Na przestrzeni dwóch miesięcy (sierpnia i lipca) 1997 r. dochodzi do aż
trzech zdarzeń w rejonie miejscowości Naborów – miejscu, które stało się
swoista strefą anomalną z udziałem UFO.
Jeden przypadek dotyczy missing time i spotkania z tajemniczą mgłą,
drugi to już enigmatyczna ,,teleportacja” człowieka z jednego miejsca na
drugie. Wreszcie, trzeci to osobliwe spotkanie z ,,iskrzącą” się kulą, która
sprawia, że rolnik porzuca swój ciągnik w rowie i ucieka. Co łączy te zdarzenia
?
Z
polskiej literatury ufologicznej znane jest kilka miejsc na mapie Polski, które
,,ochrzczono” mianem anomalnych stref. Na pierwszy plan wysuwa się słynne
Wylatowo, gdzie – oprócz licznych obserwacji UFO – dochodziło także do
manifestacji kręgów zbożowych w latach 2000 – 2005. Równie imponujący
prezentuje się materiał faktologiczny zebrany przez ropczyckiego ufologa, Arka
Miazgę, w miejscowości Glinik, koło Rzeszowa.
Na
Dolnym Śląsku spotykamy się również z takimi rejonami, gdzie UFO pojawia się
lub pojawiało się częściej niż nigdzie indziej. Takim obszarem do niedawna był
np. rejon Brzegu Dolnego, Stobna, Godzięcina i Wołowa. O niektórych
obserwacjach UFO z tych rejonów pisałem już wielokrotnie na swoim blogu. W
niniejszym tekście pragnę podzielić się z Czytelnikami z szalenie
interesującymi przypadkami, które rozegrały się w odstępie zaledwie dwóch
miesięcy niedaleko miejscowości Naborów.
Przejeżdżając
niewielką drogą gminną pomiędzy miejscowością Naborów a Brzegiem Dolny,
pokonujemy krótki otwarty odcinek rzędu 1000 m. Po lewej i prawej stronie
znajdują się tereny uprawne, w połowie drogi po lewej stronie stoi tajemniczy
krzyż, o którym jeszcze będzie mowa. Teren nie wyróżnia się niczym szczególnym,
ale właśnie tutaj w sierpniu – wrześniu 1997 r. dochodzi do trzech bardzo
dziwnych zdarzeń, które udało się udokumentować po latach. Choć nie było to
łatwe, gdyż nie każdy ze świadków chciał o swoich przeżyciach otwarcie
rozmawiać.
Przenieśmy
się w czasie do początku sierpnia 1997 r. Jest godzina 24. Robert K. – lat 43 –
wyjechał właśnie swoim rowerem od dziewczyny mieszkającej w Naborowie. Udawał
się do miejscowości Brzeg Dolny. Była piękna, gwiaździsta noc. Robert znał
drogę doskonale i zwykle zajmowało mu przejechanie tego krótkiego odcinka drogi
około 15 minut.
Spotkanie z istotą we mgle
,,Nie
jest to kręta droga. To prosty odcinek. Od domu mojej dziewczyny do mojego był
to dystans 4 km. Pieszo pokonywałem go w 45 minut – rowerem jakieś 15 minut.
Jadąc w środku nocy tą drogą można sobie różne rzeczy uroić, ale to co mi się
przytrafiło było dziwne i wiem, że straciłem trochę czasu, gdzie po drodze
nie miałem prawa go nigdzie zgubić.
Wygląd istoty, którą widział we mgle Robert K. |
Znajdując
się w niewielkiej odległości od Brzegu Dolnego nagle wjechałem w jakąś dziwną
zieloną mgłę. Ona wyrosła, jak spod ziemi. Było ciemno, ale nie widziałem jej z
oddali, a odcinek jest prosty. Mgła nagle zakryła wszystko wokół mnie, bo była
strasznie gęsta. Nie widziałem już nic wokół mnie, nieba, drogi. Nawet światło
od lampy rowerowej po prostu zatapiało się w tej zieloności. Zrobiło się nagle
cicho. Nie słyszałem szczekania psów z pobliskiej miejscowości, cykania
świerszczy. Nic. Nie wiem czy nawet słyszałem siebie w tedy. Jechałem tak może
150 m., gdy nagle wyłoniła się jakaś postać koło mnie. Wyglądała, jak człowiek.
Trudno mi to po latach opisać. To była bardzo gęsta mgła i nagle pojawia się
ktoś tuż obok mnie. Szybka mijanka, prawie zderzenie. Oczywiście przestraszyłem
się. Nie wiem, czy też nie uroiłem sobie tej postaci. Ona raczej stała w
miejscu. Była około mojego wzrostu, jakieś 1,7 m. Ciemna postać, bardziej cień
człowieka, niż konkretna postać. Tutaj dzieje się dziwna rzecz, bo chyba
mijając się z tą postacią straciłem lekko przytomność. Ocknąłem się stojąc na
ziemi i trzymając rękami kierownicę roweru. Mgła nagle zniknęła, a ja z
prędkością światła dojechałem kompletnie wystraszony do domu i spojrzałem na
zegarek. Dochodziła pierwsza nad ranem. Mówię do siebie nie możliwe, bo
pamiętam, która była godzina, jak wyjeżdżałem z domu mojej dziewczyny. Na jej
zegarze było parę minut po dwunastej. Więc mówię sobie, że może mój zegar nie
działa, spóźnia się, więc dzwonię w środku nocy do niej i pytam się, jaką
godzinę pokazuje jej zegar. Oczywiście zanim otrzymałem odpowiedź, najpierw
zostałem zrugany, że wydzwaniam po nocy i budzę wszystkich. Ale godzina się
zgadzała. Była pierwsza nad ranem”.
Z
powyższego opisu wynika, że p. Robert zgubił około 30 – 40 minut,
zakładając, że jego podróż w normalnych okolicznościach zajmowała 15
minut. Z relacji wynika, że wygląd mgły, jak i stan świadomości świadka w trakcie
przejazdu przez nią, był nienaturalny. Warto tutaj zwrócić uwagę na szczegół
dotyczący wystąpienia tzw. ,,ciszy” w chwili przejazdu przez mgłę, co jest dość
charakterystyczne w przypadku występowania tzw. ,,czynnika Oz” w wielu
zdarzeniach paranormalnych. Wszystko wskazuje na to, że mgła była nienaturalnym
tworem i jej manifestacja w tym miejscu w jakiś sposób ,,zaginała” lokalnie
rzeczywistość wokół, czyniąc jednocześnie anomalie czasowe.
Droga, na której doszło do trzech zdarzeń w krótkim przedziale czasowym |
Jeśli
już mówimy o anomaliach czasowych, to warto przejść do omówienia kolejnego
przypadku, który rozegrał się dosłownie kilka tygodni później w tym samym
miejscu. Poniższe zdarzenie również ociera się o anomalię z czasem i
przestrzenią.
Teleportacja i postradanie zmysłów
Zdarzenie
to miało miejsce około godziny 23. Mariusz B., mieszkaniec pobliskiego Stobna,
były nauczyciel WF-u, do późnych godzin wieczornych grał w piłkę z kolegami w
Brzegu Dolnym. Po skończonej grze, udaje się pieszo do domu (mieszka wówczas z
rodzicami w Stobnie). Ma do pokonania odcinek rzędu 6 km. W dniu zdarzenia miał
na sobie długie spodnie, koszulę z krótkim rękawkiem i zawiązaną wokół siebie
bluzkę. Mniej więcej w połowie drogi od Brzegu Dolnego do Naborowa, zatrzymał
się na chwilę za potrzebą. Stanął i
nagle został spowity jasnym snopem światła od góry.
,,Objęło
mnie nagle jasne światło z góry. Jakby ktoś strzelił we mnie reflektorem.
Usłyszałem też donośny metaliczny dźwięk, jakby w głowie i straciłem
przytomność.” – relacjonował.
Ocknął
się jakieś 30 metrów dalej na polu totalnie otumaniony. Dusił się, bo jak się okazało ocknął się
leżąc głową w ziemi. Totalnie oszołomiony wpadł w panikę, bo w pierwszym
momencie nie wiedział, gdzie się znajduję.
,,Widziałem,
jakieś przejeżdżające samochody pobliską drogą. Dopiero po jakieś chwili
dotarło do mnie, że to ta droga, która szedłem pieszo. Podniosłem się i
zacząłem biec, co sił. Dobiegłem do drogi przewracając się po kilka razy i
dalej wzdłuż drogi pognałem do domu. W trakcie uświadomiłem sobie, że nie mam
na sobie butów, swojej bluzy. Byłem też bez koszulki. To był szok, nie
wiedziałem, co się dzieje”. – opowiadał.
Fragment pola, na którym znalazł się po ocknięciu Mariusz |
Świadek
w takim stanie dostał się do domu i tutaj zaczynają się dziać dziwne rzeczy,
które potwierdziła mieszkająca z nim rodzina. Jego matka mówiła później, że
wpadł, jak szalony do domu. Próbował coś wymamrotać, ale bezskutecznie. Po
chwili uciekł i schował się do szafy. Było widać po nim, że jest czymś
roztrzęsiony. Po chwili wyszedł, wziął kartę papieru i długopis i zaczął coś
malować. Po chwili schował się pod stół i nie chciał wyjść. Z początku rodzina
uznała, że ktoś go zaatakował, uderzył i otumanił. Zdecydowali się więc
wezwać karetkę. Po dłuższej chwili ratownicy z karetki osłuchali Mariusza i
nie stwierdzili żadnych obrażeń. Jego stan psychiczny był jednak niepokojący.
Ostatecznie został zabrany i trafił do Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i
Psychicznie Chorych w Lubiążu. Tam Mariusz spędził dwa tygodnie i został
wypisany w stanie dobrym.
Fragment
dotyczący swojego dziwnego zachowania, Mariusz już nie pamiętał. Jego
nerwowość, pobudzenie i paniczny strach, został zrelacjonowany później przez
rodzinę. Tak naprawdę do dzisiaj nie udało się ustalić, co takiego faktycznie
stało się feralnego wieczoru sierpniowego w 1997 r. Mariusz pamiętał całą
historię fragmentarycznie. Po wizycie w szpitalu psychiatrycznym i
dwutygodniowej kuracji, niechętnie wracał do tych wydarzeń. Raczej starał się o
wszystkim zapomnieć i wymazać to z pamięci. Dlatego znamy tą historię tylko
fragmentarycznie. Na pewno wiele w tej sprawie mogłaby zmienić regresja
hipnotyczna, na którą świadek nie wyraził zgody.
Mariusz
dzisiaj jest już normlanym człowiekiem, założył rodzinę i jego pozycja społeczna
jest już ustabilizowana. Gdy sięga pamięcią do tamtych wydarzeń, od razu
pojawia się niepokój i strach.
Mapka miejsca zdarzeń |
Panoramiczne ujęcie miejsca zdarzeń w Naborowie |
Jak
się okazuje, nie są to jedyne wydarzenia, jakie rozegrały się w tak
krótkim odstępie czasowym w tamtym miejscu. Na początku września 1997 r.
dochodzi do kolejnego iście interesującego zdarzenia.
Kula, która goni ciągnik na polu
Ryszard
P., rolnik mieszkający w pobliskim Radeczu, w godzinach popołudniowych orał
swoje pole. Dodajmy tutaj, że było to to samo pole, na którym znalazł się
Mariusz B. po zetknięciu z promieniem światła. Ryszard jeździł ciągnikiem wraz
ze swoim psem. Ten w tym momencie biegał po polu. Oddajmy głos świadkowi:
,,Orałem
właśnie lewą część pola, ciągnik jechał stałą prędkością. I nagle coś rąbnęło,
jakby piorun. Co u licha pomyślałem, burza jakaś idzie ? Ale pogoda była w tedy
bardzo ładna. Niewielkie zachmurzenie, na żadną burze się nie zanosiło. I nagle
widzę taką żółtą kulkę lecącą nisko nad polem. To coś narastało, powiększało
się i leciało w stronę mojego ciągnika. Była to idealna kula żarzącego się
światła żółtego. Odchodziły od niej iskry.
Kula zaczęła przyspieszać i lecieć centralnie w moją stronę. Najpierw
uciekła moja suka, a później ja zeskoczyłem z ciągnika i zacząłem biec w
przeciwnym kierunku. Sytuacja zrobiła się poważna. Strasznie się zląkłem,
ciągnik pojechał sam i wpadł do rowu. Trzeba było go później ściągać z tego
rowu. Myślałem, że to jakieś nieszczęście będzie, bo ciągnik wjechał do
rowu”. – wspominał Ryszard.
Trajektori lotu kuli widzianej we wrześniu 1997 r. Obiekt leciał z południa na północ, centralnie na ciągnik prowadzony przez Ryszarda P. |
Wizualizacja bezpośredniej konfrontacji |
W
pierwszym momencie świadek uznał, że ma do czynienia z wyładowaniem
atmosferycznym. Bał się, że kula ma w sobie jakiś ładunek elektryczny i może go
porazić, więc uciekł. Nie wiadomo, więc jak zakończyła się obserwacja. Ciągnik
nie miał żadnych uszkodzeń, tylko mocno zarył się w ziemię.
Podsumowując,
mamy więc do czynienia z trzema bardzo ciekawymi zdarzeniami, które rozegrały
się w tym samym miejscu na przestrzeni zaledwie paru tygodni.
Żadnego
z powyższych przypadków nie da się racjonalnie wyjaśnić. Zarówno pojawienie się
mgły, w którą wjechał Robert K., tajemnicza teleportacja w głąb pola Mariusza
pozostają sprawami niewyjaśnionymi. Nawet pojawienie się kuli w biały dzień,
która inteligentnie kierowała się na Ryszarda P. nie da się wyjaśnić po prostu
zwykłym piorunem kulistym. Dodajmy tutaj, że obiekt w kulminacyjnym momencie
miał średnicę metra, poruszał się dość szybko i bezdźwięcznie i – zdaniem
świadka - ,,świadomie” zmierzał na kolizję z nim. Czy tak zachowują się pioruny
kuliste i czy potrafią przyjmować tak imponujące rozmiary ? Raczej nie.
Krzyż, który stoi przy drodze w miejscu, gdzie doszło do trzech zdarzeń w 1997 r. |
Pikanterii
całej sprawie nadaje fakt, iż w miejscu, gdzie rozegrały się powyższe
wydarzenia stoi krzyż. Próbowałem znaleźć jakieś informację na jego temat. Ale
bezskutecznie. Pewien mieszkaniec z okolic zwierzył mi się, że jest to krzyż
upamiętniający pogrom żydów dokonany przez Niemców, do jakiego doszło w tym
miejscu w czasie wojny. Nie posiadam tej informacji sprawdzonej od strony
historycznej. Nie mniej jest to ciekawostka, która nieco rozświetla nam mroczną
tajemnicę tego miejsca.
Nie od
dziś wiadomo, że miejsca pokutne, gdzie stoją krzyże, kapliczki, są często
areną manifestacji anomalnych zjawisk. W takich miejscach mówi się o
występowaniu tzw. ,,błędów” znanych z literatury etnograficznej. Mówiąc krótko, często są to miejsca
,,naznaczone”. Czy więc w okolicach Naborowa w sierpniu i wrześniu 1997 r.
doszło do eskalacji jakieś siły ? Nie wiadomo. Choć jest to miejsce już
nieaktywne pod względem anomalnym, ale oprócz wyżej opisanych przypadków, w
swoim archiwum posiadam jeszcze kilka obserwacji UFO, do których doszło w
pobliżu. Jest to m.in. bliskie spotkanie w Stobnie i lecącej ,,strunie”
(relacja prasowa z 1992 r.), obserwacja zielonego trójkąta w tym rejonie z 1992
r. oraz obserwacji kuli z 1996 r. Czy te wszystkie zdarzenia łączy występująca
w tym miejscu anomalność – swoiste okno na inną rzeczywistość ? To oczywiście
pozostaje tylko domysłem.
Wszystkich potencjalnych świadków podobnych zdarzeń z okolic Dolnego Śląska
i innych rejonów Polski proszę o kontakt na maila: dam.trela@gmail.com
Dzień dobry, powyżej jest napisane , że posiada Pan w swoim archiwum jeszcze inne obserwacje z tego rejonu . Czy można byłoby się o nich więcej dowiedzieć? Czy były jeszcze jakieś zdarzenia z powiatu Wołowskiego? Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
OdpowiedzUsuńTak oczywiście. Mam w swoim archiwum zarejestrowany bardzo ciekawy przypadek w Stobnie, jest też Brzeg Dolny, Wołów, Godzięcin i Głębowice oraz wiele innych miejscowości
UsuńBardzo Dziękuję! Gdzie można o nich poczytać lub dowiedzieć się więcej?
OdpowiedzUsuńCzytałem o zdarzeniu ze Stobna z kulami, ale podobno też była relacja prasowa z obserwacji"struny".Na blogu nie widziałem też relacji z obserwacji zielonego trójkąta, kuli w tych okolicach i raportu z Głębowic. Czytałem na blogu o zdarzeniach z Brzegu Dolnego, Wołowa i Godzięcina. Czy są jeszcze jakieś obserwacje z Powiatu Wołowskiego w Pana archiwum, nueopisane na blogu?
OdpowiedzUsuńCzytałem o zdarzeniu ze Stobna z kulami, ale podobno też była relacja prasowa z obserwacji"struny".Na blogu nie widziałem też relacji z obserwacji zielonego trójkąta, kuli w tych okolicach i raportu z Głębowic. Czytałem na blogu o zdarzeniach z Brzegu Dolnego, Wołowa i Godzięcina. Czy są jeszcze jakieś obserwacje z Powiatu Wołowskiego w Pana archiwum, nieopisane na blogu?
OdpowiedzUsuńWitam
UsuńW przypadku pozostałych spraw posiadam tylko szczątkowe dane ankietowe uzyskane podczas wizji lokalnych z uwagi na to, że zostały one w archiwum legnickiego klubu, do którego przynależałem i w większości straciłem prawa autorskie do części tych materiałów. Podrzucam jednak kilka nagrań z wizji lokalnych, które wiele lat temu realizowałem
https://www.youtube.com/watch?v=KFZw162e5WE&list=WL&index=3&t=0shttps://www.youtube.com/watch?v=QrnNiJQY0N0&list=WL&index=5&t=1shttps://www.youtube.com/watch?v=cFL_O_D4eEA&list=WL&index=6&t=0s