środa, 29 listopada 2023

Nocni intruzi

 

,,Kiedy rozum śpi, budzą się demony” – tą słynną sentencję zawarł w swoim dziele hiszpański artysta, Francisco Goi. Jego najsłynniejsza rycina, autoportret, przedstawia wizję artysty nękanego przez demony podczas snu. Fenomenalne dzieło wykonane techniką akwaforty perfekcyjnie oddaje traumę wielu ludzi, którzy stykają się z inną domeną rzeczywistości i widują w swoich sypialniach demoniczne postacie. Towarzyszy temu olbrzymia trauma i strach. Pytanie, czy są to tylko senne omamy, czy realne przeżycia?

 

22-letnia Magda W., mieszkanka niemieckiego Pottmes, spotkanie z tajemniczą postacią w swojej sypialni do dziś wspomina z ciarkami na plecach. ,,Patrzyłam, jak ta postać zbliża się do mnie. Była wzrostu dorosłego człowieka, ale unosiła się nad ziemią (…) Normalnie pewnie wyskoczyłabym z łóżka i z krzykiem uciekłabym z pokoju, w tedy jednak poczułam się zniewolona, sparaliżowana”. – relacjonowała swoje traumatyczne przeżycie Magda. Wcześniej nie wierzyła w takie historie, dopiero osobiste przeżycie dość mocno przewartościowało jej sceptyczny światopogląd. Postać ubrana była w ciemny płaszcz, a na głowie nosiła kaptur skrywający całą twarz. Spotkanie tej młodej mieszkanki Niemiec z zakapturzoną postacią określa się mianem sypialnianych odwiedzin (z ang. bedroom visitors). Natomiast sprawą dyskusyjną jest, na ile takie przypadki faktycznie mają wspólnego z bliskimi obserwacjami UFO i abdukcjami. Dla bardziej nastawionych sceptycznie ludzi to tylko zwykły przejaw zaburzeń sennych i halucynacji. Swoje przeżycie w szczegółach opisała następująco: 

 

,Jak dobrze pamiętam, było to w 2009 roku, godzina ok. 2-3 w nocy. Leżałam w łóżku i próbowałam zasnąć, ale zostawiłam sobie lampkę nocną. Ta postać pojawiła się nagle przy oknie. Pamiętam ją jakby to było wczoraj. Do okna leżałam tyłem, głowę miałam lekko zwróconą w stronę tej postaci, że mogłam ją obserwować. Nie mogłam się ruszyć, byłam ogłupiała. W pewnym momencie nawet miałam wrażenie jakbym wyszła ze swego ciała i obserwowała to z innego miejsca. Później znów "powróciłam" do siebie i patrzyłam, jak ta postać zbliża się do mnie. Ubrana była w czarną długą szatę, miała albo długie czarne włosy, albo kaptur na głowie. Nie jestem w stanie określić, chociaż skłaniam się ku kapturowi, ponieważ robił cień przez co nie widziałam twarzy. Pamiętam, że gdy stanęła nade mną, dostrzegłam tylko jej usta. Wyglądała tak jakby się uśmiechała, jednak dla mnie był to przerażający uśmiech. Później nachyliła się nade mną i położyła mi ręce na ramieniu. Czułam dotyk jej dłoni - wielkich dłoni z dosyć dziwnymi palcami...  Nasze ludzkie są na końcach zaokrąglone, jej były kwadratowe. Wtedy nagle poruszyłam się by ją odepchnąć - poczułam jak wracają mi siły, ale ona zniknęła”.

 


Gdy Magda W. zwierzała się ze swojego przeżycia bliskim, została zwyczajnie wyśmiana, a cała historia uznana za zwykły majak senny. Problem w tym, że przeżycie Magdy było dla niej bardzo realne. Nie jest to odosobniony przypadek. Na przestrzeni wielu lat swojej pracy badawczej, spotkałem się z wieloma podobnymi historiami. Zwykle ich przebieg jest charakterystyczny, jakby spisany na kanwie tego samego szablonu. Świadek ma uczucie paraliżu, widzi ciemną postać unoszącą się nad ziemią. Często nie dostrzega sylwetki twarzy, ale ma uczucie, że jest obserwowany. Wizja jest krótkotrwała, ale bardzo autentyczna, często też przepełniona symbolicznymi aspektami, które mogą mieć jakieś osobiste znaczenie dla uczestników tych zdarzeń. Ten współistniejący element jest częstym argumentem wytaczanym przez psychologów i psychoterapeutów, którzy widzą w tych zdarzeniach cechy wizji sennych, takich jak przykładowo omamy hipnagogiczne. Ten specyficzny rodzaj halucynacji, gdzie osoba go doświadczająca odczuwa mylne wrażenie wzrokowe, słuchowe, węchowe i dotykowe, występuje podczas zasypiania. Towarzyszy temu paraliż senny. Jego przeciwieństwem są wizje hipnopompiczne, które występują tuż po przebudzeniu. W obydwu przypadkach psycholodzy intepretują powyższe wizje jako oznakę zaburzeń psychopatologicznych. Czy słusznie?

 

Analizując przypadki nocnych wizji jednego można być pewnym. Bardzo trudno jest przypiąć ich świadkom łatkę niezrównoważonych psychicznie bądź nazwać ich ludźmi, którzy cierpią na jakieś psychiczne dysfunkcje. W większości przypadków są to osoby twardo stąpające po ziemi, racjonaliści potrafiący realnie ocenić sytuację. Jednak spotkanie z tak ponurymi kreaturami jest dla nich ogromnym zaskoczeniem, bo rozgrywa się w stanie pełnej przytomności i burzy świadomość o otaczającym świecie. Często jest też traumatyczne w przebiegu i może rodzić komplikacje zdrowotne.

 

Problem nocnych mar, albo raczej demonicznych wizji, w swoim zrozumieniu wymaga wieloaspektowego spojrzenia. Aby uchwycić jego esencję, trzeba przeniknąć do jego jądra i poznać fundamenty kulturowe. 

 

Demony i duchy w mitologii

 

Byłoby więc banałem stwierdzenie, że fenomen ten stanowi jakieś novum w naszej kulturze. Zjawisko odwiedzin eterycznych osobników jest powszechnie znane we wszystkich wierzeniach ludowych na świecie. W nawiązaniu do sfery kulturowej, po raz pierwszy zjawisko ludzi-cieni zostało poruszone pod koniec XIX w. w książce ,,La Horla”. Francuski pisarz Guy de Maupassant pisał w niej o ,,ciemnych istotach” żyjących na mleku oraz wodzie, które potrafiły zwodzić ludzi i przenikać ich zmysły nocą. Opowieść ta czerpała pełnymi garściami z ludowego folkloru. Praktycznie w każdym rejonie świata mowa jest o nocnych zmorach, będących utożsamieniem mistycznego świata duchów i eterycznych zjaw krainy cienia.

 

Przykładowo w mitologii islamskiej znane jest pojęcie Jinna – ducha ciemności zrodzonego z dymu. Istotę tą identyfikowaną z wrogimi człowiekowi siłami natury. W indyjskiej kulturze dominował demon Rakszas. Słowo pochodzenia sanskryckiego wywodzące się od raks, oznacza strzec i pilnować. Ten mieszkaniec mrocznej krainy potrafił przyjmować dowolną postać, by tylko oszukać swoją ofiarę i ją wykorzystać. Rakszase były z natury uwodzicielscy i przyjmowały postać przystojnego mężczyzny, aby uwieść zamężne kobiety w ich sypialniach. Często paraliżowały swoje ofiary i dokonywały fałszywych objawień.

 

Ich buddyjski odpowiednik, jako jeden z ośmiu uznawanych demonów w religii dharmicznej, często był utożsamiany z człekopodobną istotą obdarzoną w skrzydła, która zamiast ust posiadała dziób. Niegdyś wierzono, że rakszasę mógł ujarzmić tylko doświadczony mistrz buddyjski.   

 

Z kolei w mitologii greckiej dominowały istoty mroku znane pod nazwą lamia, które w przeciwieństwie do hinduskich rakszasy przyjmowały najczęściej postać pięknych kobiet uwodzących mężczyzn, aby odbyć z nimi stosunki seksualne i pozbawić ich krwi oraz sił witalnych. Możemy dziś śmiało stwierdzić, że demoniczne cechy starożytnych bytów rozpowszechniły się mocno w czasach średniowiecza i były związane z wampiryzmem i kultem śmierci. 

 

Najsłynniejszą zmorą średniowiecza był oczywiście inkub – demon o cechach uwodzicielskiego mężczyzny, potrafiący siadać na śpiącej kobiecie i ją dusić. Bardzo trafnie ten ludowy zabobon uchwycił w swoim kultowym dziele Nocna mara, Johann Heinrich Fussli. Niestety takie opowieści były bardzo brzemienne w skutkach. Jak głosi najsłynniejsze kompendium wiedzy o czarach i związkach czarownic z Szatanem – Malleus Maleficarum (,,Młot na czarownice”) – historie kobiet, ofiar demonicznych sennych mar, zwykle kończyły się dlań tragicznie. Wierzono, że są one nosicielkami diabelskiego nasienia i to było podstawową do skazywanie je na śmierć po przez spalenie na stosie. 

 

Motyw duszenia, który dzisiaj możemy kojarzyć ze współczesnymi przypadkami paraliżu, sięga swoimi korzeniami jednocześnie do kultury słowiańskiej. Gdyż personifikacją koszmarnego snu w słowiańskich wierzeniach był dusiołek, zwany również zmorą – mieszkaniec mrocznej domeny, która niekiedy przecinała naszą rzeczywistość i zaburzała jej spokój. Ten nocny demon powstawał z ludzi podczas snu lub po ich śmierci. Niekiedy zwiastował śmierć w domostwie. 

 

Archetyp demonicznego zwiastuna śmierci przetrwał do dnia dzisiejszego i wiele współczesnych relacji dotyczących cienistych postaci łączy się z czyimś odejściem. 

 

Zjawa zwiastuje śmierć

 

Koszmarnym przeżyciem było dla p. Barbary z Białegostoku zobaczyć cienistą postać w swojej sypialni kilka dni przed samobójczą śmiercią swojego syna. Jej terapeuta kazał jej później zignorować swoje przeżycie, ale było ono zbyt realne dla niej, aby uznać je za oman.

 

,,Tamtej nocy, a było to w grudniu 1996r., może cztery dni przed, jak się dowiedziałam o śmierci mojego syna, spałam sama w najmniejszym z pokoi mojego mieszkania. Było już nad ranem i robiło się widno. Obudził mnie nagle jakiś silny ucisk na nogach. Z początku myślałam, że ktoś usiadł mi na nogach, ale gdy otworzyłam oczy, to ujrzałam tą postać. Była bardzo ciemna, trudno mi określić płeć, raczej był to mężczyzna. Stała jakby w moich nogach. Byłam przerażona i jedyne co mi przyszło do głowy to modlitwa. Postać jeszcze przez chwilę stała tam, gdzie moje nogi, ja nie mogłam się ruszać, ale w myślach się modliłam i prosiłam Boga, żeby ta zmora odeszła. Nagle wszystko we mnie puściło i istota bezgłośnie uniosła się do góry i płynnym, spokojnym, bardzo powolnym, ruchem oddaliła się w kierunku blisko stojącej szafy. Następnie jak gdyby weszła w nią i znikła. 

 

Nie mogłam w to uwierzyć i w pracy zwierzyłam się swojemu koledze. Ten powiedział krótko: ,,Albo coś się wydarzy niedługo bardzo dobrego, albo coś bardzo złego”. Nie musiałam długo czekać, bo wkrótce dowiedziałam się o śmierci syna”.

 

Czy było to halucynogenne przeżycie na jawie, czy koszmar wywołany przez jakieś zetknięcie z nieczystą siłą? Gdy zaczynamy głębiej wsiąkać w takie historie, okaże się, że takie przeżycia paranormalne nie są jakimś pojedynczym epizodem w czyimś życiu. Ludzie je doświadczający stykają się z wielorakim pasmem przedziwnych i niewytłumaczalnych zdarzeń. Wiele z nich ociera się o synchroniczne przypadki, czyli występowanie dwóch równoległych zjawisk mających dla ich obserwatora wspólne znaczenie. Nie zawsze jest to zwiastun śmierci po przez pojawienie się cienistej postaci. Niekiedy są to naładowane silnym ładunkiem psychicznym przeczucia, mistyczne wizje, albo świadome łączenie pewnych wydarzeń, które zwiastują nadchodzące zmiany w życiu obserwatora. Twórca teorii synchroniczności, Carl Jung, w takich koincydencjach widział coś znacznie bardziej złożonego niż zwykła zasada przyczynowości.  

 

Kolejnych przykładów na występującą wielokrotnie w ludowych wierzeniach paranormalną synchroniczność, dostarczają dwa kolejne zdarzenia. Jedno z nich rozegrało się w moim bliskim kręgu rodzinnym w niewielkiej dolnośląskiej miejscowości Kłaczyna, w lipcu 2020r. 

 

Krzysztof W., lat 74, około godziny 23. spał w swoim łóżku, jego żona Maria, brała akurat prysznic w łazience. W pewnym momencie Krzysztof przebudził się i usłyszał kroki w mieszkaniu. Było ciemno i wzrok nie mógł się przyzwyczaić do ciemności, ale po chwili ujrzał unoszącą się w powietrzu postać.

 

,,Wysoki mężczyzna, zakapturzony, nie widziałem jego twarzy, przez moment myślałem, że to mój wnuczek śpiący piętro niżej wszedł do naszego mieszkania i robił sobie żarty”. – relacjonował Krzysztof. - ,,Miałem pełną swobodę ciała, więc podniosłem się z łóżka i zawołałem ,,Olaf to ty, ale nie było odpowiedzi”. Postać sunęła w stronę drzwi, przeleciała i zaraz za nią zatrzasnęły się drzwi z hukiem. Wstałem i poszedłem za nią, ale już nic nie był widać. Otworzyłem drzwi do łazienki i mówię do żony, że coś widziałem, ale ta mi nie uwierzyła”.

 

Ten paranormalny epizod miał swoje brzemienne skutki. Dwa tygodnie później umiera w szpitalu syn chrzestny żony Krzysztofa w bardzo młodym wieku – 54 lata. Lekarze orzekają problemy układu krążeniowo-oddechowego. Trzy miesiące później, 25 października, umiera Krzysztof W. w legnickim szpitalu. Pytanie brzmi: czy lewitująca w mieszkaniu zjawa była zapowiedzią czyjeś śmierci, czy to zwykły przypadek? A może borykający się z licznymi chorobami Krzysztof W. powoli otwierał swoją świadomość na rzeczywistość niejawną i zaczynał doznawać zdarzeń, które w mniemaniu naszego folkloru ludowego są zwiastunami śmierci?

 

Trudno w tym przypadku znaleźć jakąś wspólną wykładnię. Zdarzenia tego typu są bardzo skomplikowane w interpretacji. Równie traumatycznie jawi się następna historia, która również miała miejsce na Dolnym Śląsku, niedaleko miejscowości Huta.

 

W lipcu 1987r. grupka siedmiu młodych ludzi nocą w lesie spotyka na swojej drodze lewitującą postać ubraną w ciemny płaszcz. Zjawa nosiła na głowie kaptur, a z jej oczu emanowało jasne żółte światło. Demoniczny twór prześladował przerażonych świadków w drodze do domu przez kilkanaście metrów. Ponura sceneria nocna lasu potęgowała strach. Ponadto wszyscy w trakcie wizji zakapturzonej postaci odczuwali momentami częściowy paraliż ciała i mieli wrażenie, że uchodzą z nich siły witalne. Ostatecznie postać rozpływa się w powietrzu, ale nie znika całkowicie z ich życia. Poniewczasie rozpoczyna się seria tragicznych wydarzeń, które zdaniem Małgorzaty – jednej ze świadków spotkania z istotą w lesie – nie było przypadkiem. Widok zakapturzonej postaci prześladował ją we snach i mistycznych wizjach przez wiele lat jej życia. 




 

,,Na początku z tym jeszcze walczyłam, gdyż istotę tą spotykałam, czy to na jawie w śnie, czy w rzeczywistości, czułam jej obecność, a nawet czasami jeszcze parę razy widziałam na własne oczy Z resztą nie tylko ja. Jak się okazało, podobne doświadczenia mieli pozostali uczestnicy wydarzeń z lipca 1987 r. Za każdym razem kiedy się ona nam śniła, ktoś bliski umierał. Jedna z osób, która się mocno przed tymi doświadczeniami broniła – zmarła. Ja po jakimś czasie przestałam to przeżywać, bardziej się otworzyłam na świat”. – opowiadała Małgorzata.

 

Po wydarzeniach z 1987r. ta młoda dziewczyna przeszła swoistą metamorfozę osobowości – stała się bardziej sensytywna, otwarta i empatyczna. Odkryła w sobie także zdolności paranormalne. Potrafiła przykładowo wyczuwać ,,energię danych miejsc i ludzi”. Nie są to odosobnione przypadki. Możemy dostrzec w nich, że tego typu zdarzenia są niejednokrotnie katalizatorem do głębszego otwarcia się na sprawy duchowe, którym towarzyszy cała seria niewytłumaczalnych zdarzeń. Niekiedy te zdarzenia są tworzone świadomie przez osoby obdarzone tak sensytywnym darem. Czy koszmar – zdarzenie z czymś przerażającym lub wręcz demonicznym, jak chcieliby to konkretnie określić kulturoznawcy, ma na celu nas wstrząsnąć i otworzyć na dotąd nieznane doświadczenia?

 

Osoby religijne będą mówić tutaj o nawiedzeniu szatana, ateiści raczej o złym duchu. W wielu kulturach przyjmuje się, że koszmary są oknem, przez które do wnętrza może wejść demon i go opętać. W języku angielskim samo słowo nightmare, czyli koszmar wiąże się z tym przekonaniem. Night oznacza ,,noc”, zaś mare – wiąże się ze staroangielskim określeniem demona. Ale to, co przeraża i jest absolutne realne jednocześnie nas przewartościowuje i uświadamia nam, że nasz otaczający świat przecina wiele domen innych rzeczywistości.

 

Nocni gości po obserwacjach UFO

 

Te współistniejące elementy zauważa się nie tylko w zdarzeniach z udziałem ludzi cieni, które niczym mitologiczny kostuch przychodzą, aby nam oznajmić, że ktoś za chwilę umrze. Takie budzące grozę i przerażenie postacie pojawiają się w życiu ludzi, którzy stykają się też ze zjawiskiem UFO, co sprawia, że fenomen nocnych mar jest jeszcze trudniejszy w swojej ocenie. 

 

Świetnym tego przykładem jest przeżycie Pawła M., mieszkańca Opola. Jego historia z UFO zaczyna się w 1983r., kiedy był jeszcze dzieckiem i wraz z innymi kolegami ze swojego podwórka był świadkiem lądowania UFO, z którego wyszły dwie postacie. Po tym zdarzeniu zaczęły się dziać bardzo dziwne rzeczy w jego życiu. 

 

,,Mniej więcej do 26 roku życia przeżywałem dziwne stany. Dwa razy w tygodniu czułem w nocy czyjąś obecność. Byłem wówczas totalnie sparaliżowany. Gdy się przebudzałem, czułem przeszywający chłód na całym ciele, aż mi zęby zgrzytały. Działo się to też latem i nawet kiedy było gorąco w nocy, to i tak czułem wówczas zimno. Raz miałem taką sytuację, że udało mi się podnieść głowę do góry i zobaczyć unoszącą się nad ławą postać. Miała kaptur na głowie i była cała ciemna. Ojciec spał obok, ale nic nie słyszał. Mniej więcej po 2 sekundach straciłem przytomność.” – opowiadał.

 

Kalką powyższej historii jest casus Mariusza, lat 26, ze Zduńskiej Woli. Kiedy był kilkunastoletnim chłopcem przeżył wraz ze swoimi kolegami na łące poza miastem spotkanie z człekokształtnymi małpami. Obok krzątających się w trawie istot stał osobliwy obiekt wyglądający, jak ,,bramka do rugby”. Chłopcy nie potrafili wytłumaczyć, jak znaleźli się w miejscu, gdzie 14 października 2004r. pojawiły się enigmatyczne wyglądające postacie – załoganci stojącego obok pojazdu. ,,Miałem wrażenie, że coś nas tam ściągnęło i kazało nam to zobaczyć”. – twierdził Mariusz. Wszyscy świadkowie niecodziennego spotkania w Zduńskiej Woli pamiętają dość fragmentarycznie koniec obserwacji. ,,Prawdopodobnie uciekliśmy stamtąd, bo te istoty zaczęły iść w naszą stronę, ale powrotu do domu już nie pamiętam. Jakby ktoś wymazał mi ten kadr z filmu” – wyjaśniał Mateusz. 

 

Inny świadek powyższego zdarzenia, Krzysztof, przywołał z pamięci spotkanie z ciemną postacią w swoim pokoju, zaraz po traumatycznym spotkaniu z istotami na łące: ,,To było tej samej nocy. Doznałem paraliżu sennego i ujrzałem stojącą obok mojego łóżka ciemną postać, na głowie miała szpiczasty kapelusz. Nagle zacząłem unosić się nad łóżkiem, potem przeleciałem przez sypialnie rodziców i wyleciałem na zewnątrz. Widziałem, jak spali moi rodzice, próbowałem krzyczeć, ale mój głos był wyciszony. Gdy znalazłem się na zewnątrz, zobaczyłem znów tą postać. Teraz stała na ulicy i wskazywała ręką na niebo. Pokazała mi sześć księżyców w kształcie sierpa koloru żółtego. Zaraz później urwał mi się film.” 

 

Analogiczne do przeżycia Krzysztofa doświadczyli niemalże wszyscy uczestnicy spotkania z istotami z października 2004r. Zdarzeniom tym też towarzyszył paraliż senny. Ponadto pojawiły się w ich quasi-snach podobne motywy symboliczne, co w przeżyciu Krzysztofa. 

 

Uczucie lewitacji i paraliżu sennego przez psychologów często są tłumaczone jako zaburzenia hipnagogiczne. Z kolei w mitologii Indian sny na jawie odgrywały ważną rolę, występujące w nich symbole pełniły funkcję pedagogiczne. Przykładowo przejawiające się archetypy zwiastowały nadchodzącą przemianę i ważne zmiany w życiu. Świat ducha nieustannie splatał się ze światem materialnym i pozostawiał w nim trwały ślady.  

 

Przeżycia chłopców ze Zduńskiej Woli nie przeszły bez echa. Jedni borykali się ze stanami lękowymi, drudzy przeszli przemianę i stali się bardziej wrażliwi, zainteresowaniem zaczęli też podchodzić do spraw związanych z zjawiskami paranormalnymi.

 

Podobne piętno zjawisk anomalnych dosięgło inną uczestniczkę ufologicznego incydentu, Sarę K., 64-letnią mieszkankę Kielc. Jej przeżycia z UFO są bardzo złożone i wielowątkowe, co świadczy o tym, że jest klasycznym przykładem tzw. kontaktowca. Już w okresie młodocianym widywała UFO. Szczególnie utkwiło jej w pamięci spotkanie na drodze koło Żagania w 1976r. gdzie wraz z córką i mężem widziała startujące UFO z drogi. Obiekt lądował niemalże na środku autostrady i na moment wstrzymał ruch drogowy. Było wielu innych świadków tego niecodziennego zdarzenia, ale wszystko rozgrywało się jakby w stanie zmienionej świadomości, więc istnieją poważne wątpliwości, czy bliskie spotkanie z NOLem było autentycznym zdarzeniem, czy też mistyczną wizją. W tym przypadku kluczowe są właśnie doznania p. Sary, które stanowią pokłosie zdarzenia z lat 70-tych. Warte odnotowania jest tutaj uczucie dezintegracji własnej świadomości z ciałem, które towarzyszy Sarze od wielu lat. Można powiedzieć, że pierwsze spotkania z UFO uruchomiły w niej szczególny dar, dzięki któremu potrafi ona mieć wizję przyszłości, posiada też umiejętność przewidywania u kogoś śmierci. 

 

Podczas wielu pozazmysłowych doświadczeń Sary pojawiały się w nich nocni goście. W jej pamięci szczególnie utkwiło jedno zdarzenie z 25 listopada 2014r. Tej nocy świadek nie mogła zasnąć i odczuwała silny niepokój. W pewnym momencie usłyszała jakieś szmery w sypialni i ujrzała przed łóżkiem dwie ciemne postacie. Ubrane były w długie czarne płaszcze, a na głowie miały wielkie, czarne kapelusze i miały około 1,9 m wzrostu. Na rękach świadek dostrzegła u nich rękawiczki. 




 

Podczas tej wizji Sara nie mogła krzyczeć, ani się ruszać. ,,Tak jakbym swojego ciała nie czuła, w ten czas uzmysłowiłam sobie, że ja ich już widziałam, ale mnie się wydawało, że to mi się śniło, a to nie był sen, to była rzeczywistość”. Obok Sary spał jej mąż. O dziwo nie obudził się, choć zdaniem świadka zawsze miał czuły sen. 

 

Demoniczne zjawy stały nieruchomo i wpatrywały się w nią. Sara nie widziała ich oczu, ale czuła ich spojrzenia. Osobnik, który stał z prawej strony zaczął telepatycznie zwracać się do świadka, ale był to niezrozumiały bełkot, dźwięczący w głowie świadka. Po chwili Sara doznała wizji na temat jej stanu zdrowia. 

 

,,Myślami pokazali mi najpierw tak, jakby ja się zobaczyła w lustrze, moją głowę i twarz. Pokazali mi, że mam między okiem a skronią guza. (…) W tym czasie zdałam sobie sprawę, że to mi się nie śni, że to oni mi to przekazują. Dali mi też do zrozumienia, że mam się nie bać. Byłam spokojna. (…) Potem postali tak jeszcze chwilę i wyszli przez ścianę domu”.

 

Poniewczasie okazało się, że senny koszmar był rzeczywistością. Sara udała się do lekarza. Prześwietlenie głowy wykazało niewielką zmianę nowotworową, między okiem a skronią. Sara ciągle leczy się onkologicznie, ale senne wizje i nocne odwiedziny nie ustały.

 

Obraz nocnych mar wydaje się mieć swoje uwarunkowania w odbiorze ze względu na dany region. Przykładowo w Polsce dominuje wizerunek zakapturzonej postaci, kojarzącej się z jakimś duchem mnicha. W Europie Zachodniej w relacjach przeważa wizerunek kapelusznika, choć jak widać na powyższych przykładach i takie przypadki zdarzały się również w Polsce. Natomiast w krajach anglosaskich w kulturze mocno zakorzeniły się spotkania z szczupłymi ludźmi-cieniami, które zwykło się określać hat-man, albo Slender Man. 

 

Wizerunek uplastycznia się też epokowo. W Ameryce, na skutek fali abdukcji i obserwacji UFO w latach 70-tych i 80-tych, wielu ufologów dokumentowało przypadki bedroom visitors z udziałem niewielkich szarych postaci, z dużymi gruszkowatymi głowami, które wyróżniały wielkie, czarne oczy. Dziś relacje te zastąpiły spotkania z wysokimi sylwetkami ludzi cieni.

 

To, co łączy te wszystkie historie dotyczy samego przebiegu spotkania i występujących współistniejących zdarzeń. Uaktywnia się w nich element symboliczny, a instrumentem służącym do przenikania rzeczywistości niejawnej jest ludzka świadomość, stymulowana jakimś paranormalnym bodźcem. Patrząc na te przypadki jeszcze szerzej, można w nich dostrzec analogie do występujących doświadczeń podczas OBE (z ang. out of body experience). Ludzie praktykujący na co dzień eksterioryzację często wspominali o spotykaniu podczas swoich pozacielesnych uniesień cieniste postacie, ubrane w czarne płaszcze z kapturem. Nie były one ich zdaniem konwencjonalnymi duchami, ale istotami zawieszonymi w przestrzeni nieskończoności, w przejściach miedzy różnymi światami. Inni z kolei uznają ich za eterycznych strażników broniących dostępów do zakazanych sfer.  

 

Być część tych przeżyć to faktycznie wizje senne, ale trudno w wielu przypadkach ignorować ich realną stronę, którą tak bardzo podkreślają ich świadkowie. Występujące tu cechy synchroniczności (przykładowe zwiastuny śmierci) zdaniem Junga stanowiły wyraz uaktywniającej się w ludzkiej psychice kolektywnej nieświadomości na skutek słabnącej jawnej sfery psychicznej człowieka. Synchroniczność archetypów przejawiają funkcję transcedentalne (symboliczne) i nastawiają się na określony cel; umacniają jakieś wiedzy lub uświadamiania czegoś bardzo ważnego dla obserwatora-uczestnika takich zdarzeń, niczym na podobieństwo buddyjskich tulp – myślokształtów i psychicznych wyobrażeń.

 

Niekiedy potrzebujemy większej dawki astralnych właściwości, aby przejść głębsze uduchowienie, wówczas uaktywnia się w nas uśpiona sfera pozazmysłowa, która otwiera przed nami okno na rzeczywistość niejawną. 

 

Nocne zmory, zakapturzone cienie i inne demoniczne zjawy to być może nie złe duchy, ale archetypy, które utożsamiają nasze lęki. Nie rozumiemy ich manifestacji. Zaczynamy łączy fakty ze sobą dopiero później, gdy tworzy się w naszych głowach proces poznawczy i przewartościowanie mechanistycznego sposobu pojmowania naszej rzeczywistości. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz