Odkryty na początku XX w. nieopodal Krety wysoce zaawansowany technicznie
mechanizm, nazywany przez wielu ,,maszyną z Antikythery”, jest jednym z wielu
dowodów na to, że nasze podręczniki historii o rozwoju ludzkości posiadają
wiele rażących luk. Ignorowane przez dziesiątki lat przez historyków odkrycie,
dopiero teraz wyłania na światło dzienne wiele szokujących dowodów. Dowodów na
to, że postęp technologiczny naszej cywilizacji nie jest taki, jak go sobie
chcemy wyobrażać.
W 1900
r, grecki poławiacz gąbek Elias Stadiatos, nurkując w pobliżu wyspy
Antikythera, przypadkiem natknął się na szczątki statku na dnie morza. Odkrycie
podyktowane było dużym szczęściem. Nurkowanie odbyło się dwa dni przed
Wielkanocą po dość intensywnym sztormie. Silne fale morskie odkryły szczątki
zalegającego statku w pobliżu niewielkiej wysepki. Wrak miał 50 metrów długości
i zalegał na głębokości 43 metrów pod wodą. Nurkowanie na taką głębokość w
tamtych czasach, bez profesjonalnego sprzętu dla nurka, było bardzo
niebezpieczne. Znalezisko szybko jednak zainteresowało władze greckie, gdyż w
zatopionym statku odkryto wiele drogocennych kosztowności, wśród których
znajdowały się skrzynie z monetami, biżuterią i marmurowymi posągami. Datowanie
przedmiotów nie było zasadniczo problemem dla archeologów. Statek zatonął w
pierwszym stuleciu przed naszą erą, podczas swojego rejsu z Rhodos do Rzymu. Próby
wydobycia wartościowych skarbów zakończyły się śmiercią jednego z dziesięciu
nurków. Dwaj kolejni przepłacili wykonanie zlecenia poważnym kalectwem. Gdy w
to miejsce po wielu latach dotarł słynny żeglarz, Cousteau, praktycznie nie
miał już czego szukać. Władze greckie wszystko starannie wyciągnęły z dna
wraku. To, co jednak wywołało już w tamtych czasach wiele emocji, zostało
zauważono nieco później. Podczas starannego sortowania wydobytych z wraku
przedmiotów, archeolog Valerio Stais 17 maja 1902 r. zauważył wapienne kawałki
brązu, które do niczego nie pasowały i na pierwszy rzut oka wyglądały jak
fragmenty jakiegoś dużego zegara. Stais uznał, że ma do czynienia ze starożytnym
zegarem astronomicznym i napisał nawet na jego temat później swoją pracę
naukową. Publikacja jego materiału naukowego nie została jednak ciepło przyjęta
przez greckie środowisko archeologiczne. Wielu wręcz zarzuciło mu wypisywanie
kłamstw, które nie przystają osobie piastującej poważne stanowisko w muzeum.
Krytycy
Stais’a po prostu nie mogli obalić obowiązujących wówczas paradygmatów o
zastosowaniu w starożytnej Grecji zegarów słonecznych. Nikt nie mógł sobie
wyobrazić, że w tamtych czasach istniały urządzenia wyposażone w mechanizm
wybierania. Bezdyskusyjny status quo zakładał, że starożytni Greccy
konstruowali urządzenia wykorzystywane w nauce wykazując się przy tym dużą
wiedzą matematyczną, ale we wszystkich przypadkach podstawy mechanizmów tych
urządzeń cechowała prostota. Owszem, wydobyta z dna Morza Egejskiego
przekładnia była znana Grekom już w starożytności, ale zastosowanie jej w
skomplikowanych pomiarach astronomicznych kłóciło się z wiedzą historyczną.
Odstawiony do lamusa
Fragmenty maszyny |
Paradoks
naukowej diagnozy z początku XX w sprowadzał się więc do konkluzji, że ,,Grecy
mogli to stworzyć, ale jednak nie stworzyli”. Czy zatem szeroko cytowana w
prasie wypowiedź Staisa, że ,,jest to najbardziej skomplikowany kawałek maszyny
naukowej znanej ze starożytności” możemy dziś uznać za przejaw naukowej fantazji, gdyż jest to
zbyt piękne, żeby było prawdziwe ?
Sprawa
odkrycia z Antikythera została – jak to często bywa – odstawiano na lata do
lamusa i musiała swoje odczekać, aby ktoś mógł spojrzeć na nią bardziej
przychylnym okiem. W 1958 r. historyk Derek J. de Solla Price przypadkiem
natknął się na dziwny artefakt i postanowił uczynić go przedmiotem swoich badań
naukowych, które opublikował później na łamach naukowego pisma Scientific
American. Naukowiec czuł wewnętrznie, że miał do czynienia z czymś niezwykłym,
czemu wielokrotnie dawał wyraz w swoich wypowiedziach. Przy udziale grupy
specjalistów zainicjował program mający na celu rekonstrukcję obiektu i
ustalenie jego przeznaczenia. Dr. Price w wywiadzie wyrażał swój nieprzebrany
podziw i świadomość, że ma do czynienia ze znaleziskiem bezprecedensowym.
,,Żaden podobny instrument nie zachował się nigdzie na świecie”. – mówił
otwarcie. ,,Nic, co możemy również porównać do niego nie jest znane z żadnego starożytnego
tekstu naukowego lub jakiegoś literackiego dzieła. Wręcz przeciwnie. Wszystko,
co wiemy o nauce i technologii z wieku hellenistycznego w ogóle zaprzecza
istnieniu tak zaawansowanego technicznie urządzenia w tamtych czasach.
Odnalezienie rzeczy takiej, jak ta, to niczym znalezienie samolotu odrzutowego
w grobowcu Tutenchamona”.
Wstępne
wyniki badań dr. Price nie pozostawiały wątpliwości, że urządzenie służyło do
wyznaczania krótszych i dłuższych cykli astronomicznych. To już samo w sobie
było sensacją. Gdyż jak powszechnie wiadomo w cywilizacji europejskiej
mechanizmy różnicowe pojawiły się dopiero w 1575 r. w zegarze Eberharda
Baldewina. Starożytne pochodzenie takiego urządzenia było więc trudne do
przełknięcia dla świata nauki i dr. Price zdawał sobie z tego sprawę, że jego
datowanie jest niebezpieczne. Za to czasy, w jakich prowadził swoje badania
były wystarczająco bezpiecznie, żeby nieco bliżej poznać istotę mechanizmu
urządzenia i jego funkcje.
Astronomiczne konotacje
Co
najmniej dwadzieścia kół zębatych zostało zachowanych, w tym ich wyrafinowane
mocowanie, które zostało umiejscowione mimośrodowo na obwodnicy. Dwa obracające
się wałki dobrze zachowane w urządzeniu wskazywały ponadto na różnicowany
charakter mechanizmu. Poszczególne elementy całej konstrukcji kół były wykonane
z jednego kawałka brązu o niskiej zawartości miedzi. Zębatki były przymocowane
z jednej strony do brązowej płyty. Z boku obudowy przechodził wał, który
obracał koła. Pierwotnie mechanizm znajdował się w niewielkim prostokątnym,
drewnianym pudle z montowanymi drzwiczkami.
Przeznaczenie
tak wysoce zaawansowanego urządzenia do obliczania ruchu gwiazd i planet, nie
były tylko spekulacjami. Price zauważył, że przednia tarcza była na tyle dobrze
zakonserwowana, że można było z łatwością sczytać funkcje urządzenia. ,,To ma
dwie skale, z których jedna jest stałą i wyświetla nazwy zodiaku”. – wypowiadał
się dr. Price. ,,Druga, umieszczona na ruchomym pierścieniu ślizgowym pokazuje
miesiące w roku. Obie skale są starannie oznakowane w stopniach (…) Oczywiście
ta tarcza pokazuje roczny ruch Słońca w zodiaku. W nawiązaniu do innych
oznaczeń na tarczy, można odnieść wrażenie, że urządzenie pokazywało
kalendarzowo wschodzenie i zachodzenie jasnych gwiazd i gwiazdozbiorów w skali roku”.
Dr.
Price zdawał sobie sprawę, że urządzenie wyprzedzało o wieki swoją epokę i
nauka będzie musiała przewartościować wiedzę historyczną o człowieku z przed
ponad półtora tysiąca lat. Dowody starożytnego pochodzenia urządzenia wręcz kłuły
w oczy. Podstawowym świadectwem historycznym były same zachowane greckie
inskrypcje na ,,tajemniczym artefakcie”.
W
kwestii tłumaczeń zachowanych napisów, Price’owi pomógł epigrafik George
Stamires. Cytując dr. Price’a : ,,Niektóre z płyt były oznaczone ledwo rozpoznawalnymi
inskrypcjami napisanymi w języku greckim z czasów pierwszego stulecia p.n.e.
Już one same sugerowały astronomiczne przeznaczenie urządzenia”. Środowisko
naukowe mogło co najwyżej ostentacyjnie ignorować wyniki badań dr. Price’a lub
po prostu udać, że urządzenie nie istnieje.
W poszukiwaniu greckich uczonych
Zadziwiający
mechanizm z Antykithiry – mimo, że bezprecedensowy – niejako wpisywał się w
ramy historyczne, do których urządzenie można było przypisać podobieństwo. O
instrumentach badawczych, jakie miały zastosowanie w astronomii, wspominał w
swoich dziełach Cyceron i Owidiusz. Ten pierwszy pisząc w pierwszym wieku
p.n.e. mówił o instrumencie ,,skonstruowanym przez Poseidonosa, które było
rekonstrukcją planetarium replikujące układy Słońca, Księżyca i pięciu planet.
Podobny mechanizm został rzekomo skonstruowany przez Archimedesa i
prawdopodobnie skradziono go w 212 r. p.n.e. przez rzymskiego wodza Marcellusa,
kiedy Archimedes został zamordowany w sycylijskim mieście Syrakoza. Przez wiele
lat urządzenie było przechowywane jako pamiątka w rodzinie Marcellus.
Dr. Price i jego rekonstrukcja maszyny |
Jednak
mimo tych literackich konotacji, naukowcy mieli dość poważne wątpliwości i dr.
Price wyraził to następująco: ,,Nawet najbardziej skomplikowane urządzenia
opisane przez starożytnych kronikarzy opierały się na budowie prostej
przekładni. Przykładowo taksometr używany przez Greków do pomiaru odległości
wykorzystywał do swojej pracy proste pary kół zębatych w celu osiągnięcia
wymaganego współczynnika przepływu. Można argumentować, że jeśli Grecy znali
wówczas podstawy mechaniki napędowej, to czy byli w stanie skonstruować
mechanizm tak skomplikowany technicznie jak przekładnia planetarna ?”.
Nie
wiemy, jak wyglądały machiny skonstruowane przez Archimedesa, ale z opisów
literackich możemy wnioskować, że urządzenia te nie miały charakteru
kompaktowego. Bardziej spełniały funkcję dekoracyjną, niż obliczeniową.
Mechanizm z Antikythiry to na pewno aparat naukowy, który wykorzystywał wiedzę
techniczną. Urządzenie wykraczało daleko poza konstrukcyjne zdolności
starożytnych Greków. Price dość trafnie to skonstatował stwierdzając, że nawet
dzisiaj sens działania mechanizm takiego urządzenia trudno wyjaśnić
współczesnym ludziom.
Mimo
tych kontrowersji nie ulegało wątpliwości, że ktoś posiadał na tyle rozwiniętą
wiedzę, którą potrafił wykorzystać do budowy tak skomplikowanego urządzenia.
Kto mógł więc stworzyć konstrukcję tak zaawansowaną technicznie ? Jednym z
podejrzanych mógł być Geminus – astronom, matematyk i filozof w jednej osobie,
jak również uczeń i następca Poseidoniusa. Geminus żył od 135 do 51 r. p.n.e.;
był stoikiem i wywodził się z filozoficznej szkoły założonej przez Zenona.
Placówka ta mieściła się na wyspie Rodos i była bardzo ważnym greckim ośrodkiem
badań astronomicznych. Urządzenie z Antikythera wpisuje się teoretycznie
idealnie w kontekst wiedzy, jaką zbudowała filozofia stoicka, szczególnie w
kwestii matematyki. Geminus był więc idealnym kandydatem. Co najważniejsze, żył
on we właściwym do tego czasie. Istotna jest tutaj data, na którą było
ustawione urządzenie z Antikythiry, co sugerowało paru badających urządzenie
uczonych w nawiązaniu do ustawieniu jego wskazówek i tarcz. Był to rok 86
p.n.e. Rok szczególny w kontekście tematyki astronomicznej. Gdyż w tym czasie
doszło aż do pięciu koniunkcji planet. To był więc idealny czas do
skonstruowania jakiegoś kalendarza astronomicznego. Nie wiadomo jednak, czy
kalkulator nie został ustawiony na taką datę znacznie wcześniej.
Teorie prowadzą do Egiptu ?
Teoria
astronomicznego zegara była ciekawa, ale dla badacza Maurice’a Chataleain’a w
tym wszystkim brakowało czegoś bardzo istotnego: logiki. Chatelain twierdził:
,,jeśli ktoś chce zbudować urządzenie astronomiczne w postaci kalkulatora
działającego w oparciu o zazębiające się koła zębate, pierwszym warunkiem jest
znalezienie liczby cykli niezbędnych do uzyskania dokładnej liczby dni.
Niektóre z tych cykli można łatwo ustalić, ale wiele jest prawie niemożliwe”.
Każda z
przekładni to jeden cykl; tak działa każdy mechanizm zegara. Sekundy zmieniają
się w minuty, a te w godziny i później w dni, bądź w dłuższe cykle. Aby
stworzyć taki zegar, jego konstruktor musi nie tylko znać poszczególne cykle,
ale również stosunki między cyklami, czyli to, ile sekund ma minuta (60:1),
minuta godzin (60;1) i ile godzin ma jedna doba (24;1), itp. Sporo utrudnień
przysparza konstrukcja takiego kalendarza w oparciu o rok słoneczny, a należy
tutaj podkreślić, że kalkulator z Antikythiry liczy cykle także Księżyca i
pięciu najbliższych planet. Nic dziwnego więc, że naukowcy odnosili się
sceptycznie do twierdzenia, że urządzenie to było tylko… urządzeniem.
Geniusz
konstruktora maszyny z Antikythiry wykraczał więc daleko poza umiejętności
starożytnej greckiego gremium naukowego i wielu innych cywilizacji starszych
niż Grecja, gdyż potrafił obliczać cykle astronomiczne wielu ciał niebieskich. Stosowany
przez Greków tzw. cykl Metona – zdaniem Chatelain’a w niczym nie dorównywał
poziomem wiedzy zastosowanym w kalkulatorze z Antikythiry.
Zdaniem
Chatelain’a tylko egipski kalendarz nadaje się do zastosowania dla takiego
kalkulatora i – być może – był jednym z tych, które posłużyły do opracowania
maszyny z Antikythery.
Nie
wszyscy jednak podzielali zdanie Chatelain’a. Wątpliwości budzi jeden z
zachowanych napisów na urządzeniu: ,,76 lat, 19 lat”. To odnosi się do cyklu
Calippusa, który jest wartością czterokrotności dziewiętnastoletniego cyklu
Metona bez jednego dnia. Innymi słowy, 76 – letni cykl składa się z 940 lunacji
i 27759 dni. Kolejny wiersz zawiera numer ,,223”, który odnosi się do zaćmienia
223 miesięcy księżycowych. Sam dr. Price uznał, że ,,za pomocą cyklu Metona
można było łatwo zaprojektować przekładnię, gdzie jej jeden obrót
odzwierciedlałby roczny cykl na tarczy i jednocześnie generowałby obrót tarcz
będących całością całego mechanizmu i odnoszących się do kalendarza
gwiazdowego, synodycznego i diatonicznego”. Podobne cykle były znane w wielu
innych kulturach. Arytmetyczne obliczenia miały swoje zastosowanie m.in. w
babilońskiej astronomii. Wiedza ta została później zaszczepiona w
hellenistycznym światopoglądzie jeszcze p.n.e. Nie ulegało więc wątpliwości, że
zastosowane cykle nie były greckiego pochodzenia, pytanie pozostawało, czy
twórcami urządzenia byli Egipcjanie, czy Babilończycy ?
Badania
dr. Price wstrzyknęły w odkrycie z Antikythery zastrzyk zainteresowania innych
uczonych. Wraz z postępem technologicznym i narodzinami ery komputerów, próby
rekonstrukcji urządzenia w następnych latach wyglądały już znacznie bardziej
obiecująco.
W 1993
r. australijski informatyk, Allan George Bromley z University of Sydney, przy
współpracy z zegarmistrzem Frankiem Prcivala zaczęli rekonstruować obudowę
maszynerii. Dużo w tej kwestii dopomogły zdjęcia rentgenowskie wnętrza
urządzenia wykonane przy współpracy z Michaelem Wrightem z Imperial College w
Londynie. Już wówczas Bromley i Percival były zaskoczeni niezwykłą precyzją
mechanizmu. Szokiem było odkrycie mechanizmu blokady w urządzeniu, który
zapobiegał prześlizgiwaniu się i klinowaniu zębatek w czasie ruchu. Ciekawy był
również odkryty mechanizm opóźnienia, mający zastosowanie przy symulowaniu
nieregularnej orbity Księżyca.
Johna
Gleave, który przyłączył się do zespołu, wykonał ostateczny projekt urządzenia.
Jego rekonstrukcja pokazywała roczny ruch słońca i księżyca zodiakalnie zgodnie
z egipskimi kalendarzami. Jednak aby zachować neutralność w debacie o
pochodzenie mechanizmu, John uznał, że górne tylne pokrętło odnosi się do
okresu czterech lat i integralnie wiąże z cyklem Metona. Niższe tylne pokrętło oznaczało pojedynczy synodyczny miesiąc, zaś
dolna skala na pokrętle odnosiła się do księżycowego roku składającego się z
dwunastu synodycznych miesięcy.
Kolejna
rekonstrukcja została wykonana w 2002 r. przez Michaela Wright’a, pracownika
Muzeum Nauki w Londynie. W listopadzie 2006 r. spod pióra Wright’a wyszedł
artykuł, który ukazał się w naukowym piśmie Journal Nature, w którym
potwierdził on zastosowanie instrumentu do przewidywania słonecznych i
księżycowych zaćmień. Wright dość mocno wyakcentował wkład dr. Price w badanie
mechanizmu z Antikythery, ale uznał również, że ,,jego interpretacja nie jest
możliwa do końca do zaakceptowania”.
Orginalna ekspozycja fragmentu urządzenia w Narodowym Muzeum Archeologii w Atenach |
Nowe
badania potwierdzają, że maszyna do skomplikowanych astronomicznych obliczeń
posiadała na przodzie główną tarcze, funkcjonującą według dwóch koncentrycznych
skali: greckiego i egipskiego kalendarza. Z tyłu dwie kolejne tarcze wyznaczały
cykle księżycowe i zaćmienia. Wcześniejsze twierdzenia, jakoby urządzenie
służyło m.in. do przewidywania zaćmień było tylko hipotezą. Dziś, po
rekonstrukcji, symulacji komputerowych, nie ulega wątpliwości, że tak – w
rzeczy samej – było. Co więcej, badania wykazały, że mechanizm cechuje
złożoność inżynieryjna bardzo wysokich lotów. Otóż przykładowo przedstawiony
cykl Księżyca wiernie odzwierciedla jego orbitę z zachowaniem jego złożonej
ekliptyki typowej dla satelity. Żeby osiągnąć tak wymierne obliczenia,
konstruktor tego urządzenia musiał zastosować bardzo zaawansowane układy
wariacyjne w położeniu kół zębatych.
Zespół
uczonych był w stanie także odczytać więcej tekstów na maszynie, takich jak
,,Wenus” i ,,stacjonarny”, co oznacza narzędzie było w stanie patrzeć na ruch
wsteczny planet.
Wright
doszedł do wniosku, że maszyna z Antikythery nie była urządzeniem jednorazowym.
Mogło być produktem o charakterze masowym. Być może nawet konstrukcją, będącą
ulepszonym modelem wcześniejszych generacji. To, że poprzednie konstrukcje
zaginęły gdzieś w mrokach dziejów jest zupełnie zrozumiałe. Zastanawia jedynie
fakt, iż tak zaawansowana technika nie znalazła ciągu dalszego w następnych
epokach i paradoksalnie proces rozwoju takich maszyn analitycznych zatrzymał
się w miejscu, by móc znów zaistnieć dopiero ponad tysiąc lat później.
Autor:
Derek Price
Źródło:
http://www.philipcoppens.com/antikythera.html
Przekład
i tłumaczenie: DK
Nota od
tłumacza:
Prace
nad osławioną machiną z Antykithiry wciąż trwają. W ostatnich latach datę ,,produkcji”
tajemniczego urządzenia uczeni sukcesywnie cofają do tyłu. Obecnie uważa się,
że ,,starożytny komputer” może liczyć ponad 2,5 tyś lat. Mimo prób przypisania
mu greckiego, egipskiego lub babilońskiego pochodzenia, wciąż utrzymuje się w
mocy pytanie, w jaki sposób człowiek w tamtych czasach był w stanie
skonstruować coś tak ze wszech miar doskonałego. Aby choć trochę uchylić rąbka
tajemnicy urządzeniu, uczeni w 2010 r. skonstruowali replikę maszyny z klocków
lego. Oczywiście nie wiemy tego, czy urządzenie faktycznie tak wyglądało.
Wiadomo jednak, że konstrukcja składała się z co najmniej 37 przekładni i była
w stanie precyzyjnie obliczać pozycje Księżyca, Marsa, Merkurego i Wenus. Był
to więc – być może pierwszy w historii – komputer analogowy, który wyprzedzał
swoje czasy o ponad dwa tysiące lat. Już sam ten wniosek powinien wystarczyć,
aby schować do lamusa wszechogarniający sceptycyzm i po raz kolejny przewartościować
historię ludzkiego rozwoju.
Nie zaglądam tu głównie dlatego, że czuję zmęczenie materiałem. Ale, z innej beki: wszystkiego dobrego w święta i nowy rok ode mnie. Ja tam świąt nie obchodzę, a w sylwestra śpię, mimo to dobre słowa ode mnie.
OdpowiedzUsuńMarcin K.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
OdpowiedzUsuńCo na to współcześni twórcy komputerow oprogramowanie. ?
OdpowiedzUsuńże zastosowanie 37 pętli także będzie nosiło cechy zarazem geniuszu twórcy jak i złych praktyk programistycznych bo nie chodzi o to by mechanizm był skomplikowany tylko łatwo serwisowalny przez innych.
UsuńCo na to współcześni twórcy komputerow oprogramowanie. ?
OdpowiedzUsuń