliżu których, według relacji, unosił się obiekt
Czynności dochodzeniowe
Ustalenie ewentualnych źródeł ufologicznych informacji głównego badanego
Sprawdzenie hipotezy żartu pracowników SKR w Skokowie, zajmujących się opryskami chwastobójczymi
Sprawdzenie hipotezy o wylądowaniu śmigłowca
Inne – dotyczące wielu różnych spraw wyłaniających się w toku postępowania
Oczywiście marudom nigdy nic nie pasuje, ale tacy to mają problem nie tyle z UFO co z sobą
Panie Mamoru
OdpowiedzUsuńA Pan to w ogóle czytał książkę "Tajne operacje. PRL i UFO"? Bo po tym, co Pan powyżej stwierdza, to mam wrażenie, że Pana wiedza o Emilcinie zatrzymała się na poziomie książki Zbigniewa Blani "Zdarzenie w Emilcinie", z której przepisał Pan jego "dokonania".
Ok przeprowadzona takie badania, masz rację, teraz przeczytaj sobie coś:
OdpowiedzUsuńRozmowy i wywiady z badanym oraz najbliższą rodziną - w jaki sposób to ma potwierdzić realność zajścia jeśli to była hipnoza?
Rozmowy i wywiady z mieszkańcami wsi oraz okolic, a zwłaszcza z drugim relacjonującym i jego rodzicami - według nagrań rozmów jakie zdobył Bartosz Rdułtowski to zeznania na młodym Popiołku zostały wymuszone, matka i ojciec próbowali bronić syna aby potwierdzić zeznania, choć zważywszy na to jak wyglądały ich reakcje na zachowanie Blani gdy padały słowa jak "dziwny samolot" lub, że owroty to śmigła sami uwikłali się w kłamstwa tylko po to aby potwierdzić relacje Adasia, poza tym młody Popiołek zaczął opowiadać o UFO dopiero wtedy gdy usłyszał jak opowiadają o tym inni mieszkańcy wsi, sprawa rzekomego huku jaki miał być słyszany we wsi to poza trzema osobami nikt inny go nie słyszał.
Obserwacja badanego i jego najbliższej rodziny - to nie wnosi niczego.
Przeprowadzenie testu Apercepcji Tematycznej, Zbadanie domniemanego świadka za pomocą Skali Inteligencji dla Dorosłych Weschlera, Przeprowadzenie Testu Ślepoty Barw - tylko po to aby stworzyć świadka idealnego na zasadzie gdy ktoś zarzuci coś Wolskiemu to Blania będzie potrafił go wybronić (pijany - on nie pije, niedowidzi - Wolski ma idealny wzrok itp.), a wszystko to potwierdzi w swoich tendencyjnych badaniach.
Przeprowadzenie pomiarów psychogalwanometrycznych - jeśli to była hipnoza to oczywiste, że nie wykazało żadnych odchyleń, do tego Wolski rzekomo miał ograniczoną percepcję emocjonalną.
Wykonanie szeregu eksperymentów klinicznych - były bardzo tendencyjne i niczego nie udowadniały, lekarz z którym rozmawiał Rdułtowski tylko to potwierdził. Do tego wykonanie ich nie było konieczne, ich jedynym zadaniem było tak jak w przypadku testów dokonanych przez Blanię stworzyć idealnego świadka, któremu nie można nic zarzucić (w stenogramie rozmów z lekarzami Blania był wielkokrotnie niezadowolony z tego co chcieli wpisać lekarze, w czasie ich przeprowadzania byli również obecni współpracownicy Blani, którzy próbowali wymuszać odpowiedni werdykt lekarski).
Oględziny botaniczne drzew i roślinności, pobliżu których, według relacji, unosił się obiekt - niczego nie potwierdziły, nie doszło do żadnych zmian. Rdułtowski dotarł do ludzi, którzy pojechali zbadać roślinność po rzekomym zjawieniu się UFO.
Czynności dochodzeniowe - Blania był sędzią we własnej sprawie więc.... no właśnie.
Ustalenie ewentualnych źródeł ufologicznych informacji głównego badanego - do których sprawdzenia Blania podchodził bardzo niechętnie, ale to i tak nie ma żadnego znaczenia tutaj. Powtarzasz to co chciałby Blania o idealnym świadku zajścia.
Sprawdzenie hipotezy żartu pracowników SKR w Skokowie, zajmujących się opryskami chwastobójczymi - co to ma do rzeczy jeśli to była hipnoza? Z bardziej kuriozalnych teorii od tej związanej z opryskami była przedstawiona przez klub ufologiczny z Szamotuł mówiąca o pijanych sanitariuszach z karetki, którzy przyjechali zbadać Wolskiego.
Inne – dotyczące wielu różnych spraw wyłaniających się w toku postępowania - z których i tak nic nie wyniknie gdyż jak wcześniej wspomniałem Blania był sędzią we własnej sprawie.
Boli Was ten Rdułtowski co nie? Niektórzy pisali, że co z niego za ufolog. Jasne, jakby napisał co byście chcieli usłyszeć to byłby cacy. Na szczęście nie jest ufologiem, dlatego potrafił zrobić to co zrobił bez bzdur o podróżach astralnych.
1. Kiedys wypowiadał się Popiołek w radiu jako już dorosły człowiek. Potwierdził że widział to UFO o którym mówił za młodu. Wszystkie teorie mające podważyć te obserwacje to tylko bezpodstawne wymysły. Gość wie co widział a ci co nie widzieli mogą zazdrościć ;)
OdpowiedzUsuń2. Jeśli poważne badania psychologiczne miały by być obalane tylko dlatego że komuś nie pasuje że świadek był wiarygodny, to na g*wno i cała psychologia wraz z jej metodami ;)
3. Wolski mówił o zapachu przypominającym siarkę, i diabelskim kamieniu z którego ojciec słyszał nocami głos. To i inne elementy występują i w innych podobnych relacjach, co uwiarygadnia przypadek Wolskiego - choć wykazuje odmienne wyjaśnienie niż prawdziwi kosmici:
http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/07/perfidia-zmiennoksztaltnych-istot.html
Trawa nad miejscem nad którym pojawiło się UFO, nie rosła przez kilkanaście lat.
Nie wiem co tam wymyślasz o hipnozie, bo i tak to ci nic nie da. Nie wiesz że hipnotyzować mogą ludzi istoty z innych światów? i że poprzez hipnozę można widzieć nawet mając zamknięte oczy? Wolski nie był zahipnotyzowany - a jeśli był jak teoretyzujesz, to przez istoty które spotkał:
http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/03/hipnoza-drugi-wzrok.html
Innymi słowy od faktów z Emilcina nie uciekniesz. Skoro czytałeś tego Rdułtowskiego to wykaż mocne argumenty jego teorii, bo jakoś tu ich nie widze. Czekam ;)
To bardzo interesujące, ale co na to lekarze?
UsuńCo na to lekarze? Jak to co? To: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/02/psychiatryczne-fanaberie-w-obliczu.html
UsuńPonadto udowodnij mi co robiłeś 24 października o godz. 15.32. Chcę widzieć zdjęcia z miejsc w których wtedy byłeś, ludzi z którymi wtedy rozmawiałeś - najlepiej na nagraniu wideo. Ponadto wszystkie te badania które przeszedł Wolski, i test na wykrywaczu kłamstw czy mówisz prawde co w danym dniu i godzinie robiłeś.
OdpowiedzUsuńJeśli nie otrzymam od ciebie dowodu, skąd mam wiedzieć że mówisz prawde? Lub że w ogóle wiesz co mówisz? Chciałbyś obalić zeznania Wolskiego, nie mając dowodów na własne?
Hello? Wiesz o czym rozmawiamy czy nie bardzo?
UsuńWiem że sie czepiasz spraw oczywistych :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPo co? Ja nie muszę niczego udowadniać.
UsuńNie musisz, podobnie jak ufolodzy którzy wiedzą że w Emilcinie były istoty innego rodzaju niż człowiek, niczego nie muszą udowadniać. Owszem ktoś zawsze może próbować udowadniać że ich tam nie było, ale są też ludzie którzy mają "dowody" że Amerykanie nie stanęli na Księżycu...
UsuńU mojego wujka w szopie kręcono zdjęcia z "lądowania na księżycu". Skoro tak mówię to tak jest bo wiem tak jak ufolodzy, którzy wiedzą, że w Emilcinie wylądowały istoty nie muszę nic udowadniać. Widzisz tu sens?
UsuńA ja wiem że Amerykanie wylądowali na księżycu, a w Emilcinie były istoty które ośmieszają współczesną naukę za każdym razem, gdy próbuje się podważać jej własne metody by ich pojawieniu zaprzeczyć ;)
UsuńPonadto nie warto wierzyć w marudzenia owych lekarzy po fakcie. To co marudzą i z czego próbują się wykręcać to typowe zachowanie nazywane "efektem ośmiornicy". Podobnie próbowali lać wode lekarze w przypadku Anneliese Michel, wśród których jeden nawet powiedział w obecności rodziny opętanej "na diabła nie ma zastrzyku" - by później gdy pod tyłkiem mu się zaczęło palić przed sądem, wszystkiego sie po chamsku wyparł jawnie kłamiąc.
OdpowiedzUsuńAle takim oszustom to i tak nic nie da, prawda powróci i z nową siłą:
http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/09/egzorcyzmy-anneliese-michel.html
Nie aferuj się tak, na swoim blogu piszesz o niszczeniu wiary w boga itp., a już sam Blania, którego tak usilnie bronisz pisał "Boga nie ma jest UFO" i to w silnym ateistycznym nacisku.
UsuńMoim osobistym zdaniem Blania został zwiedziony przez istoty które nie były kosmitami, a tylko ich udawały. Innymi słowy jego brak wiary w Boga, jest tylko kolejnym elementem ujawniającym owo zwiedzenie. Te istoty mogą materializować rózne przedstawienia i pojawiać się w różnych kształtach: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2013/02/kolejne-relacje-z-czech-cz2.html
UsuńBlania został zwiedziony, ale nie przez oszustwo ludzi ale istot z dawnych podań, których realność w Emilcinie potwierdzono, myśląc że to byli kosmici :)
HAHAHAHA
UsuńDla mnie to też zabawne że lekarze dali sie wywieść w pole przez istoty z legend :) http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2013/07/fizyka-innych-swiatow.html
UsuńTak, to bardzo interesujące ale co na to lekarze?
OdpowiedzUsuńPowyżej napisałem co na to lekarze, ale skoro pytasz wrzucam dodatek ;)
Usuńhttp://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/10/zjawisko-ufo-i-pseudonaukowa-inkwizycja.html
Przepraszam, jesteś z przeszłości?
UsuńNie musze być z przeszłości, gdy przeszłość jest wciąż żywa... http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/05/nawiedzone-zamki-sowacja.html
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPanie Damianie
OdpowiedzUsuńMyślę, że powyższe wypowiedzi Pana mamoru007 tylko potwierdzają diagnozę jaką na temat współczesnej ufologii stawia Bartosz Rdułtowski. Ufologia to religia. To wiara w coś bez względu na przedstawiane fakty.
Ufologia to nie religia ale fakty. Jest w niej miejsce i na prawdziwych kosmitów i na manifestacje istot innego rodzaju: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/04/to-co-wazne-w-sprawie-ufo.html
UsuńPanie Tomku, w kwetii nadmienionego przez Pana Bartosza kontrowersyjnego wątku porównywania ufologii do religii już wypowiedziałem wcześniej swoje zdanie, z resztą kwestię tę wyjaśniłem także bezpośrednio w rozmowie telefonicznej z Panem Bartkiem i nie będę dalej Pana tutaj przekonywał do swoich racji, które odbiegają zasadniczo od Pana zdania. Prowadzenie tego bloga nie jest przejawem krzewienie wśród ludzi wiary w latające spodki, czy zielone ludziki, a prezentowanie ciekawych materiałów, przeważnie osobiście przeze mnie dokuemntowanych, które stanowią zespół faktów. To, jak się do nich odniesiemy, pozostawiam do rozstrzygnięcia Panu oraz innym Czytelnikom, mającym otwarty umysł na pewne sprawy odbiegające nieco dalej od przyjętych standardów i paradygmatów. Pozdrawiam serdecznie Pana i dziękuję za zainteresowanie moim blogiem.
OdpowiedzUsuńPodejmuję rzuconą rękawiczkę przez Pana Rdułtowskiego i powołując się na logikę, przedstawiam dodatkowe informacje, dlaczego do wydarzenia w Emilcinie doszło:
OdpowiedzUsuń1. Zbigniew B. Bolnar nie mógł tego przypadku wymyśleć i wprowadzić w życie dla "sławy" z prostego powodu - kto mając rozum miałby przeprowdzać tak skomplikowane fałszerstwo by zyskać sławę - zarazem nie mając na tyle rozumu by wiedząc, że nadymanie się i pomiatanie innymi ufologami sympatii mu nie przyniesie? On miałby wprowadzać taki plan w życie, a zwykłą pychą niszczyć jego plon? Nie! On miał pyche w sobie bo wiedział że ma coś wyjątkowego czego inni nie mają; że ma prawdziwą historie!
2. Wawrzonkowi też nie szło o sławe, skoro gdy rozpętała się burza medialna - odciął się od wszystkiego i schował w cieniu!
3. Jest kupa elementów nietypowych które nie pasują do tej teorii o spisku w Emilcinie: po co ci ufolodzy mieli by mówić o podsłuchu przez kosmitów i żabim głosie w telefonie? Ten element - podsluchiwań przez nieznane istoty występuje i w relacjach Johna Keela, jak i u świadków związanych z egzorcyzmami! Po co Wolski miałby mówić o jesionce śmierdzącej siarką przez kilka dni? Po co była mowa o znikającym wahadełku na łące gdzie było UFO? Po co byłaby mowa o nieszczęściach jakie spotykały tych którzy zabrali ów głaz z łąki? Po co go jeden z uczonych doprowadzony do wyczerpania cierpliwości zatopił w jednym ze stawów by pozbyć się "problemu"? To i jeszcze kupa innych faktów o których nie mówią chętnie tak ufolodzy jak materialistyczni uczeni - wskazuje na prawdziwość tego przypadku!
4. Kolejną rzeczą jest to że Wolski nie mógł być zahipnotyzowany że widzi kosmitów, bo on wcale w kosmitów nie wierzył ani tak tego zdarzenia nie intepretował! On mówił o tych istotach jako o potworakach, albo cudzoziemcach a zapytany czy były z kosmosu powiedział że nie wie! Ufolodzy mieli by go hipnotyzować tak by nie używać słów o gościach z kosmosu? Bzdura! Poza tym w rejonie Emilcina była kupa innych dziwnych manifestacji inteligencji, które Wolskiemu ukazały się jako istoty z kosmosu:
http://paranormalpl.wordpress.com/2010/03/30/polski-trojkat-bermudzki/
Ponadto w tamtej okolicy "straszy" tam po dziś, co też nie w smak uniwersteckim krytykom, i sprawy tego typu przemilczają podobnie jak Blania odnośnie spraw nie pasujących do teorii o istotach pozaziemskich:
http://www.youtube.com/watch?v=IjsPI_e4pyk
Czy Pan umie czytać ze zrozumieniem tekst? Rdułtowski jasno precyzuje, że To Witold Wawrzonek stoi za całym incydentem, a Pan "rzuca mu rękawice" i pisze, że to nie mógł być Blania. Nie dziwię się, że wierzy Pan w jakiś zmiennokształtnych...
UsuńCo do zarzutu "Wawrzonkowi też nie szło o sławe, skoro gdy rozpętała się burza medialna - odciął się od wszystkiego i schował w cieniu!", to Rdułtowski bynajmniej nie twierdzi, że szło mu w kontekście Emilcina o sławę! Jemu szło o zemstę na Blani! Człowieku - czytaj ze zrozumieniem. A poniżej masz cytat z powyższego wywiadu. Wyjaśnienie, dlaczego Wawrzonek schował się w cieniu!
"Najważniejsze jest jednak jeszcze coś innego. Otóż Wawrzonek zupełnie nie przewidział, że jego emilcińska mistyfikacja nabierze tak gigantycznych rozmiarów. Że trafi do ogólnopolskiej prasy, potem do radia i telewizji. W zasadzie, to jedynym momentem, jaki miał Wawrzonek, aby powiedzieć Blani „nabrałem Pana, to wszystko mistyfikacja” był wieczór 31 maja 1978 roku, gdy po pierwszej wspólnej wprawie z Blanią do Emilcina, obaj panowie pojechali jeszcze na kilka godzin do domu Wawrzonka w Lublinie. Potem sprawa się niezwykle skomplikowała. Witold Wawrzonek polubił Jana Wolskiego i się z nim zaprzyjaźnił. Zapewne miał kaca moralnego, że tak wykorzystał rolnika! Wiedział, że publiczne wyjawienie, że zdarzenie w Emilcinie było mistyfikacją, narobi wszystkim – na czele z Janem Wolskim – więcej szkody niż pożytku. 1 czerwca 1978 roku Wawrzonek postanowił całkowicie wycofać się z całej sprawy i wręcz zaszyć się w swoim lubelskim domu z dala od Emilcina i prowadzonego tam przez Blanię śledztwa. Fakty są takie, że Wawrzonek w tych pierwszych tygodniach był przerażony tym, co rozpętał. A rozpętał istną ufologiczną burzę! Tak więc z zacisza obserwował, jak rozwija się sytuacja i bał się nawet przeglądać lokalną prasę, czy aby nie znajdzie w niej artykułu, że ktoś go zdemaskował".
Wyjaśnienie jakie mi sie nasuwa jest takie: w Emilcinie naprawdę zamanifestowała się inteligencja inna niż ludzka, ale były to istoty innego rodzaju niż kosmici. One tylko ich udawały, robiąc w konia tak Bolnara jak i uczonych uwiarygadniających ten przypadek z myślą o kosmitach. Oni go uwiarygodnili, ale nie byli świadomi kogo manifestacje uwiarygodnili.
OdpowiedzUsuńWszystko sie stało według schematu jaki występuje i w innych relacjach z różnych kontyntentów i czasów, i choć wyjaśnienie to brzmi dziwnie - biorąc pod uwage owe schematy jest jak najbardziej logiczne. Innymi słowy:
Inteligencje związane z magicznymi głazami, który był i na łące UFO w Emilcinie, to istoty bardzo świadome tego co robią ludzie w danej okolicy. One to dały znać o sobie ojci Wolskiego, gdy zabrał kamień z łąki i nawoływały go by go tam odniósł. One odpowiadały za okultystyczne uzdrowienia, mające kiedyś miejsce w związku z tym głazem. One przyjmowały na nim ofiary - otwory w kamieniach tego typu służyły na składanie ofiar z krwi, a woda gromadząca się w nich po deszczach, była uważana za "leczniczą". Te istoty wyrządzały problemy temu naukowcowi z Warszawy który pozbył się później głazu, i one też były związane z obserwacją UFO przez Wolskiego.
Inteligencje te dobrze wiedzą "kto, gdzie i jak!" Znały ojca Wolskiego, znały samego Jana, jego znajomych, i znajomych znajomych! One są bardziej świadome niż ludzie podejrzewają:
http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2013/11/wielka-swiadomosc-zmiennoksztatnych.html
Wiedziały o Wawrzonkowi i o Bolnarowi, wiedziały czym się interesują - ponadto Bolnar sam zwrócił ich uwagę zajmując się dodatkowo hipnozą i wkraczając na ich tereny;
http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/03/hipnoza-drugi-wzrok.html
Znały słabe punkty Bolnara i wykorzystały to by zwieść nie tylko jego ale i innych. Aby zyskać jego duszę zrobiły "kosmiczne przedstawienie" - i to tak że wiedziały jakim sposobem do Bolnara najlepiej dotrzeć. Wolski wziął udział w "kosmicznym przedstawieniu", a dziwności jak zapach siarki, zdenerwowane konie, magiczny głaz itp. są wskazówkami tego do czego tam faktycznie doszło.
I udało im się, bo Blania Bolnar przejawił typowe cechy człowieka zwiedzionego siłami okultystycznymi: pycha, pogarda wobec innych ludzi, utrata wiary! Informacje o tym że Bolnar pod koniec swojego życia "zdziwaczał" sugerują ponadto że istoty te "trzymały" się go aż do końca! Podobnie próbowano zwieść Kazimierza Bzowskiego:
http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/03/zagadki-zadawane-ludziom-przez-istoty.html
Innymi słowy tak naukowcy jak ufolodzy o nastawieniu "pozaziemskim" w tym przypadku zostali wyrolowani. Wyrolowani przez istoty stare jak świat, których wiarygodność spotkania w Emilcinie potwierdzono :)
A jeśli jak sugerują niektórzy Bolnar wymusił na naukowcach potwierdzenie tego przypadku, to to i tak nic nie wnosi do przeżycia samego Wolskiego i jego następstw, a wręcz przeciwnie - bo poniża i ośmiesza samą naukę i całe grono uczonych! Ponadto jeśli zwykły ufolog potrafi wymusić coś na uczonych, to jakże ci uczeni muszą dać się manipulować tym którzy są dla nich w nauce autorytetami, nawet gdy mówią bzdury! Innymi słowy jeśli przypadek w Emilcinie miałby nie być wiarygodny, skąd pewność że opinie "autorytetów naukowych" są takie wiarygodne za jakie się je uważa? ;)
Zapolowano na dusze Bolnara, i złowiono w ten podstęp tych którzy chcieli zaprzeczyć rzeczywistości :) Zmiennokształtność ujawiska UFO jest faktem a za zakres zjawisk przejawiających się na "owe sposoby" może przedstawiać cały wachlarz rozmaitych inteligencji:
http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/04/uczciwie-o-ufo.html
A jeśli ktoś ma wątpliwości że magiczne duchy potrafią tak przebiegle działać, jak to było ze zwiedzeniem Bolnara, to niech uczciwie przeczyta choćby jeden przykład z wielu - ujawniający niesamowitą przebiegłość i przewrotność działań istot tego rodzaju:
OdpowiedzUsuńOpis pod nazwą "Diabelskie swaty":
http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/10/kroniki-o-zmiennoksztatnych.html
Warto przeczytać i te wypowiedzi uczciwego ufologa, który odważył się mówić prawde o faktach, o których w związku z niektórymi przejawami UFO niektórzy wolą milczeć:
OdpowiedzUsuńhttp://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/03/zmiennoksztatnosc-zjawiska-ufo.html
Wszystko jest na odwrót od tego jak p. Rdułtowski on to interpretuje, i to nie dwóch ufologów oszukało Wolskiego i całą Polske, ale istoty zwodnicze wykorzystały Wolskiego by dobrać się do tych dwóch ufologów aby potem rozszerzyc kult fałszywych "guru" jakimi się robią od tysiącleci ;) Pisalem o tym na blogu p. Bartosza ale ani tego wyjaśnienia nie zamieścił, bo na tych samych motywach można ulozyc calkiem inną interpretację. Atak na p. Arka Miazgę jest bezpodstawny, wystarczy spojrzeć kto ma więcej wejść na blog a tu jest różnica 1000 wejść u p. Bartka i 176.000 u p.Arka Miazgi. A istoty tak lubiące to gdy oddawana jest im cześć, dopięły swego, bo w Emilcinie "w końcu" doszło do swoistej indoktrynacji i oddania im czci:
OdpowiedzUsuńhttp://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100506/NEWS01/644401415
oraz zapłonęły im świece:
http://www.nautilus.org.pl/?p=artykul&id=2358
Tak że mamy kult! A nawet jego odpowiednik "krzyża" czyli emilcinski pomnik.
Istoty z kamienia, poprzez Wolskiego, a później ufologów dopięły swego.
10 maja świętuje się wydarzenie w Emilcinie, świętuje! Takie imprezy tam po zewnętrznej stronie niewiele się różnią od odpustów kościelnych, mają tam nawet swoistą "pielgrzymke" na miejsce zdarzenia :) https://www.youtube.com/watch?v=38EVODn1Iv4
OdpowiedzUsuńTo co p. Bartosz pisze o hipnozie nic nie znaczy, bo właśnie poprzez hipnoze mógł ten Wawrzonek zwrocic uwage istot związanych z UFO w Emilcinie. Tu też jest na koncu tego artykułu, jest video, jak poprzez hipnoze można złapać kontakt z obcymi:
http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2014/03/hipnoza-drugi-wzrok.html
Czekam na rozumne kontrargumenty.
Mamoru, ale Ty jestes wygrzany, wow.
OdpowiedzUsuńA Pan Arkadiusz Miazga, przechodzi chyba zalamanie nerwowe.
OdpowiedzUsuńPan Arkadiusz ma się wyśmienicie, bo jego badnia są potwierdzane z różnych stron ;)
OdpowiedzUsuńKiedys istotom z emilcina oddawano cześć na ich kamieniu-ołtarzu, zwracano na nie uwagę, proszono, bano sie ich. Ale przyszły czasy komunizmu, i zapomniano o nich. Nawet pozwolono sobie przenosić ich głaz! Zbrzydła się im pogarda i brak niezasłużonego szacunku. Pokazali sie Wolskiemu w nowym "ubraniu", zrobili kosmiczne przedstawienie no i udało się. Znów do Emilcina ściągają tłumy z okolic jak dawnej, znów patrzy się na nich jako na "godnych szacunku", znów się poświęca im myśli, nadzieje i pragnienia. Po tym chłepcą od tysiącleci no i znów tam w jakims zakresie mają.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzy ktoś w ogóle czytał ten "wywiad" do końca? Wszystkie komentarze dotyczą bowiem tylko jego początkowej części, za to pod koniec przepytywany pan R. wygaduje już takie niedorzeczności, że nie sposób pominąć ich milczeniem. Autor zdaje się już sam gubić w tworzonych przez siebie irracjonalnych wyjaśnieniach i wątkach, bowiem już genezę i przebieg zdarzenia w Przyrownicy przedstawia dość niejasno, twierdząc - o ile z tego toku rozumowania można w ogóle wycisnąć jakiś logiczny ciąg zakładanego przez niego przebiegu zdarzeń - że w Przyrownicy w lesie "obcego" udawał przebieraniec, będący wynikiem "ukartowania" sprawy przez Blanię-Bolnara, a więc zapewne wg. autora to Blania-Bolnar wpuścił do lasu przebierańca udającego kosmitę ;) A mieszkańcy mają do Blani-Bolnara taki żal, że jeszcze do czasów nam współczesnych przedstawiają fałszywy obraz zdarzeń byle tylko odgryźć się Blani ;) A oto cytat: "Ponieważ w Przyrownicy faktycznie dzieci widziały ową dziwną istotę w lesie – był to przebieraniec – to mieszkańcy Przyrownicy mieli ogromny żal do Blani, za tak nieuczciwe ich potraktowanie. Oni nie wiedzieli, że on to ukartował." Tego nie sposób nawet racjonalnie komentować, śmiech więc ogarnia kiedy autor z dumną miną perroruje jak to od czasu wydania książki nikt nie pokusił się o obalenie jego teorii ;) Na tym poprzestanę, bo dalej musiałbym używać argumentów ad personam, a to nie przystoi, tym bardziej w tym miejscu - blogu autora, którego cenię za racjonalizm, rzetelność i co dzisiaj rzadkie: po prostu zwyczajne dobre, ogólne wykształcenie, które niejednemu "badaczowi" również by się przydało, zanim zacznie swoje rozpaczliwe "badawcze" podrygi. Wracając do treści wywiadu, po jego lekturze czuje się żal, że archiwum Blani-Bolnara wpadło w takie ręce, siostra Blani zapewne w dobrej wierze przekazała je nie podejrzewając nawet, że posłużą do tak irracjonalnego deprecjonowania jej brata, robienia z niego skrajnego i cynicznego oszusta, bez jakichkolwiek na to dowodów, w oparciu wyłącznie o osobiste fantasmagorie. Zakładam, że ta pani nie zna treści książki, a powinna ją poznać i zdecydowanie stanąć w obronie dobrego imienia swego brata. Żenujący festiwal beztroski i nieodpowiedzialności, któremu nikt nie daje odporu.
OdpowiedzUsuńRdułtowski pisze logicznie i chyba nawet dziecko wie o co w tej sprawie chodzi.
UsuńOtóż - tłumaczę jak pięciolatkowi - zdaniem Rdułtowskiego:
1) zdarzenie w Przyrownicy ukartował Blania wpuszczając do lasu koło szkoły przebierańca z widocznym na piersi emblematem - czyli znakiem, jaki kilka dni wcześniej celowo wplótł do historii o emilcińskim UFO,
2) Blania wplótł ten fałszywy element do historii UFO z Emilcina celowo, aby RZEKOMO móc później zdyskredytować wszelkie FAŁSZYWE relacje będące następstwem audycji o UFO z Emilcina.
3) Dzięki obu zabiegom (fałszywym elementom w historii z Emilcina i przebierańcowi w Przyrownicy z emblematem na piersi) Blania mógł po przybyciu do Przyrownicy momentalnie orzec, że przypadek jest fałszywy.
4) W efekcie mieszkańcy Przyrownicy mieli przez lata żal do Blani, że uznał relacje dzieci za fałszywe.
5) Zdaniem Rdułtowskiego, prawda wyglądała tak, że dzieci faktycznie widziały dziwną istotę - czyli mówiły prawdę - tylko, że nie był to żaden kosmita, a celowo przygotowany do tego przebieraniec. A ponieważ Blania przyjechał i stwierdził, że to wymysł dzieci (choć dobrze wiedział, że nie), to i mieszkańcy Przyrownicy czuli do niego żal. Bo wierzyli swoim dzieciom, że sobie tego nie zmyśliły.
Proszę się skupić, lub poprosić kogoś bardziej rozgarniętego. Może Panu to jeszcze lepiej wyjaśni.
A co do archiwum Pana Blani, to całę szczęście że odkupił je Pan Rdułtowski, bo dzięki temu prawda o mistyfikacji w Emilcinie, Przyrownicy i Golinie nie została zamieciona pod stół.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńW Emilcinie nie bylo mistyfikacji, a jedyną mistyfikacją są marne próby siania dezinformacji w tej kwestii. Emilcin broni się sam, także dziś:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=IjsPI_e4pyk
Pan Mizera, który ponoć dał namiary na siostrę Z. Blani, powinien ją powiadomić o tym jak głupio wykorzystał B.R. materiały z archiwum jej brata, wypisując hipotetyczne teorie nie do udowodnienia.
OdpowiedzUsuńSkąd wiesz, że Rdułtowski nie wysłał jej książki? Serwujesz widzę kolejne bezpodstawne oskarżenia!
UsuńTwoim zdaniem Rdułtowski wykorzystałby mądrzej materiały, gdyby napisał kolejną głupkowatą książkę o wizycie UFO w Emilcinie? Wtedy ty i twoi koledzy z Infry skakalibyście z radości! Masz pecha! Dla mnie, to Rdułtowski przeprowadził znakomite śledztwo, pasjonująco je opisał i zostawił z historii o kosmicznym kontakcie w Emilcinie zgliszcza.
A Pana Mizerę to może lepiej nie mieszaj już do sprawy Emilcina. Bo zaraz tu z jakimiś wymysłami o latających trumnach z gromnica wyskoczy...
Panu Rakowi z Dąbrowy Kuśmińskiej też obiecywał egzemplarz swojej książki, ale to ja mu ją dostarczyłem, a nie autor, więc per analogiam mam podstawę by tak myśleć o innych obietnicach tego człowieka. Nie mam żadnych kolegów w INFRZE, to tylko forum i nikogo osobiście nie znam. To tylko zbieżność poglądów, a to nie czyni nas kolegami. Dla kogo są to "zgliszcza" to niech sobie będą. Dla mnie i wielu ludzi dobrze obeznanych z faktami, teorie pana B.R. to ściema oparta na niedomówieniach żyjących jeszcze osób trzecich, pod z góry założoną tezę. Czyż pan B.R. nie nakierowywał wdowy po Wawrzonku stosownymi pytaniami?
OdpowiedzUsuńŚlepy by się domacał.
Napisałem w tej sprawie mail do Pana Rdułtowskiego i otrzymałem taką odpowiedź:
OdpowiedzUsuń"Nie obiecywałem żadnej książki Panu Leonowi Rakowi. Obiecałem mu wysłać zdjęcie z jego ogierem, aby mógł powiesić je sobie na ścianie. Zapomniałem o tym w natłoku spraw po wydaniu książki. Zdjęcie jest już wydrukowane i oprawione. W wakacje będę w Emilcinie i osobiście je wręczę Panu Leonowi. Jeśli chodzi o siostrę Pana Zbigniewa - Panią Kingę, to wysłałem jej dwa egzemplarze książki: jeden dla niej, drugi dla córki Pana Zbyszka".
Tak więc kolego Observator. - chyba już możesz przeprosić za nietrafione oskarżenia.
A jeśli twoim zdaniem Rdułtowski nakierowywał wdowę po Wawrzonku, to gratuluje ci obiektywności. Poza tym, ona ten wywiad czytała i autoryzowała.
Sięgnąłem do notatek by sobie odświeżyć wizytę u pana Leona Raka w Dąbrowie Godowskiej w grudniu ub. roku i faktycznie przyznaję się do gafy. Niesłusznie zarzuciłem panu Rdułtowskiemu niedotrzymanie obietnicy podarowania egzemplarza jego książki panu Rakowi, za co należą się z mojej strony przeprosiny.
OdpowiedzUsuń