Bliskie spotkanie z obcymi koło
Krosna Odrzańskiego
Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia w Polsce należą obecnie do
rzadkości. Na przestrzeni wielu lat doszło jednak do wielu – czasami nawet
sensacyjnych – tego typu zdarzeń. Pragnę się podzielić z Czytelnikami bloga pewnym niezwykłym zdarzeniem CE – III, jaki miałem przyjemność badać wiele lat
temu
Zdarzenia mówiące o
obserwacjach obcych często mają miejsce w mało zaludnionych lub zamieszkałych
miejscach. Przeważnie celem tych wizyt jest przeprowadzenie jakichś
eksperymentów, pomiarów w terenie, rzadziej napraw zepsutych pojazdów
latających. Oczywiście owe wizyty istot zwykle wiążą się z wzięciami ludzi na
pokład NOL-i w celu przeprowadzenia doświadczeń medycznych. Tak i też było w
poniższym przypadku, tyle, że trudno powiedzieć, czy mogło tu mieć miejsce
wzięcie, choć fakt wystąpienia tzw. „missing time” sugeruje, że tak właśnie
mogło być. Ale zacznijmy od początku tej niezwykłej historii.
O zdarzeniu tym
dowiedziałem się przypadkowo w trakcie uczestnictwa w „Operacji Wylatowo” 2002. Moim źródłem
informacji była jedna z mieszkanek Wylatowa, od której dowiedziałem się o
niezwykłych przeżyciach Pana Ryszarda P., zamieszkałego w pobliskim Żabnie
(Gmina Mogilno). Po ustaleniu dokładnego miejsca zamieszkania świadka,
natychmiast się z nim skontaktowałem. W trakcie rejestracji tego przypadku
towarzyszył mi Grzegorz Dawid. Oto co udało nam się ustalić...
Do zdarzenia doszło w
pobliżu małej miejscowości Brzózka, położonej niedaleko Krosna Odrzańskiego, na
trasie Odrzan – Gubiń, a świadkiem całego zajścia był Ryszard P., który 8 lub
też 9 lipca 1990 r. udawał się samochodem do Niemiec. Znajdując się w pobliżu
miejscowości Brzózka, postanowił odpocząć po wyczerpującej kilkugodzinnej
podróży. Zatrzymał swój samochód na poboczu w pobliżu mostu, pod którym
przepływa rzeka Bóbr. W tym czasie było już kilka minut po 4:00, więc słońce
znajdowało się na wschodzie, poza tym wiał leki wiatr, a tuż nad ziemią
widoczna była mgła. Świadek wysiadł z auta, by rozprostować kości i zaczerpnąć
świeżego powietrza. Udał się w kierunku pobliskiego lasu. Po pokonaniu około 30
m i ominięciu obficie rosnących w tamtym miejscu krzaków, świadek usłyszał
dziwny dźwięk (niestety nie potrafił go sprecyzować), który zdecydowanie
wyróżniał się od odgłosów ptactwa leśnego. Gdy spojrzał w kierunku źródła
dochodzącego dźwięku, spostrzegł obiekt o dość osobliwym wyglądzie. NOL był w
kształcie odwróconej misy koloru szarozielonego, w którego dolnej części
widoczna była szczelina o dość dużych rozmiarach. Ze szczeliny wydobywało się
światło o intensywnym natężeniu. U spodu obiektu także było widoczne światło,
ale już o znacznie mniejszym natężeniu. Wg świadka owe światło mogło być
podporą pojazdu, gdyż nie przypomina sobie, aby w tamtym miejscu zauważył
jakieś nogi przytwierdzające pojazd do podłoża. NOL stał na granicy z brzegiem
wspomnianej już rzeki Bóbr. Jak się udało ustalić, jego wymiary były
następujące: 25 m średnicy i 5 m wysokości. W momencie jego zauważenia świadek
odczuł dość nieprzyjemny zapach przypominający „spaloną czekoladę”. Wokół
obiektu krzątało się kilka istot o humanoidalnym wyglądzie. Niektóre z nich
także były widoczne wewnątrz pojazdu.
W sumie około 15 istot, które
przypominały wyglądem mumie. Miały około 1,35 m wzrostu, złączone ze sobą nogi
(świadek nie przypomina sobie, czy stopy także były widoczne) i były ubrane w
ściśle przylegające do ciała uniformy koloru „zgnitego groszku”. Ręce nie
posiadały charakterystycznego u człowieka stawu łokciowego, jedynie były bardzo
elastyczne i wyginały się w różnych kierunkach. Dłonie były dostrzegalne, ale
świadek nie pamięta ilości palców, prawdopodobnie były ze sobą złączone oprócz
kciuka. Twarzy nie było widać, przykrywała ją białego koloru płytka, bardzo
przypominająca maskę spawalniczą lub lustro weneckie. Na głowie w miejscu uszu
zauważalne były także uwypuklenia. Głowa nie była oddzielona od tułowia szyją,
tylko bezpośrednio doń przyłączona. Sam tułów był stosunkowo gruby i dosłownie
przypominał wyglądem „wypchany worek”.
Artystyczna wizja obserwacji |
Istoty nie
porozumiewały się między sobą, wykonywały jedynie bardzo dziwne czynności o
charakterze badawczym. W rękach trzymały jakieś urządzenia, wyglądem
przypominające rurki, którymi dotykały rosnącej tam roślinności, co
przypominało przeprowadzanie jakichś pomiarów. Do rosnących roślin nie
podchodziły w znany nam sposób, lecz podskakiwały na odległość 1 metra, w czym
bardzo przypominały kangury.
Plan sytuacyjny miejsca zdarzenia |
W trakcie całej
obserwacji świadka zasłaniały rosnące w tamtym miejscu krzaki, jednak wg niego
istoty zdawały sobie sprawę z jego obecności, ale ignorowały go będąc zajęte
wykonywaniem swoich pomiarów. Jednak do czasu, bowiem po około 1 minucie
obserwacji świadek przypadkowo zakaszlał i w tym momencie stracił przytomność!
Obudził się w tym samym miejscu po upływie około 1 godziny, dalej stojąc na
własnych nogach. Lecz istot i pojazdu już nie było widać, więc czym prędzej
udał się w stronę swojego samochodu, po czym ruszył w dalszą drogę, by jak
najszybciej dotrzeć do przejścia granicznego.
Po zdarzeniu świadek
jeszcze przez cały dzień odczuwał dziwny posmak „spalonej czekolady”. Owe
objawy ustąpiły dopiero wieczorem. Także przez kilka nocy miał problemy ze
snem, co też można powiązać z powyższą obserwacją.
W tym konkretnym
przypadku mamy do czynienia z dość nietypowym wyglądem istot i osobiście
niewiele jest mi znanych obserwacji, mówiących o tego typu wyglądzie obcych,
jaki opisał mi w swoje złożonej relacji Pan Ryszard P. Osobiście kojarzy mi się
ten przypadek ze znaną obserwacją z Człuchowa z 1979 r. W tamtym incydencie
zaobserwowano istoty o wzroście 1,50 m, ubrane w ściśle dopasowane
do ciała skafandry koloru ciemnobrązowego. Istoty
posiadały nienaturalną szerokość w biodrach, w miejscu ich oczu znajdowała się
podłużna płytka i fragment opisu chyba najbardziej istotny, a mianowicie złączone nogi. Szczególnie ten ostatni
specyficzny element opisu także pojawił się w powyższym incydencie. Istoty
zaobserwowane w Człuchowie poruszały się ruchem ślizgowym, kołysząc się przy
tym na boki. W naszym przypadku mieliśmy do czynienia z innym rodzajem
lokomocji, polegającym na 1-metrowych podskokach, co bardzo przypominało ruchy
kangura. Warto tutaj wspomnieć, że motyw złączonych nóg pojawił się także w
znanym przypadku z Pascaguoli z 1973 r, gdzie także była mowa o kształcie ciała
przypominającym mumię.
Wygląd istot |
Jednak
najistotniejszym elementem zdarzenia, co zresztą nie do końca zostało
rozstrzygnięte, jest wystąpienie tutaj tzw. zjawiska „missing time”, które jest
powszechnie znane w literaturze ufologicznej. Mówię nie do końca, gdyż nie mamy
tutaj 100% pewności, że nastąpiło wzięcie świadka na pokład NOL-a. Jak już zdążyłem wspomnieć, świadek po około 1
minucie zdarzenia zakaszlał i w dziwnych okolicznościach stracił przytomność,
odzyskując ją dopiero po upływie 1 godz. Co w takim razie mogło się z nim dziać
przez ten czas? Na to pytanie można by było udzielić odpowiedzi po
przeprowadzeniu regresji hipnotycznej, która umożliwiłaby świadkowi
przypomnienie sobie wydarzeń z utraconej godziny. Niestety na dzień dzisiejszy
jest to niemożliwe, bowiem przypadek ten był rejestrowany w woj.
Kujawsko-Pomorskim, a na tym terenie nie utrzymujemy żadnych kontaktów ze
znanym nam hipnotyzerem. Poza tym wiąże się to z olbrzymimi kosztami.
Przeszkodą jest także odległość od miejsca zamieszkania świadka w Legnicy.
Wszystkich potencjalnych świadków podobnych zdarzeń z terenu Polski proszę o kontakt pod tel. 796492069 bądź na e-mail: dam.trela@gmail.com
Ciekawy opis, jednak muszę sprostować - Brzózka nad Bobrem (okolice Krosna Odrzańskiego) jest w województwie lubuskim powiat zielonogórski, a nie woj. Kujawsko - Pomorskie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPS. Zdjęcie pewnego nurka poszło na e-maila.